Przedsmak lutego. Degustacja przed Furmint Február.

Wielkimi krokami zbliża się luty, podczas którego na Węgrzech w centrum uwagi znajduje się Furmint. Ten lokalny, autochtoniczny panoński szczep uprawia się głównie w Tokaju, ale spora część nasadzeń znajduje się również nad Balatonem i na górze Somló. Furmint od kilku lat jest okrętem flagowym rewolucji w węgierskich winach – doskonale oddaje on ekspresję terroir, to z niego powstało pierwsze tokajskie białe wino z oznaczeniem siedliska, które zyskało światową renomę – Királyudvar Úrágya Furmint 2000. Inicjatorem miesiąca Furminta, czyli Furmint Február jest Dániel Kezdy. Od kilku lat cykl imprez otwiera wielka degustacja mająca miejsce w pierwszy czwartek lutego w zamku Vajdahunyad w Budapeszcie, po którym następują inne, między innymi w Tokaju i okolicznych wioskach. Nową inicjatywą jest natomiast Furmint Day, który rokrocznie będzie miał miejsce 1 lutego. Jako przedsmak tego wydarzenia zorganizowano degustację prasową, podczas której miałem możliwość zapoznania się z 10 Furmintami, które pojawią się na wielkiej degustacji.

Niemalże kompletny materiał do degustacji… (fot. własna)

 

Na początek przywitano nas winem od absolutnego tokajskiego debiutanta, czyli Sanzon Tokaj Furmint 2015. Jak na debiut, to robi bardzo pozytywne wrażenie. Bladozielona barwa, w nosie wanilia, delikatna pikantność – wyraźnie wyczuwalny wpływ beczki, ale też brzoskwinia i zielone jabłko. W ustach eleganckie, czyste, sporo owocu – brzoskwinii, zielonych jabłek, rześka, świeża kwasowość. Dla odwiedzających Erdőbénye latem – obowiązkowy punkt. Ocena: ***.Drugie wino, czyli Bott Frigyes Furmint 2015 ze Słowacji również pokazało się z dobrej strony. Jasnozłoty kolor, w nosie nuty owocowe: zielone jabłko, brzoskwinia, ananas, ale też wyczuwalna nutka mineralności oraz zioła. W ustach cytrusowa kwasowość, świeże, pojawia się lekka pikantność oraz nuty zielonego jabłka. Ogólnie pozytywne: ***. Następnie nadeszła pora na Bott Pince Furmint 2015. Posiada ono jasnozieloną barwę, nuty jabłka, brzoskwinii, w ustach delikatna kwasowość, zielone jabłko, delikatny cukier resztkowy. Jest to bardzo przyjemny, czysty Furmint. Finisz z delikatną nutką wanilii. Ocena: ****.

Ciekawostka – Furmint z południa Słowacji. (fot. własna)

 

Z Pajzos-Megyer Furmint 2014 cofnęliśmy się o rok. Wino to posiada jasnozłotą barwę, w nosie nuty skórki chlebowej, zielonego jabłka, ale też niezbyt przyjemna nuta gumy. W ustach przyjemna, świeża kwasowość, cytrusy, ale też delikatna goryczka, delikatna piknatność.  Przeciętne. Ocena: **/***. Kolejne wino, czyli Pannon Tokaj Dominium Furmint 2014 o jasnozłotej barwie, lekko acetonowym, utlenionym nosie prezentuje wyraźnie słabszy poziom. W ustach niezbyt czyste nuty owoców – zielonego jabłka, mocno nieprzyjemna goryczka, przyzwoita kwasość. Niezharmonizowanie, słabe wino. *.Montium Első Furmint 2013 to kolejna niespodzianka degustacji. Złota barwa, w nosie nuty cytrusów, brzoskwini, mango. W ustach krągłe, o ładnej kwasowości, nutach cytrusów, następnie pojawia się brzoskwinia oraz owoce egzotyczne. Świeże, czyste, autentyczne. Ocena: ***/****. Warto. Siódmy z kolei trunek, czyli Royal Tokaj Furmint 2012 zachwycił mnie swoją złożonością. Jak na swój wiek świetnie się trzyma. Głęboka, złota barwa, w nosie wyraźnie wyczuwalna mineralność, nuty zielonych owoców, delikatne nuty pieprzne. W ustach sporo ciała, czyste owoc, brzoskwinia, gruszka, ładna kwasowość. Wyraźnie wyczuwalny wpływ beczki (wanilia), który tutaj dodaje elegancji. Ocena: ****.

