Somlói Juhfark Ünnep – powrót na wulkan w cieniu juhfarka.

Minął rok od mojej ostatniej wizyty na Somló. Przyczynkiem do kolejnej wizyty była druga już edycja Szomlońskiego Święta Juhfarka, czyli Somlói Juhfark Ünnep. Impreza ta organizowana przez Tornai Pincészet ma na celu zaprezentowanie i popularyzację win z autochtonicznej, rosnącej na zaledwie ponad 100 ha odmianie. Zeszłoroczna edycja, o której pisałem tu, okazała się wielkim sukcesem, bilety zostały wyprzedane na kilka dni przed rozpoczęciem imprezy. Tym razem pojawiło się znacznie mniej gości, na co z pewnością wpłynęło kilka czynników, jak wysoka cena biletów, ale także niesprzyjająca pogoda (w tygodniu poprzedzającym imprezę mocno padało).

Zielone zbocza Somló (fot. własna)

 

Reprezentacja producentów nie zmieniła się znacząco, ubył jeden producent (Somlói Apátsági Pince), na jego miejsce wskoczyła winiarnia Szabó Pincészet, o której juhfarku była mowa w jednym ze wcześniejszych wpisów. Nie wszyscy winiarze mogli pojawić się osobiście, m.in ze względu na trwające zbiory, aczkolwiek udostepnili butelki do degustacji. Większość win pochodziła z rocznika z 2015 lub wcześniejszych, gdyż w zeszłym roku winorośle na Somló zostały zdewastowane przez gradobicie, które spodowało nawet 70% strat. Poza otwartą degustacją można było wziąć udział w masterclassach, wizycie w winnicy a także zwiedzić piwnice Tornai Pince.

Liczna reprezentacja producentów (fot. własna)

 

Zdecydowanie najciekawszym winem imprezy było J4 (juhfark macerowany przez 4 dni na skórkach) od Bálinta Barczy. Pisałem o nim już tutaj, ale od tej pory jeszcze się rozwinęło. Złota barwa, w nosie nuty suszonych owoców, wanilii, cytrusów. W ustach złożone, o sporym ciele, z nutami brzoskwinii i suszonej śliwki, wyraźnie kremowe, ze świeżą kwasowością i lekką pikantnością. Ocena: ****. Bardzo podobał mi się również Juhfark 2016 z Kőfejtő Pince. Jedno z niewielu win, które powstało w tymże kiepskim roczniku zachwyca równowagą aromatów. Świetna kwasowość, dużo czystego owocu oraz charakterystyczna słona szomlońska mineralność sprawiają, że chce się sięgnąć po więcej. Ocena: ****.

Beczki w piwnicach Tornai Pince czekają na wino (fot. własna)

 

Kolejnym ciekawym winem okazal sie Juhfark 2014 z Spiegelberg Kézműves Borpince. Krągłe, oleiste, o złotej barwie i nucie dojrzałych owoców, suszonej śliwki, z potężnym ciałem i wibrującą kwasowością oraz wyraźnie wyczuwalną mineralnością. Ocena: ****. Wspaniałym winem okazał się także Juhfark 2012 z Fekete Pince. Jeden z ostatnich roczników, który wyszedł spod ręki legendarnego Béli Fekete, ponad 2 lata dojrzewania (rok w beczce, plus rok w stali). Sporo tu ciała, dominuje słona szomlońska mineralność, świeża kwasowość, nuty pieprzne i polnych ziół, w tle zaś migoczą lekkie nuty brzoskwinii. Surowe, proste, majestatyczne. Ocena: ****.

Szeroki uśmiech Tamása Kisa z Somlói Vándor Pince (fot. własna)

 

Odkryciem imprezy był zaś dla mnie Juhfark 2013 z Szóló Szőlő Birtok. Ten gospodarujący na północnej stronie góry Somló producent posiada 9 ha, w większości nowych nasadzeń z największym stanowiskiem juhfarka. Złota barwa, w nosie wyraźnie wyczuwalna mineralność i nuty migdałowe, w ustach suszone owoce, wanilia, kremowość, sporo ciała, a to wszystko przy sporej, aczkolwiek nie przesadzonej kwasowości. Ocena: ****. Bardzo dobrze zaprezentował się także Juhfark z Somlói Vándor Pince, ale o nim, a także kilku innych winach będzie w kolejnym wpisie.

