Różne oblicza kékfrankosa – degustacja porównawcza win z tej odmiany

Ubiegły rok upłynął na Węgrzech pod znakiem kékfrankosa. Ta najpopularniejsza czerwona odmiana, uprawiana na ponad 7300 ha we wszystkich 22 regionach winiarskich doczekała się wsparcia ze strony instytucji rządowych, w postaci licznych konferencji, publikacji i degustacji. Kékfrankos bezsprzecznie jest dobrem narodowym nad Dunajem, aczkolwiek przez długie lata kojarzył się konsumentom jako składnik czerwonych kupaży (m.in. byczej krwi), aniżeli materiał na poważne wino jednoodmianowe. I choć powoli zyskuje na renomie, to przed węgierskimi producentami wciąż wiele pracy, by osiągnąć zadowalające rezultaty. Dobitnie pokazała to niedawna degustacja, w której wziąłem udział, gdzie spośród zaprezentowanych 17 win (w tym jednego austriackiego i jednego słowackiego) zaledwie 7 pokazało przyzwoity poziom.

Przyzwoita czerwień z Gór Bukowych. (fot. własna)

 

Jako pierwsze z nich do kieliszków trafiło Jásdi Kékfrankos 2016 z pólnocnego brzegu Balatonu (a dokładniej z regionu Balatonfüred-Csopak). Posiada delikatny aromat wiśni, dojrzałych czereśni, maliny i anyżu, w ustach mamy podobne nuty owocowe, wsparte delikatną taniną, nutami ściółki leśnej i pestki wiśniowej, z delikatną pikantnością i przyjemną, średnią kwasowością, w sam raz do popijania w chłodne dni (ocena: **/***). Drugie wino, Sándor Zsolt Kétfürtős Kékfrankos Szűztermés 2017 powstało z dziewiczego, pierwszego zbioru gron z organicznej uprawy leżącej na południowych zboczach Gór Bukowych, zaś plony ograniczono tu do dwóch kiści na krzew. W nosie dominują ciemne wiśnie, czereśne, skóra oraz goździki, w ustach zaś bujną owocowość (czereśnia, wiśnia, czarna porzeczka) przysłania nieco beczka (czekolada, wanilia), mamy tu też średnie ciało i taniny oraz całkiem soliną kwasowość, aczkolwiek brakuje mu nieco głębi (ocena: ***). Umathum Blaufränkisch 2016 z Burgenlandu, jedyne nie-węgierskie wino w stawce również nie wyróżniło się niczym specjalnym – są tu typowe dla odmiany nuty wiśni i czereśni, skóry, czarnej porzeczki, delikatnie wyczuwalny jest także brett, który na szczęście dość szybko znika. W ustach kwaśna wiśnia, czereśnia, spora kwasowość, polne zioła, średnia tanina oraz delikatna pikantność (ocena: **/***).

Klasyka spod ręki Frigyesa Botta. (fot. własna)

 

Pozytywne wrażenia nadeszły z kolejną butelką – pochodzącym ze słowackiego Pohronia Bott Frigyes Kékfrankos 2017. W ustach dużo dojrzałych owoców spod znaku wiśni, czereśni, dalej pojawiają się fiołki, gałka muszkatołowa i delikatna nuta skóry. W ustach soczyste, owocowe (znów wiśnia i czereśnia), ze świetną kwasowością, gładką jak jedwab taniną, lekką strukturą i szczyptą pikantności (ocena: ***). Kroku dotrzymał mu Szent Donát Magma Kékfrankos 2017 z północnego brzegu Balatonu. Pachnie wiśniami, czereśniami, czerwoną porzeczką i wanilią, w ustach sporo tanin, solidna kwasowość, wyraźne nuty wiśni i czereśni, dalej pojawiają się polne zioła, pikantność oraz delikatnie zaznaczona nuta mineralna (ocena: ***). Nieco zaskoczył (in minus) mnie degustowany wcześniej egerski Stump Nagy-Eged Kékfrankos 2015 – być może to wyraźnie wyczuwalnego brettu, który stłamsił aromaty czereśni, kompotu wiśniowego i czekolady. W ustach dużo lepsze, z solidnym ciałem, dużo tu czystego owocu spod znaku wiśni, czereśni, jest też lukrecja, nuty fiołków oraz wanilii, a wszystko wieńczy delikatna pikantność. Gdyby nie ten zapach, to byłoby ono zdecydowanie polecane (ocena: **/***).

