Była sobie Kadarka…

Jeśli można powiedzieć o jakiś czerwonym szczepie, że jest autentycznie węgierski, jest nim zdecydowanie Kadarka. Szczep, którego pochodzienie nie jest do końca jasne – wg najnowszych badań wywodzi się z Azji Mniejszej – prawdopodobnie przywędrował na terytorium Węgier wraz z Serbami, którzy przybyli tu chroniąc się przed turecką niewolą pod koniec średniowiecza. Wiadomo, że już w XVIII wieku uprawiano go na większą skalę, choć prawdziwą sławę i popularność zyskał w następnym stuleciu, kiedy wg. niektórych źródeł zajmował 75% całkowitej powierzchni nasadzeń winorośli. Tryumfalną ścieżkę Kadarki zatrzymało pojawienie się filoksery (od 1875 r.) oraz Traktat w Trianon (1920), przez co Węgry straciły sporą część regionów winiarskich, głównie z Wojwodiny i Transylwanii. Jednak ostatecznym ciosem dla tego szczepu była komuna. Wg danych statystycznych w 1955 roku uprawiano ją na 55249 ha, co stanowiło ponad 1/4 wszystkich węgierskich nasadzeń, to w 1970 roku powierzchnia ta spadła do 28000 ha, a po 2000 roku poniżej (zaledwie) 1000 ha. Obecnie zajmuje nieco ponad 600 ha.

 
blog-o-winie-kadarka
Kadarka gotowa do zbiorów (fot. ze strony agroline.hu)

Dlaczego jednak tak drastycznie spadła powierzchnia nasadzeń? Odpowiedź może dać charakter Kadarki. Szczep ten wymaga sporego nasłonecznienia i dojrzewa stosunkowo późno, jest też dość wrażliwy na mączniaka oraz szarą pleśń. Często trzeba go zbierać, zanim całkiem dojrzeje, co przekłada się na jakość i charakter wina. Wymaga więcej prac, aniżeli inne ciemne winogrona, takie jak np Kékfrankos. W ostatnich latach można zauważyć zwiększone zainteresowanie tym szczepem – powstają organizacje zajmujące się jego promocją (Kadarka Kör), jest też przedmiotem różnorakich badań naukowych i selekcji klonów dających nadzieję na lepsze plony w przyszłości. Sprzymierzeńcem Kadarki jest też pogoda – ocieplenie klimatu daje szanse na to, że winogrona te będą w pełni dojrzewać również w regionach winiarskich, gdzie do tej pory się ich nie uprawiało.

blog-o-winie-kadarisszima
Słodka kadarka z Miniș (fot. własna)

Słynnymi regionami uprawy Kadarki są Szekszárd, Kunság oraz leżący poza obecnymi granicami Węgier Arad, choć uprawia się go na mniejszą skalę w wielu innych miejscach. Poza Węgrami uprawia się go głównie w Bułgarii, gdzie jest znany jako Gamza. Tam uprawia się go na kilkunastokrotnie większej powierzchni niż w Kotlinie Pannońskiej. Ważną cechą Kadarki jest to, że posiada cienką skórkę, która w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach klimatycznych poddana działaniu grzyba Botrytis Cinerea pozwala na zwiększenie koncentracji cukru w gronach późną jesienią, dzięki czemu można tworzyć z nich wina metodą tokajską, jak robi to Géza Balla w Miniș (region winiarski Arad). Nie jest on jednak ich wynalazcą, a dumnym kontynuatorem dwusetletniej tradycji, zapoczątkowanej w 1744 roku przez grafa Antala Grassalkovicsa. Kadarka jest również ważnym składnikiem Szekszárdi Bikavér, przy czym jej minimalna, aczkolwiek obowiązkowa ilość w tymże kupażu wynosi 5%. 

 
blog-o-winie-kadarka-lantos
A to już Kadarka z Kunság (fot. własna)

Mnie trafiła się Kadarka z Soltvadkert w regionie winiarskim Kunság. Staroć, bo rocznik 2011, producent Lantos Borház, niezbyt znany szerokim masom, a działający na niecałych 20 ha. Degustowane wino miało jasnoczerwoną barwę, w nosie nuty wiśni, świeżo mielonej kawy, czekolady. W ustach sporo owocu – malina, czereśnia, wyraźna, żwawa kwasowość, dalej pojawiły się złożone nuty suszonych owoców, lekka pikantność, nuty czerwonej papryki. Wino dość lekkie, ale niesamowicie złożone, które pokazało fantastyczny potencjał tego szczepu, oraz jego środkowoeuropejski charakter. Niestety nie można go już dostać – a i ten egzemplarz został wyciągnięty z jakieś zakurzonej szafki. Ocena: ****. 



Przy tworzeniu artykułu korzystałem z poniższych źródeł:
http://www.boraszportal.hu/hirszuret/valtozott-a-szekszardi-bikaver-hivatalos-receptje-6657
http://www.pincefalvak.hu/tema/233-kadarka
http://kadarkaszalon.hu/index.php?view=article&catid=35:cikk&id=52:cikk1&format=pdf&option=com_content&Itemid=64

Retsina Greek Wine Cellars – Małe co nieco z węgierskiego Lidla

W Grecji jeszcze nigdy nie byłem, prędko się nie wybieram, więc gdy rzucono na półki węgierskiego Lidla ofertę z smakołykami z Hellady postanowiłem, że spróbuję powszechnie pijanego tam trunku – Retsiny. Retsina pijana na codzień to proste i tanie wino, którego charakterystyczny smak i zapach powstaje dzięki dodaniu do niego żywicy sosnowej. Przez to bardzo łatwo je rozpoznać – i nie da się ukryć – albo się je lubi, albo się go nienawidzi.
 