Szóló Szőlő Juhfark 2013 – odkrycie imprezy. (fot. własna)

 

Somló opuszczam jak zwykle zadowolony. Choć impreza udała się zdecydowanie gorzej, aniżeli w zeszłym roku, to wciąż pełno tu było świetnych win. Nieoceniona jest jej rola w promocji regionu oraz juhfarka jako odmiany, a także intergracji miejscowych producentów, którzy mają możliwość zaprezentowania się szerszej publiczności, bez konieczności wykładania na to olbrzymich środków. A kilka minut w publicznej telewizji ze sporym zasięgiem też ma swoje znaczenie dla rozwoju miejscowej turystyki. Być może trzeba pomyśleć nad urozmaiceniem imprezy oraz bardziej przyjaznymi cenami biletów, które spowodowałyby większą liczbę gości, choć są to rzeczy drugorzędne, gdyż  patrząc na jej merytoryczną stronę – to całkowicie się broni. Ja wrócę, gdyż magnetyzm tutejszych win jest dla mnie nieustającym źródłem inspiracji.

 

W imprezie brałem udział na koszt własny.

Barta Pince – w cieniu starego króla

Drugim – i ostatnim – punktem mojej błyskawicznej wizyty w Mád była winiarnia Barta Pince. Jest ona wyjątkowym połączeniem tradycji i nowoczesności. Jej siedziba znajduje się w dworku Rákóczi-Aspremont w centrum Mád, liczącym sobie co najmniej trzy stulecia istnienia. Na parterze znajdują się pomieszczenia gospodarcze oraz sala degustacyjna, na piętrze zaś tradycyjnie wyposażone pokoje gościnne. Pod dworkiem sporą przestrzeń zajmują piwnice, w których przechowywane jest wino na potrzeby rodziny właściciela. Nieco dalej, aczkolwiek w tym samym budynku znajdziemy pomieszczenia winiarni, gdzie w klimatyzowanych pomieszczeniach fermentują i dojrzewają kolejne roczniki win Barta. Ale najbardziej imponujące jest chyba stanowisko, na którym rosną winnice – Öreg Király (Stary Król, tłum. własne). To tam udaliśmy się z Gergelyem Somogyim, który był naszym gospodarzem.

Legendarna winnica Király. (fot. Kouji Miyahara)

 

Widok ze szczytu winnicy Király zapiera dech w piersiach. U naszych stóp leżą stanowiska Betsek, Szilvás, Kakas, Nyúlászó, w oddali widać chociażby Szent Tamás. Ciekawa jest jego historia. Przez stulecia było ono w posiadaniu rodziny królewskiej, później zaś ziemie te przeszły w ręce m.in. rodziny Rakoczych. Po II. Wojnie Światowej znacjonalizowano je, a w latach 60. zaprzestano uprawy ze względu na brak możliwości korzystania z maszyn rolniczych (tutejsze zbocza są zbyt strome). Dopiero w 2003 roku porośnięte krzewami i mocno już uszkodzone terasy zakupił Károly Barta, zaś w latach 2004-2005 miało miejsce ponowne nasadzenie krzewów. Znajdujące się na nich grona powoli już zbliżają się do optymalnej dojrzałości, jeszcze kilka tygodni i trafią do kadzi, w których zamienią się w wino. Odpowiada za nie enolożka Vivien Újvári, która pracuje tu od zeszłego roku, doskonale wykorzystując potencjał siedliska i owoców. Wcześniej zaś za tutejsze wina odpowiadał Attila Homonna.

Wspaniały widok na winnice Mád. (fot. własna)

 

Koniec końców czekała mnie błyskawiczna degustacja 9 win będących w ofercie winiarni. Jako pierwszy podany został Barta Öreg Király dűlő Furmint 2012. Trudny rocznik, barwa jasnozłota, nos dość zamknięty, trochę nut woskowych, lekka mineralność oraz miód. W ustach słona mineralność, oszczędne nuty brzoskwinii oraz gruszki, delikatna migdałowa goryczka. Ciut za mało kwasowości, co przy wyczuwalnym cukrze resztkowym powoduje pewną dysharmonię. Dobre, ale dla mnie to za mało. Ocena: ***. Barta Öreg Király dűlő Furmint 2013 to jego przeciwieństwo – mamy tu ciemniejszą, złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty wanilii, brzoskwinii, moreli, a także wosk. W ustach świeża, cytrusowa kwasowość, sporo czystego owocu, w tle gdzieś pojawia się nuta woskowa, dalej słona mineralność oraz lekka pikantność. Sporo tu ciała. Ocena: ***/****.

