Gizella Pince – tokajski skarb w spadku po dziadku

László Szilágyi to jeden z najzdolniejszych winiarzy młodego pokolenia w Tokaju. Kiedy w 2005 roku przejmował w spadku kilka hektarów winnic od dziadków nie wiedział jeszcze, że owo hobby stanie się pracą i źródłem nieustających sukcesów. Winiarnię nazwał Gizella Pince od imienia swej ukochanej babci, stopniowo rozbudowywał budynki gospodarcze, dokupywał kolejne grunty, dzięki czemu obecnie ma 15 ha ziemi w jednych z najlepszych siedlisk w regionie: Szent Tamás i Bomboly w Mád, Szil-völgy, Barát, Bige, Deák w Tarcal, czy też Kastély oraz Medve w Bodrogkeresztúr. Wraz z kolegą z uniwersyteckiej ławki – Istvánem Balassą tworzą tandem, który wzajemnie motywuje się do tworzenia coraz to lepszych trunków, gdyż obydwoje są całkowicie oddanymi sprawie maksymalistami. W parze z niezwykle wysoką jakością idzie tu również drastyczne ograniczanie zbiorów – czego efektem są niewielkie serie win, które błyskawicznie znikają z półek.

Winiarnia znajduje się na uboczu, w sielskiej okolicy. (fot. własna)

 

Co ciekawe, siedziba Gizella Pince nie rzuca się prosto w oczy. Wręcz powiedziałbym, że znajduje się na kompletnym uboczu, na północy miasta Tokaj, przy drodze prowadzącej do Bodrogkeresztúr. W okolicy znajdziemy kilkanaście innych winiarni, które kuszą polskimi tablicami Wino, ale żadna z nich nawet nie stara się dorównać przedsięwzięciu László Szilágyego. Same budynki gospodarcze, otoczone wysokim, zarośniętym ogrodzeniem nie wskazują, że mamy tu do czynienia z czymś wyjątkowym. Dopiero kosztując tutejszych win można się przekonać, że jesteśmy u człowieka, który poświęcił całą swą energię, by spełnić marzenia.

László Szilágyi pokazuje położenie parcel na mapie. (fot. własna)

 

Furmint 2016 to kupaż win z 6 parceli. Mamy  tu jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne nuty polnych ziół, brzoskwini, moreli oraz migdałów. W ustach wyraźna mineralność, żywa, cytrusowa kwasowość, delikatna słodycz (od alkoholu), migdały oraz lekką pikantność. Ocena: ***/****. Gizella Hárslevelű Barát 2016 charakteryzuje się bladozłotą barwą, w nosie wyczujemy zaś morele, tropikalne owoce, polne kwiaty. W ustach dominuje słona kwasowość, mamy też nuty cytrusów, gruszki, oraz delikatną słodycz (7 g/l cukru resztkowego). Lekkie, przyjemne wino. Ocena: ***/****. Z kolei Gizella Bomboly Furmint 2016 to już wino zupełnie innego kalibru. Barwa jasnozłota, w nosie dominuje mineralność, dalej pojawiają nuty dymne oraz cytrusy. W ustach sporo owocu (mango, cytrusy), słona mineralność oraz migdałowa goryczka. Ekstraktywne, skoncentrowane, dobre. Ocena: ***/****. Gizella Szil-völgy 2016, wino z ulubionej parceli László, posiada jasnozłotą barwę, w nosie dość zamknięte – z czasem pojawiają się nuty białych owoców, moreli. W ustach zaznacza się wanilia, jest też świetna kwasowość i sporo owocu. Mamy tu mineralność, a także częstą w tym roczniku, delikatną słodycz – za którą stoi alkohol. Wino jest w porządku, choć bardziej podobały mi się poprzednie trunki. Ocena: ***.

Klasyczny, elegancki Furmint z niewielką domieszką Hárslevelű.. (fot. własna)

 

Na koniec przenieśliśmy się rok wstecz, by zobaczyć jak rozwijają się tutejsze wina. Gizella Furmint 2015 posiada jasnożółtą barwę, w nosie mamy wyraźną mineralność, nuty dymne oraz cytrusy. W ustach króluje słona mineralność, dalej pojawia się ostra niczym brzytwa, cytrusowa kwasowość, dojrzała brzoskwinia, gruszka, jest też świetna struktura i długi, przyjemny finisz. Widać, że rok więcej w butelce dużo dał temu winu. Ocena: ****. Gizella Szil-völgy 2015 również rozwinęło się w dobrą stronę. Jasnozłota barwa, w nosie nuty dojrzałych brzoskwini, wanilia oraz mineralność. W ustach sporo ciała, ekstraktywne, przyjemne wino, z dużą dawką mineralności i żwawą kwasowością. Na finiszu zaznacza się nuta wanilii. Świetny, wielowarstwowy tokajski kupaż. Ocena: ****.

