10. Furmint Február Nagykóstoló – jubileuszowa, wielka degustacja furmintów

Dziesięć lat minęło od pierwszej, wielkiej degustacji furmintów, która zapoczątkowała cykl wydarzeń, zwanych Furmint Február, mających za celu popularyzację tej odmiany, zwłaszcza w wytrawnym wydaniu na Węgrzech, a w późniejszym okresie czasu także na całym świecie. Również dziś ta impreza jednym z centralnych punktów winiarskiego życia w Budapeszcie, gromadząc ponad 100 producentów, kilkaset win i kilka tysięcy odwiedzających. Organizator – Dániel Kézdy jak co roku przeprowadza wstępną selekcję, zapraszając przedstawicieli wybranych winiarni, gdyż chętnych jest więcej, niż dostępnych miejsc. Nie mogło zabraknąć i mnie, a sporód ponad 80 zdegustowanych win wybrałem 5, które najbardziej przypadły mi do gustu.

Historia lubi się powtarzać… (fot. własna)

 

Pierwsze z nich, Tokaj Nobilis Barakonyi Furmint 2017 było dla mnie chyba jedną z największych niespodzianek całej imprezy. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są bogate aromaty owocowe: brzoskwinii, moreli, polnych kwiatów i szczypta wanilii, która zdradza wpływ beczki. W ustach soczysta owocowość pod postacią brzoskwinii, moreli i gruszki, wsparte solidną kwasowością, podbite szczyptą słonej mineralności, dalej pojawiają się nuty polnych ziół, gałki muszkatołowej, a wszystko zaokrąglone jest delikatnym cukrem resztkowym. Daje pojęcie o potencjale wielkiego rocznika (ocena: ****).

Prawdziwa dama Tokaju (fot. własna)

 

Następne wino, pochodzące z austriackiego Burgenlandu Heidi Schröck Ruster Ausbruch 2014 to słodki kupaż powstały z gron furminta i sauvignon blanc (w proporcji pół na pół). Zdobi go złota szata, w nosie dominują aromaty moreli, brzoskwinii, pigwy, miodu, zdradzające potężny wpływ botrytisu. W ustach bogate, krągłe z nutami miodu, moreli, brzoskwinii, propolisu, polnych ziół, o potężnej słodyczy (ponad 200 g/l) i cytrusowej kwasowości (10 g/l), z wielowarstwową strukturą oraz długim finiszem. Eleganckie, świetnie wykonane i, co nie podobne do innych znanych mi ausbruchów – posiada świętną kwasowość, dzięki czemu jest świetnie zrównoważone, jak na tak słodkie wino (ocena: ****).

Gości nie brakowało… (fot. własna)

 

Árvay Pecsár Furmint 2015 prezentuje zupełnie odmienny charakter. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty krzemienia, mokrej skały, prażonych orzechów, białego pieprzu i wanilii. W ustach surowe, z dominującą słoną mineralnością, pieprznością, wyraźnie zaznaczonymi taninami, sporo tu kwasowości i praktycznie brak jakiejkolwiek owocowości i słodyczy. Nie jest łatwy w odbiorze, potrzebuje ciszy, spokoju i odpowiedniej temperatury, ale odwdzięcza się charakterem, jaki znajdziecie u niewielu tokajskich furmintów (ocena: ***/****).

László Szilágyi z wspaniałym furmintem (fot. własna)

 

Kolejne wino – Gizella Furmint 2017 to absolutne przeciwieństwo poprzednika. Jest to nowoczesny, owocowy furmint, który korzysta z dobrodziejstw świetnego rocznika. Barwa jasnozielona, w nosie mamy wyraźne aromaty dojrzałej brzoskwini, moreli, gruszki, polne kwiaty i trochę mineralności. W ustach dominują nuty brzoskwini, gruszki, zielonego jabłka, jest tu solidna dawka cytrusowej kwasowości, a także słonej mineralności, a wszystko zaokrąglone jest kilkoma gramami cukru resztkowego. Długi finisz z nutami gruszek i brzoskwini. Takie wino chciałbym pić każdego dnia (ocena: ****).