Botrytis zaczyna działać. (fot. własna)

 

Barta Öreg Király dűlő Hárslevelű 2013 to kolejne wino, które trafiło do kieliszków. Jasnozłota barwa, w nosie mocno wycofane, po chwili pojawiają się lekkie nuty ziołowe, mineralność oraz polne kwiaty. W ustach potężna kwasowość oraz słona mineralność, po nich nastają nuty kwiatowe oraz zielone jabłko. Monumentalne, surowe, dobre. Ocena: ***. Nastepnie nadeszła pora na Barta Öreg Király dűlő Furmint 2015 – w porównaniu ze wcześniejszymi rocznikami jaśniejsze, jest tu też znacznie więcej owocowości, zwłaszcza w nosie – sporo soczystej brzoskwinii, uładzonej trochę wanilią. W ustach również dominuje owocowość (brzoskwinia, morela), bardzo dobrze ułożony balans między świeżą kwasowością a słodyczą z cukru resztkowego. Jest też kremowość oraz nuta mineralna. Całość elegancka, świeża, aczkolwiek kilka lat wcale jej nie zaszkodzi. Ocena: ***/****.

Nasz gospodarz – György Somogyi. (fot. własna)

 

Barta Öreg Király dűlő Furmint Válogatás 2015 to już selekcja beczkowa. Jasnozłota barwa, w nosie wyczuwalne są morele, brzoskwinie, wanilia oraz kremowość. W ustach na pierwszym planie znajdują się nuty owocowe (morela, brzoskwinia, gruszka, mirabelki), jest też spora kwasowość, którą balansuje wydatny cukier resztkowy, a także migdały. Całość niesamowicie krągła i kremowa. Ocena: ****. Barta Öreg Király dűlő Furmint Válogatás 2016, najmłodsze z podanych win, a pierwsze spod ręki Vivien posiada bladozieloną barwę, w nosie wyczuwalne są nuty moreli, brzoskwinii, banana oraz cytrusów. W ustach gruszka, brzoskwinia, morela, świeża, cytrusowa kwasowość, delikatnie wyczuwalna mineralność oraz lekka nuta bananowa. Niesamowicie aromatyczne, lekkie, świeże wino! Ocena: ****.

Labirynt piwnic pod dworkiem. (fot. własna)

 

Barta Öreg Király dűlő Édes Szamorodni 2013 to już zupełnie inny poziom ekspresji. Złota barwa, w nosie wyczuwalne nuty pigwy, moreli, brzoskwinii oraz skórki pomarańczy. W ustach również dominują wyżej wymienione owoce, potężny cukier resztkowy (115 g/l) doskonale równoważy cytrusowa kwasowość (6,7 g/l). Mamy tu także nuty botrytisu i miodu. Wino to, pomimo sporego ekstraktu i słodyczy jest lekkie i niezwykle pijalne. Ocena: ****/*****. Jeszcze wyżej, na samym szycie ekspresji znalazło się Barta Öreg Király dűlő Aszú. Mamy tu piękną, głęboką złotą barwę, w nosie dominuje miód, morela, pigwa, mandarynka oraz botrytis. W ustach na pierwszym planie obezwładniająca słodycz (246 g/l), za którą kryją się nuty owocowe – morela, pigwa oraz brzoskwinia, pijalność zaś zapewnia spora kwasowość (7 g/l) oraz delikatna nuta mineralna. Jest tu też także miód, botrytis oraz wosk. Wszystko eleganckie i nieskończenie długie, chciałoby się sięgnąć po więcej. Ocena: *****.