Tu mamy przykład kiepskiego Furminta. (fot. własna)

 

Tornai Furmint 2012. Jasnozłota barwa, w nosie wyczuwalna mineralność, a także delikatne nuty petrolu. W ustach rześka, cytrusowa kwasowość, słona, szomlońska mineralność, delikanie wyczuwalna nuta aspiryny. Wino jest dość płaskie, brakuje mu głębi. Ocena: **. Podobnie ma się rzecz z Barta Pince Öreg Király Dűlő Furmint 2009. Złota barwa, w nosie wyczuwalne nuty suszonych owoców, wanilii, tytoniu ale też oksydacja. W ustach nuty acetonu, tartego jabłka, suszu owocowego, przyzwoita kwasowość, ale wszystko tłamsi spory alkohol. Za młodu pewnie sprawiało lepsze wrażenie, ale jego najlepsze lata już przemineły. Ocena: */**. Höldvölgy Meditation Furmint 2007 do mnie nie przemówił. Złota barwa, w nosie dominują nuty wanilii, drewna, suszonych owoców, brzoskwinii. W ustach złożone, poważne wino, czysta kwasowość, nuty brzoskwinii, moreli, wanilia, migdały, ale zbyt wyraźnie zaznacza się spora goryczka, która przysłania wszystkkie pozytywne cechy tego wina. Ocena: **/***.

Jak na swój wiek trzyma się dobrze, ale nie jest moim faworytem. (fot. własna)

 

W tym momencie nadeszła pora na niespodziankę wieczoru, czyli wino Szepsy 100. Jest to kupaż najlepszych Furmintów ze stanowiska Úrágya, które po połowie dostarczyły winiarnie Szepsy i Szent Tamás. Powstało tylko 100 butelek magnum, każda w cenie 100 000 HUF (1405 PLN). Dodatkowo liczba na etykiecie oznacza też łączny wiek Szepsyego seniora (65) i juniora (35). Wino posiada jasnozłotą barwę, w nosie mamy nuty kwiatów polnych, brzoskwinię, pigwę, wanilię. W ustach czysty owoc, brzoskwinia, pigwa, gruszka, świeża, ładnie ułożona cytrusowa kwasowość, następnie pojawiają się również delikatne nuty pieprzne a także wanilia. Dzieło wieńczy długi finisz z nutą zielonego jabłka. Jest to niesamowicie złożone, wielowarstwowe wino, które jednak potrzebuje czasu, by pokazać pełnię swych możliwości. Bo czegoż spodziewać się po jednorocznym młodzieniaszku, które w dodatku dojrzewa w butelce magnum? Ciekawym byłoby sprawdzić, jak rozwinie się na przełomie najbliższego dziesięciolecia – niestety ze względu na cenę i limitowaną serię prawdopodobnie nie będzie mi dane tego doświadczyć. Ocena: ****.

Klasa sama w sobie. (fot. własna)

 

Na sam koniec podano nam słodkie Látomás Cuvée 2013. Jest to kupaż Furminta z Hárslevelű. Posiada złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty owoców egzotycznych, mango, ananasa, cytrusów, miodu oraz botrytisu. W ustach niesamowity balans między potężną słodyczą (122 g/l cukru resztkowego) i świeżą, cytrusową kwasowością. Sporo owoców – pigwa, mango, brzoskwinie ale także nut miodu i botrytisu. Bardzo solidne, przyjemne Late Harvest, jedno z najlepszych na rynku. Ocena: ****.

Dániel Kezdy – niestrudzony promotor Furminta. (fot. własna)

 

Degustacja pokazała, że istnieje olbrzymia dysproporcja w poziomie Furmintów. Jest sporo win bardzo dobrych, pokazujących drzemiący potencjał tego szczepu, ale jest też sporo bardzo słabych trunków, u których widać ewidentne błędy popełnione podczas winifikacji, co zdecydowanie negatywnie odbija się na reputacji tutejszego winiarstwa. Przed Węgrami kilka lat ciężkiej pracy, by wynieść Furminta na piedestał międzynarodowego winarstwa, na które to zresztą miejsce zasługuje. Jeśli chcecie mu w tym pomóc, sięgnijcie 1 lutego po Furminta, zróbcie sobie zdjęcie i wrzućcie na profile społecznościowe z hashtagiem #furmintday – tego dnia będziemy obchodzić I. Międzynarodowy Dzień Furminta, w skrócie – Furmint Day.

Degustowałem na zaproszenie Dániela Kezdyego, organizatora Furmint Február oraz Furmint Day.

 

 

 

Stadt Krems Grüner Veltliner 2015 – austriacka klasyka

Być w Austrii i nie pić, czy też nie kupić Grüner Veltlinera, to jak być w Niemczech i nie próbować Rieslinga. Szczep ten jest tak wrośnięty w tamtejszą kulturę winiarską, że trudno sobie wyobrazić, co mogłoby go zastąpić. Nic dziwnego – stanowi on 31,6% całości nasadzeń winnej latorośli Austrii, a jeśli chodzi o wina białe – stanowi niemalże połowę plantacji (14 375,82) i co ciekawe – jako jeden z niewielu szczepów posiada tendencję rosnącą. Jest też okrętem flagowym zmian, które zaszły w tym naddunajskim kraju po skandalu z dodawaniem glikolu do wina w latach 80. ubiegłego stulecia. Doprawdy ciężko jest znaleźć złe wino z tego szczepu, między innymi dzięki austriackiemu surowemu prawu winiarskiemu. Co ciekawe, w tym naddunajskim kraju, oprócz prywatnych i kościelnych winnic, znajdziemy także taką, które jest w miejskich rękach. Taką winnicą jest Weingut Stad Krems, założona w 1452 roku, gospodarująca na 30 ha w całości znajdujących się w granicach miasta. Kultywuje się tu tylko dwa szczepy – wspomniany wcześniej Grüner Veltliner oraz Riesling.

