Château Ferrière – ostoja biodynamizmu w sercu Médoc

Poszukując kolejnych, wyjątkowych winiarni w Médoc trafiłem na Château Ferrière – jedną z najmniejszych, o ile nie najmniejszą (20 hektarów), klasyfikowaną posiadłość z Margaux. Powoli odzyskuje ona renomę utraconą w XX wieku, kiedy przez długie dekady produkowano tu minimalne ilości wina.

Skromna, schludna siedziba Château. (fot. własna)

Jej początki sięgają połowy XVIII wieku, gdy została założona przez Gabriela Ferrière, królewskiego brokera. W 1777 roku sprzedał on posiadłość swoim kuzynom, z których jeden – Jean Ferrière został wybrany w 1792 roku burmistrzem Bordeaux. Posiadłość przez ponad 150 lat pozostawała w rękach rodziny, zaś w 1855 roku została sklasyfikowana jako jedno z Troisièmes Crus (Grand Cru 3 klasy). W 1914 roku została sprzedana Armand Feuilleratowi, którego potomkowie w 1952 wydzierżawili ją na 40 lat właścicielowi Château Lascombes – Alexowi Lichine. Używał on pochodzących stąd gron do produkcji win w swej głównej posiadłości, wypuszczając tylko niezwykle limitowane serie dla jednej z wielkich linii lotniczych.

Imponujące betonowe zbiorniki fermentacyjne. (fot. własna)

Château Ferrière zostało w 1988 roku nabyte przez Jacquesa Merlauta, właściciela innych znanych posiadłości – Château Chasse-Spleen, Château La Gurgue and Château Haut-Bages Liberal, lecz produkcję wznowiono dopiero w 1992 roku – po wygaśnięciu poprzedniej umowy najmu. Stery winiarni przejęła wówczas córka Jacquesa –  Bernadette Villars-Merlaut, która poświęciła sporo wysiłku odbudowie zaniedbanej posiadłości. Niestety nie dane jej było ujrzeć jej blasku, gdyż wraz z mężem w tym samym roku zginęła w wypadku.

W winiarni praca ciągle wre. (fot. własna)

Od 2000 roku za zarządzanie Château Ferrière (a także Château Haut-Bages Libéral oraz Château La Gurgue) odpowiada jej córka – Claire Villars Lurton. Razem z mężem – Gonzague Lurtonem (właściciel Château Dufort-Vivens) poszerzyli rodzinne portfolio o kolejne posiadłości w regionie oraz w Stanach Zjednoczonych (winiarnia Acaibo w Sonomie). To Claire zdecydowała o przejściu na uprawę biodynamiczną, jako jedna z niewielu w całym regionie. Dzięki szczególnej trosce poświęconej winnicom, oraz licznym modernizacjom w winiarni Château Ferrière powoli odzyskuje swoje miejsce na winiarskiej mapie Margaux.

Biodynamiczne preparaty. (fot. własna)

Do degustacji podano trzy wina z portfolio winiarni oraz powiązanych z nią posiadłości. Jako pierwsze zaserwowano Château Ferrière 2017, kupaż cabernet sauvignon (79%), merlota (19%) oraz petit verdot (2%), dojrzewający przez 18 miesięcy w beczkach z francuskiego dębu (40% nowych). Wino cechuje się ciemno rubinową barwą. Pachnie czrną porzeczką, wiśnią, jeżyną, wanilią, cedrem oraz kawą. W ustach średnio zbudowane, z świetną kwasowością, jedwabistą tanniną oraz dobrze zintegrowanym, średnim alkoholem. Sporo tu nut czarnej porzeczki, wiśni, czereśni, jeżyn, a także czerwonej papryki, kawy, wanilii, dymu i tytoniu. Finisz średniodługi, zaś sami wino jest niespecjalnie złożone, ale eleganckie i harmonijne. Ocena: ***/****  (90/100 pkt).

Solidny początek. (fot. własna)

Następnie nadeszła pora na Château Dufort-Vivens 2015 (Grand Cru 2 klasy), należące do portfolio męża właścicielki. Jest to kupaż cabernet sauvignon (90%) i merlota (10%) z Margaux, dojrzewający w nowych francuskich beczkach (40%) i amforach przez 18 miesięcy. Znajdziemy tu nieco jaśniejszą, średnio głęboką, rubinową barwę. W nosie mamy nieco więcej ewolucji, dominują tu nuty wanilii, kawy, są też śliwki, jeżyny, czarna porzeczka, fiołki, oraz skóra i drewno. W ustach średnio zbudowane, z wysoką kwasowością, ze sporym garbnikiem i przeciętnym alkoholem. Sporo tu nut grafitu, czarnej porzeczki, wiśni, czereśni, wspartych wanilią, dymem, kawą i czekoladą od beczki. Finisz długi, wino posiada sporą głębię i bogactwo, którym wyróżnia się od swego poprzednika. Ocena: **** (92/100 pkt).

