Balatońskie tango – Konyári Malbec 2015

Pogoda za oknem nie zachęca do pieszych wędrówek. Nadchodzi prawdziwa zima, a wraz z nią pora na cięższe, czerwone wina. Na Węgrzech ową porą popularne są mocarne trunki z południa, zwłaszcza z Szekszárdu lub Villányi. Ja obrałem zupełnie inny kierunek – południowe wybrzeże Balatonu, słynące ze swoich olaszrizlingów oraz cabernetów. Postanowiłem sięgnąć po wino od czołowego producenta z regionu – Konyári Pincészet z Balatonlelle. Przez lata prowadzona była przez Jánosa Konyáriego (uhonorowanego m.in. tytułem Winiarza Roku w 2008), a po jego śmierci w ubiegłym roku stery przejął jego syn Dániel. Winorośl uprawia się tu na 38 ha w pięciu stanowiskach: Kishegy, Szárhegy, Jánoshegy, Sínai hegy, Rádi hegy. Dominują głównie odmiany światowe, ale swoje miejsce mają też lokalne szczepy – czerwone: cabernet sauvignon, cabernet franc, kékfrankos, syrah, oraz malbec; białe: sauvignon blanc, chardonnay, olaszrizling, hárslevelű, furmint, zenit, sémillon, a także grüner veltliner. Wysoką rolę przykłada się tu do zrównoważonego rozwoju – korzysta się du z dębowych beczek, w zamian za co rodzina postanowiła nasadzić 3 ha lasu dębowego.

Malbec w węgierskim wydaniu (fot. własna)

 

Konyári Malbec 2015 to prawdziwe kuriozum, przynajmniej jeśli chodzi o samą obecność tego szczepu na węgierskiej ziemi. Posiada ciemnopurpurową, wręcz atramentową barwę. W nosie dominuje ciemna wiśnia, jeżyny, skóra oraz dąb. W ustach z samego początku atakuje beczka, zza której wyłaniają się czyste nuty wiśni oraz czereśni, wszystko to przy świetnej kwasowości oraz gładkich, eleganckich taninach. Dalej mamy nuty czekolady, tytoniu, czarnego pieprzu i lekką goryczkę. Potrzebuje dekantacji, po godzinie otwiera się i pokazuje piękne oblicze. Ocena: ***/****. Cena: 3750 HUF (50,50 PLN). Kupić, włożyć do piwniczki i wyciągnąć za trzy-cztery lata – wtedy powinna zrobić dużo lepsze wrażenie.

Źródło wina: zakup własny w sklepie sieci Bortársaság.

Wielkie święto Furminta – prezentacja książki – Furmint – Hungarian Wines of Excellence

W końcu, po wielu latach bez spójnych i sensownych działań marketingowych w węgierskim światku winiarskim zaczyna się coś dziać. Z roku na rok zwiększa się liczba festiwali i ich zasięg, powstaje coraz więcej lokalnych organizacji, zrzeszających miejscowych winiarzy, odbywają się imprezy promocyjne za granicą, a ostatnio można również zaobserwować silne wsparcie państwa. Oczywiście brakuje jeszcze nieco spójności w strategii promocji branży, ale w końcu coś zaczęło się dziać – a to ważne, gdyż każdy stracony dzień, to duży problem.

Furmint zyskał poparcie w najwyższych szczeblach. (fot. własna)

 

Wino węgierskie musi znaleźć sobie odpowiednią niszę – nigdy nie będzie na tyle masowe, jak np. wina hiszpańskie, ani na tyle sławne, jak chociażby Champagne, czy Barolo. Oczywiście, pytając przeciętnego Polaka, prawdopodobnie będzie wiedział, czym jest Tokaj, ale już odpowiedź na pytanie, czy próbował wina z tego regionu nie będzie taka oczywista. Bo Tokaj, choć u nas ma się dobrze, jest znany w wąskim kręgu fanów wina. Cała reszta skojarzy pewnie słodkie trunki, których mieli okazję skosztować na imieninach u ciotki Bożeny, ale na co dzień nie sięgnie po jakościowe wytrawne wina z regionu. Tym bardziej zaskoczył mnie sukces akcji FurmintDay zorganizowanej przez Dániela Kezdyego, który przyniósł parę ciekawych degustacji w większych miastach naszego kraju.