Wulkaniczne oblicze kékfrankosa. (fot. własna)

 

Trochę rozczarowania przyniół również pozytywnie anonsowany Grál Pelzberg Kékfrankos 2015 z regionu Tolna. W nosie wyczuwalne są aromaty wiśni, czereśni, lecz także swojskie buraki, niedojrzała papryka, w ustach sporo ciała, nuty owocowo-warzywne (wiśnie, wędzona śliwka, zielona papryka), lekka kwasowość oraz delikatna pikantność, brakuje mu jednakowoż pazura (ocena: **/***). Kolejny rocznik tego wina – Grál Pelzberg Kékfrankos 2016 pokazał dużo lepsze oblicze – w nosie wyczujemy wiśnię amarenę, czereśnie, słodycz, polne kwiaty i zioła, ustach zaś wspaniałą, czystą owocowość w postaci wiśni i czereśni,  potężną kwasowość, skalną mineralność, a na finiszu delikatną nutę pestkową (ocena: ***/****). Solidnym wyborem był także Vida Hidaspetre Kékfrankos 2016 z Szekszárdu. W nosie mamy tu aromaty wiśni, czereśni, czarnych porzeczek, śliwek oraz szczyptę wanilii. W ustach sporo soczystej owocowości (czarne porzeczki, wiśnie) opartej o solidną kwasowość, średnie ciało, gładkie taniny, balsamiczność i delikatna nuta pieprzna (ocena: ***).

Pelzberg – jedno z największych odkryć ostatnich lat. (fot. własna)

 

Kolejne wino potwierdziło krytyczne opinie, które słyszałem o egerskich winach – tamtejsi producenci stosunkowo często miewają problemy z czystości. Böjt Kékfrankos 2016 odstręcza zapachem zatęchłej piwnicy, myszy oraz przemokniętego drewna i nie zmieni tego nawet dobra kwasowość oraz soczysta nuta czereśni. Szkoda czasu (ocena: */**). Lepiej, choć wciąż nieprzekonująco pokazał się Bock Villányi Kékfrankos 2016. Nos typowy dla odmiany – wiśnia, czereśna, polne zioła i gałka muszkatołowa oraz nieodzowna beczka pod postacią wanili, w ustach zaś mamy średnie ciało, delikatne taniny, lekką kwasowość, nutkę apteczną oraz goryczkę (ocena: **/***). Pochodzący z okolic Sopronu Luka Kékfrankos 2017 kusi aromatami fiołków, czereśni, malin, choć pojawia się tu także nieprzyjemna nutka lakieru do paznokci. Sporo tu ciała, w ustach na pierwszym planie mamy soczystą wiśnię, czereśnię, delikatnie zaznaczoną beczkę (wanilia, skóra), eleganckie taniny i delikatną pestkową goryczkę (ocena: ***). Szkoda, że podobnego poziomu nie prezentuje pobliskie Weninger Höllesgrund Kékfrankos 2015 – wręcz śmierdzi spoconym koniem, spod którego wyłania się trochę czereśni, wiśni i czekolady, w ustach mamy też nieprzyjemną nutę octową, średnią kwasowość i trochę owocowości (ocena: */**).

W Sopronie również znajdziemy świetne kékfrankose. (fot. własna)

 