Barát Hárslevelű 2016 – kolejny rocznik wielkiego wina. (fot. własna)

 

Choć etykiety są proste i wysmakowane, a wina bardzo dobre, to mało w tym wszystkim marketingu. I dobrze, László Szilágyi chce w pełni skupić się na produkcji win, dystrybucję praktycznie oddał w ręce sieci Bortársaság. Jego celem na najbliższe lata jest stopniowe zwięszanie ilości win przy coraz bardziej wyśrubowanych standardach jakości. W tym celu obsadzono część parcel, co za kilka lat powinno przynieść znaczący wzrost produkcji. I jest to słuszna droga, gdyż jak wspomniałem na początku – wina te błyskawicznie znikają z półek – a jakość stale rośnie. Wyrazem tego są liczne nagrody, jak chociażby dwa miejsca w pierwszej trójce najlepszych win zeszłorocznej edycji magazynu Top100 legjobb magyar bor (1 miejsce dla Gizella Barát Hárslevelű 2015 i 3 miejsce Gizella Dénes Aszú 2013) o czym pisałem tu. Z czystym sercem polecam Wam owe trunki – będąc w Tokaju zajrzyjcie do winiarni Laciego, by spróbować wyjątkowych skarbów tej ziemi.

 

Do Tokaju podróżowałem na koszt własny, w degustacji wziąłem udział na zaproszenie László Szilágyiego wraz ze Sławomirem Sochajem z magazynu Ferment i Piotrem Wdowiakiem z bloga Z winem do kina.

István Szepsy – niekoronowany król Tokaju

Co by nie mówić o Istvánie Szepsym, to jest to postać wyjątkowa. Człowiek, który całe życie poświęcił odbudowie marki tokajskich win, nestor winiarzy w Mád, niestrudzony odkrywca najlepszych siedlisk, a także promotor lokalnych wytrawnych trunków. To spod jego dłoni wyszło chociażby legendarne Királyudvar Úrágya Furmint 2000, pierwsze tutejsze wino, które pokazało siłę terroir i możliwości tej odmiany. Do dziś Szepsy pozostaje wierny tej odmianie, która jego zdaniem najlepiej oddaje możliwości tutejszej ziemi. Korzystając z ciepłego lipcowego poranka odwiedziliśmy go w jego domu w Mád, by z pierwszej ręki dowiedzieć się, dlaczego jego wina są tak wyjątkowe.

Krótka lekcja geologii. (fot. własna)

 

Po przywitaniu nastąpiła krótka lekcja geologii. Jak wiadomo, Pogórze Tokajskie (Tokaj-hegyalja) było niegdyś miejscem intensywnej działalności wulkanicznej. Część wulkanów znajdowała się pod powierzchnią tzw. Morza Pannońskiego, które pokrywało niżej położone tereny, w związku z czym można zaobserwować różnice w składzie i porowatości skał, powstałych na skutek podwodnych i nadwodnych erupcji wulkanu. Kluczowym minerałem, mającym znaczenie dla jakości win w Mád jest zeolit. Siedliska z jego największą ilością dają najwyższej jakości trunki – mowa tu chociażby o stanowisku Betsek. István Szepsy pokazał nam też różne rodzaje skał, grubość warstw i mapy geologiczne, po czym wyruszyliśmy w winnice, by z bliska przyjrzeć się praktycznej stronie winiarstwa.

Szent Tamás – jedno z najlepszych stanowisk w Mád. (fot. własna)

 

Pierwszym punktem naszej wizyty był szczyt stanowiska Szent Tamás. Jest to jedno z najlepszych siedlisk w Mád i całym regionie tokajskim, już w latach 30. XVIII. wieku zostało sklasyfikowane jako stanowisko I. klasy. Dominującym podłożem jest tu czerwona glina, pomiędzy którą znajdziemy także zeolity, ryolity i twardą tufę. Rozciąga się stąd majestatyczny widok zarówno na samą wieś, jak i na okoliczne siedliska takie jak Percze, Szilvás czy Nyúlászó. Całe siedlisko zajmuje ok. 80 ha, z czego ponad 10 jest w rękach Istvána Szepsyego. Powstają tu jedne z najbardziej złożonych, eleganckich win. Z tutejszych winogron powstaje zarówno wytrawne wino (Szepsy Furmint, Szepsy Szent Tamás), jak również szamorodni i aszú.