Wyśmienite Margaux. (fot. własna)

Ostatnim z trójki win było najstarsze –  Château Haut-Bages Libéral 2009 z apelacji Pauillac. To cuvée z odmian cabernet sauvignon (70%) i merlot (30%) idealnie pokazuje jak wiek pozwala rozwinąć potencjał bordoskich czerwieni. Dojrzewało ono przez 16 miesięcy w dębowych beczkach, z czego 40% w stanowi nowy dąb. Posiada rubinową barwę, wpadającą w granat. Pachnie śliwką, czarną porzeczką, kompotem wiśniowym, skórą, lekką pieprznością oraz czekoladą. W ustach solidnie zbudowane, z wysoką kwasowością, sporą, acz gładką taniną i średnim alkoholem. Na pierwszym planie zaznaczają się nuty czarnych porzeczek, jeżyn, dymu, skóry, grafitu, pojawia się także mokra ziemia oraz tytoń. Finisz długi, wino bogate, złożone, o świetnej równowadze. Ocena: **** (93/100 pkt).

Pauillac w kwiecie wieku. (fot. własna)

Claire Villars Lurton udowadnia, że nawet w tak wymagającym miejscu jak Médoc da się tworzyć solidne wina nie rezygnując przy tym z troski o otaczające środowisko. Co ważne, koncept ten zaszczepiła w innych posiadłościach rodziny, tworząc swego rodzaju front odnowy na Prawym Brzegu Bordeaux. I choć wciąż jest to kropla w morzu konwencjonalnych upraw, to daje nadzieje na zmiany i ogólną poprawę jakości tych obszarów, zdominowanych przez winiarską monokulturę.

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji (wstęp płatny – w cenie degustacja 3 win).

Château Kirwan – wyrafinowane oblicze Margaux

Po wizycie w Graves nadeszła pora na region Medoc i jego wielkie wina ze słynnej klasyfikacji z 1855 roku. Jednym z moich celów był Château Kirwan z apelacji Margaux. Ta położona we wsi Cantenac posiadłość od dłuższego czasu budziła moje zainteresowanie, i choć nie miałem do tej pory okazji próbować tutejszych win, to bardzo szybko zarezerowałem termin wizyty. Moja intuicja mnie nie myliła – zostałem wspaniale ugoszczony i spróbowałem świetnych win. Być może dla wielu są to drobiazgi, aczkolwiek podejście gospodarzy było wręcz wzorcowe.

Główny gmach château. (fot. własna)

Château Kirwan cieszy się ponad 270-letnią historią. Podwaliny pod winiarnię zostały położone w 1751 roku, gdy obszar ten został nabyty przez angielskiego kupca Sir Johna Collingwooda. Jego córka wzięła ślub z innym handlarzem – Irlandczykiem Markiem Kirwanem, który odziedziczył winiarnię w 1760 roku. To on nadał posiadłości nazwę, którą nosi do dziś. Zapoczątkował też budowę gmachu château. W 1787 roku gościł amerykańskiego ambasadora, Thomasa Jeffersona, który sklasyfikował tutejsze wino jako drugiej klasy, zaraz za wielką czwórką: Lafite, Margaux, Haut-Brion i Latour. Był to pierwszy okres rozkwitu winiarni.

Krzewy rosną głównie na glebie żwirowej. (fot. własna)

Po jego śmierci w 1805 roku posiadłość zmieniała właścicieli, by w 1855 roku trafić do Jean Baptiste Camille Godarda. Ten niezwykle zamożny kupiec z Bordeaux zmodernizował winiarnię, która właśnie zyskała oficjalny status Troisième Cru (Trzeciej klasy). Pod koniec życia Camille Godard zapisał całość dochodów ze swych posiadłości na rzecz miasta Bordeaux, zaś po jego śmierci miasto otrzymało posiadłość w spadku. Z funduszy zaoferowanych przez filantropa przez lata stworzono m.in. park miejski, szkołę ogrodniczą czy też jeden z symboli miasta – Pomnik Żyrondystów.