Piękna oprawa dla wspaniałego wina. (fot. własna)

 

Stadt Krems Grüner Veltliner to klasyczny przykład austriackiej elegancji i precyzji. Charakteryzuje się jasnozieloną barwą z delikatnymi żółtymi refleksami, w nosie wyczuwalne są nuty pieprzne, polne kwiaty, grapefruit. W ustach na pierwszy plan wysuwa się żwawa, cytrusowa kwasowość, jest też wyraźny akcent grapefruitowy, dalej mamy delikatnie wyczuwalną, słoną mineralność, pikantne nuty białego pieprzu. Następnie pojawia się lekka migdałowa goryczka, zaś dzieło wieńczy średnio długi finisz z nutami zielonego jabłka. Bardzo czyste, delikatne wino, choć ze względu na sporą kwasowość dla przeciętnego zjadacza chleba może okazać się zbyt wytrawne. Mnie ten styl bardzo się podoba, dlatego chętnie sięgnąłbym po kolejną butelkę, zwłaszcza w tej relacji ceny do jakości. Ocena: ***/****. Cena: 6,99 EUR (30,50 PLN). Źródło wina: zakup własny w markecie sieci Merkur na terenie Wiednia.

 

W niniejszym wpisie korzystałem z następujących źródeł:

http://www.austrianwine.com/facts-figures/austrian-wine-statistics-report/

http://www.weingutstadtkrems.at/english/weingut.html

Préselő Omlás Furmint 2015 – perełka z Erdőbénye.

Jest na Węgrzech mnóstwo małych, ciekawych producentów win, których wyroby – choć znane w światku winiarskim – rzadko trafiają na stoły polskich konsumentów. Jest ku temu kilka powodów – przyzwoite wina węgierskie uznawane są za dość drogie, zwłaszcza w stosunku do konkurencji z wielkich krajów winiarskich, takich jak Francja, Hiszpania, czy też Włochy, ale także dlatego, że często powstają w mikroskopijnych ilościach, przez co bardzo ciężko jest znaleźć importera, który zgodzi się sprowadzać po kilkadziesiąt, w najlepszym wypadku kilkaset sztuk. A szkoda – ponieważ można tu znaleźć perełki, które zdecydowanie wyróżniałyby się na tle szarzyzny, jaką często można spotkać w polskich sklepach. Taką jest zdecydowanie Omlás Furmint 2015 od Zsolta Nagya z Préselő Borház. Jakiś czas temu kilka kartonów z jego winami zagościło na półkach importera Rafa Wino, ale z tego co mi wiadomo współpraca nie jest kontynuowana. A szkoda, bo mamy tu moim zdaniem wschodzącą gwiazdę z Erdőbénye…

Elegancka oprawa dla wspaniałego wnętrza (fot. producenta)

 

Sam Omlás Furmint 2015 to arcyciekawe wino ze stanowiska Omlás Dűlő, którego gleba osadzona jest na podłożu gliniasto-riolitowym. Trunek ten powstał na skutek spontanicznej fermentacji, przez rok dojrzewał w dębie, nabierając ogłady i elegancji. Wino posiada jasnozłoty kolor, w nosie wyczuwalne jest zielone jabłko, wanilia, miód. W ustach czyste, wyraźne nuty zielonego jabłka, gruszki, żywa kwasowość (6,8 g/l), delikatna, migdałowa goryczka, wanilia, mamy tu również trochę słonej mineralności, jest ona jednak raczej ciekawym dodatkiem, aniżeli cechą dominującą. Delikatny cukier resztkowy (2-3 g/l) dopełnia kompozycji. Wino ma sporo ekstraktu, bardzo solidne ciało, alkohol (12,5%) w żadnym stopniu nie daje się we znaki. Długi finisz zwieńcza dzieło. Moim zdaniem to jeden z ciekawszych trunków, które powstały w zeszłym roku w Tokaju, jeśli będziecie mieć okazję – warto poniego sięgnąć. Ale jest to biały kruk – powstała zaledwie beczka, z czego 1/3 znalazła już nabywców. Pozostało ok. 140 butelek – każdy z szczęśliwych nabywców z pewnością będzie ukonentowany. Ocena: ****. Wino otrzymałem w prezencie od Zsolta Nagya z Préselő Borház.