W oczekiwaniu na prezentację…(fot. własna)

 

Wyjątkową inicjatywą jest istniejący od 5 lat Nemzeti Borkíválóság Program. Ma on za cel koordynowanie wszelkich działań związanych z branżą winiarską, promocję lokalnych win poprzez organizację licznych imprez winiarskich, jak i wydawanie tzw. Księgi Winnych Specjalności – zawierającej najlepsze, wyselekcjonowane trunki, ocenione przez Krajową Komisję Ekspertów Winiarskich (OBB). Rokrocznie wydawane są tomiki z winami białymi i czerwonymi, w tym roku, z uwagi na ogłoszony w lutym Rok Furminta, zdecydowano się poświęcić więcej miejsca właśnie temu szczepowi – czego efektem jest powstała książka Furmint – Hungarian Wines of Excellence.

Przemawia inicjator programu, dr. Eliza Kiss. (fot. własna)

 

Jest to bardzo ciekawe wydawnictwo, które dość konkretnie mierzy się z tematem tegoż autochtonicznego szczepu. Mamy informację o jego pochodzeniu, wielkości nasadzeń, stylach wina, metodach i miejscach produkcji. Książka posiada nieszablonową, aczkolwiek atrakcyjną szatę graficzną, wzbogaconą licznymi zdjęciami i mapami, a także wypowiedziami osób związanych z węgierskim światem winiarskim. Dodatkowo znajduje tam się lista 85 win powstałych z tego szczepu, które uzyskały wyróżnienie, jako winne specjalności (borkíválóság). Najwięcej wyróżnień (3) otrzymały Babits Pincészet, Bodrog Borműhely oraz Harsányi Pincészet. Dwujęzyczna publikacja (oprócz węgierskiego, także w j. angielskim) ukazała się w 10 000 sztuk, z czego połowa trafi do czytelników wraz z lipcowym wydaniem magazynu VinCE.

Graficznie atrakcyjna i pełna ciekawych informacji – taka powinna być każda publikacja o winie. (fot. własna)

 

Podczas prezentacji książki wręczono pamiątkowe dyplomy, po czym miała miejsce również otwarta degustacja win. Kilka z nich było bardzo ciekawych (np. Balassa Betsek Riolit Furmint 2015, Barta Öreg Király Dülő 2015, Balla Géza Furmint Sziklabor 2015 czy też Bott Friggyes Furmint 2015). Niestety kilka win podanych do degustacji było ewidentnie wadliwych, znalazły się również takie, które były po prostu słabe – nie wiem, czy wynika to z konkretnej partii, czy komisja oceniająca owe wina była bardzo łaskawa. Smutnym faktem jest również nieobecność większości winiarzy – na imprezie pojawiło się ich około 30-40% – być może problemem okazała się data prezentacji, która wypadła na sam środek sezonu turystycznego.

Jeden z moich ulubionych Furmintów. Jak zwykle w wielkiej formie. (fot. własna)

 

Pomimo tych niedociągnięć i niedogodności uważam, że była to ważna impreza, potrzebna jak powietrze tutejszemu winiarstwu, które bez konkretnego wsparcia państwa nie będzie w stanie przebić się na światowe rynki. A jest co pokazać, gdyż Furmint to wyjątkowy szczep, jakością powstających z niego win śmiało może dorównywać np. Rieslingowi. Podejmowane działania to krok w dobrą stronę, miejmy nadzieję, że za nim pójdą kolejne. Furmint na nie zasługuje.

W imprezie brałem udział na zaproszenie Gabriela Nyulasiego z organizacji Az ihatóbb Magyarországért.

