Wielki test aszú – co wybrać do świątecznego stołu?

Nie tak dawno wziąłem udział w kolejnym teście prasowym wina organizowanego przez uznaną węgierską dziennikarkę Edit Szabó oraz portal Borsmenta. Tym razem ze względu na bliskość świąt temat wydał się dość oczywisty – tokajskie słodycze, a pośród nich te najzacniejsze – czyli aszú. To powstające specyficzną metodą wino jest wynikiem moczenia osobno zebranych, zbotrytyzowanych gron w moszczu lub młodym winie z tego samego rocznika. Potem dojrzewa przez co najmniej 1,5 roku w beczce i co najmniej pół roku w butelce, trafiając na rynek w trzecim roku po zbiorach. Po zmianach przepisów w 2013 roku aszú musi zawierać minimum 120 gramów cukru resztkowego, dawna klasyfikacja określająca ilość puttonów jest już nieobowiązkowa (choć wielu producentów wciąż ją stosuje). Podczas degustacji spróbowaliśmy 8 win, z czego 6 stanowiły wina 5-puttonowe, a kolejne 2 6-puttonowe.

Złoto Tokaju. (fot. Gábor Vető)

Jako pierwsze do kieliszków trafiło Palkó Tokaji Aszú 2017. Ten młodzian od małego, ambitnego producenta z Abaújszántó jeszcze nie jest dopuszczony do sprzedaży, na sklepowych półkach zobaczymy go najwcześniej w przyszłym miesiącu. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wręcz bucha aromatami moreli, pigwy, propolisu, miodu oraz owoców tropikalnych. W ustach jeszcze nieco nieułożone, z dominacją słodyczy, spora kwasowość wydaje się nieco schowana, dalej mamy nuty moreli, brzoskwini, fig, miodu, oraz wyraźnie wyczuwalną, lekko słoną nutę mineralną (ocena: ****, planowana cena: 10000 HUF, czyli 129 PLN). Drugą z butelek stanowi  Gróf Degenfeld Tokaji Aszú 5 puttonyos 2016. Mieni się jasnozłotą barwą, w nosie wyczuwalna jest zarówno kamienista, tokajska mineralność, jak i morele, pigwy oraz miód. Usta są zbalansowane, solidną słodycz umiejętnie kontruje wyraźna kwasowość, dużo tu czystych nut owoców wspod znaku moreli, brzoskwini, skórki pomarańczy, jedyne, do czego muszę się przyczepić to fakt, że jak na aszú jest niezwykle krótkie (ocena: ***/****, cena: 9350 HUF, czyli ).

Młodziak z olbrzymim potencjałem! (fot. Gábor Vető)

Następne wino pochodzi od dość mocno rozwijającej się w ostatnim czasie winiarni – Pajzos z Sárospatak. Ich Pajzos Tokaji Aszú 5 puttonyos 2016 posiada głęboki, złoty kolor, w nosie jest dość zamkięte, dopiero po dłuższej chwili pojawiają się aromaty botrytisu, suszonych śliwek, moreli i wanilii. W ustach harmonijne, potężną słodycz dobrze równoważy świeża, cytrusowa kwasowość, znajdziemy tu też nuty dżemu brzoskwiniowego, suszonych śliwek, moreli oraz delikatną goryczkę (ocena: ***/****, cena: 9600 HUF, czyli 123,50 PLN). W kategorii marketowych win absolutnym pewniakiem jest Royal Tokaji 5 puttonoys Tokaji Aszú 2016. Mamy tu typową, złotą barwę, w nosie wyczuwalne nuty botrytisu, banana, moreli, pigwy, miodu oraz kremowość. W ustach krągłe, wygładzone, z solidną słodyczą i świetną kwasowością, dużo tu czystego owocu spod znaku moreli i brzoskwini, a także szczypta przypraw korzennych. Zdecydowany best buy (ocena: ***/****, cena: 6290 HUF, czyli 81 PLN).

