Szomlońskich wędrówek ciąg dalszy – Laci Jász i jego szalone pomysły

Po całodniowym szaleństwie związanym z degustacją Juhfarków w winnicy Tornai zdecydowaliśmy, że niedzielę spędzimy na spokojnym kosztowaniu trunków długowłąsego Laciego Jásza (A nagybajuszú Jász Laci Pincéje). Kim on jest? Pewnie nikt z Was o nim nie słyszał – a żałujcie – jest to człowiek, który zakochał się w Somló i tworzy tam wina, które potrafią zamknąć usta nawet największym niedowiarkom. Dlaczego? Po pierwsze, duża część z nich, jak na Somló, jest nadzwyczaj elegancka i pijalna. A reszta… Dość ekstremalna, ale o tym będzie nieco później. Jeśli jeszcze tego nie wiecie, okręg winiarski Somló składa się z trzech wzgórz – głównego Somló, położonego od niego na zachód Ság-hegy, oraz Kis-Somlyó, które leży na południowy-zachód od centrum regionu. Są to wygasłe wulkany, które powstały w ostatnich kilkunastu milionach lat, jako efekt aktywności sejsmicznej w Kotlinie Pannońskiej. Najbardziej znane wina pochodzą z Somló, lecz – co pokazała degustacja – również góra Ság posiada wspaniałe terroir.
 blog-o-winie-somlo-1
Piękną ścieżką do góry… (fot. własna)

 Laci gospodaruje na stanowiskach położonych na Somló oraz Ság-hegy. Posiada ok 1,5 ha własnych nasadzeń i dzierżawi kolejne 1,5. Prowadzi dwa projekty: pierwszym z nich jest St. Margit Pincészet, gdzie tworzy tradycyjne wina szomlońskie z tutejszych szczepów (Juhfark, Olaszrizling, Furmint, Hárslevelű), oraz A nagy bajúszu Laci Pincéje to jego autorski projekt, pod który podciąga wszystkie wina, które nie pasują do przepisów apelacji (wina pomarańczowe, czerwone). Wina z winnicy St. Margit są eleganckie, stylowe, wręcz idealnie dopracowane. Nie ma w nich wybujałego alkoholu, tak często spotykanego w winach z Somló. Spośród dwóch Juhfarków z linii Bazalt 2015 (Somló, Ság-hegy,) zdecydowanie wyróżnia się ten drugi, który posiada jasnozieloną barwę, w nosie mineralny, słodny, w ustach mamy potężną kwasowość, zielone jabłko, oraz delikatny cukier resztkowy (8 g/l). To wszystko zamknięte w butelce wraz z wyraźną mineralnością daje mieszankę wybuchową. Ocena: ****.
 blog-o-winie-somlo-2
Nazwa sama mówi za siebie… (fot. własna)

 St. Margit Bazalt Light 2015, czyli drugi Juhfark, jest zdecydowanie mniej ekstraktywny, choć tu również mamy wyczuwalną mineralność. Usta skręcają w kierunku nut ziołowych, agrestu, mamy też odrobinę cytrysów. Jest też trochę goryczki. Ocena: ***. Laci podał nam jeszcze jednego Juhfarka, a mianowicie St. Margit Mosoly 2015. Jest to wino musujące (sic!), co samo w sobie stanowi kuriozum, charakteryzuje się sporą owocowścią, zwłaszcza jeśli chodzi o ten szczep. Mamy tu nuty gruszki, pigwy oraz zielonego jabłka. Ciekawe. Ocena: ***/****. St. Margit Bazalt Hárslevelű 2015 to wyjątkowo lekkie wino, zwłaszcza jak na warunki szomlońskie. Bladozielone, delikatnie mineralne, z nutami kwiatów polnych i zioła, sprawdzi się zwłaszcza u tych, którzy nie lubią typowych win z Somló. Mnie jednak nie zachwyciło, brakuje mu trochę ekstraktu. St. Margit Olaszrizling 2015 jest jego zupełnym przeciwieństwem – tu mamy i wyraźną mineralność i sporą ekstraktywność. Jest też rześka kwasowość, która w połączeniu z nutami zielonych jabłek, lekkiego suszu owocowego, goryczki daje świetny rezultat. Zdecydowanie warte sięgnięcia. Ocena: ***/****.
 blog-o-winie-somlo-3
Nieziemskie widoki… (fot. własna)