Stare krzewy uprawiane tradycyjnymi metodami. Żywa historia. (fot. własna)

 

Następnie podążyliśmy do Betsek, gdzie przywitało nas zupełnie inne podłoże – żółta glina i biała, miękka tufa. Tu, jak i w Szent Tamás spotkaliśmy się z niewielkimi nasadzeniami, znanymi w języku polskim jako „głowa” (po węg. bakűvelés). Jest to stara forma cięcia i formowania winorośli, typowa dla Podgórza Tokajskiego – krzewy są cięte tak, by pędy rosły do góry, nie stanowią regularnych rzędów, przez co mechanizacja uprawy w takim wypadku jest niemożliwa. Obecnie odchodzi się od niej na rzecz regularnych rzędów opartych na słupkach i drutach. Z Betsek rozpościera się piękny widok na Király dülő, chyba najbardziej widowiskowe siedlisko w Mád i całym regionie. Większość win pochodzących stąd to jednoparcelowe wina wytrawne, część gron przeznacza się także na aszú.

Stanowisko Betsek. W tle, na górze Király. (fot. własna)

 

Po krótkim objeździe winnic wróciliśmy do siedziby winiarni, by zdegustować kilka win powstałych spod ręki wielkiego mistrza. Pierwszy w kieliszku zagościł Szepsy Furmint 2015, czyli tzw. Estate wine. Mamy tu zarówno przyjemne nuty owocowe (brzoskwinia, gruszka), jak i świeżą, cytrusową kwasowość. Całość podkreślona słoną mineralnością i migdałową goryczką. Ocena: ***/****. Szepsy Úrágya Furmint zrobił na nas zdecydowanie lepsze wrażenie, solidna, czysta owocowość (brzoskwinia, morela), świeża kwasowość, lekkie nuty dymne oraz słona mineralność przy dość solidnym ciele dają bardzo przyjemne, skoncentrowane i wielowarstwowe wino. Nic dziwnego, że jego cena też robi wrażenie (13000 HUF czyli 178,5 PLN w sieci sklepów Bortársaság). Ocena: ****/*****.

Odpowiednia pielęgnacja winorośli ma olbrzymie znaczenie. (fot. własna)

 

Szepsy Hasznos Furmint 2013 to kolejne wielkie wino, choć z mniej znanego stanowiska, o podłożu andezytowym. Zarówno barwa jak i nos wskazują na większą dojrzałość wina, mamy tu nuty dojrzałych owoców brzoskwini, moreli, gruszki, dalej nieco polnych ziół, spora, świeża kwasowość i słona mineralność. Sporo ciała, na finiszu wyczuwalne migdały i wanilia. Bardzo przekonujące. Ocena: ****/*****. Szepsy Úrbán Furmint 2011 pokazuje zupełnie inne oblicze. Śladowa ilość owocu, wino bazuje na słonej mineralności i ostrej jak stal kwasowości. W nosie zamknięte, po dłuższej chwili pojawiają się nuty dymne i polnych ziół. Ciekawe, choć mnie nie przekonuje. Ocena: ***. Szepsy Király Hárslevelű 2010 to niestety wino, którego najlepszy okres minął. Nos oklapły, wręcz zatęchły, w ustach wciąż dominuje świeża kwasowość, jest botrytis jak i nuty białych owoców, aczkolwiek brakuje mu już życia. Ocena: **.

Widok na stanowisko Szilvás. (fot. własna)

 

Jak może starzeć się tokajskie wytrawne wino zobaczyliśmy na podstawie Szepsy Szent Tamás Furmint 2006. Dominują tu suszone owoce (śliwka, morela),  pojawia się nuta dymna, kwasowość wciąż ma się bardzo dobrze. Mineralność jest na miejscu, dalej pojawia się także nuta apteczna i nafty. Sprawia przyjemność, choć nie mógłbym sobie wyobrazić tego wina podanego do posiłku. Następnie, bez zbędnego postoju przeszliśmy do win słodkich. Szepsy Szamorodni 2012 ma koncentrację i cukier odpowiadający 6 puttonowemu aszú (180 g/l), który doskonale balansuje świeża kwasowość i mineralność. Sporo tu owocu (morele, brzoskwinie, pigwa, gruszka), miód, skórka pomarańczy i mango. Niesamowicie złożone, fantastycznie pijalne. Ocena: ****/*****.

