Juliet Victor Winery – luskusowe oblicze Tokaju

Debiuty nowych winiarni są zazwyczaj sporymi wydarzeniami medialnymi. Zwłaszcza wtedy, gdy stoi za nimi spory kapitał i rozpoznawalne nazwisko właściciela, lub winiarza. Tak było w przypadku Juliet Victor Winery, która powstała z inicjatywy Józsefa Váradiego, prezesa zarządu popularnej niskokosztowej linii lotniczej – Wizzair. Intrygująca, francusko brzmiąca nazwa pochodzi z systemu kodów używanych właśnie w lotnictwie, które służą do kontaktu pilotów z wieżą, a w tym wypadku stanowią także inicjały właściciela. Za siedzibę przedsiębiorstwa obrano ponad 300-letni budynek w centrum Mád, który 14 września 2018 otworzył swoje podwoje przed zwiedzającymi. Modernizacja trwała 2 lata i kosztowała 500 milionów forintów (ok. 6,5 miliona złotych), z czego ponad połowę pokryły unijne dotacje. Obecnie do winiarni przynależy 27 ha ziemi w kilku stanowiskach (m.in. Bomboly, Király, Betsek, Veres), z czego niecałe 20 stanowią uprawy, a kolejne 7 czeka na nasadzenia. Za winnice odpowiada Zsolt Vincze (zięć Istvána Szepsyego), zaś prace enologiczne powierzono mało znanemu w branży Árpádowi Sajgó. Z winiarnią współpracuje również Mátyás Szik, czołowy węgierski sommelier.

Czy nowa marka podbije świat wina? (fot. własna)

 

To właśnie on zaprezentował w zeszłą sobotę winia Juliet Victor podczas degustacji prasowej przed główną imprezą Furmint Február. Przedstawiono 4 etykiety, z czego jedna czeka jeszcze na wprowadzenie do sprzedaży. Pierwsza z nich Juliet Victor Furmint 2017 to podstawowe wino winiarni, powstałe z owoców zebranych w siedliskach Betsek, Király, Szent Tamás, Úrágya oraz Veres. Dojrzewało przez kilka miesięcy w beczkach (300-500 l) z zempleńskiego dębu. Barwa bladozłota, w nosie dość powściągliwe, z wyraźnie zaznaczoną nutą mineralną, pieprzną pikatnością i aromatami cytrusów. Usta oszczędne, o potężnej, wręcz agresywnej kwasowości, ze szczyptą słonej mineralności i z delikatną owocowością spod znaku zielonego jabłka i cytrusów, które potem uzupełnia gruszka i brzoskwinia. Wciąż młode, potrzebuje czasu by się rozwinąć, pite dziś – nie zachwyca (ocena: ***). Rok starszy Juliet Victor Furmint 2016 pokazuje zdecydowanie inne, dojrzalsze oblicze. Tym razem mamy kupaż furminta powstały z siedlisk Betsek i Király. Posiada on bladozłotą barwę, w nosie wyczuwalne aromaty wanilii, soczystej brzoskwinii oraz gruszki, wsparte lekką pikantnością i krzemową mineralnością. Usta szczodre, sporo tu ciała, wyraźnie zaznacza się owocowość pod postacią nut brzoskwini, gruszki i zielonego jabłka, podparte słoną mineralnością i solidną kwasowością. Wyczujemy tu także wpływ beczki pod postacią wanilii oraz prażonych migdałów, choć nie tłamsi on owocowego charakteru wina. Finisz średniodługi, cytrusowo-słony. Udane wino z trudnego rocznika (ocena: ****), aczkolwiek oczekiwałbym czegoś więcej w tym przedziale cenowym (7490 HUF czyli 101 PLN – dotyczy zarówno rocznika 2016, jak i 2017).

Elegancji tutejszym furmintom nie brakuje (fot. własna)

 

Juliet Victor Furmint Király 2017 powstał z gron zebranych z jednego z najbardziej wyjątkowych siedlisk w regionie. Zbocza wzgórza Király zapewniają winorośli długi okres wegetacji i osłaniają je od północy przed napływem zimnego powietrza. Owo wino posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty mineralne, cytrusy i szczypta białego pieprzu oraz wanilii. W ustach dość surowe, o dominującej, przenikliwej wręcz kwasowości, jest też trochę owocowości spod znaku zielonego jabłka i cytrusów, wyraźnie zaznacza swoją obecność słona mineralność, a wszystko to zaokrąglone delikatnym cukrem resztkowym i aromatem wanilii. Przyjemne, ale wciąż bardzo młode (ocena: ***/****). Planowana cena: 8990 HUF (122 PLN). Ostatnie z podanych win – Juliet Victor Szamorodni 2016 zrobiło na mnie największe wrażenie. Uzyskano je z gron pochodzących ze stanowisk Betsek i Király, po fermentacji dojrzewało przez 12 miesięcy w nowych beczkach z zempleńskiego dębu, a kolejny rok spędziło w butelce. Szata głębokozłota, w nosie na pierwszym planie zaznaczają się aromaty owoców egzotycznych: marakui, mango, cytrusów oraz moreli, które uzupełnia duet miodu i polnych ziół. W ustach ekstraktywne, bogate, z wyraźnymi nutami owocowymi (mango, marakuja, morele, brzoskwinie, pigwa), wsparte na potężnej, acz dobrze zintegrowanej słodyczy (160,8 g/l cukru resztkowego) i solidnej, cytrusowej kwasowości (8,6 g/l). Dalej pojawia się skórka pomarańczy, biała czekolada, a długi finisz wieńczy pigwa. Wielowymiarowe, złożone, koncentracją przypominające raczej poważne aszú, i tak też zostało wycenione (cena: 14990 HUF, czyli 203 PLN).

