Gergely Borház Balatoni Pinot Blanc 2022 – promyk słońca znad „węgierskiego morza”

Region Balatonu znany jest głównie ze swych walorów turystycznych – płaskie południowe wybrzeże „węgierskiego morza”  jest niekończącym się pasmem miejscowości wypoczynkowych, zaś na północnym, przeoranym wzniesieniami wybrzeżu zachowało się znacznie więcej pierwotnej natury. To właśnie tam znajdują się najważniejsze apelacje winiarskie regionu, zaś zbocza wzgórz i połacie dolin porasta winna latorośl. W jednej z nich, dolinie Nivegy, w granicach wsi Szentantalfa i Balatoncsicsó znajduje się średniej wielkości rodzinna winiarnia – Gergely Borház. Winiarnia została założona na początku lat 90. ubiegłego stulecia, i stopniowo powiększała areał upraw, by osiągnąć obecne 25 hektarów. Porasta je kilkanaście odmian, ale szczególną uwagą cieszą się trzy: olaszrizling, juhfark oraz cserszegi fűszeres. Od 2000 roku winnice prowadzone są w sposób organiczny.

Lekkie, świeże wino na słoneczne dni. (fot. własna)

Gergely Borház Balatoni Pinot Blanc 2022 jest jednym z szerokiej oferty białych win producenta. Posiada typowe cechy świeżego wina powstałego techniką reduktywną – fermentacji i dojrzewania w kontrolowanej temperaturze w zbiornikach ze stali nierdzewnej. Posiada delikatną, słomkową barwę. Nos jest średnio intensywny, wręcz można rzec – klasyczny. Znajdziemy tu aromaty gruszek, brzoskwini, melona, jabłek oraz delikantną ziołowość. W ustach wytrawne, średnio zbudowane, z średnio-wysoką kwasowością, dość niskim (11,5%) alkoholem, oraz nutami brzoskwini, gruszki, żółtego jabłka, melona, polnych ziół i kremową teksturą. Finisz jest średniodługi. Wino jest lekkie, proste i smaczne – czyli takie, jakiego oczekują tysiące konsumentów na balatońskich plażach. Nie można mieć mu tego za złe – spełnia swoją funkcję, oddając równocześnie charakter odmiany. Ocena: **/*** (84/100 pkt). Cena: 1499 HUF (18 PLN).

Źródło wina: zakup własny w węgierskim sklepie sieci dyskontów Aldi.

Pálffy Héja Tramini 2018 – mainstreamowa pomarańcza z Kotliny Káli

Dziwna jest ta wiosna. Jest, ale jakby jej nie było. I chyba dlatego ostatnie kilka dni w moim wykonaniu to festiwal niemocy, kiepskie samopoczucie i brak weny. Jednak nawet najbardziej ciemne dni mają w sobie odrobinę światła, dlatego postanowiłem skrobnąć kilka słów na temat wina pomarańczowego, które ostatnio u mnie gościło w kieliszku. Pochodzi ono z winiarni Pálffy Pince, średniej wielkości (18 ha) gospodarstwa winiarskiego z siedzibą w Köveskál, położonego w samym centrum malowniczej Kotliny Káli. Winnice porastają cztery stanowiska (Csere-kút, Vaskapu, Csák-oldal, Mező-mál) o podłożu wulkanicznym, zaś uprawy prowadzone są w sposób ekologiczny (trwa okres przejściowy przed certyfikacją). Większość produkcji powstaje z jasnych odmian (olaszrizling, furmint, riesling, juhfark, pinot gris, gewürztraminer, zeus), ale znajdziemy tu także wina różowe i czerwone powstające z kékfrankosa, pinot noir, cabernet sauvignon czy też syrah. Rodzina Pálffych od stuleci zamieszkuje te okolice, podtrzymując rodzinną tradycję winiarstwa i winogrodnictwa. Współczesne przedsiębiorstwo założył w 1998 Gyula Pálffy, a dziś w jego prowadzeniu pomagają mu synowie – Attila oraz Gyula.