Wspaniałe wina wytrawne. (fot. własna)

 

Szepsy Szamorodni 2013 nieco się różni od poprzednika – wyraźnie wyczuwalny jest brak Sárgamuskotály. Oczywiście jest tu spora owocowość (morela, brzoskwinia, pigwa), nieco nut dymnych, potężna słodycz (190 g/l) i ostra kwasowość (8 g/l), wino jest nieco cięższe, bardziej ekstraktywne, wyczuwalna jest również mineralność. Bardziej wolę poprzedni styl, ale to też jest bardzo dobry trunek. Ocena: ****. Szepsy 6 puttonyos Aszú 2013 to jeszcze młodzieniaszek – na rynek trafi dopiero za kilka lat. Tu już mamy potworną, kaloryczną bombę – aż 250 g/l cukru resztkowego, nuty brzoskwini, moreli, pigwy, suszone owoce, a także delikatna nutka apteczna. Potężna koncentracja, wielowarstwowość, długi, owocowy finisz. Jedyne, co mu brakuje, to czasu. Wraz z jego upływem będzie coraz lepsze. Ocena: ****/*****.

Jeszcze lepsze wina słodkie. (fot. własna)

 

Szepsy 6 puttonyos Aszú 2008, czyli to, które obecnie znajduje się na rynku spędziło w beczce i butelce aż 7 lat, zanim trafiło na rynek. Zawiera 228 g/l cukru resztkowego i 12 g/l kwasów. Mamy tu niesamowitą orgię smaków – morele, pigwy, kandyzowane owoce, karmel, miód. Cukier jest idealnie zintegrowany, a kwasowość niezwykle żwawa. Tak harmonijnego i wyważonego aszú nie piłem od dawien dawna. Ocena: *****. Szepsy 6 puttonyos Aszú 2007 to nieco inny poziom ekspresji. Znacznie więcej ekstraktu, potężny cukier resztkowy (260 g/l), wsparty świeżą kwasowością, nuty rodzynek, suszonych owoców, miodu. Wyraźnie wyczuwalna oksydacja, bardzo wyraźna, wręcz dominująca nuta pigwy, karmel. Wszystko to, czego oczekujemy od dojrzałego słodkiego wina. Ocena: *****.

Odkrywanie Tokaju wciąż trwa i będzie trwać… (fot. własna)

 

István Szepsy podkreślał, że błędnym jest twierdzenie, że balans i harmonia słodkich win tokajskich pochodzi od sporej kwasowości. Jego zdaniem czynnikiem dominującym jest mineralność, która faktycznie znajduje się w każdym z nich. Kosztując je przenosimy się w zupełnie inną rzeczywistość, w której każda kolejna warstwa odkrywa nowe doznania. Stopniowe poznawanie siedlisk, ich podłoża, lokalnego klimatu, szczepów i odpowiednich klonów da odpowiedź na pytanie jak wielkie możliwości mają tutejsze wina. Choć ich ceny nie są najniższe, to w porównaniu do słodkich Rieslingów czy Sauternes wciąż są one tanie, zwłaszcza przy horrendalnych kosztach produkcji. Pojedynczy zbiór winogron to najdroższa metoda zbiorów, dlatego cena produktu wyjściowego powinna być znacznie wyższa. By jednak tak się stało, potrzebna jest współpraca winiarzy i funduszy inwestycyjnych oraz kupców. A ta póki co idzie jak po grudzie. W związku z tym producenci są skazani na mozolną i ciężką pracę, która przyniesie efekty dopiero za kilka pokoleń. Dlatego korzystajmy z relatywnie niskich cen, pijmy tokajskie wina – zarówno wytrawne, jak i słodkie, miejąc na uwadze fakt, że pijemy jedne z najlepszych, najbardziej wyjątkowych trunków świata.

 

Do Mád podróżowałem na koszt własny, w degustacji wziąłem udział na zaproszenie Istvána Szepsyego wraz ze Sławomirem Sochajem z magazynu Ferment i Piotrem Wdowiakiem z bloga Z winem do kina.