Całkowicie inne, przypominające Beaujolais nuty wyczuwalne są w Bodri Kékfrankos 2018 z Szekszárdu. W nosie mamy tu gumę balonową, wiśnie, czerwone porzeczki, borówki, w ustach również dużo owocu (borówka, czarna porzeczka), lekka kwasowość, mało taniny, delikatny cukier resztkowy. Przymilna, lekka, owocowa czerwień (ocena: ***). Zupełnie inne wrażenie sprawia Homonna Balatonfüred-Csopaki Kékfrankos 2017 – w nosie sporo aromatów dojrzałej wiśni, owoców leśnych, czerwonej porzeczki i suszonej śliwki, zaś w ustach mamy soczystą owocowość (słodkie czereśnie, dojrzałe wiśnie), świetną kwasowość, delikatną, gładką taninę, lekką nutę mineralną oraz szczypte pikatności – to zdecydowanie najbardziej udany kékfrankos tej degustacji (ocena: ****). Pochodzący z Mátry Losonci Kékfrankos 2015 pokazuje chłodniejsze oblicze odmiany – nie brak tu aromatów wiśni i czereśni, wspartych potężną kwasowością i solidnym ciałem, na finiszu zaś pojawia się delikatna nuta pestkowa (ocena: ***). Jako ostatni w kieliszkach zagościł Soltész Egri Prémium Kékfrankos 2015. Premium oznacza tu chyba użycie nowych beczek, gdyż w nosie dominują nuty wędzonych śliwek, wanili, dymu, gałki muszkatołowej, zaś wiśnia i czereśnia objawiają się dopiero w ustach. Jest też całkiem przyzwoita kwasowość, średnie, acz suche taniny oraz nuta wanili. Dla fanów beczkowych potworków, ja nie będę za nim tęsknił (ocena: **).

Attila Homonna ma rękę nie tylko do białych win. (fot. własna)

 

Muszę przyznać, że rozczarował mnie ogólny poziom próbowanych win, zwłaszcza, że mowa tu o butelkach, które należą do średniej i wyższej półki cenowej (zdecydowana większość to przedział pomiędzy 50-100 zł). Poważny problem stanowi czystość piwnic, która później objawia się brettem, widać także nieumiejętne obchodzenie się z beczkami. Zabrakło też odpowiedzi na pytanie jak prezentują się te wina w starciu z czasem – 4 lata to wciąż dość krótka perspektywa, zwłaszcza jeśli patrzymy przez pryzmat poważnych czerwieni. Na koniec zostawiłem jeden z niewielu poztywów – świetne wrażenie zrobiły wina znad Balatonu, co stanowi dla mnie spore zaskoczenie i bodziec do poważniejszego zainteresowania się tym regionem. A co do reszty wypada zadać pytanie: Quo vadis kékfrankosu?

Balaton w kieliszku – Jásdi Csopaki Olaszrizling Hegybor 2017

W powietrzu czuć już zapach lata, temperatury powoli zbliżają się do optymalnych, rok szkolny powoli dobiega końca… Pora zacząć pakować walizki i szykowac się na wakacyjną wyprawę, najlepiej nad wodę. A jeśli nad wodę, to nad morze… Albo nad węgierskie morze – Balaton. Oprócz dogodnych warunków do wypoczynku, Balaton to także poważny region winiarski – wokół niego znajdziemy cztery apelacje winiarskie – Badacsony, Balatonboglár, Balatonfüred-Csopak oraz Balaton-felvidék. Dominuje tu uprawa jasnych odmian winorośli, ze zdecydowaną przewagą olaszrizlinga.  Jednym z jego orędowników i wielkich mistrzów jest István Jásdi, który prowadzi swoje gospodarstwo winiarskie w Csopak. Jest to człowiek-instytucja – przewodniczący Pannońskiego Cechu Winogrodników, jeden z inicjatorów stowarzyszenia Csopaki Kódex, pomysłodawca tzw. Ustawy o Balatonie – zabraniającej budowy nowych domów w miejscu winnic, nagrodzony tytułem Winiarza Winiarzy. A cała historia zaczęła się w 1998 roku, kiedy rodzina Jásdich odkupiła dawny majątek Jánosa Randoldera, XIX-wiecznego biskupa Veszprém. Zastali zniszczone uprawy i budynki gospodarcze, które własnym sumptem przywrócili do życia. Dziś winnice zajmują 17 ha, na których uprawia się następujące odmiany: olaszrizlinga, furminta, pinot gris, chardonnay, cserszegi fűszeres, cabernet franc, oraz kékfrankosa. Najważniejsze stanowiska to Lőczedomb, Siralomvágó, Nagykút, Bene, Sáfránykert.

