U progu bram rozkoszy – Royal Tokaji 6 puttonyos Aszú 2011

Do dzisiejszego posta podchodzę w sposób wyjątkowy. Co prawda próbowałem ostatnio kilku win, które trafią na łamy bloga, lecz tę wyjątkową okazję musiałem uczcić wyjątkowym winem. A cóż nią jest? Otóż dzisiejszy post jest już setnym na łamach tego bloga. Zaczynając pisać o winie, zwłaszcza o tak bliskim memu sercu winie węgierskim nie spodziewałem się, że dojdę do takiej ilości postów oraz kilkunastu tysięcy wyświetleń, za co serdecznie Wam wszystkim dziękuję. Ale skoro już znamy przyczynę, poznajmy także i sprawcę dzisiejszego zamieszania, czyli Royal Tokaji 6 puttonyos Aszú 2011. Producenta  nie muszę długo przedstawiać, bo była już o nim mowa, wystarczy powiedzieć, że jest jednym z wiodących, a w ostatnim okresie chyba największym producentem aszú z legendarnej wioski Mád, którego wina rokrocznie święcą triumfy na różnorakich konkursach winiarskich.
 

Kompozycja doskonała (fot. własna)
Nie inaczej było i z tym winem, które do dziś uzyskało już parę wyróżnień, w tym złoty medal na zeszłorocznym konkursie Dekanter World Wine Awards. Zawiera ono aż 201,3 g cukru resztkowego na litr, oraz 10,7 g kwasu. Jest kupażem trzech głównych szczepów tokajskich, Furminta, Hárslevelű i Sárgamuskotály, powstało go dokładnie 10289 butelek. Posiada głęboką, bursztynową barwę, w nosie niesamowicie złożone: mamy tu nuty miodowe, suszonych owoców, skórkę pomarańczy oraz wanilię. W ustach niesamowicie zharmonizowanie – doskonała równowaga pomiędzy olbrzymią słodyczą, a pokaźnych rozmiarów kwasowością. Wyczuwalna jest bogata paleta nut owocowych – brzoskwinii, cytrusów, suszonych moreli. Pojawiają się także aromaty wanilii, nieco nut zielonego jabłka. Długi, cudowny finisz. Ekstaza. Ocena: *****. Dla mnie – wino idealne. Rzadko zdarza się taki zakup, a ja za nie zapłaciłem bodajże niecałe 5000 HUF (69 PLN). Warte wiele, wiele więcej. Serdecznie polecam i zapraszam do czytania kolejnych postów.

Na przełamanie lodów – dwa wina lodowe

Wino lodowe to wciąż rzadkość na naszych stołach. Jeśli już się pojawia, to raczej jako ciekawostka, ze względu na swoją unikatowość i wysoką cenę. Cena poniekąd uzasadniona, gdyż i rzadko zachodzą wszystkie warunki konieczne do powstania wina (grudniowy lub styczniowy mróz, oraz zdrowe grona), a i technologia jest również kosztowna. W morzu win różowych podczas festiwalu Rosalia miałem możliwość spróbować również i tych win, pokrótce opisując wrażenia z nimi związane.
 
Krótko i na temat: dobre (fot. ze strony producenta)
Pierwszym z degustowanych win było Koch Jégbor 2007. Jest to 100% riesling, o ciemnozłotej, bursztynowej barwie, w nosie zaś wyczuwalne są nuty kwiatów, kandyzowanych owoców – brzoskwinii, pigwy, miodu. W ustach potężna słodycz, którą nieco temperuje kwasowość, oleista struktura, wyraźne nuty brzoskwinii. Na finiszu wyczuwalne nuty migdałów. Ocena: ****. Cena: 5000 HUF (70 PLN). Czy warto? Powiedziałbym, że tak, choć w tej cenie można dostać np. przyzwoite aszú. Co kto woli…
 
Piękny kolor, choć zawartość mogłabyć piękniejsza (fot. własna)
Drugim i ostatnim z kosztowanych win był Birkás Rajnai Rizling Jégbor 2014. Jak widać szczep ten sam co u poprzednika, barwa bursztynowa, w nosie miód, suszone owoce, morele. W ustach takie tutti frutti – bardzo owocowy, wyraźna słodycz, powiedziałbym, że nieco przesadzona. W tym wypadku brakowało mi trochę kwasowości, która sprawiłaby, że wino byłoby bardziej pijalne, a tak, po jednym kieliszku człowiek ma dość. Przyzwoite, nic ponad to. Ocena: ***. Cena: 4000 HUF (56 PLN). Lepiej dołożyć ten tysiąc forintów i kupić poprzednika. No chyba, że to trafi się w promocji za pół ceny… Dla mnie była to wyjątkowo ciekawa lekcja, jak dwa wina z tego samego szczepu mogą dać bardzo odmienne wina. Spróbujcie i Wy!