Z krótką wizytą w Mád – winiarskiej ziemi obiecanej

Przyjeżdżając do Mád koleją i wysiadając na tutejszym przystanku trudno jest odnieść wrażenie, że człowiek właśnie znalazł się w miejscu wyjątkowym. Wita nas mały, niezbyt zadbany budynek dworca, zewsząd otoczony mocno rozrośniętymi, w niektórych miejscach ponad metrowymi krzakami, po prawej stronie drogi prowadzącej do centrum wioski popadają w ruinę budynki przetwórni surowców mineralnych, dające niegdyś zatrudnienie ośmiuset osobom. Skręcając w uliczkę Bányász (Górników – tłum. własne) powoli napotykamy ślady działalności winiarskiej w postaci przydrożnych piwniczek, z których wszystkie już są zamknięte.

Mád pełen jest starych, urokliwych piwniczek winnych. (fot. własna)

 

Wieczorem wieś wydaje się wymarła, każdy wrócił do domu, odpoczywa przed kolejnym dniem wytężonej pracy, jedyne ślady życia widać w miejscowej knajpie, w której miejscowi sączą tanie wina i kiepskiej jakości piwo. Spacerując po głównej ulicy widać, że coś się jednak zmienia. Dawne pałace i dworki zdobią odnowione z pietyzmem fasady, zaś nowe budynki swą architekturą starają się odzwierciedlać ducha regionu. Widać to po detalach, jak chociażby użyciu minerałów z lokalnych kamieniołomów. Trafiam do eleganckiej, aczkolwiek dość ascetycznie wyposażonej sali degustacyjnej winiarni Demetervin, w której w najlepsze trwa kosztowanie win Endrego Demetera. Wygrzebuję z otchłani plecaka skrawek papieru i zasiadam przy stole, a do kieliszka jedno po drugim trafiają kolejne trunki.

Są tu również piękne dworki – jak ten, będący siedzibą Demetervin. (fot. własna)

 

Wino musujące Demetervin Extra Brut ma w sobie sporo elegancji, wyczuwalne są nuty skórki chlebowej oraz cytrusów, wszystko to przy sporej kwasowości i lekkich nutach mineralnych daje całkiem przyzwoitą mieszankę. Ocena: ***. Úrágya 57 2013, kupaż Furminta i Hárslevelű z niewielkiej, bo liczącej ledwie niecałe 0,4 ha parceli uwodzi nutami dymnymi, wyraźną, kwasową mineralnością, a wszystko to umiejętnie podkreślone beczką. Ocena: ****. Szamorodni 2013 charakteryzuje się sporą, egzotyczną owocowością, wyraźnymi nutami moreli i pigwy, zbudowane na sporej kwasowości i dobrze zintegrowanym cukrze resztkowym. Ocena: ***/****. W Aszú 2013 dominują nuty moreli, brzoskwinii, mango i botrytisu, sporo tu ciała, koncentracja na najwyższym poziomie, kwasowość też jest na miejscu. Przyjemne wino, choć potrzebuje jeszcze kilku lat by pokazać swą najlepszą formę. Ocena: ****.

Eleganckie, ekspresyjne wina Endrego Demetera. (fot. własna)

 

Pozostało szybko pożegnać się z Endrem i biec na kolejną już degustację, położoną kilkaset metrów dalej, w TR Művek. Tállyai Radikálisok, czyli Radykałowie z Tállya to 3 młodych winofanów, którzy postanowili zająć się produkcją wina. Dlaczego spotkaliśmy się z nimi w Mád? Odpowiedź jest dość prosta – w Tállya nikt im nie chciał sprzedać budynków gospodarczych, zmuszeni byli więc szukać gdzieś indziej. Dzięki rodzinnym koneksjom trafili na Károlya Bartę, od którego odkupili dwa budynki przy ulicy Táncsics. Projekt jest stosunkowo młody, panowie nabyli winnicę położoną w Palota Dűlő w 2013 roku, z tego też rocznika pochodzą ich pierwsze wina. Sukcesywnie inwestują w kolejne nasadzenia winogron, dziś powierzchnia winnic wynosi 3,5 ha, natomiast kolejne 5,5 ha czeka na krzewy.