Pełny przegląd oferty winiarni. (fot. Kouji Miyahara)

 

Kiedy wydawało się, że to już koniec, na stole pojawiło się jeszcze jedno wino – Barta Öreg Király dűlő Möbius 2008. Fermentowało ono spontanicznie przez prawie pięć lat, w efekcie mamy prawie 16% alkoholu przy niecałych 30 g/l cukru resztkowego. Posiada ono jasnozłotą barwę, w nosie mamy nuty suszonych owoców, orzechów, karmel, ale wyraźnie zaznacza się także alkohol. W ustach przypomina nieco porto, sporo tu suszonych owoców, karmelu, orzechów, pojawia się nuta skórki pomarańczy. W ryzach trzyma to wszystko spora kwasowość (7,5 g/), która dobrze równoważy słodycz z cukru resztkowego. Nie da się ukryć, alkohol trochę wystaje, aczkolwiek nie na tyle, by zepsuć przyjemność picia tegoż wina. Ocena: ***/****.

Najlepsze jest zawsze na końcu. (fot. Kouji Miyahara)

 

Rodzina Barta dała nowe życie winnicy Király – dzięki nim możemy dziś kosztować win z tego fantastycznego, legendarnego stanowiska. Owszem – nie są one tanie, nie jest łatwo je dostać, mimo to warto wyruszyć do Mád by zobaczyć, jak Tokaj odzyskuje swą dawną sławę, a Stary Król znów dumnie góruje nad tutejszymi winnicami.

 

Podróżowałem do Mád i degustowałem na koszt własny.

Kardos Szőlőbirtok – nieliczne hektary pełne pary

W tym tygodniu znów było mi dane zawitać w Mád na kilka godzin. W zasadzie muszę przyznać, że więcej czasu spędziłem w pociągu, aniżeli w samej wiosce. Co ma taką siłę przyciągania, że człowiek tłucze się godzinami by tam dotrzeć? Odpowiedź jest jednoznaczna – miejscowe wina. Ale nie tylko one, bo przecież można je dostać w pierwszym lepszym sklepie winiarskim w Budapeszcie. Ważnym powodem jest poznanie miejsca, w którym powstają i ludzi, którzy je tworzą. Dlatego w pochmurny poniedziałkowy poranek ruszyłem do Mád. Pierwszym punktem mojej wizyty była degustacja w Kardos Supreme Winebar. Samego właściciela nie udało mi się spotkać, za to mogłem zamienić kilka słów z współpracującym z nim winiarzem László Butellą.

Siedziba winiarni i winebar. (fot. własna)

 

Kardos Szőlőbirtok to mały, butikowy producent, którego początki sięgają 1989 roku. Ojciec obecnego właściciela podłożył podwaliny pod zajmujące dziś 10 ha gospodarstwo, którego prowadzenie w połowie ubiegłego dziesięciolecia przejął Gábor Kardos. Postawił na modernizację, ograniczenie plonów, zbiory wyłącznie w pełni dojrzałych winogron. Obecnie posiadają oni winnice w 3 stanowiskach: Szilvás i Betsek (Mád) oraz Padi-hegy (Rátka). Gábor postawił też na sprawny marketing – aktywnie działa w stowarzyszeniu młodych winiarzy Junibor, a także przez kilka lat był członkiem ekipy DiVino, gdzie do dziś można spróbować jego win.

Winebar Supreme – oczko w głowie Gábora. (fot. własna)

 

Ze względu na brak czasu miałem przyjemność skosztować tylko sześć win. Pierwszym z nich był Kardos Ziccer Tokaj Dry z rocznika 2015, bo rocznik 2016 sprzedał się na pniu (można go zresztą było dostać również w polskim Lidlu za 19,99 PLN). Jest to kupaż sárgamuskotály, furminta i zéty. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie nuty winogron, polnych kwiatów, miodu, w ustach zaś pojawia się brzoskwinia, morela, wszystko trzyma w ryzach świeża kwasowość, dalej pojawia się lekka goryczka a na finiszu zielone jabłko. W swojej cenie bardzo dobre wino, jak to oświadczył László – cashflow wine – gdyż stanowi ono jedno z najważniejszych źródeł gotówki. Ocena: ***. Cena: 2200 HUF (30,50 PLN).

Kardos Ziccer Tokaj Dry – tzw. cashflow wine. (fot. własna)

 

Kolejne wino, Kardos Supreme 2012 to cuvée furminta i hárslevelű (50%-50%). Widać tu sporą różnicę w stosunku do poprzednika – tam mieliśmy lekkie, świeże, powstałe wyłącznie w stali wino, tutaj jest znacznie więcej ciała i koncentracji. Złota barwa, w nosie nuty suszonych owoców, lipy, miodu oraz wanilii. W ustach również dominują dojrzałe owoce: morela oraz brzoskwinia, pojawia się też miód, sporo tu ciała, które dobrze trzyma w ryzach świetnie wyważona kwasowość. Na finiszu lekko zaznacza się nuta waniliowa. Bardzo przyjemne, złożone wino. Ocena: ***/****. Cena: 4500 HUF (62,50 PLN).