Jest ok! (fot. własna)
 
Ja do każdego wina staram się podchodzić bez uprzedzeń. Jednak Retsina od Greek Wine Cellars w półlitrowej butelce z kapslem, i niesamowicie niskiej cenie (399 HUF = 5,50 PLN) sprawiała mi trochę wątpliwości. Jak to, wino za nieco więcej niż piątaka może być pijalne? Okazuję się, że tak. Ma ono żółtą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty żywicy, skóra, trochę nut kwiatowych. W ustach delikatnie cytrusowe, lekkie nuty kwiatowe, wyczuwalna żywica. Wino bardzo lekkie, wodniste, ale pijalne, z przyzwoitą kwasowością. Na finiszu lekka goryczka i delikatne nuty zielonego jabłka. Ogólnie – na upały w sam raz. Ocena: **. Degustowałem na koszt własny.

Degustacja win Füleky – nowoczesna twarz Tokaju

 

Niecałe dwa tygodnie temu zebraliśmy się wraz z ekipą Az ihatóbb Magyarországért w celu degustacji ofiarowanych przeze mnie win Füleky. O samej winnicy jakiś czas temu była mowa, zaś wina otrzymałem za tłumaczenie ich strony na język polski. Degustację uzupełniliśmy czterema innymi winami, z których jedno zasługuje na uwagę, ale nie chciałbym się zbytnio nad nimi rozwodzić.
 
Samo dobro (fot. ze strony tokaj.org)
Pierwszym winem, które mieliśmy przyjemność degustować było Füleky Muskotály 2015. Jasnozłota barwa, w nosie mango, lekka nuta miodowa oraz delikatna pikantność. W ustach wyraźna, przyjemna kwasowość, nuty cytrusów, zielonego jabłka, nuty pieprzne. Czyste, przyjemne, choć proste wino. Ocena: **/***. Füleky Muskotály 2013, o dwa lata starszy poprzednik ma się niestety nieco gorzej. Barwa podobna, lecz w nosie nieco bardziej wycofane, delikatne nuty miodowe, grapefruit, cytrusy, pojawiają się także ślady oksydacji. W ustach nieco nut zielonego jabłka, trochę pikantności, goryczka, ale ogólnie wino jakieś takie… oklapłe. Na finiszu pojawiają się bardzo lekkie nuty cytrusów. Ocena: **.
 
Kabar nie do końca mnie przekonał (fot. ze strony tokaj.org)
Trzeci z kolei trunek, czyli Füleky Furmint 2013 pokazuje zupełnie inne oblicze. Klasyczny, trochę już staromodny styl tokajski ma swoje odbicie w tymże winie. Jasnozłota barwa, w nosie suszone owoce, wanilia, brzoskwinia i delikatnie wyczuwalna słoność. W ustach solidna, żwawa kwasowość, susz owocowy, lekka nuta miodu. Solidna struktura, dużo ciała, w tle mamy również brzoskwinie. Czuć także mineralność, czego nieco w poprzednich winach nam brakowało. Wszystkiego dopełnia delikatny cukier resztkowy, który sprawia, że wino to jest świetnie pijalne. Ocena: ****. Füleky Kabar Vinnay 2015 niestety nie dorównuje poziomem swemu poprzednikowi. Oko: jasnozłote, nos: nuty miodu, brzoskwinii, botrytisu, moreli. W ustach na pierwszym planie wysuwa się alkohol, który przysłania owocowość tego wina, a mamy tu zarówno brzoskwinie, jak i morele. Nieco wątła kwasowość, którą przesłania również nieco cukru reszkowego. Niektórym to się spodoba, choć ja nie jestem przekonany. Ocena: **/***.
 
Porządna słodycz (fot. ze strony tokaj.org)
W tym momencie zmieniliśmy zupełnie optykę, gdyż na stole pojawiły się wina z późnych zbiorów. Füleky Pallas 2013 o złotej barwie od samego początku kusi nosem z suszonych owoców, miodu, brzoskwinii i delikatnej pikantości. W ustach miód, brzoskwinia, botrytis, żwawa kwasowość, którą umiejętnie równoważy cukier resztkowy. Dalej nuty suszu owocowego, a na finiszu zielone jabłko oraz pigwa. Ocena: ***/****. Jego rok starszy odpowiednik jest nieco mniej finezyjny. Barwa jasnozłota, w nosie miód akacjowy, suszone owoce, brzoskwinia. W ustach miód, suszone owoce, brzoskwinia, przyjemna kwasowość, dalej lekka goryczka. Wino jest czyste, przyjemne, choć brakuje mu głębi. Ocena: ***. Ogólnie rzecz biorąc, spodziewałem się trochę więcej mineralności i równiejszego poziomu od tego producenta. Design i siedziba robią wrażenie, winom brakuje trochę harmonii – są spośród nich solidne strzały, ale są i przeciętniaki (kiepskich nie stwierdzono…). Warto skupić się na Furmincie, gdyż posiada on największy potencjał. Jeśli będziecie w Bodrogkeresztúr, to zajrzyjcie do siedziby firmy. Zdecydowanie warto. Chociażby dla Furminta, ale i nieobecnego na degustacji aszú.