Chai, czyli budynek winiarni. (fot. własna)

Miasto nie bardzo wiedziało co zrobić z winiarnią, powierzając zarządzanie nią domowi handlowemu Schröder & Schÿler. Posiadłość została w 1907 roku sprzedana kolejnemu kupcowi – Georgesowi  Guestierowi, który w 1925 roku zbył ją dawnym zarządcom – firmie Schröder & Schÿler. Rodzina Schÿlerów do dziś zarządza winiarnią, zaś główny gmach winiarni jest jednym z domów właścicieli. Celem odbudowy renomy winiarni zatrudniono słynnego konsultanta – Michela Rolanda, który w latach 1991-2006 nadzorował produkcję wina. Jego następcą został Philippe Delfaut i obecnie on odpowiada za jakość tutejszych win.

Winiarnia – tu dzieje się magia. (fot. własna)

A powstaje ich nie mało, bo około 90 tysięcy butelek rocznie, powstających z gron zebranych z 37-hektarowej posiadłości. Podłoże stanowią gleby żwirowe, w niektórych miejscach występuje glina. 47% upraw stanowi cabernet sauvignon, 35% merlot, 10% cabernet sauvignon, a 8% petit verdot, pochodzące z 46 różnych parceli. Średni wiek krzewów wynosi 33 lata, zaś najstarsze rośliny mają 65 lat. Produkcja odbywa się w nowej, wzniesionej w 2016 roku hali, która znalazła się pomiędzy dotychczasowymi zabudowaniami. Surowiec z poszczególnych parceli jest winifikowany osobno w cementowych zbiornikach, po czym trafia do beczek. Po krótkim (3-miesięcznym) dojrzewaniu jest kupażowany, i z powrotem przelewany do barrique, gdzie spędza w sumie 18-21 miesięcy. W przypadku grand vin używa się 50-70% nowego dębu, zaś drugiej etykiety około 15-20% nowego dębu.

Cementowe zbiorniki do fermentacji. (fot. własna)

Ja spróbowałem dwóch win z niezwykle udanego rocznika 2016. Jako pierwsze podano Charmes de Kirwan – drugą etykietę, powstałą w odmian z cabernet sauvignon (46%), merlot (42%), cabernet franc (6%) oraz petit verdot (6%). Posiada średniogłęboką, rubinową barwę. Pachnie wiśnią, czereśnią, żurawiną, maliną, pieprzem, skórą oraz fiołkami. W ustach jest wytrawne, średnio zbudowane, z miękką taniną, średniowysoką kwasowością oraz średnim alkoholem. Sporo tu soczystego owocu spod znaku wiśni, czereśni, żurawiny, czarnej porzeczki, zaznacza się także lekka pikantność pod postacią czarnego pieprzu oraz czerwonej papryki. Finisz jest średnio-długi. Udane, dość lekkie wino, w zasadzie nie wymagające większego starzenia. Ocena: ***/**** (89/100 pkt). Cena: 35 EUR (159 PLN).

Lekka, soczysta czerwień.. (fot. własna)

Grand Vin, czyli Château Kirwan 2016 przynosi nieco inny poziom emocji. W tym kupażu dominuje cabernet sauvignon (55%), uzupełniony merlotem (33%), cabernet franc (7%) oraz petit verdot (5%). Wino charakteryzuje się głębokim, ciemnorubinowym kolorem. W nosie pachnie wanilią, przyprawami korzennymi, czarną porzeczką, jeżyną, czereśnią, śliwką, lukrecją oraz skórą. W ustach wytrawne, solidnie zbudowane, o świetnej kwasowości, z dobrze zintegrowanym, średnim alkoholem i gładką, jedwabistą taniną. Wino jest ekstraktywne, skoncentrowane, z bogactwem nut owocowych: czarnej porzeczki, jeżyn, wiśni, czereśni oraz ciemnych śliwek. Znajdziemy tu także wanilię, tytoń, cedr, skórę oraz kawę. Finisz długi. Wszystko jest doskonale zrównoważone i harmonijne. Ocena: **** (93/100 pkt). Cena: 55 EUR (250 PLN).

Eleganckie, wyrafinowane grand vin. (fot. własna)

Château Kirwan to doskonały przykład na to, jak nowoczesność łączy się z tradycją. Mimo trudniejszych okresów w historii winiarnia zawsze była w stanie się odnowić i powrócić do czołówki posiadłości z regionu Médoc. Tutejsze wina mają miękki, elegancki, harmonijny charakter, dzięki czemu cieszą się niesłabnącą popularnością. Dla mnie najważniejszym doświadczeniem była jednak otwartość i gościnność gospodarzy, której z pewnością nie zapomnę.