Wino wygląda i smakuje dobrze. (fot. własna)

Pálffy Héja Tramini 2018 to doskonały przykład na to, jak wino pomarańczowe można sprowadzić do mainstreamu i sprawić, by spodobało się także fanom konwencjonalnej produkcji. Użyte do produkcji grona odszypułkowano, zgnieciono, po wytłoczony moszcz przez dwa tygodnie fermentował w stalowym zbiorniku pod skórkami. Następnie uzyskane wino ponownie wytłoczono, po czym przelano z powrotem do stalowego zbiornika, gdzie dojrzewało przez pół roku przed zabutelkowaniem. Posiada ono średniogłęboką bursztynową barwę. Pachnie różami, skórką pomarańczy, suszonymi morelami, pigwą, kolendrą, znajdziemy tu też delikatną lotną kwasowość. W ustach wytrawne, średniozbudowane, z średniowysoką kwasowością, delikatną taniną i średnim alkoholem. Sporo tu nut owocowo-floralnych pod postacią oleju pomarańczowego, mandarynek, mirabelek, moreli, pigwy, a także róży i kolendry. Finisz średniodługi, z dominantą pigwowo-morelową. Co ciekawe, pomimo technologii produkcji zachowało swój charakterystyczny, traminerowy charakter, przez co z pewnością znacznie bliżej mu do mainstreamu, aniżeli w przypadku wielu innych przedstawicieli gatunku. Ocena: ***/**** (89/100 pkt). Cena: 5490 HUF (69,50 PLN), obecnie na promocji za 4990 HUF (63,50 PLN). Uczciwe wino za uczciwe pieniądze.

Źródło wina: zakup własny w sklepie internetowym Pannon Borbolt.

Bitwa olaszrizlingów – część druga

Druga odsłona batali olaszrizlingów zaczęła się nietypowo, bo od niespodzianki. Z wcześniej anonsowanych 10 butelek zrobiło się 12, gdyż w międzyczasie (obie części degustacji dzieliło 2 tygodnie) producenci dosłali kolejne wina. Miejsce pozostało bez zmian, za organizację niezmiennie odpowiadała Edit Szabó (oraz jej prawa ręka Eszter Pesti) i portal Borsmenta. O ile motywem przewodnim poprzedniej degustacji była butelka (burgundzka), tak w tym przypadku nie można było już mówić o żadnej prawidłowości –  ani pod względem opakowania, ani też jego zawartości.

Skład na drugą połowę. (fot. Gábor Vető)

Jako pierwszy do kieliszków trafił Riczu Siklósi Olaszrizling 2018 z regionu Villány. Znajdziemy w nim dość typowe dla odmiany aromaty grapefruita, cytrusów, jabłka i migdałów, które powtarzają się również w smaku, kwasowość jest tu dostateczna, alkohol nieco wystaje, pojawia się także delikatna słodycz, acz raczej nie z cukru resztkowego, a ekstraktu. Całkiem w porządku, choć należy się spieszyć z konsumpcją, bo owocowość jest raczej z gatunku tych mniej trwałych. Ocena: **/***. Cena: 1850 HUF (24 PLN). Zaraz po nim podano Káli Balázs Olaszrizling 2018 z Badacsony-felvidék i znów (jak w przypadku porzedniej degustacji) jednogłośnie stwierdziliśmy, że producent ma problem. Najprawdopodobniej (bo przecież przyczyn może być wiele), są to stare beczki, które powodują szybszą oksydację wina. W tym czuć było kremowość, wanilię, migdały, ale też stęchliznę i lotną kwasowość. W ustach krótke, stęchlizna objawia się również tutaj, jedyną pozytywną cechą jest tylko przyzwoita, cytrusowa kwasowość i szczypta słoności. Nie warto. Ocena: */**. Cena: 1790 HUF (23 PLN).