Zniknęło w oka mngnieniu… (fot. własna)

 

Jako ostatnie wybrałem słodkie wino, pochodzące – jakżeby inaczej – z Tokaju. Orosz Gábor 6 puttonyos Tokaji Aszú 2007. Zdradzająca upływ czasu głęboka, bursztynowa barwa, w nosie dominują nuty karmelu, miodu, suszonych owoców, szarlotki, moreli oraz orzechów. W ustach mamy więcej świeżości i owocowości pod postacią moreli, mirabelek, kandyzowanej pomarańczy, a także śliwek i pigwy, sporo tu ciała, słodycz jest wyraźna (212 g/l), ale dobrze zintegrowana, dobrze uzupełniana przez świeżą, cytrusową kwasowość (8,5 g/). Niezwykle udany kupaż furminta i hárslevelű z stanowisk pierwszej klasy z Mád. Na wielkie okazje (ocena: ****).

Samuel Tinon też przywiózł świetne wina (fot. własna)

 

I choć nie trafiłem na wino, które by mnie kompletnie oczarowało i zachwyciło, to muszę zauważyć rosnący poziom u małych, rodzinnych winiarni, których sporo przybyło w ostatnich kilku latach. Oprócz znanych nam winiarzy z Mád coraz śmielej poczynają sobie producenci z Tarcal, Tállya, czy chociażby z Szerencs. Poza tokajskim regionem winiarskim mocno zaznacza swoją obecność Somló, pojawiają się też perełki z Mátry, a nawet z leżącego na południu kraju Pécs. Ciekawe furminty znajdziemy także w graniczącymi z Węgrami regionami Austrii (Burgenland), Słowenii (Štajerska) oraz Słowacji (Pohronie). Warto je obserwować, gdyż poziomem nie odstają od swoich węgierskich imienników. Co do samej samej degustacji – świetnie zorganizowana, solidni wystawcy, piękne wnętrza – nic, tylko chwalić.

 

Degustowałem na zaproszenie organizatora imprezy – Dániela Kézdyego.

Budapest Borfesztivál – festiwal straconej szansy

Lubię festiwale winiarskie. Od wczesnej wiosny, aż pod sam koniec jesieni wyznaczają niejako okres, kiedy chce się wyjść z domu i spotkać ze znajomymi przy kieliszku wina. Najlepiej pod gołym niebem, w otoczeniu innych, zafascynowanych tym napojem ludzi. Festiwale są prawdziwym świętem wina, imprezami, które aktywnie promują kulturę winiarską oraz egalitaryzm – wino powinno być dostępne dla przeciętnego Kowalskiego.

Wyjątkowa sceneria. (fot. własna)

 

W tym celu przed ponad ćwierćwieczem powstał Budapesztański Festiwal Wina. Impreza z roku na rok zyskiwała na renomie, w pewnym momencie przeniesiono ją na Zamek Królewski w Budzie, ustawiono bramy i zaczęto pobierać opłaty. Nie byłoby w tym nic dziwnego – organizacja kosztuje, ochrona kosztuje, a i miejscowych pijaczków też trzeba jakość odseparować. Argumenty zupełnie zrozumiałe. Jednak w pogoni za zyskami organizatorzy zaczęli podnosić ceny biletów, oraz opłaty za stoiska. Choć strategia ta przez kilka lat przynosiła im solidne zyski, to w pewnym momencie osiągnięto szklany sufit. Liczba gości przestała rosnąć (a wręcz zmniejszyła się), wraz z nim spadła chęć do wystawiania się przez winnice. W porównaniu z moją ostatnią wizytą na tej imprezie (3 lata temu) zauważyłem drastyczny spadek liczby gości, oraz zdecydowanie mniejszą liczbę stoisk. Nic dziwnego – nieoficjalnie słyszałem, że koszt wystawienia wynosi około 500 000 HUF (ponad 6 600 PLN), i jest to suma, której nie sposób odzyskać. W tym momencie obecność na takiej imprezie nie ma biznesowego znaczenia, jest jedynie sprawą prestiżu – na który zazwyczaj mogą sobie pozwolić tylko najwięksi producenci.

