Obzidián Bormanufaktura Furmint Félszáraz 2012 – Wspomnień czar..

Czasem długo noszę się z otwarciem wina. Z nieznanych powodów czekam na odpowiedni moment, choć ten zdaje się nigdy nie przychodzić. Czas mija, wino sobie leży w zakątku mojej spiżarni, a ja w międzyczasie kupuję i otwieram inne. Dziś jednak miałem ochotę na coś białego, wytrawnego. Otworzyłem drzwi spiżarni… i nic. Parę win słodkich, kilka czerwonych, ale białych, wytrawnych – jak na lekarstwo. Skoro więc nie ma się tego co się lubi… to się wybiera półśrodki. Takie jak na przykład wino półwytrawne. W związku z tym sięgnąłem po wcześniejszy zakup – czyli półwytrawnego furminta z Obzidián Bormanufaktúra.
 
Arcydzieło. I co z tego, że półwytrawne? (fot. własna)
 
Zakupione w zeszłym roku na festiwalu wino wciąż sprawia wielką przyjemność. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty miodu, kwiatów, brzoskwinii oraz mango ale też lekka pikantość. W ustach króluje delikatna słodycz, która łagodzi solidną kwasowość. Dobrze widoczne są nuty mineralne, cytrusy, zielone jabłko. Średnia budowa, czysta forma, bardzo eleganckie wino. Finisz z nutą zielonego jabłka. Bardzo, ale to bardzo polecam. Ocena: ****. Cena: 3000 HUF (42 PLN).

Niemiecka precyzja i węgierska fantazja – Degustacja win Stephana Spiegelberga w Borháló Liget

Rzadko kiedy tacy winiarze pojawiają się w Budapeszcie. Ich win nie znajdziemy na sklepowych półkach, a jeśli chcemy ich skosztować, to albo musimy wybrać się do najlepszych restauracji w mieście, albo też trzeba się wybrać na górę, gdzie powstają. Charakteryzuje je jedna rzecz – nie są tanie. Mało kto sięgnie po butelkę za ponad 70 zł w kraju, gdzie przywoite wino od dobrego producenta kosztuje w granicach 20-40 złotych. A wczorajsza degustacja to była prawdziwa okazja – możliwość spróbowania 8 win w cenie niecałych 50 złotych (3500 HUF). Podczas degustacji Stephan opowiadał jak z kierowcy testowego zostać winiarzem i w jaki sposób trafił na Somló oraz odpowiadał na pytania zgromadzonych. W międzyczasie degustowaliśmy owoce rąk jego pracy, podane w trochę chaotycznym porządku (nawet zapowiadana lista win się zmieniła bo akurat Stephan zapakował coś innego…). Zaczęliśmy od Juhfarka 2013. Z początku daje się poznać jako niepozorne wino o jasnozłotej barwie i bardzo delikatnym nosie, w którym wyczujemy nieco nut kremowych, cytrusy, miód, suszone owoce a nawet wanilię. W ustach bardzo przyjemna, wyraźna kwasowość, nuty cytrusowe, jednocześnie jest to bardzo krągłe, lekkie. Zauważalna jest tu mineralność Somló, w tle delikatna goryczka, nieco suszonych owoców, w finiszu wyczuwalne nuty zielonego jabłka. Dla mnie: ****. Dobry początek.

 
Stephan opowiada o swoich winach (fot. własna)

Drugim podanym winem było Hárslevelű 2013. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie wyraźne nuty suszonych owoców, wyczuwalną pikantność i typowe dla szczepu aromaty kwiatowe. W ustach jest natomiast zielone, wyraźnie kwasowe, na pierwszy plan wysuwają się nuty trawiaste, cytrusowe. Dalej pojawia się delikatna goryczka i nieco nut jabłkowych. Bardziej płaskie i mniej emocjonujące od poprzednika, choć wciąż to eleganckie wino. Ocena: ***. Kolejnym trunkiem, który zagościł w naszych kieliszkach było Chardonnay 2013. Jasnozłota barwa, w nosie nuty kremowe, cytrusowe, owoce egzontyczne. W ustach przyjemna kwasowość, wyczuwalna mineralność, świeżość. Zielone, pikantne. Na lato w sam raz. Ocena: ***/****. Do połowy degustacji dobrnęliśmy wraz z Nászéjszakák Bora 2013. Jest to kupaż Juhfarka, Olaszrizlinga i Furminta o jasnozłotej barwie, w nosie złożone, mamy tu zarówno nuty cytrusowe, jak i kremowe, dymne, suszone owoce i brzoskwinię. W ustach burza owoców, aromaty kwiatowe, trawy, miód, suszone owoce i cytrusy. Ekstraktywne, wyraźnie wyczuwalna goryczka, na finiszu wyraźnie wyczuwalne nuty migdałów. Świetne wino. Ocena: ****. Następnie płynnie przeszliśmy do Nászéjszakák Bora 2011. Wino to ma bladozłotą barwę, w nosie wyczuwalne aromaty zielonego jabłka oraz nuty kwiatowe, miodowe, suszonych owoców, moreli. W ustach wyczuwalna lekka kwasowość, nuty owocowe – zielonego jabłka, pigwy, gruszki. Mamy też niewielką słodycz oraz lekką goryczkę i nuty migdałów. Jedynie o cień gorsze od swojego poprzednika. Ocena: ****. Kolejne podane wino, to Juhfark 2011. Pamiętając pierwsze wino oczekiwałem czegoś ciekawego… i się nie zawiodłem. Wino to posiada jasnozłotą barwę, w nosie pojawiają się nuty mineralne, kremowe, nieco cytrusów oraz nuty zielonych owoców. W ustach wyraźna kwasowość którą balansuje delikatna słodycz, oleistość, jest to krągłe, ekstraktywne wino oraz delikatne cytrusy. Na finiszu migdały. Eleganckie, złożone wino. Zdecydowanie najlepsze wino degustacji. Ocena: ****/*****.