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji (wstęp płatny – w cenie degustacja 2 win).

Château La Mission Haut-Brion – duch historii w sercu Graves

Skoro udało mi się trafić do Château Haut-Brion, to wstydem byłby brak wizyty w leżącej po drugiej stronie ulicy i należącej do tej samej rodziny winiarni Château La Mission Haut-Brion. Nazywana często młodszą siostrą Haut-Brion, posiadłość ta może się poszczycić niemalże tak samo długą historią. Wiadomo, że jeszcze przed 1540 rokiem, gdy trafiła w ręce rodziny Lestonnac okolicę porastała winna latorośl. Przez ponad wiek pozostawała w ich rękach, po czym została ofiarowana braciom misjonarzom, od których pochodzi jej nazwa. Oni wznieśli tu budynki gospodarcze oraz kaplicę, którą można podziwiać do dziś. W 1792 roku na skutek Rewolucji Francuskiej majątki zakonne zostały znacjonalizowane i sprzedane na aukcjach, podobny los spotkał Château La Mission Haut-Brion.

Krużganek winiarni. (fot. własna)

Posiadłość sprzedano rodzinie Vaillantów, która niespełna trzy dekady później sprzedała ją amerykańskiemu kupcowi Célestinowi Coudrin-Chiapelli. Po kilku dekadach ponownie zmieniła właścicieli, by w 1919 roku trafić do rodziny Woltnerów. Pod ich zarządem przeżyła odrodzenie, dzięki ich umiejętnemu zarządzaniu i stosowaniu nowinek technologicznych, takich jak instalacja stalowych zbiorników do fermentacji. W 1953 roku winiarnia została włączona do nowopowstałej klasyfikacji Grand Cru Classé de Graves. W 1983 roku Woltnerowie sprzedali posiadłość rodzinie Dillonów, dzięki czemu stała się częścią rodzinnego holdingu – Domaine Clarence Dillon. Podobnie jak w przypadku Château Haut-Brion, za produkcję odpowiada Jean-Philippe Delmas.

W ogrodach raju. (fot. własna)

Wizytę w winiarni zaczęliśmy od przepięknego krużganka, do którego dotarliśmy przechodząc przez wspaniały, zadbany ogród. Cały kompleks winiarni wypełniony jest licznymi dziełami sztuki o religijnym charakterze, nawiązującym do historii tego miejsca. Później zwiedziliśmy kaplicę, w której na ścianie wypisane są złotą czcionką wybitne roczniki win Château La Mission Haut-Brion – i dzięki zmieniającemu się klimatowi powoli kończy się miejsce na nowe wpisy. Z kapliczki udaliśmy się do odnowionej piwnicy, w której dojrzewają ostatnie dwa roczniki, i która przypomina swym wystrojem świątynie wina. Sprawia wielkie wrażenie. Następnie nadeszła pora na degustację.

Piwnica – prawdziwa świątynia wina. (fot. własna)

La Chapelle De La Mission Haut-Brion 2017 to druga etykieta producenta. Wino powstało w 49,2% z merlota, 41,9% cabernet sauvignon oraz 8,9% cabernet franc. Dojrzewało przez 18 miesięcy w beczkach, z niewielkim (około 20%) udziałem nowej beczki. Posiada ono średnio głęboką, rubinową barwę. Pachnie jeżynami, czarnymi porzeczkami, wanilią, cedrem, żurawiną oraz ściółką leśną. W ustach średnio zbudowane, wytrawne, z wysoką kwasowością, wysokim alkoholem i średnią, gładką taniną. Sporo tu nut jeżyn, czarnych wiśni, czarnej porzeczki, żurawiny, jak i wanili, tytoniu, cedru i słonej nuty mineralnej. Całość wieńczy średnio długi finisz. Nie tak ekstraktywne i złożone jak La Clarence De Haut-Brion 2017, za to dużo bardziej świeże i owocowe. Ocena: **** (90/100 pkt). Cena: 100 EUR (451,50 PLN).

Soczyste, owocowe Bordeaux. (fot. własna)

Oczarowała mnie atmosfera winiarni. Cisza, spokój, przepięknie zadbany ogród, neogotyckie krużganki – aż chce się na chwile zatrzymać, wziąć do ręki kieliszek, i wąchając wina poczuć ducha tego miejsca. Sacrum spotyka się z profanum, wiara przenika się z nauką. Historia. Tradycja. Perfekcja. To wszystko czeka na odwiedzających w posiadłości La Mission Haut-Brion 2017.

Ślady obecności zakonników są wszędzie. (fot. własna)

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji – za darmo.