Kardos Supereme. Ma w sobie to coś. (fot. własna)

 

Następnie otrzymałem do degustacji Kardos Padihegy Furmint 2012. Tu już mamy selekcję z jednego siedliska i jednego szczepu. Wino posiada jasnozłotą barwę, w nosie dominują nuty suszonych owoców, morela, brzoskwinia, dalej pojawiają się kwiaty lipy, miód, wanilia oraz nuty korzenne. W ustach podobna sekwencja, przy czym jest tu też świetnie zintegrowana kwasowość oraz wyraźnie zaznacza się słona mineralność terroir. Grzechu warte. Ocena: ****. Cena: 7500 HUF (104 PLN).

Owo wino z siedliska Padihegy też Was nie rozczaruje. (fot. własna)

 

Kardos Betsek Furmint 2011 to kolejny krok w stronę większej koncentracji. Złota barwa, w nosie zaznaczają swoją obecność mineralność, suszona morela, brzoskwinia a także wanilia. W ustach na pierwszym planie mamy świeżą kwasowość oraz słone nuty mineralne, sporo tu ciała, dużo czystego owocu – brzoskwini, ale także zielonego jabłka i papierówki. Wszystko to poukładane i dające spójną, hedonistycznie przyjemną całość. Delikatna (2,5 g/l) zawartość cukru resztkowego dodaje nieco harmonii. Ocena: ****. Cena: 7500 HUF (104 PLN).

Kardos Betsek – ikona elegancji. (fot. własna)

 

Na końcu otrzymałem do degustacji dwa słodkie wina. Pierwsze z nich – Kardos Tündérmese 2016 to kupaż furminta (70%), hárslevelű (25%) oraz sárgamuskotály (5%) z późnego zbioru. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty owoców egzotycznych, grapefruita oraz cytrusów, w ustach dominuje świetnie zintegrowany cukier resztkowy (ok. 100 g./l) oraz świeża kwasowość, wsparte bukietem owoców (grapefruit, morele, zielone jabłko i pigwa). Pomimo swej słodyczy bardzo pijalne, nowoczesne wino, również stanowiące solidne źródło pieniądza dla producenta (powstaje go ok. 10-11 tys. butelek). Ocena: ***/****. Cena: 3500 HUF (48,50 PLN).

Amatorzy słodyczy też znajdą coś dla siebie. (fot. własna)

 

Kardos Fordítás 2013 to wino które oprócz tego z Betseka najbardziej przypadło mi do gustu. Mało kto już robi w regionie wina w tym stylu, a szkoda – potrafią dać sporo emocji! Nie inaczej było tutaj. Pozostała po produkcji aszú masa gronowa została zalana winem i wytłoczona raz jeszcze, po czym trafiła do beczki. W efekcie mamy trunek o złotej barwie, w nosie dominują nuty owocowe – suszone owoce, brzoskwinie, morele, bigwa, a także miód i botrytis. W ustach niesamowicie złożone – sporo tu orzeźwiającej kwasowości, radosnej owocowości (morela, pigwa), ale osią wszystkiego jest doskonale zintegrowana słodycz w postaci cukru resztkowego (138 g/l). Dalej mamy również delikatne nuty wanili, miodu oraz skórki pomarańczy, które nadają winu szlachetności. Ocena: ****. Cena: 9000 HUF (125 PLN).

Fantastyczny fordítás – aż szkoda, że mało winiarzy tworzy w tym stylu. (fot. własna)

 

Jeśli trafi wam się nieco więcej czasu w Mád – zajrzyjcie do Gábora. Przywita was uśmiechem, lokalnymi serami oraz świetnymi winami. Niestety nie są one dostępne w Polsce, poza wspomnianym wcześniej Ziccerze. A warto po nie sięgać – mając na uwadze, że wspieramy lokalnego, małego producenta – ponieważ prezentują wysoką jakość i pokazują nowe, ekscytujące oblicze tokaju.

 

Do Mád podróżowałem i degustowałem na koszt własny.