Lekkie, owocowe, przyjemnne. (fot. Gábor Vető)

Kolejne cztery butelki pochodzą z Mátry. Pierwsza z nich – Maróti Olaszrizling 2018 to całkiem udana wariacja na temat tej odmiany. Mamy tu co prawda spory wpływ beczki pod postacią aromatów wanili, masła i suszonych owoców, które uzupełniają polne zioła i migdały, usta częstują nas kremowością, soczystą owocowością, solidną kwasowością i delikatną nutą korzenno-ziołową. Ładnie zrobione, niezwykle pijalne wino. Ocena: ***. Jeszcze nie trafilo do sprzedaży. Dużo słabszy jest natomiast Olaszrizling 2018 od Csernyik Pince. Tu mamy całkowitą dominację beczki, pod postacią aromatów wanili, masła i przypraw korzennych, która w ustach przyjmuje formę kremowości, oleistości, ubogaconej szczyptą migdałowej goryczki i nut zielonego jabłka. Parker może byłby zadowolony, ale ja już niekoniecznie. Ocena: **. Cena: 1780 HUF (23 PLN).

Po co tyle beczki? (fot. Gábor Vető)

Następne wino, czyli Maróti Olaszrizling 2017 ustępuje znacznie swojemu rok młodszemu następcy. Również w tym wypadku użycie beczki wydaje się przesadzone, niszcząc zalety dobrych, dojrzałych gron. W nosie dominują nuty dymne, aczkolwiek raczej palonej gumy, aniżeli prażonej kawy, jest tu też masło, suszone owoce i biały pieprz. W ustach znajdziemy sporo nut ziołowo-korzennych, wanili, cynamonu, solidną kwasowość, ale także nieprzyjemną, mocną goryczkę. Szkoda pieniędzy. Ocena: **. Cena: 3200 HUF (41,50 PLN). Zdecydowanie lepiej prezentuje się Molnár Abasári Olaszrizling 2017. Pachnie polnymi kwiatami, cytrusami, ziołami i trawą, w ustach na pierwszym planie mamy jasne owoce (gruszka, jabłko), mango oraz grapefruit, wsparte solidną kwasowością i delikatną, moigdałową goryczką. Nieco zbyt krótkie, a cena też niekoniecznie uzasadnia te doznania. Ocena: **/***. Cena: 3800 HUF (49 PLN).

Solidne wino z Mátry. (fot. Gábor Vető)

Bardzo solidnym wyborem jest natomiast Éliás Olaszrizling 2017 z Badacsony. Znajdziemy w nim aromaty kwiatów, miodu, suszonych owoców, migdałów oraz masła, w ustach dobrze zbalansowane, z ładną kwasowością, nutą kandyzowanych moreli, suszonych śliwek i miodu, słoną mineralnością oraz migdałową goryczką. Nie jest może przesadnie intensywne, ale dobrze oddaje charakter odmiany oraz miejsca. Ocena: ***/****. Cena: 2990 HUF (38,50 PLN). Rozczarował natomiast Pálffy Káli Királyi Fekete-hegy Olaszrizling 2017 z północnego brzegu Balatonu (Balaton-felvidék). Podobnie jak w przypadku kilku wcześniejszych win, sporo tu beczki i to nie tej najpośledniejszej. Mamy tu nutę brzoskwinii, przyprawy korzenne, imbir oraz migdały, jest też przyzwoita, cytrusowa kwasowość, acz wszystko przysłania budyniowa kremowość i wanilia. A szkoda, bo producent znany jest z solidnych win. Ocena: **. Cena: 3100 HUF (40 PLN).

Niezły debiutant z Badacsony. (fot. Gábor Vető)

Pozytywnie zaskoczyło mnie natomiast Nyári Szentgyörgyhegyi Olaszrizling 2017 z regionu Badacsony. Miejscowe, wulkaniczne terroir objawia się w postaci aromatów dymnych, słonej mnieralności, choć znajdziemy tu też sporo nut owocowych (cytrusów, jabłka, a nawet agrestu) oraz ziół, przypraw korzennych i migdałów, wspartych potężną kwasowością. Solidne, dobrze zrobione wino, choć bez fajerwerków. Ocena: ***. Cena: 2400 HUF (31 PLN). Przyzwoity poziom trzyma również Molnár Abasári Olaszrizling 2016. Pachnie ono migdałami, suszonymi owocami, miodem, masłem i prażonymi orzechami. W ustach soczyste, z wraźną nutą kandyzowanych moreli i śliwek, miodu, migdałową goryczką, pieprzną pikantnością oraz ładną, świeżą kwasowością. Jedno z najlepszych tego dnia. Ocena: ***. Cena: 3800 HUF (49 PLN).