Marketowy best buy. (fot. Gábor Vető)

Kolejnym, piątym z kolei aszú było Béres Tokaji Aszú 5 puttonyos 2011. To wino od dużego, ale solidnego producenta pokazuje, że w przypadku solidnego materiału dojrzewanie pomaga nabrać mu ogłady i głębi. Posiada ono bursztynową barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty karmelu, grzybów, octu balsamicznego, ale także pigwy, suszonych owoców, fig, daktyli. W ustach znajdziemy świetnie zintegrowaną słodycz, potężną (11,3 g/l) kwasowość, nuty karmelu, suszonych śliwek, dżemu morelowego oraz daktyli, dalej pojawia się również mineralnosć oraz szczypta umami. Długie, wielowarstwowe, klasyczne aszú, dla mnie najlepsze wino degustacji (ocena: ****, cena: 10590 HUF, czyli 136 PLN). Następujący po nim Obzidian W.M. Tokaji Aszú 5 puttonyos niestety poległ w starciu z wiekiem i oksydacją. To właśnie ona odpowiada za głębokozłotą barwę oraz aromaty tartego jabłka, suszonej śliwki i lotnej kwasowości. Usta niewiele lepsze, z dominującą słodyczą, przeciętną kwasowością i nutą pieczonego jabłka, dalej zaznacza się także susz owocowy oraz delikatna goryczka. Na szczęście wina nie ma już w sprzedaży, bo absolutnie nie jest warte swej ceny (ocena: **/***, cena: 9990 HUF, czyli 128,50 PLN).

Dojrzałe, klasyczne aszú – mój faworyt. (fot. Gábor Vető)

Przedostatnią otwartą butelką okazało się być Chateau Dereszla Tokaji Aszú 6 puttonyos 2009. Kryła wino o głębokozłotej barwie, z wyraźnymi nutami propolisu, miodu, wosku, suszonych owoców i starej apteki. W ustach konsekwentnie znajdziemy propolis i miód, jest tu także owocowość spod znaku moreli,  daktyli, cytrusów i skórki pomarańczy, a dobrze zintegrowana słodycz dobrze współgra z wciąż żywą kwawosością. Kolejne świetne, dojrzałe aszú (ocena: ****, cena: 19290 HUF, czyli 248,50 PLN). Nieco rozczarowało mnie zaś ostatnie wino, czyli Dobogó Tokaji Aszú 6 puttonyos 2012. Co ciekawe pomimo jego wieku jeszcze nie zostało wprowadzone do sprzedaży, zaś powstało tylko 450 butelek. Mamy tu głębokozłotą barwę, aromaty suszu owocowego, miodu, propolisu, zbitego jabłka oraz karmelu, w ustach na pierwszym planie pojawia się botrytis, dużo tu słodyczy, z którą niespecjalnie radzi sobie kwasowść, dalej pojawiają się także nuty orzechów, rodzynek, karmelu oraz pieczonego jabłka. Może się jeszcze rozwinie, choć po tylu latach pownno pokazać lepszą twarz (ocena: ***/****).

Koncentracja, głebia, dojrzałość – niczego mu nie brakuje. (fot. własna)

Jak widać aszú ma wiele twarzy, i pośród masy wspaniałych, wielowymiarowych, głębokich win można trafić również na takie, które nigdy nie powinno się pojawić na rynku. Jednocześnie należy stwierdzić, że rewolucyjne zmiany z 2013 roku miały sens, i przyczyniły się do ogólnego podniesienia poziomu. Zachęcam was do nabycia aszú na święta, oprócz małych importerów znajdziecie je także chociażby w Winnicy Lidla. Doskonale będzie pasować do świątecznych wypieków i przywoła uśmiech na twarzy nawet najbardziej markotnej teściowej.

Źródło win: udostępnione do degustacji przez producentów. Degustowałem na zaproszenie Edit Szabó i portalu Borsmenta.

