Rosalia 2016 – Weekend z różowym winem

Od kilku lat w pierwszy weekend maja w Budapeszcie jeden z parków zamienia się w oazę różowego wina. Do niedawna był nim Gesztényes Kert w Budzie, ale ze wzgędu na ograniczoną przestrzeń tego miejsca impreza przeniosła się w pobliże zamku Vajdahunyad w lasku miejskim Városliget. Wybór był całkowicie uzasadniony, gdyż choć późnym popołudniem zaczęło się robić tłumnie, to spokojnie dało się przejść od stoiska do stoiska, z czym w zeszłym roku był niemały problem. Dodatkowo pojawiło się więcej budek z jedzeniem, dzięki czemu był już w miarę przyzwoity wybór. Na plus było także stanowisko NÉBIH (Inspektorat Sanitarny), gdzie można było zapoznać się z różnymi wadami wina, a także przetestować się w znajomości nut zapachowych, które znajdujemy w winach. Ogólnie poszło mi dobrze, choć jest jeszcze nad czym ćwiczyć.
 
Brama nieba (fot. własna)
Wstęp na imprezę jest bezpłatny, lecz wina degustować można tylko z oficjalnych kieliszków, które kosztują 1000 HUF (14 PLN) za sztukę, a płatność w stoiskach można uiszczać kartą paypass lub kartą festiwalową (którą można doładować w wielu punktach) – obieg gotówki został wyeliminowany niemalże całkowicie. Ceny wina wahają się od 200 do 1200 HUF (3 do 20 PLN) za decylitr. Najwięcej jest oczywiście win różowych, ale skosztujemy również sporo win białych i czerwonych, deserowych, a także musujących. Ja skupiłem się przede wszystkim na winach różowych, z których przedstawię trzy, które najbardziej przypadły mojemu gustowi.
 
Wielka miłość zaczyna się winem różowym (fot. własna)
Pierwszym z nich jest “Kinnagangon” Badacsonyi Pinot Noir Rosé 2015. Posiada malinową barwę, w nosie wyczuwalne nuty maliny oraz co zaskakujące, śliwki. W ustach owocowe, na pierwszym planie maliny, truskawki, nieco porzeczek. Delikatnie nasycone dwutlenkiem węgla, który podkreśla wyraźnie wyczuwalną, choć nie nachalną kwasowość. Bardzo przyjemne, lekkie wino, w sam raz na wiosenny lub letni piknik. Ocena: ****. Kolejnym różem, który chciałbym wyróżnić był Szabo és Fia Borpince Rosé z Balatoncsicsó, znajdującego się w regionie winiarskim Balaton-felvidék. Wino to charakteryzuje się ciemnoróżową barwą, w nosie mamy egzotyczne owoce, graperfruit, porzeczki. W ustach solidnie zbudowane, wyraźnie wyczuwalna kwasowość oraz mineralność, nuty grapefruita, cytrusów, na finiszu zaś delikatna gorycz. Przyjemne, choć lepsze byłoby podane do jakiegoś posiłku. Ocena: ***/****. 
 
Było czego próbować (fot. własna)
Trzecim wyróżnionym winem jest Rosé 2015 z Ruppert Borház z Villány. Jasnoróżowa barwa, w nosie wyczuwalne nuty porzeczki, grapefruita, cytrusów. W ustach wyraźnie wyczuwalne nasycenie dwutlenkiem węgla, wyraźna mineralność, cytrusy, goryczka, grapefruit. Lekkie, przyjemne, w sam raz na lato. Polecam! A każdego z Was zapraszam na kolejną imprezę, która odbędzie się dokładnie za rok. Degustowałem na koszt własny.
 
Późnym popołudniem zaczęło się robić gęsto od ludzi (fot. własna)

Csite Pince – Debiut mikroproducenta z Erdőbénye.

Ktoś z Was być może miał możliwość spotkania Norberta Csite podczas zeszłorocznego Bor, Mámor, Bénye. Jest to niezwykle skromny olbrzym o sercu gołębia, który postanowił przekuć swoją pasję w rzeczywistość i kilka lat temu zakupił 0,4 ha ziemi w sercu tokajskiego regionu winiarskiego. Do dziś skalę trudności z jaką musi się mierzyć wyznacza dystans około 200 kilometrów – w sezonie co weekend pokonuje dwukrotność tej liczby kursując między winnicą a Budapesztem. Chciałby w końcu postawić tylko na winiarstwo – ale nie zamierza się przeprowadzać na prowincję. Swoje wina zaprezentował po raz pierwszy szerszej publiczności, odkąd otrzymał pozwolenie na wprowadzenie ich do obrotu. Do degustacji podano 6 win.
 