 Po tym nadeszła pora na prawdziwe szaleństwo, bo na stół wkroczyły wina sygnowane nazwą A nagy bajúszu Laci Pincéje. Zaczęliśmy od lekkiego Salto Mortale 2015, które wprowadziło nas w świat win pomarańczowych. Jest to Grüner Veltliner o złotej barwie. Dlaczego tylko złotej, skoro mówimy o winach pomarańczowych? Określenie, które się za tym kryje to technologia produkcji – wytłoczone skórki, kiście i pestki muszą zostać poddane działaniu oksydacji i dopiero po tym dodane do wina – dzięki temu zyskują niesamowity aromat, smak i wyjątkową barwę. Tu w nosie mamy nuty pigwy i słonej mineralności, w ustach wrażenie się powtarza, dochodzi do tego sporo ekstraktu, delikatne taniny i elegancka harmonia. Ocena: ***/****.
 blog-o-winie-somlo-4
Nasz wspaniały gospodarz (fot. własna)

 Csak Zs. A. K. 2015– posiada zarówno wymyślną nazwę (to Tylko Zs. A. K. – skróty pierwszych liter użytych środków ochrony roślin, czyli zsurló – skrzypu, alga – algi, kén – siarka), jak i ciekawy smak. Jest to kupaż rosnących razem Olaszrizlinga, Pinot Gris oraz kilku innych, nieokreślonych winogron. Posiada pomarańczową barwę, w nosie wyczuwalne są nuty gruszki, pigwy, wędzonki, i czerwonego jabłka. W ustach na pierwszy plan wysuwają się nuty dymu wędzarniczego, dalej mamy jabłka, gruszki, sporą mineralność. Dużo tu ekstraktu, kwasowość trzymana jest w ryzach, całość sprawia ciekawe, aczkolwiek lekko perwersyjne wrażenie. Mnie bardzo to wino się podoba, jednak wiem, że są, którzy na pierwszy łyk wykrzywią twarz i pójdą w siną dal. Ocena: ****.
 blog-o-winie-somlo-5
Blogerska brać nie próżnowała (fot. własna)
 

Piliście kiedyś czerwone wino pomarańczowe? A czy w ogóle coś takiego jest? Owszem – choć prawdopodobnie nie odróżnicie go od innych win czerwonych – bo różnica w smaku, a tym bardziej w barwie jest minimalna. Takim przykładem wina jest Naracsbor Cabernet Sauvignon-Syrah 2015. Ta sama technologia co w przypadku win białych, a efekt – również zadziwiający. Fantastyczne, bardzo owocowe wino o ciemnopurpurowej barwie, w nosie wyczuwalnych nutach wiśni, czerwonego jabłka, w ustach sporo tanin, dużo owocu, potężna struktura, jedwabiście gładkie ciało. To wszystko oparte o naturalną wyrazistą kwasowość daje wino wręcz epickie. Jedno z najlepszych win czerwonych, jakie piłem na Węgrzech. Ocena: ****/*****. Petarda.

 blog-o-winie-somlo-6
Do zobaczenia następnym razem… (fot. własna)

Jeśli myślicie, że to koniec szaleństwa, to jesteście w błędzie. Laci przyniósł Perverzitás 2013, czyli kupaż z tego samego siedliska, co Csak Zs. A. K. To już wiele bardziej oldskulowe wino, o złotej barwie, w nosie wyczuwalnych nutach petrolu, dymu, ale też słonej mineralności. W ustach wyraźna, ostra kwasowość, nuty zielonego jabłka, petrol i mineralność. Długie, intrygujące wino. Dla mnie dość kontrowersyjne, wydaje się starsze, aniżeli faktycznie jest, ale pewnie znajdzie swoich amatorów. Czy mogło być coś bardziej szalonego? Tak – wino, które nigdy nie trafiło i nie trafi do sprzedaży, czyli Furmint 2011. Laci popełnił tu wszystkie możliwe błędy – z wina o wielkim ekstrakcie, fantastycznych parametrach zrobił oksydowanego potworka. I to co ciekawe, zrobił to z pełną świadomością. Jednak wyszło z tego coś ciekawego, wino, które ma sporo owocu, dużą kwasowość i solidną strukturę. Da się? Da się.
 blog-o-winie-somlo-7
A to zabrałem ze sobą… (fot. własna)
 

Mieliśmy spędzić z Lacim półtora, góra dwie godziny. Jednak kosztowaliśmy jego win i dyskutowaliśmy przez prawie cztery. Poruszonych zostało wiele tematów, zarówno jeśli chodzi o praktyczne aspekty winiarstwa, jak i nastawienie samego Laciego do tego, co robi. Oprócz win, gospodarz ugościł nas przepysznym śniadaniem, gdyż nie pomyśleliśmy za wczasu, żeby zrobić porządne zaopatrzenie. Szynki, węgierskie kiełbasy, ale także wędzony łosoś doskonale komponowały się z podawanymi trunkami. Wyruszyliśmy w dalszą drogę z pełnymi żołądkami i przekonaniem, że odkryliśmy miejsce, które pełne jest niespodzianek i wspaniałych win. Degustowałem z Andrzejem Staniszewskim (blog Trzy Kolory Wina) oraz Piotrem Wdowiakiem (Z winem do kina) na zaproszenie László Jásza.

Podobne wpisy