Słowackie aszú? Czemu nie! – Chateau Vécsey Tokajský Výber 5-putňový 2012

Choć słowackie wina lubię i stosunkowo często po nie sięgam, to po dziś dzień nie jestem przekonany do tamtejszych tokajów. Powstają one w większości wypadków w zupełnie innym, oksydacyjnym stylu, aniżeli ich węgierskie odpowiedniki. Słowacy do dziś nie przyjęli także węgierskich regulacji z 2013 roku, w związku z czym istnieje pewien dysonans odnośnie przepisów apelacyjnych. Daje on o sobie znać chociażby w postaci istnienia win aszú o zawartości cukru resztkowego poniżej 120 g/l. Jednak spora część winiarzy z północnej części Pogórza Zempleńskiego zaczyna dostrzegać potrzebę zmian i modernizacji. Mocno widać to chociażby po winach Chateau Vécsey z Stredy nad Bodrogiem. Założone w 2008 roku winiarstwo jest dziełem Zuzanny i Petera Veszprémi, którzy odkupili piwniczki i pola należące niegdyś do rodziny baronów Vécsey. Zainwestowali spory kapitał, zatrudnili węgierskiego enologa (László Butella) i dziś tworzą jedne z najlepszych po słowackiej stronie granicy. Obecnie posiadają 29,5 ha nasadzeń winnej latorośli, docelowo chcą posiadać 46 ha.

Słowacki tokaju, podążaj tą drogą! (fot. własna)

 

Chateau Vécsey Tokajský Výber 5-putňový 2012 posiada głebokozłotą barwę z bursztynowymi refleksami. Nos pachnie figami, pigwą, suszoną śliwką, kardamonem, oraz botrytisem. W ustach również mamy sporo nut owocowych – pigwy, moreli, śliwki, wyraźna nuta grzybowa (botrytis), a kręgosłup zapewnia tu idealna harmonia pomiędzy potężną słodyczą (139 g/l) i żwawą, ostrą kwasowością. Sporo tu ciała, ekstraktu. Czuć także oksydację, orzechy włoskie, wanilię oraz suszoną śliwkę, dodają one charakteru temu winu. Na finiszu wyraźnie zaznacza się nuta pigwowa. Wydaje się ono być kompromisem pomiędzy nowoczesnością, a dawnymi zwyczajami – dzięki świeżości spodoba się fanom lekkich aszú, zaś delikatna oksydacja dodaje mu szlachetności i powagi. Ocena: ****. Ja zakupiłem (a w zasadzie otrzymałem) je za śmieszne pieniądze, ceny sklepowej niestety nie znalazłem.

 

Źródło wina: zakup własny podczas Furmint Forum 2017 w Koszycach.

Wielki test szamorodni z 2013 roku – czy marketowe tokaje mogą równać się z czołówką gatunku?

Szamorodni to jedno z dwóch wielkich, klasycznych słodkich win tokajskich (choć może także występować w wersji wytrawnej). Tradycja jego wyrobu sięga drugiej połowy XVI wieku, choć aż do lat dwudziestych XIX wieku było znane głównie jako főbor (wino główne). Ukochane przez polskich kupców i szlachtę, szybko zyskało popularność, konkurując ze słodszym aszú niższą ceną oraz ogólnie pojętą „pijalnością”. W XX wieku nieco straciło na popularności, zwłaszcza z powodu kolektywizacji miejscowego rolnictwa i znacznego spadku jakości. Dopiero ostatnie dwa dziesięciolecia pozwoliły nieco odbudować renomę marki.

Pogórze Tokajskie – tam powsają wina szamorodni. (fot. własna)

 

Wraz z najnowszą (2013 rok) zmianą regulacji prawnych dotyczących win tokajskich – co raz więcej producentów zwróciło się ku tej kategorii win, kompensując w ten sposób zniknięcie win 3 i 4 puttonowych. Według dzisiejszych przepisów – by wino mogło zostać zaliczone do kategorii słodkich szamorodni musi: mieć min. 45 g/l cukru resztkowego, 5,5 g/l kwasów oraz 12% alkoholu, powstawać w części z gron pokrytych szlachetną pleśnią (bortytis cinerea), dojrzewać przez pół roku w beczce i trafić do sprzedaży w drugim roku następującym po zbiorach (wino ze zbiorów w 2017 roku trafi do sprzedaży najwcześniej w styczniu 2019 roku).