 
Sprawca całego zamieszania na pierwszym planie (fot. własna)

 Na sam koniec otrzymaliśmy do degustacji dwa Olaszrizlingi. Rocznik 2013 posiada bladozieloną barwę, w nosie wyczuwalne są typowe dla tego szczepu nuty cytrysowe, trawy oraz pikantne. W ustach pojawia się słodycz (i to nie tylko ta z ekstraktu, a cukier resztkowy – mamy tu bowiem wino półwytrawne), delikatną kwasowość, nieco nut zielonych, cytrusy, agrest, dalej natomiast pojawiają się nuty gruszki, jabłka i pigwy oraz miód, które sprawiają, że wino to jest bardzo, ale to bardzo pijalne. Moim zdaniem do Juhfarka mu trochę brakuje, ale i tak jest to świetny wybór. Ocena: ****. Rocznik 2009, posiadający jasnozłotą barwę zaskoczył nas nieco nieprzyjemnymi nutami pleśni, warzywnymi, także jakby nieco zjełczałego masła, dopiero za nimi wyhaczyłem nieco nut cytrusowych. Pytanie na ile była to kwestia butelki? Trudno powiedzieć. W ustach poprawne, wyczuwalna delikatna słodycz, cytrusów, trawy, w tle lekka goryczka a na finiszu zielone jabłko. Gdyby nie ten nieprzyjemny nos, to byłoby to wino podobnego poziomu, co jego poprzednik. Ocena: ***. Sam nie mogłem się nie skusić i zakupiłem Juhfarka 2011. Ze Stephanem zaś zamieniłem parę słów i choć muszę przyznać – nie jest to łatwa do scharakteryzowania i zaszeregowania figura, to wina tworzy wspaniałe, a i humor ma nieprzeciętny. Być może kiedyś trafi się importer, który będzie chciał sprowadzić te wina, nawet pomimo ich wysokiej ceny. Degustowałem w sklepie Borháló Liget na koszt własny.

Pora zacząć sezon na róż – Nyakas Rosé 2015

Za oknami kwitną kwiaty, słońce pokazuje się znacznie częściej, niż jeszcze choćby miesiąc temu, słupki temperatury wskazują grubo ponad 20 stopni – to czas by wyciągnąć z lodówki nasze ulubione butelki z różowym winem. Przeglądając magazyn VinCE znalazłem w nim rankich tychże, i sięgnąłem po najwyżej ocenione i akurat dostępne na półce wino. Było nim Nyakas Rosé 2015. Wielu wyczekiwało na ten rocznik z utęsknieniem, czas pokaże, na ile ich nadzieje znajdą odbicie w rzeczywistości.
 
Więcej, ja chcę więcej! (fot. ze strony producenta)
Nyakas Rosé 2015 to jakościowe wino z okręgu winiarskiego Etyek-Buda. W skład tego kupażu wchodzi Kékfrankos, Kadarka, Pinot Noir oraz Merlot. Posiada ono malinową barwę, w nosie wyczuwalne są poziomki, truskawki, maliny oraz czereśnie, gdzieś na końcu pojawia się delikatna pikantość. To wszystko znajduje także odzwierciedlenie w ustach, gdzie mamy potężną bombę owocową, przy zachowanej świeżości. Nuty poziomek, malin są wszędzię, podbite piękną kwasowością, w tle nuty grapefruita i delikatna goryczka. Bardzo świeże, bardzo przyjemne. Brać paletami i otwierać na majówkach (tylko tak, żeby policja się nie przyczepiła…). Cena: 1449 HUF (21 PLN). Ocena: ****.