TR Művek – rewolucja nadchodzi! (fot. własna)

 

Do naszych kieliszków trafiło 5 win. Furmint Dry 2015 przywitał nas sporym alkoholem, nutami cytrusów, tropikalnych owoców i gruszki. Brakuje mu nieco bardziej wyraźniej kwasowości, w tle pojawia się migdałowa goryczka. Ocena: **/***. Furmint Dry 2016 ma do zaoferowania zdecydowanie więcej – sporo nut zielonego jabłka, cytrusów, świeżą, solidną kwasowość, oraz umiejętnie wkomponowany cukier resztkowy. Całość daje wrażenie znacznie lżejszego, bardzo pijalnego wina. Ocena: ***/****. Édes 2015, czyli wino z późnych zbiorów posiada nuty moreli, brzoskwinii oraz pigwy, słodycz nie jest zbyt nachalna, aczkolwiek jak w przypadku wielu win słodkich z 2015 roku brakuje kwasowości. Aromatyczne, aczkolwiek płaskie. Ocena: **/***. Édes 2016 jest lepiej ułożone, więcej tu cukru resztkowego, więcej owocu, więcej kwasowości. Jest gruszka, pigwa i brzoskwinia, choć wciąż to proste, nieskomplikowane wino do popijania letnią porą. Z ciastem czy też kremówką sobie nie poradzi, raczej polecam solo. Ocena: ***. Na sam koniec na stole pojawiła się charakterystyczna półlitrowa butelka z białego szkła, więc nadeszła pora na Szamorodni 2013. Szamorodni, które miało być aszú, ale producenci zapłacili frycowe – zapominając dokumentować zbiór gron. Wino ma 180 g/l cukru resztkowego, nuty moreli, brzoskwinii, pigwy i botrytisu. Sporo tu ciała, kwasowość trzyma całość w ryzach, jest to świetny trunek z bardzo dobrego rocznika. Czeka na legalizację. Ja nie czekałem na nią, postanowiłem zabrać butelkę. Ocena: ****.

Mádi Kúria – elegancki hotel w historycznych wnętrzach. (fot. własna)

 

Nieuchronnie zbliżała się północ, więc postanowiliśmy udać się na spoczynek. Choć noc spędziłem w Zsirai Vendégház, nie miałem możliwości skosztować ich win – po prostu brakło mi czasu. Wstałem skoro świt i ruszyłem obejść wieś. W centrum widać, że tutejsi gospodarze nie siedzą bezczynnie. Od samego poranka trwa praca w winiarniach – pracownicy ukrzątali się zarówno w Royal Tokaji, Tokaj Classic jak i Barta Pince. Centrum wsi jest odrestaurowane ze smakiem, a nowe budynki, takie jak Percze Élményközpont, Aszúház, Hotel Botrytis czy Első Mádi Borház doskonale wkompononowały się w krajobrazie wsi. Odnowiono również lokalną Synagogę, która jest niemym świadkiem dawnego osadnictwa żydowskiego. Tutejsi żydzi przybyli z terenów Galicji, budując sieć kontaktów, która pozwoliła im później zdominować handel tutejszym winem na ziemiach polskich.

Synagoga – pamiątka po żydowskim osadnictwie. (fot. własna)

 

Zbliżał się również główny cel mojego przyjadu do Mád – wizyta u najbardziej znanego i szanowanego winiarza regionu – Istvána Szepsyego. Wizyta, która pozwoliła dostrzec, czym jest Mád, czym są wielkie wina tokajskie i jak wygląda tutejsze terroir. Poznać, dlaczego każdy, którego nazwisko cokolwiek znaczy w regionie ma tu przynajmniej jedną małą parcelę. István Szepsy jest tak ważną i istotną osobą dla regionu, iż poświęcę mu osobny wpis. Jest też wyjątkowo skromny i uczynny – wiedząc, że nasza wizyta przeciągnęła się o ponad godzinę, podrzucił mnie swoim samochodem pod kolejną winiarnię, tym razem w Tokaju. I żałuję tylko, że moja wizyta w Mád trwała zaledwie kilkanaście godzin. Musiałem odpuścić sobie wizytę u Barta Pince, Lenkey Családi Pincészet czy chociażby Ferdinand Pince. Nie szkodzi, mam co najmniej kilkanaście powodów, by wrócić do tej wioski, tym razem na dłuższy czas, by znów zachwycić się wzgórzami, których ziemia daje tak doskonałe wina.

Betsek – jeden z najlepszych terroir w Mád. (fot. własna)

 

Do Mád podróżowałem na koszt własny, degustowałem na zaproszenie winiarzy wraz z Sławomirem Sochajem z redakcji magazynu Ferment oraz Piotrem Wdowiakem z bloga Z winem do kina.