 
Olbrzym o gołębim sercu (fot. własna)
Pierwszym z nich był Furmint 2011. Posiada on jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne aromaty suszonych owoców, brzoskwinii, cytrusów, przypraw. W ustach złożone, o wyraźnej kwasowości, nutach suszonych owoców. Wyczuwalna mineralność, zielone jabłko, wanilia. Przyjemne. Ocena: ***/****. Drugim winem Furmint 2012, który dojrzewał w tankach ze stali nierdzewnej. Charakteryzuje go bladożółta barwa, w nosie zdecydowana i wyraźna nuta zielonego jabłka, a w tle nieco aromatów kwiatowych. W ustach wyraźna kwasowość, zielone jabłko, agrest. Trochę zbyt proste, powiedziałbym wręcz, że nieco toporne. Ocena: **/***. Trzecim podanym winem był Toplec Furmint 2009. Mamy tu głęboką, złotą barwę i nieco osadu, w nosie wyczuwalne suszone owoce, wanilia, zielone jabłko. W ustach złożoność, wyraźne nuty owoców, brzoskwinii, moreli, solidna kwasowość, ale też mineralność.  Solidna struktura, lekka goryczka oraz migdały. Ocena: ****. Dojrzały, piękne wino. 
 
Etykieta niczego sobie (fot. własna)

Drugą połowę degustacji zaczęliśmy od Toplec Furmint 2011. Barwa jasnozłota, w nosie suszone owoce, karmel, migdały, przyprawy, brzoskwinia. W ustach suszone owoce, karmel, wanilia, wyraźna kwasowość oraz lekka goryczka oraz nuty miodowe oraz delikatna słodycz. Dobre. Ocena: ***. Następnie nadeszła pora na Toplec Furmint 2012. Nieco sieższe od poprzedników, barwa jasnozłota, w nosie wyczuwalne zielone jabłko, brzoskwinia, nieco nut pieprznych oraz wanilia. W ustach kremowe, krągłe, wyraźne nuty waniliowe, na drugim planie zielone jabłko, goryczka, migdały. Ocena: ***/****. Na sam koniec podano Toplec Furmint 2013. Posiada on bladozłotą barwę, w nosie zielone jabłko, przyprawy, suszone owoce. W ustach podobnie jak w nosie, nuta zielonego jabłka, wyraźna słodycz który skrywa potężną kwasowość. Finisz z lekką goryczką. Bardzo przyjemne, pijalne wino. Ocena: ***. Cała degustacja była ciekawym wydarzeniem, możliwością spotkania z bardzo skromnym, pokornym winarzem. Przed nim jeszcze wiele pracy, by dojść na wyżyny, by jego wina były warte tej ceny, o którą prosi, bo póki co, brakuje im trochę do tego. Jednak warto śledzić jego postępy. Może rodzi się kolejna legenda? Wina do nabycia w a másik bolt w cenie 5990 HUF (84 PLN) za butelkę.

Tüske Rosé 2015 – W to mi graj!

Odcięli mi gaz. Nie, że nie płaciłem. Po prostu robili na całym bloku wymianę sieci gazowniczej i okazało się, że u nas jest za niskie ciśnienie w rurach, więc odcieli i się wynieśli. Zostajemy bez możliwości gotowania na co najmniej dwa tygodnie, więc zapowiada się radośnie. W związku z tym, żeby osłodzić sobie nieco niemożność gotowania postanowiłem otworzyć butelkę czegoś różowego, bo jak wiadomo świat widziany przez różowe okulary jest piękniejszy. Moim łupem padło Tüske Rosé 2015 od producenta Csaby Halmaia działającego w Szekszárdzie.
 
 
Nie ma róży bez kolców* (fot. własna)
 
Wino to posiada bladoróżową barwę, w nosie wyczuwalne są nuty truskawek i nieco nut pieprznych. W ustach na pierwszym planie truskawki, wyraźnie zaznaczona kwasowość, delikatne nasycenie CO2. W tle nuty cytrusów, grapefruita, lekka goryczka. Bardzo lekkie, niesamowicie pijalne wino. Na finiszu z nieśmiała pokazuje się czerwone jabłko. Cena: 1590 HUF (22,50 PLN). Ocena: ***/****. Może stać się jednym z popularniejszych róży tego lata. Ja rozkoszuję się nim dalej i Wam też to polecam!
*słowo tüske oznacza kolec