Niemiecki riesling stosunkowo późno pojawił się w mojej przygodzie z winem. Od zawsze było mi najbliżej do win węgierskich, następnie z Austrii, Hiszpanii, Włoch, Portugalii, Francji… ale Niemcy długimi latami nie wzbudzały we mnie większego zainteresowania. Zresztą kraj ten raczej kojarzymy z fantastycznymi piwami, aniżeli z winami. Zresztą nie do końca słusznie. Historia uprawy winnej latorośli na terenie obecnych Niemiec ma ponad dwa tysiące lat, a jej początki sięgają rzymskiej kolonizacji z I w. p.n.e. To wtedy założono osadę Augusta Treverorum (obecnie Trewir), której ludność i garnizon zaopatrzano w wino z pobliskiej doliny Mozeli. Już wtedy doceniono możliwości stromych, łupkowych zboczy, które doskonale oddają ciepło gronom. Po dziś dzień winna latorośl stanowi dla tutejszych mieszkańców najważniejsze źródło utrzymania.
Legendarne stanowisko Ürziger Würzgarten z daleka… (fot. własna)
Mozelski riesling jest jednym z najważniejszych, najbardziej docenianych win białych świata. Przed plagą filoksery tutejsze butelki osiągały rekordowe ceny na światowych rynkach. Dwudziesty wiek przyniósł olbrzymie straty tutejszemu winiarstwu – zawieruchy wojenne oraz różnorakie skandale doprowadziły region niemalże do upadku. Jego ponowny rozkwit obserwuje się od końca lat 80. zeszłego stulecia, kiedy do głosu doszło pokolenie wielkich reformatorów. Wyznający zasadę powrotu do tradycji (czyli poważnych win wytrawnych) uczynili wszystko, by o Mozeli było znów głośno. To właśnie wielkie nazwiska takie jak Ernst Loosen, czy też Markus Molitor pozwoliły mozelskim rieslingom wrócić na należne im miejsce.
I z bliska… (fot. własna)
Dziś Mozela jest czołowym regionem winiarskim Niemiec, odwiedzanym rokrocznie przez setki tysięcy turystów, zatrzymujących się w miejscowych gospodach, często przy okazji licznych festiwali. Jednym z najciekawszych jest obchodzony od pięciu lat Mythos Mosel, który co roku ma miejsce na innym odcinku rzeki. Tegoroczna edycja odbyła się pomiędzy Kesten a Zeltingen, a ja miałem przyjemność wziąć w niej udział. Rok 2018 jest dla festiwalu ze wszech miar rekordowy – w 30 stacjach położonych w 11 miejscowościach można było skosztować niemalże 700 win od około 115 producentów, zaś w imprezie, według wstępnych szacunków gospodarzy wzięło udział ponad 3600 osób. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że ceny biletów pozostały na niezmienionym poziomie – jednodniowy kosztował 30, natomiast dwudniowy 50 euro.
Tego festiwalu nie dało się przegapić… (fot. własna)
Pierwszego dnia postanowiłem odwiedzić największych graczy. Pierwszym z nich był wspomniany wcześniej Ernst Loosen z winiarni Dr. Loosen w Bernkastel-Kues. Spośród degustowanych tu win zdecydowanie wyróżniały się Dr. Loosen Graacher Himmelreich Rielsing GG 2016, pełne nut owoców egzotycznych, cytrusów, z ostrą jak brzytwa kwasowością i słoną mineralnością (ocena: ****), a także Dr. Loosen Ürziger Würzgarten Riesling GG 2016 z dominującymi nutami grapefruita, marakui oraz limonki, z potężną kwasowością i pikantnością typową dla tego stanowiska (ocena: ***/****). Oprócz nich wypada mi wyróżnić butelki od dwóch innych wystawców z tej stacji – Vom Schiefer Riesling Trocken 2016 z winiarni Weingut Ansgar Clüsserath (Trittenheim) – dominują tu nuty krzemowe, mineralne oraz białego pieprzu oparte o żwawą, cytrusową kwasowość (ocena: ***/****), a także Saarburg Rausch Riesling Spätlese 2003 od Weingut Forstmeister Geltz Zilliken (Saarburg) – dojrzałe, idealnie harmonijne wino z nutami miodu, nafty, sporą słodyczą i słoną mineralnością, przy niezwykle żywotnej kwasowości (ocena: ****).