Szlachetna pleśń – bez niej tokajskie wina nie byłby tym samym. (fot. własna)

 

Jak więc smakuje szamorodni? Powstające w nowoczesnym stylu wina charakteryzują się nutami owocowymi: brzoskwinii, moreli, czasem pigwy, a także botrytisu i miodu, a także świetną kwasowością i sporą koncentracją. Szamorodni w starszym stylu zawierają znacznie więcej tanin, wyraźnie zaznacza się tu oksydacja, a co za tym idzie aromaty drugo i trzeciorzędne, powstające dzięki długiemu dojrzewaniu – między innymi znajdziemy tu suszoną śliwkę, karmel czy też pieczone jabłko. Oczywiście sporo jest także producentów, którzy balansują gdzieś pomiędzy dwoma stylami wypracowując swój własny sposób na szamorodni. Ja zaś niedawno miałem okazję wziąć udział w prywatnej degustacji, podczas której podano 12 różnych win z tejże kategorii, począwszy od prostych win marketowych po samą tokajską czołówkę – z jednego rocznika – 2013. Wyniki potwierdzają pewną tezę, ale jaką – o tym będzie w dalszej części wpisu. Co do samej degustacji – była „w ciemno”, butelki zostały poukładane losowo, żeby jak najmniej wpłynąć na przebieg samego testu. Pojawiło się kilka zaskoczeń, ale też sporo rozczarowań.

Klasyka gatunku w świetnej cenie. (fot. własna)

 

Na rozgrzewkę podano Bardon Késői Szüretelésű Tokaji 2015 – i było to jedyne wino nie należące do kategorii szamorodni. Mamy tu suszoną śliwkę, wanilię, miód, trochę owocu (brzoskwinii, moreli) i lakier do paznokci – trochę za dużo nowej beczki, aczkolwiek całość nawet sprawia przyjemność. Ocena: ***. Po nim nadeszła pora na właściwą część degustacji – pierwsze szamorodni – czyli Oremus Szamorodni 2013 – mamy tu sporo czystych, egzotycznych nut owocowych – ananasa, grapefruita, cytrusów, a także maślaność, dobrze wywarzoną słodycz i kwasowość oraz finisz z nutami zielonego jabłka. Ocena: ***/****.

Omijać z daleka. (fot. własna)

 

Następne w kolejce – Grand Tokaj Tokaji Szamorodni 2013 to kompletna antyreklama win szamorodni. Tarte jabłko, wyraźna oksydacja, suszone owoce, trochę cukru i kwasowości – tego nie ratuje nawet całkiem przyjemna nuta morelowa. Na finiszu wrażenia zabija nieprzyjemna, mocna goryczka. Jedyne pocieszenie – były gorsze wina. Ocena: */**. Tokajicum Szamorodni 2013 należy do win, które spotkamy na półkach większości marketów. Nieco rustykalne – pojawiają się tu nuty korzenne, suszona śliwka, szarlotka, aczkolwiek jest też trochę dobrego owocu – pigwy, moreli, a to wszystko oparte na dobrej kwasowości i umiejętnie użytym cukrze resztkowym. Tu też pojawia się nieprzyjemna goryczka, a wino w sumie jest krótkie i dość płaskie, ale wciąż o niebo lepsze od poprzednika. Ocena: **/***.

Wino marki własnej, po które warto sięgnąć. (fot. własna)

 

Csillagút (Borháló) Szamorodni 2013 to wino z oferty własnej sieci Borháló, butelkowane przez Oremusa. I najbardziej chyba przypomina w stylu tego producenta – mamy tu nuty maślane, morele, botrytis, trochę propolisu, całkiem sporo cukru resztkowego i średnią kwasowość. Proste, aczkolwiek przyzwoite, nowoczesne w stylu szamorodni. Ocena: ***. Majoros Szamorodni 2013 zaprezentował zupełnie inne oblicze – nieczyste, z nutami chrzanu, kiszonki, tartego jabłka. Pytanie, czy to wina butelki, czy całej serii pozostaje otwarte. W tym przypadku całość poszła do zlewu. Ocena: *.