Tłumów nie widać. (fot. własna)

 

Tu dochodzimy do kolejnego problemu – jeśli tylko najwięksi i najbogatsi mogą się wystawiać, to w zasadzie trafimy na wina, które w większości znajdują się na supermarketowych półkach. Dla prawdziwych winofanów, głodnych nowych wyzwań, ciekawych smaków jest to po prostu strata czasu. Owszem, można znaleźć kilka wyjątków, ale ogólnie więcej tu komercji, aniżeli rzadkich, butikowych win. Mimo wszystko, pośród ponad dwudziestu próbek udało mi się znaleźć kilka ciekawych butelek od małych producentów.

Z czasem liczba odwiedzających rosła, choć wciąż mogło być ich więcej. (fot. własna)

 

Balassa Szamorodni 2013 to słodkie wino ze świetnego rocznika. Kusi głęboką, złotą barwą, w nosie dominują aromaty moreli, pigwy, brzoskwinii i miodu, w ustach zaś na pierwszym planie pojawia się spora słodycz, którą idealnie równoważy świetna kwasowość. Sporo tu czystego owocu (nuty moreli i pigwy), wino jest krągłe, oleiste, z długim finiszem (ocena: ****/*****). Koncentracją i jakością bije na głowę wiele poważnych aszú.

Wyśmienity szamorodni. (fot. własna)

 

Gál Késői Szüretelésű Rajnai Rizling 2017 to drugi z moich osobistych wyborów. Podczas mojej niedawnej wizyty w winiarni jeszcze nie był dostępny, na potrzeby festiwalu zabutelkowano jednak kilkanaście butelek. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty miodu, brzoskwinii, moreli oraz polnych ziół. W ustach sporo przyjemnego owocu (grapefruit, cytrusy, później gruszka), świetny balans pomiędzy soldiną dawką słodyczy (84 g/l), a świeżą kwasowością (7,5 g/l), mamy tu także nuty polnych kwiatów, mięty, oraz średniodługi finisz. Jeszcze bardzo młode, potrzebuje co najmniej kilku-kilkunastu miesięcy w butelce, by pokazać swój potencjał (ocena: ***/****).

Wspaniałe wino z świetnego rocznika. (fot. własna)

 

Trzecim, i ostatnim z win, które zapadło mi w pamięć był Gizella Szíl-völgy 2017. O ile wcześniejszy rocznik mnie nie zachwycił, to o zeszłorocznym mogę mówić tylko w samych superlatywach. Barwa jasnozielona, w nosie na pierwszym planie cytrusy i polne zioła, dopiero po chwili pojawia się nuta brzoskwini oraz moreli. W ustach sporo soczystego owocu, nuty brzoskwini, gruszki i moreli, delikatnie zaznacza się także beczka, jest tu trochę wanilii, mamy też słoną mineralność, średnią kwasowość, a na finiszu pojawia się zielone jabłko. Wino jest bardzo dobrze ułożone, wielowarstwowe i choć młode – jest już gotowe do picia (ocena: ****)

Organizatorzy okazują przywiązanie do miasta. (fot. własna)

 

Poza tymi butelkami trafiłem na całą masę przyzwoitych, jak również przeciętnych miejscowych win, które z pewnością nie świadczą źle o miejscowym winiarstwie. W to ciepłe, piątkowe popołudnie sprawiały sporo przyjemności. Szkoda tylko, że jest to wycinek rynku, wycinek, któremu daleko do reprezentatywności, bo w gruncie rzeczy prezentuje tylko komercyjne projekty, które stać na spory wydatek, związany z udziałem w imprezie. Co do odwiedzających – oprócz tego, że zmniejszyła się liczba gości, zmienił się także ich skład – obecnie można zauważyć, że sporą część publiki stanowią zagraniczni turyści. Ich stać, by wydać kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy forintów na kilka win i przękąsek. Węgier dwa razy się zastanowi i pewnie pójdzie do winebaru – bo i lepsza selekcja, a i ceny niższe. Quo vadis, budapesztański festiwalu wina?

W festiwalu wziąłem udział na koszt własny.