Wspaniałe wino z wspomnianej już winnicy. (fot. własna)
Drugim punktem dnia był Haus Klosterberg, czyli siedziba winiarni Markusa Molitora. Już z daleka widać było nieprzebrane tłumy, które garnęły się do skosztowania najlepszych rieslingów. A było czego próbować! Zdecydowanie największe wrażenie zrobiły na mnie dojrzałe, kilkuletnie wina. Molitor Erdener Treppchen Riesling Auslese (Grüne Kapsel) 2011 wita nas nutami nafty, miodu moreli oraz mineralności, dobrze współgra tu delikatna słodycz (wino jest półwytrawne) oraz świetna mozelska mineralność (ocena: ****), natomiast Molitor Graacher Himmelreich Auslese 2007 (Goldene Kapsel) to już wybitna ekspresja owocu – dominują tu nuty moreli, brzoskwinii, botrytisu i miodu, wino jest oleiste, gęste, o obezwładniającej, ale też dobrze zintergrowanej słodyczy i cytrusowej kwasowości, przy delikatnej, słonej nucie mineralnej (ocena: ****).
Siedziba winiarni Markusa Molitora (fot. własna)
Z producentów goszczonych przez Molitora miałem też możliwość skosztować win Weingut Van Volxem oraz Nik Weis St. Ubrans-Hof. Van Volxem Wiltinger Riesling 2016 aż iskrzy od mineralności – sporo tu nut krzemowych, dymnych, ziołowych jest też cytrusowa kwasowość oraz słoność (ocena: ***/****), natomiast Van Volxem Goldberg Riesling GG 2016 oprócz słonej mineralności, ma także sporo nut grapefruita i limonki, a także białego pieprzu i migdałów, wszystko to przy solidnej kwasowości (ocena: ***/****), największe wrażenie zrobił na mnie Van Volxem Bockstein Riesling GG 2016, w którym pojawiają się aromaty miodu, moreli, pieprzu, a pierwsze skrzypce gra łupkowa mineralność oraz potężna kwasowość (ocena: ****). St. Urbans-Hof Laurentiuslay Riesling Auslese (Goldene Kapsel) 2015 to natomiast dzieło Nika Weisa, mamy tu mnóstwo nut owoców egzotycznych, miodu, moreli, pigwy, solidna dawka słodyczy, którą świetnie uzupełnia cytrusowa kwasowość (ocena: ****).
Roman Niewodniczański – odnowiciel winiarni Van Volxem (fot. własna)
Bez większego echa przeszła natomiast wizyta w Weingut S.A. Prüm – powiem szczerze, spodziewałem się równiejszego poziomu. Jedynie S.A. Prüm Wehlener Sonnenuhr Riesling Spätlese 2017 nie zawiodło – sporo tu nut moreli, brzoskwinii, miodu, dojrzałego owocu, świetnej kwasowości i sporej słodyczy, a także lekko zaznaczonej nucie mineralniej (ocena: ***/****). Tego dnia zwitałem jeszcze na małe zakupy w Bernkastel-Kues (niesamowity sklep – Rieslinghaus), oraz w Staatsweingut Mosel, gdzie zachwycił mnie Bernkasteler Badstube Riesling Beerenauslese 2013 o obezwładniającym aromacie miodu, moreli, nafty oraz mineralności, a w ustach pełny rozkosznej słodyczy, którą idealnie kompensowała potężna, cytrusowa kwasowość, a także nut moreli, pigwy oraz mirabelek (****).
Winiarnia w stodole, czyli Weingut S.A. Prüm (fot. własna)
Z powodu utrudnionej komunikacji do Schloss Lieser dotarłem niemalże przed samym końcem programu, próbując kilku przyjemnych win, które jednakże nie były warte osobych ocen. Już w drodze powrotnej spotkałem kilkunastu fascynatów wina, którzy zmierzali na imprezę u Dr. Loosena. Sam też pewnie bym się wybrał, gdyby nie to diabelne 99 euro (tyle kosztował wstęp…). Po powrocie w moim pensjonacie (Weinstube) czekał mnie finał Ligi Mistrzów, i odpoczynek przy butelce dobrego piwa. Po tylu rieslingach się należało… C.d. wyjazdu, czyli drugi dzień festiwalu – w kolejnym wpisie…
Nie mogło zabraknąć fotki z wielkim mistrzem… (fot. własna)
W festiwalu wziąłem udział na koszt własny.