Absolutna czołówka gatunku. (fot. własna)

 

Demetervin Szamorodni 2013, czyli siódme w kolejce wino przeniosło nas w zupełnie inne poziomy. Sporo tu ciała, nut wanilii, brzoskwinii, miodu, botrytisu i propolisu, wino jest bogate w cukier resztkowy i kwasowość, a to wszystko przy bardzo dobrej, czystej nucie owocowej i długim, mineralnym finiszu. Ocena: ****. Następujące po nim Szepsy Szamorodni 2013 przyniosło jeszcze więcej emocji – sporo nut moreli, brzoskwinii, oleistość, niesamowitą koncentrację, wielowarstwowość, potężny cukier resztkowy i sporą kwasowość… Aczkolwiek tej ostatniej było chyba trochę za mało, i to jedyne, co można zarzucić temu niemalże idealnemu winu. Ocena: ****/*****.

Niemalże doskonałe szamorodni od wielkiego mistrza. (fot. własna)

 

Następne wino – Ábráham Szamorodni 2013 pokazał trochę inny styl – więcej oksydacji, nut suszonych owoców, miodu, to wszystko spięte wyraźną kwasowością i dobrze wtopioną słodyczą. Do najlepszych brakuje mu dość dużo, ale i tak pije się je z przyjemnością. Ocena: ***. Kolejna butelka – Vineum Samorodni 2013 to najgorszy koszmar winomaniaka – potworna oksydacja, smród lakieru do paznokci oraz tartego jabłka, wyraźna goryczka – cukier i spora kwasowość w żaden sposób nie kryją wad. Omijać z daleka. Ocena: *. Dziesiąte szamorodni – Amethyst Szamorodni 2013 z Grand Tokaj okazało się korkowe. Ale chyba nawet nie jest go szkoda…

Mały producent, ciekawy styl – choć do czołówki nieco brakuje. (fot. własna)

 

Na sam koniec pojawiły się dwa światełka w tunelu. Pierwsze z nich – Béres Szamorodni 2013 pokazuje, że można stworzyć dobre marketowe szamorodni przy odrobinie chęci. Jest tu i miód, i brzoskwinia, lekkie nuty moreli, całkiem przyjemna kwasowość, dobrze zintegrowany cukier resztkowy, na finiszu mruga ponętnie pigwa. Nie ma tu wielu udziwnień, wino jest proste, eleganckie, dobrze zrobione, zwłaszcza w swej kategorii cenowej. Ocena: ***. Drugie ze światełek, zarazem ostatnie wino degustacji to jedna z niespodzianek – Bardon Szamorodni 2013. Bardzo hojnie częstuje nas owocem spod znaku moreli, pigwy i brzoskwinii, czuć tu jednak nową beczkę pod postacią wyraźnych nut waniliowych, sporo tu cukru, dużo też dobrej kwasowości, w tle migoczą miód, słona mineralność oraz cytrusy. Złożone, bogate, wielkie szamorodni. Ocena: ****.

Niespodzianka wieczoru – świetne szamorodni z Erdőbénye. (fot. własna)

 

Jak pewnie domyśliliście się, tezą, którą zamierzałem postawić na początku była: im droższe szamorodni, tym lepsze.I jest w tym sporo racji, pierwsze trzy miejsca okupowały wina (Szepsy, Bardon, Demetervin), które znacznie odstawały cenowo (przedział 100-200 PLN za butelkę – na Węgrzech). Kompletnie poległy wina marketowe, zwłaszcza od państwowej spółdzielni Grand Tokaj. Nasuwa się zatem pytanie – po co? Po co „wycierać sobie gębę” tak kiepskim winem. W momencie, kiedy próbuje się odbudować nadszarpniętą skandalami renomę (której umówmy się – nigdy nie miała za wiele), takie zachowanie jest jak strzał w stopę. Najwyraźniej są problemy z płynnością gotówki, jeśli posuwa się do sprzedaży takich zlewek. Degustacja dowiodła także, że da się znaleźć przyzwoite wina w niższym przedziale cenowym (do 50 PLN) – w tej grupie mamy szamorodni Oremusa, Béres czy Csillágút – choć brakuje im koncentracji i głębi, to są to bardzo dobre wina.

Degustację zorganizował Mihály Lippai, właściciel baru Könyvbár & Restaurant, składka na osobę wyniosła 5000 HUF (67 PLN).