Mamy rok 1956. Sowieckie czołgi powoli zmierzają w kierunku Budapesztu w czasie, kiedy w Tokaju odbywają się zbiory. Rocznik zapowiada się fantastycznie, wyjątkowo obrodziło w zbotrytyzowane grona, a słoneczna pogoda tylko sprzyja pracy. Kilka dni później powstanie zostaje zdławione, a partyjna wierchuszka podejmuje decyzję, by wszystko, co związane z 1956 rokiem wyczyścić z kart historii. To samo ma miejsce z winem, którego większość sprzedano później jako rocznik późniejszy. Część zbiorów została jednak uratowana, głównie dzięki odwadze pracowników państwowego kombinatu, i spoczęła w piwnicach Tolcsvy. Tak zaczyna się historia, której zwieńczenie mieliśmy możliwość podziwiać w kieliszkach.
András Horkay przybliża historyczne tło degustacji. (fot. własna)
Degustację sześciu win z Tokaju prowadził András Horkay (szef CEWI* oraz przewodniczący Krajowej Komisji Ekspertów Winiarskich), Krisztián Kielmayer (lokalny ekspert winiarski) oraz Demetri Walters MW (zajmuje się importem win do Wielkiej Brytanii). Wina rozbito na 3 podgrupy – 2 wytawne Furminty, 2 wytrawne szamorodni oraz 2 aszú. Rozpoczęto od prezentacji kontekstu historycznego, po czym przystąpiliśmy do degustacji Furmintów.
Pierwsze wino delikatnie rzecz biorąc nie zachwyciło. (fot. własna)
Pierwszy z nich, Szent Tamás Furmint 2013 ze stanowiska Szent Tamás to do bólu czyste, poprawne, wymuskane wino, lecz bez cienia emocji. Jasnozielona barwa, w nosie nuty zielonego jabłka, brzoskwinii, wanilii. W ustach czyste, o lekko zaznaczonej mineralności, prostej owocowości, o mało wyraźnej kwasowości, z lekkim, aczkolwiek wyczuwalnym cukrem resztkowym. Poprawne, nowoczesne, łatwe w odbiorze wino, aczkolwiek do mnie ono nie przemawia. Ocena: ***. Jako kontrpropozycję podano Dobogó Furmint 2007. Tu dzieje się znacznie więcej, nie tylko z powodu jego wieku. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie soczyste nuty owocowe, morela, brzoskwinia, wanilia od dębu. W ustach dużo przyjemnego, czystego owocu, kremowe, krągłe wino o sporym ciele, świeżej, cytrusowej kwasowości. Solidna struktura, delikatne nuty migdałów i dość długi, przyjemny finisz z nutami zielonego jabłka. Nie da się ukryć, że ma pazur. Ocena: ****.
Wytrawny, 10-letni Furmint z Dobogó Pincészet. Świetne wino. (fot. własna)
Wytrawne szamorodni prezentują styl, który jest unikalny, aczkolwiek trudny w odbiorze, a przez to mało atrakcyjny dla przeciętnego konsumenta, dlatego też kategoria ta niemalże zanikła – dziś wina te produkuje niewielu winiarzy. Wysoka kwasowość, oksydacja, niewielka owocowość – nie dla każdego to brzmi zachęcająco. Pierwsze z win – Szent Tamás Dongó Szamorodni 2014 posiada złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty szarlotki, brzoskwini oraz moreli. W ustach dalej pojawia się szarlotka, jest też spora kwasowość (10 g/l), którą nieco uładzono cukrem resztkowym, jest owoc (brzoskwinia, morela), do bólu poprawne, choć mało ekscytujące, jako wytrawne szamorodni. Oczywiście jest to kwestia wieku, ale wydaje mi się, że nigdy nie osiągnie złożoności, jaką prezentują chociażby wina Samuela Tinona. Chyba najbardziej consumer friendly spośród wytrawnych szamorodni, jakie znam. Ocena: ***.
Modelowy przykład tokajskich aszú. (fot. własna)
Jego para, czyli Száraz Szamorodni z 1958 roku to zupełne i kompletne przeciwieństwo w stylistyce win. Bursztynowa barwa, w nosie wyczuwalne nuty orzechów, karmelu, skórki pomarańczy, suszonych owoców, wyraźne ślady oksydacji. W ustach karmel, kawa, orzechy, kandyzowane morele i brzoskwinie, sporo ciała, mocno wyczuwalny alkohol. Wyraźnie oksydowane, dojrzałe, choć wciąż z w miarę żwawą kwasowością. Ciekawe, choć niełatwe. Ocena: ***/****. Następnie nadeszła pora na gwóźdź wieczoru, czyli dwa aszú. Na pierwszy rzut poszło Disznókő 6 puttonyos Aszú 2002. Jasnobursztynowa barwa, w nosie miód, brzoskwinie, morele, pigwa, karmel. W ustach sporo słodyczy, piękna kwasowość, dużo żywego, czystego owocu (morele, brzoskwinie), lekkie nuty karmelowe. Długi, przyjemny finisz. Chciałbym, żeby każde aszú się tak starzało. Ocena: ****/*****.
Aszú z 1956. Legenda wciąż żywa! (fot. własna)
Aszú 5 puttonyos z 1956 roku wzbudziło niemałe emocje. Eleganckie wnętrze każdej z butelek kryje wino o ciemnobursztynowej, wręcz brązowej barwie. W nosie wyczuwalne są nuty orzechów, karmelu, jodu oraz delikatnie zaznaczające się suszone owoce. W ustach niesamowita słodycz, nuty karmelu, orzechów, melasy ale także delikatna słoność. To wszystko trzyma w ryzach rześka, żywa kwasowość oraz dość spory alkohol, który w niczym tu nie przeszkadza. To wino zupełnie innego stylu, prawdopodobnie awinowane (wzmocnione alkoholem – przed 1993 była to powszechna praktyka), o wyraźnym stopniu utlenienia, lecz także o niesamowitej głębi i złożoności aromatów i smaków. Zdecydowanie jeden z najbardziej wyjątkowych trunków jaki miałem możliwość degustować. Ocena: *****.
Głęboka, bursztynowa barwa, wspaniały smak… Rewolucja w kieliszku. (fot. własna)
Degustacja ta, choć z dość chaotycznym komentarzem (a także obsługą, ale to temat na inną dyskusję…) była jednym z najjaśniejszych punktów całej imprezy. Wybrane wina (może poza Szamorodnim od Szent Tamás) były reprezentatywne dla swoich kategorii i pozwoliły dostrzec różnice pomiędzy poszczególnymi stylami. Stare aszú i szamorodni, pomimo swego wieku trzymają się świetnie. Czy dzisiejsze wina za kilka dekad będą prezentować się tak dobrze? Wątpie. Dlaczego? Dziś nie ma już czasu na długotrwałe dojrzewanie w beczkach, a oksydacja traktowana jest jako grzech śmiertelny. Wina mają być świeże, owocowe, mają szybko trafiać na rynek i dobrze się sprzedawać. Poza tym komu chciałoby się czekać 50 lat?
Powyższe wina degustowałem na koszt własny.
*CEWI – Central European Wine Institute