9. Furmint Február Nagykóstoló – wielka degustacja furminta

Od kilku lat pierwszy czwartek lutego w moim kalendarzu zaznaczony jest czerwonym markerem. Ten dzień niemalże każdy szanujący się producent furminta spędza prezentując swoje wina w zamku Vajdahunyad w Budapeszcie. Niewielka z początku impreza organizowana z inicjatywy Dániela Kézdyego urosła w ciągu dziesięciolecia do rangi najważniejszych wydarzeń w węgierskim świecie winiarskim. Kluczową rolę tej odmiany podreśliło w zeszłym roku miejscowe Ministerstwo Rolnictwa, uznając 2017 Rokiem Furminta. W tym roku imprezę zaszczyciło swoją obecnością ponad 100 producentów, prezentując nieco ponad 150 win. Degustacja odbywała się z kieliszków Furmint Glass, wyprodukowanych przez hutę szkła Riedel. Z racji ograniczonej ilości czasu dane mi było tylko niewielkiej części win, skupiłem się więc na producentach, których nie znam, lub których win jeszcze nie dane mi było próbować.

Dostojne wnętrza stanowiły wspaniałe tło dla świetnych win (fot. własna)

 

Największym odkryciem degustacji była dla mnie winiarnia Hangavári Pincészet z Bodrogkisfalud (tokajski region winiarski), znana dawniej pod nazwą Hudácskó. Godspodarującą na 18 ha rodzinę reprezentowała córka założyciela – Anita Magyar, która przywiozła kilka interesujących win. Hangavári Furmint Várhegy 2017 z młodych nasadzeń winogron pokazuje jaki potencjał ma to siedlisko. Sporo owocowości (gruszka, morela), kremowość, a wszystkoi to przy rasowej kwasowości. Jedno z dwóch win z tego siedliska, dojrzewało w stali. (ocena: ***/****). Beczkowa wersja tego wina ma nieco więcej ekstraktu, więcej tu nut wanilii, gruszki oraz zielonego jabłka, kwasowość też w porządku, a i wydaje się mieć więcej potencjału (ocena: ****). Hangavári Sátorhegy Furmint 2015 zachwyca brzoskwiniowo-morelową owocowością, przy sporym ciele, świetnej kwasowości i wyraźnie wyczuwalnej mineralności (ocena: ****). W Hangavári Furmint Lapis 2015 mamy mniej owocu, za to więcej nut drugo- i trzeciorzędnych, trochę dymu, mineralność, wanilię, suszone owoce oraz sporo ekstraktu. Nie wszyscy lubią ten styl, ale mnie się on podoba (ocena: ****).

Świetne furminty z butikowej winiarni Hangavári . (fot. własna)

 

Jednak tym, co pokazuje jak wielki talent mają właściciele do robienia win jest Hudácskó Szamorodni Száraz 2007. Jest to jedna z niewielu butelek, które ostały się jeszcze z czasów poprzedniej nazwy, z świetnego rocznika. Sporo tu nut botrytisu, suszone owoców, moreli, pigwy, świetną kwasowość, nie widać tu tak mocno wpływu oksydacji – ma się wrażenie, że pijemy wino 2-3 letnie, a tu przecież mowa a dziarskim dziesięciolatku (ocena: *****). Na koniec podano także jednosiedliskowe Hangavári Tokaji Aszú 6 puttonyos Lapis – wino to mogłoby służyć za wzór – jest tu wszystko, co w dobrym aszú chcielibyśce znaleźć – obezwładniająca owocowość (morele, brzoskwinie, pigwa, dalej cytrusy), miód, świetna harmonia pomiędzy potężną słodyczą, a ostrą jak brzytwa kwasowością, wielowarstwowość i długi, wręcz niekończący się finisz. Absulutne mistrzostwo (ocena: *****).