Homola Pincészet – Gwiazda Balatonu w trzech odsłonach

Nie trudno zakochać się w Balatonie. Węgierskie morze, jak zwą go miejscowi obfituje w urocze zakątki, góry, winnice, piaszczyste plaże. Stanowi niemalże idealne miejsce do aktywnego i biernego wypoczynku. Aktywnie wypoczywał też biznesmen Szabolcs Homola, kiedy żeglując po Balatonie trafił do niewielkiej, acz uroczej miejscowości Paloznak. Spoglądając na tutejsze, obsadzone winną latoroślą zbocza zdecydował, że sam chce mieć własną winnicę. Marzenie to spełniło się już dwa lata później (2009), kiedy zbierano pierwsze grona. Rok później do ekipy Szabolcsa dołączył Attila Homonna z Erdőbénye, który do dziś odpowiada za powstające tu wino. Obecnie winnice zajmują 15 ha w najlepszych siedliskach Paloznak (Sáfránykert, Hajnóczy dűlő), Tihany (Lapi dűlő), Felsőörs (Kishegy dűlő) i Alsóörs (Gölyemál). Dominuje tu Olaszrizling, ale uprawia się także Rieslinga, Müller-Thurgau, Traminera, Muscat Ottonela, Sauvignon Blanc oraz Chardonnay. Czerwone szczepy znajdują się jedynie na półwyspie Tihany i są to Kékfrankos, Cabernet Franc, Zweigelt, Merlot, Pinot Noir. Wina powstają w dwóch liniach – tańszej 100% (powstające metodą reduktywną lekkie, świeże trunki), oraz droższej Homola, które dojrzewają w dębowych beczkach. Podczas degustacji zaprezentowano 3 wina z linii Homola.

Bardzo dobry, aczkolwiek drogi Olaszrizling. (fot. własna)

 

Pierwszym z nich był Homola Kishegyi Dűlő Olaszrizling 2015. Nie jestem wielkim fanem tego szczepu, zbyt dużo na Węgrzech przemysłowych win postałych z tej odmiany, aczkolwiek w niektórych miejscach udaje się wyjątkowo dobrze (Somló, Badacsony). Tu mamy trunek o jasnozłotej barwie, w nosie wyczuwalne są nuty białych owoców, wanili i miodu, w ustach zaś dominuje świeża, cytrusowa kwasowość. Dalej pojawia się nuta dębowa, wanilia, jest też sporo czystego owocu – zielone jabłko, brzoskwinia, następnie polne kwiaty i migocząca w oddali mineralność. Wszystko to daje bardzo przyzwoite wino, któremu jednak nieco brakuje finezji – nuta dębowa zbytnio przesłania jego owocowość. Ocena: ***.  Homola Sáfránykert Olaszrizling 2015 ma to, czego brakowało poprzednikowi – elegancję. Barwa jasnozłota, w nosie nuty polnych kwiatów, brzoskwini, wanilii. W ustach sporo ciała, trzymane w ryzach przez solidną kwasowość, dla której wyraźne tło stanowi słona mineralność. Dalej mamy nuty polnych kwiatów, dojrzałej brzoskwini, cytrusów oraz wanilii. Dąb jest tu lepiej zintegrowany, owoc świeższy, mineralność wyraźna. Po prostu porządne wino z nad Balatonu. Ocena: ***/****

Najlepszy Kékfrankos znad Balatonu jakiego piłem. (fot. własna)

 

Na koniec w naszych kieliszkach zagościł Homola Kékfrankos 2015. Do niedawna nie byłem fanem i tego szczepu, ale zaczynam się do niego przekonywać. Potrafi dać całkiem złożone wina czerwone i bardzo przyjemne, lekkie róże. Tu mamy do czynienia z tym pierwszym przypadkiem. Posiada ono rubinową barwę, w nosie królują owoce (wiśnia, czereśnia), są też lekkie nuty ziemne i czekolada. W ustach wibrująca, świeża kwasowość, lekkie taniny, sporo owocu (wiśnia, czereśnia, śliwka), średnio ekstraktywne. Jest też delikatna nuta waniliowa, pestkowa goryczka i czekolada. Do mięsa będzie jak znalazł, choć i w pojedynkę sprawi sporą przyjemność. Ocena: ***/****. Owe wina to stanowią bardzo dobry wstęp do poznania północnego brzegu Balatonu i jego winiarskiej różnorodności. Technicznie poprawne, sprawiające dużo przyjemności, mają jednak swoją cenę – która nie należy do najniższych. Najtańsze z nich (Kékfrankos 2015) kosztuje 3500 HUF (48 PLN), za najdroższe zaś (Sáfránykert Olaszrizling 2015) trzeba zapłacić 5500 HUF (75 PLN), co jest sporą sumą. Z drugiej strony płacimy nie tylko za jakość, ale również za zaangażowanie właściciela w obronę miejscowych tradycji i tworzenie miejsc pracy – co jest istotne w epoce niekontrolowanej zabudowy wybrzeża Balatonu.

 

Degustowałem na zaproszenie Gábriela Nyulasiego z organizacji Az ihatóbb Magyarországért.