Nowy wzorzec olaszrizlinga (fot. własna)

 

Jásdi Csopaki Olaszrizling Hegybor 2017 to podstawowe wino winiarni, powstałe z gron ze stanowisk o podłożu z czerwonego piaskowca. Powstaje go około 40-50 tysięcy butelek rocznie. Dojrzewał w stalowych tankach, po czym następnego roku po zbiorach, pod koniec lutego trafił do sprzedaży. Został oznaczony jako Hegybor, czyli (tł. wino z góry, wino regionalne), którą to kategorię wprowadziła organizacja Csopaki Kódex. Według tutejszych zasad maksymalne plony mogą wynosić 63 hl/ha, zawartość alkoholu ustalono na 11-14%, a minimalny poziom kwasów to 4,8 g/l. Nie zdołałem ustalić, jakimi parametrami (poza alkoholem: 12,5%) charakteryzuje się to wino, ale z pewnością spełnia wymogi nowej kategorii. Posiada bladozieloną barwę, nos zaś częstuje nas aromatem polnych kwiatów, trawy, limonki i grapefruita. W ustach na pierwszym planie nuty trawy, zielonego jabłka, cytrusów, świetna kwasowość, delikatnie zaznaczona nuta mineralna. Dalej pojawia się charakterystyczna dla olaszrizlinga nuta migdałów, a także pieprzna pikantność. Całość zgrzebna, zwiewna, bardzo pijalna. Idealne solo, ale nie będzie grzechem użycie go do szprycera. Ocena: ***/****. Cena: 1950 HUF (26 PLN). Jeśli wybieracie się nad Balaton, zajrzyjcie do Csopak – tworzą tam wspaniałe wina!

Źródło wina: zakup własny w sieci sklepów Bortársaság.

 

Uważajcie na przeceny! – Figula „3” Cuvée 2014

Ostatnio wyczuwam jakąś melancholię. Przedłużająca się już zima trochę daję mi w kość, w tej sytuacji kieliszek dobrego, czerwonego wina jest ukojeniem dla skołatanych nerwów. Oczywiście jeśli posiada się dobre czerwone wino, idealne do picia na co dzień, gdyż nie stać mnie, by otwierać Barolo, czy chociażby Kopára* bez poważniejszego powodu. Niedawno sięgnąłem po butelkę od dobrze mi znanego producenta znad Balatonu – Figula Pincészet, o którego winach pisałem już szerzej między innymi przy okazji wizyty w ich winiarni. Przez długi czas owe trunki można było jedynie dostać w sklepach specjalistycznych i u producenta, jednakże w ostatnich latach liczniej zaczęły się również pojawiać na półkach supermarketów (ech, ta siła pieniądza). Podczas jednej z wizyt we wschodnich rubieżach Węgier zawitałem do tamtejszego Tesco, gdzie trafiłem na opisywane dziś wino.

Butelka ładna, ale zawartość nieciekawa. (fot. własna)

 

Figula „3” Cuvée 2014 to kupaż Cabernet Sauvignon, Merlota oraz Cabernet Franc z Balatonszőlős oraz Dörgicse w regionie winiarskim Balatonfüred-Csopak. Jego obecność na supermarketowej półce można uzasadnić słabym rocznikiem, przez co nie pojawiło się ono w ofercie znanych dystrybutorów, jak chociażby Bortársaság. Pogoda w 2014 roku nie była zbyt łaskawa, katastrofalne opady śniegu w marcu, a potem długie deszcze jesienią zniszczyły sporą część plonów. Samo zaś wino posiada ceglastoczerwoną, lekko mętną barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty owoców leśnych, czerwonej porzeczki i ściółki leśnej. W ustach nieco rozwodnione – mamy tu kompot z czerwonych porzeczek, delikatnie zaznaczone nuty owoców leśnych, lekką pikantność oraz całkiem dobrą kwasowość. Na finiszu pojawia się delikatna goryczka. Niestety brakuje struktury, tanin, wino jest już zmęczone, choć przecież minęły zaledwie 3 lata. Kupione na przecenie -60%, która jak widać – nie była bez powodu. Cena: 850 HUF (11,50 PLN). Ocena: **.

Źródło wina: zakup własny w sieci supermarketów Tesco.