Świetny furmint z Pohronia od Frigyesa Botta. (fot. własna)

 

Choć po takich wrażeniach ciężko było znaleźć coś równie ekscytującego, udało się wyhaczyć jeszcze kilka win, które zdecydowanie zasługują na wyróżnienie. Bardzo spodobał mi się Furmint 2015 z winiarni Frigyesa Botta w Mužla (Słowacja). Kremowe, wręcz tłuste, z wyraźnymi nutami brzoskwinii oraz gruszki, bardzo dobrą kwasowością, słoną mineralnością oraz lekko zaznaczoną nutą dymną (ocena: ****). Zaskoczeniem były dla mnie dwa wina ze Słowenii – Vino Gross Furmint Gorca 2015 oraz Vino Gross Furmint Iglič 2016. Pierwsze z nich czaruje nutami gruszki i brzoskwinii, świetną kwasowością oraz wyraźnie zaznaczoną nutą mineralną (ocena: ***/****), drugie zaś posiada sporo ciała, bardziej rustykalny charatker – więcej tu wpływu dębu, kwasowość jest mocniej zaznaczona, w tle pojawia się pikantność i nuty dymne, a na finiszu wyczuwalna jest nuta gruszki (ocena: ****).

Świetny, rustykalny furmint ze Słowenii. (fot. własna)

 

Dobry, aczkolwiek nieco zbyt beczkowy jest Kovács Nimród Nagy-Eged Furmint 2015 – dużo tu czystego owocu – zielonego jabłka, gruszki, a także morela, dobra kwasowość i sporo ciała. Z czasem pewnie się poprawi, choć już dziś sprawia przyjemność (ocena: ***/****). Warto sięgnąć również po Czemiczki Pincészet Petrács Furmint 2016 – kremowy, krągły, o wyraźnej nucie brzoskwinii, przy świetnej kwasowości i długim finiszu (ocena: ****). Interesujące są także wina z Zsadányi Pince w Tállya – mnie najbardziej spodobał się Zsadányi Dongó Furmint 2013 – dużo tu czystego owocu – brzoskwini, moreli, gruszki, świetna kwasowość, delikatnie przebijająca się słona mineralność oraz kremowość. Gdyby nie sporo beczki, byłoby to rewelacyjne wino (ocena: ***/****). Na koniec chciałbym wyróżnić dwa wina z Árpád Hegyi Pince – Király Furmint 2015 oraz Szerencsi Furmint 2017. O producencie pisałem już przy okazji Furmint Forum, tym razem również potwierdził swoje aspiracje do miana najlepszych producentów w regionie. Pierwsze z win to rasowy, mineralny wytrawny tokaj o świetnej kwasowości, w tle wyraźnie zaznaczają się nuty brzoskwinii oraz gruszki, sporo tu ciała, pojawia się także pikantność i delikatna nuta migdałów (ocena: ****/*****). Drugie z nich to lekki, owocowy furmint, o świeżej kwasowości i nutach brzoskwini, moreli oraz zielonego jabłka. Proste, ale też bardzo pijalne, dzięki niewielkiej zawartości cukru resztkowego (ocena: ****). Ádám Varkoly dowiódł, że zna się na swoim fachu jak mało kto.

Ádám Varkoly – jedna z młodych gwiazd Tokaju. (fot. własna)

 

Impreza potwierdziła, że furmint ma się bardzo dobrze. Publiczność dopisała, pojawiło się kilku nowych, interesujących producentów, cieszy zwłaszcza obecność młodych winiarzy, którzy przejmując pałeczkę po swoich rodzicach dokonują również zmiany jakościowej. Furmint jest i jeszcze przez długi czas będzie motorem napędowym węgierskiego winiarstwa – to od tutejszych winiarzy zależy, jak wykorzystają swoją szansę, gdyż coraz widoczniej zaznaczają swą obecność producenci spoza Węgier – na Słowacji, w Austrii czy Słowenii można spotkać nasadzenia tej odmiany – z których już powstają świetne wina. Konkurencja, choć nie zawsze mile widziana powinna stymulować do jeszcze cięższej pracy nad jakością miejscowych win. Miesiąc furminta trwa dalej, a z nim kolejne wydarzenia w całym kraju. I Wy możecie się do niego przyłączyć sięgając po butelke z tej odmiany.

 

Degustowałem na zaproszenie organizatora – Dániela Kézdyego.