Szomlońska klasyka. (fot. Gábor Vető)

Ostatnie dwa wina to znów wulkaniczne terroir i spora dawka mineralności. Pierwsze z nich – Györgykovács Olaszrizling 2016 to butelka od legendarnego producenta z Somló. W nosie dominują nuty mokrej skały, prażonej kawy, suszonych owoców, jabłek, miodu, pol oraz dymu, zaś w ustach mamy gęste, skoncentrowane wino, z kremową teksturą, słoną mineralnością, solidną dawką kwasowości, nie brakuje tu również nut suszonych śliwek, brzoskwini oraz migdałów, zaś na finiszu zaznacza się lekka goryczka. Typowo szomloński, potężny olaszrizling, aczkolwiek brakuje mu trochę wielowarstwowości charakterystycznej dla najlepszych roczników, a cena nie należy do najniższych. Ocena: ***. Cena: 6150 HUF (79,50 PLN). Drugie – Nyári Olaszrizling Valógatás 2015 powstało z mocno przejrzałych, częściowo zbotrytyzowanych gron. Nos kusi aromatami miodu, moreli, pigwy, suszonych owoców, usta częstują dobrze zintegrowaną, elegancką słodyczą, nutami miodu, propolisu, kandyzowaną morelą, jest tu też imbir, przyprawy korzenne, oraz apteczna goryczka. Alkohol, pomimo sporej ilości (16%) nie wystaje, zaś solidna kwasowość pozwala utrzymać wino w harmonii. Piękne, kompeksowe wino z późnych zbiorów. Ocena: ***/****. Cena: 3790 HUF (49 PLN).

Nieoczywisty słodziak z Szent György-hegy. (fot. Gábor Vető)

Po spróbowaniu 22 win można skłonić się ku kilku wnioskom. Przede wszystkim – olaszrizling potrafi się całkiem dobrze starzeć. Nie mieliśmy tu co prawda win starszych niż z 2015 roku, ale te, które się pojawiły, były w szczycie formy, i mają wszelkie predyspozycje ku temu, by pozostać na nim przez kilka lat. Wniosek drugi – odmiana dobrze udaje się na podłożu wulkanicznym – czego dowodzą przykłady z Badacsony, Somló czy też Mátry, doskonale oddając mineralny charakter terroir. Wniosek trzeci – posiada sporą kwasowość, ale potrafi też gromadzić cukier resztkowy, dzięki czemu powstają z niej wspaniałe, harmonijne wina słodkie. I wniosek ostatni, bodajże najważniejszy – uwypukla ona bardzo wyraźnie wszelkie błędy winiarza – i czy będzie to przesadne stosowanie beczki, czy zły wybór terminu zbiorów, czy też inne błędy w piwnicy – na przykładach z degustacji zobaczyliśmy, że duża część win (ok. ¼ próbowanych) była po prostu źle zrobiona. Na szczęście – cena może, ale niekoniecznie musi być czynnikiem wskazującym na wysoką jakość – zarówno pośród tanich, jak i drogich win zdarzyły się niewypały. Warto jednak podkreślić, że najlepszy olaszrizling całego panelu był równocześnie drugim najtańszym – niezbyt dobrze świadczy to o czołowych producentach, acz zachęca do poszukiwań na marketowych półkach – można tam znaleźć prawdziwe perełki w niskich cenach.

W degustacji wziąłem udział na zaproszenie Edit Szabó z portalu Borsmenta. Wina zostały udostępnione do degustacji przez producentów.