Rosalia 2016 – Weekend z różowym winem

Od kilku lat w pierwszy weekend maja w Budapeszcie jeden z parków zamienia się w oazę różowego wina. Do niedawna był nim Gesztényes Kert w Budzie, ale ze wzgędu na ograniczoną przestrzeń tego miejsca impreza przeniosła się w pobliże zamku Vajdahunyad w lasku miejskim Városliget. Wybór był całkowicie uzasadniony, gdyż choć późnym popołudniem zaczęło się robić tłumnie, to spokojnie dało się przejść od stoiska do stoiska, z czym w zeszłym roku był niemały problem. Dodatkowo pojawiło się więcej budek z jedzeniem, dzięki czemu był już w miarę przyzwoity wybór. Na plus było także stanowisko NÉBIH (Inspektorat Sanitarny), gdzie można było zapoznać się z różnymi wadami wina, a także przetestować się w znajomości nut zapachowych, które znajdujemy w winach. Ogólnie poszło mi dobrze, choć jest jeszcze nad czym ćwiczyć.
 
Brama nieba (fot. własna)
Wstęp na imprezę jest bezpłatny, lecz wina degustować można tylko z oficjalnych kieliszków, które kosztują 1000 HUF (14 PLN) za sztukę, a płatność w stoiskach można uiszczać kartą paypass lub kartą festiwalową (którą można doładować w wielu punktach) – obieg gotówki został wyeliminowany niemalże całkowicie. Ceny wina wahają się od 200 do 1200 HUF (3 do 20 PLN) za decylitr. Najwięcej jest oczywiście win różowych, ale skosztujemy również sporo win białych i czerwonych, deserowych, a także musujących. Ja skupiłem się przede wszystkim na winach różowych, z których przedstawię trzy, które najbardziej przypadły mojemu gustowi.
 
Wielka miłość zaczyna się winem różowym (fot. własna)
Pierwszym z nich jest “Kinnagangon” Badacsonyi Pinot Noir Rosé 2015. Posiada malinową barwę, w nosie wyczuwalne nuty maliny oraz co zaskakujące, śliwki. W ustach owocowe, na pierwszym planie maliny, truskawki, nieco porzeczek. Delikatnie nasycone dwutlenkiem węgla, który podkreśla wyraźnie wyczuwalną, choć nie nachalną kwasowość. Bardzo przyjemne, lekkie wino, w sam raz na wiosenny lub letni piknik. Ocena: ****. Kolejnym różem, który chciałbym wyróżnić był Szabo és Fia Borpince Rosé z Balatoncsicsó, znajdującego się w regionie winiarskim Balaton-felvidék. Wino to charakteryzuje się ciemnoróżową barwą, w nosie mamy egzotyczne owoce, graperfruit, porzeczki. W ustach solidnie zbudowane, wyraźnie wyczuwalna kwasowość oraz mineralność, nuty grapefruita, cytrusów, na finiszu zaś delikatna gorycz. Przyjemne, choć lepsze byłoby podane do jakiegoś posiłku. Ocena: ***/****. 
 
Było czego próbować (fot. własna)
Trzecim wyróżnionym winem jest Rosé 2015 z Ruppert Borház z Villány. Jasnoróżowa barwa, w nosie wyczuwalne nuty porzeczki, grapefruita, cytrusów. W ustach wyraźnie wyczuwalne nasycenie dwutlenkiem węgla, wyraźna mineralność, cytrusy, goryczka, grapefruit. Lekkie, przyjemne, w sam raz na lato. Polecam! A każdego z Was zapraszam na kolejną imprezę, która odbędzie się dokładnie za rok. Degustowałem na koszt własny.
 
Późnym popołudniem zaczęło się robić gęsto od ludzi (fot. własna)