Szamorodni, które niczym nie ustępuje poważnym aszú (fot. własna)

 

Muszę przyznać, że debiut win Juliet Victor zrobił na mnie spore wrażenie, widać, że dołożono wszelkich starań, by stworzyć poważną, liczącą się w świecie markę. Pytanie, czy wystarczy to, by podbić zagraniczne rynki? Mam poważne wątpliwości – po pierwsze – wydaje mi się, że w tym segmencie cenowym trudno będzie znaleźć solidnych odbiorców, zwłaszcza, że wina te będą musiały konkurować z innymi tokajami, które mają wyrobioną renomę (Szepsy, Barta, Royal Tokaji, Disznókő, Oremus), a cenę w wielu wypadkach znacznie niższą. Po drugie, wybór nazwy niekoniecznie sugeruje związek z regionem, a to dla poszukiwaczy lokalnych perełek może okazać się odstręczające. Po trzecie i chyba najważniejsze – winiarnia to inwestycja długoterminowa, więc będzie wymagała od właściciela cierpliwości oraz sporego wkładu finansowego – pierwsze lata przynoszą zazwyczaj spore straty. Z drugiej strony – József Váradi jako doświadczony menedżer ma spore kontakty, które z pewnością pomogą mu w negocjacjach z zagranicznymi kontrachentami. Na ile udanie, o tym przekonamy się za kilka lat.

Wina i terroir prezentował sommelier Mátyás Szik (fot. własna)

 

Wina Juliet Victor degustowałem na zaproszenie Dániela Kézdyego, organizatora i pomysłodawcy Furmint Február.

Champagne Canard-Duchêne Cuvée Léonie Brut NV – francuskie bąble na sylwestrową noc

Już kilka miesięcy temu otrzymałem paczkę z Faktorii Win, ale dopiero niedawno miałem możliwość degustować zawartość znajdujących się w niej butelek. Całość była zaplanowana jako oferta do grilla, aczkolwiek kilka win idealnie sprawdzi się również w chłodniejsze dni, między innymi solidne czerwienie, oraz – z okazji sylwestra – szampan. Pochodzi on z domu szampańskiego Canard-Duchêne założonego w 1868 roku przez Victora Canarda i Léonie Duchêne. Obecnie posiadłość zajmuje 150 ha, z czego 12 ha stanowi uprawa ekologiczna i od 2003 roku należy do grupy Thiénot.

Nowy rok tuż-tuż… Macie już szampana? (fot. własna)

 

Champagne Canard-Duchêne Cuvée Léonie Brut NV to nierocznikowy szampan powstały z gron pinot noir (50%), pinot meunier (25%) i chardonnay (25%), dojrzewający przez 36 miesięcy, do którego powstania użyto 25% win rezerwowych, a dosage wynosi 10 g/l. Posiada jasnozłotą szatę, niezbyt intensywnie się pieni, w nosie wyczuwalne są aromaty drożdzy, brioszki, brzoskwini oraz kremowość. W ustach wyraźnie zaznacza się nuta zielonego jabłka, dalej mamy skórkę chleba, migdały, tost, kredową mineralność oraz kremową teksturę, a to wszystko opiera się na solidnej (a w dla niektórych nawet zbyt agresywnej) kwasowości. Finisz średni, z nutami papierówek oraz gruszek. Ocena: ***. Cena: 149 PLN. W tej półce cenowej jest to solidny wybór, ale daleko mu do wysmakowanych szampanów wielkich marek.

Źródło wina: otrzymane do degustacji od Faktorii Win.

Somlói Vándor Olaszrizling 2015 – szczęście za dwie dychy.

Somló – to niewielkie wzniesienie leżące w zachodnich Węgrzech to jedno z moich ulubionych miejsc tego kraju. Najmniejszy, a zarazem jeden z najciekawszych, najbardziej unikatowych regionów winiarskich. Zapomniany kapelusz Pana Boga, który, aczkolwiek powoli, odzyskuje swoją dawną sławę. Wygasły wulkan, na którego bazaltowych zboczach rosną grona, z których powstają wyjątkowe, długowieczne wina. W tym roku jeszcze nie miałem możliwości by tam wrócić, ale już wkrótce nadejdzie odpowiednia pora – doroczne Święto Juhfarka. A w międzyczasie skosztowałem wina od młodego, czołowego już producenta z góry – Somlói Vándor Pince.

Klasyka gatunku. (fot. własna)

 

Na Somlói Vándor Olaszrizling 2015 trafiłem tego lata podczas wyprzedaży u jednego z węgierskich dystrybutorów. Cena była tak atrakcyjna, że wypadało wziąć cały karton – ale zostały tylko 2 ostatnie butelki. Samo wino jest typowe dla regionu – jasnozłota barwa, w nosie krzemowa mineralność, dym, polne zioła, cytrusy i kremowość. W ustach surowe, mineralne, o solidnej kwasowości, z nutami migdałów, cytrusów, dymu, ale także z przyjemnie kremowe, złożone, wielowarstwowe. Idealnie gasi pragnienie. Co prawda daleko mu do największych win z regionu, ale w swej cenie (podstawowej) jest to bardzo dobry wybór. Ocena: ***/****. Cena: 1500 HUF (20 PLN).

Źródło wina: zakup własny.