Borjour Magnum – największa otwarta degustacja Węgier

Węgry to kraj imprez winiarskich. W każdym miesiącu jest co najmniej kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) degustacji, prezentacji, festiwali, które mają na celu popularyzację spożycia wina. Wciąż niewiele jest jednak wydarzeń, które byłyby wstanie zgromadzić producentów z niemalże wszystkich regionów winiarskich kraju, prezentujących maksymalnie szeroką paletę win. Jedną z nich jest Borjour Magnum, organizowany rokrocznie przez dziennikarza radiowego Sebestyéna Nagya. Jest to największa pod względem liczby producentów (około 220) i prezentowanych win (ponad 1000) otwarta degustacja Węgier. Imponująca jest także liczba gości – jednodniowa impreza przyciąga każdego roku około 3000 odwiedzających. Co istotne – kupując bilet wstępu można spróbować każdego prezentowanego wina, a jego cena w przedsprzedaży – 7000 HUF (95 PLN) – jest moim zdaniem więcej, niż uczciwa. Ja skorzystałem z opcji wcześniejszego wstępu, za który musiałem dopłacić dodatkowe pieniądze, jednak dzięki temu zyskałem 2 godziny degustacji w komfortowych warunkach.

W oczekiwaniu na tłumy… (fot. własna)

 

Imprezę od kilku lat gości centrum wystawiennicze Millenaris, którego obszerne wnętrza bez problemu pomieściły wszystkich odwiedzających. Widać też roztropność organizatorów, którzy świadomie ograniczyli liczbę wejściówek, by móc degustować w jak najlepszych warunkach. Oczywiście nie odbyło się bez wpadek, gdyż wystawcom nie zapewniono należytej ilości wody, na niektórych stanowiskach brakowało zaś spluwaczek, co kończyło się czasem kilkunastometrowym spacerem do kolejnego stanowiska. Podczas 8 godzin degustacji spróbowałem 103 win od 43 producentów, zarówno z Węgier, jak i innych krajów (głównie Austrii, Włoch i Hiszpanii), z których kilka szczególnie zapadło mi w pamięć.

Burgendlandska klasyka. (fot. własna)

 

Bardzo solidnie zaprezentowały się winiarnianie z Burgenlandu – Weingut Umathum oraz Weingut Krutzler. Spośród białych win wyróżnić muszę Umathum Königlischer Wein 2016, powstałe z hárslevelű – o wyraźnych aromatach białych brzoskwini, moreli, miodu i wanilii, z kremową teksturą, solidną kwasowością, soczystą owocowością oraz delikatną nutą mineralną (ocena: ***/****). Pierwsza z dwóch ciekawych czerwieni – Umathum Kirschgarten Blaufränkisch 2015 czaruje nosem bogatym w aromaty dojrzałych wiśni, czereśni, czekolady i wanilii oraz krągłym, średnio-zbudowanym ciałem opartym na solidnej kwasowości, średnich taninach, z nutami przypraw do piernika i wiśniową owocowością (ocena: ****). Druga zaś, pochodząca z południowego zakątka regionu Krutzler Alter Weingarten 2014 jest kupażem powstałym z blaufränkischa i zweigelta, o podobnej aromatyce (wiśnia, czereśnia, tytoń oraz czekolada), mamy tu jednak więcej ciała, poważniejsze taniny, ostrzejszą kwasowość, nuty czarnej porzeczki i dojrzałych wiśni, a także mocno zaznaczoną mineralność (ocena: ****).

Że co? Różowe wino pomarańczowe? (fot. własna)

 

Jak zwykle świetne oblicze pokazały wina tokajskie, w szczególności te od Pajzos Tokaj i Demetervin. Pajzos-Tokaj, który wydaje mi się dość mocno niedoceniany w naszych stronach w zasadzie rozbił bank – każda zaprezentowana butelka trzymała wysoki poziom. Najlepiej wspominam wytrawny Pajzos Furmint 2016, o soczystych nutach brzoskwini i moreli, ze żwawą kwasowością, słoną mineralnością i lekkim cukrze resztkowym (ocena: ****), oraz słodkie Pajzos 5 puttonyos Tokaji Aszú 2013, które kusi szczodrą słodyczą spod znaku pigwy, moreli, brzoskwini i bzu, kremowym ciałem, doskonale uzupełnionym przez potężną, cytrusową kwasowość (ocena: ****/*****). Solidnie prezentuje się także Demetervin Furmint 2017, który wręcz iskrzy od skalnej mineralności, dużo w nim soczystej owocowości (gruszka, brzoskwinia), bogaty jest też w nuty dymne, krzemionki i białego pieprzu, a wszystko spina świetna kwasowość (ocena: ***/****). Blisko absolutu jest natomiast Demetervin 6 puttonyos Tokaji Aszú 2013, nieskończenie długi i wielowarstwowy nektar powstały z gron furminta oraz hárslevelű, bogaty w aromaty pigwy, moreli, brzoskwini, miodu i wanili, o obezwładniajacej wręcz słodyczy, solidnej kwasowości, a także lekko zaznaczonej, acz wyczuwalnej nucie mineralnej (ocena: ****/*****).

Solidne wino z Mátry. (fot. własna)

 

Ciekawe wina powstają także w położonym na północy Węgier regionie Mátra. W oko wpadły mi dwie biele od Kereskes Szőlőbirtok és Pincészet, małego (zaledwie 4,4 ha) producenta z Gyöngyöstarján. Pierwsza z nich – Kerekes Paradés 2016 to kupaż powstały z gron odmian müller-thurgau i grüner veltliner o wyraźnych aromatach ziołowych,  gruszki i zielonego jabłka, z lekko zaznaczoną nutą mineralną, średnią kwasowością oraz pieprzną pikantnością (ocena: ***). Druga – Kerekes Hárslevelű 2016 kusi bogactwem nut owocowych: brzoskwini, moreli, pigwy, dalej pojawia się miód, propolis, sporo tu kwasowości, swą obecność zaznacza także słona mineralność (ocena: ***/****).

Świetny olaszrizling z północnego brzegu Balatonu. (fot. własna)

 

Bardzo solidną reprezentację wystawili także producenci z północnego brzegu Balatonu. Pántlika Botrytis Sárgamuskotály 2016 to wino powstałe w części ze zbotrytyzowanych gron, z wyraźnymi aromatami pigwy, moreli, brzoskwini, miodu oraz kwiatów lipy, z mocno zaznaczoną, acz nie przesadzoną słodyczą (49,5 g/l cukru resztkowego), lekką tanicznością, średnią kwasowością i lekką nutą mineralną (ocena: ***/****). Káli Kövek Töltés-dűlő Olaszrizling 2017 doskonale oddaje charakter odmiany – mamy tu wyraźne nuty migdałów, polnych ziół,  zielonego jabłka oraz gruszki, wsparte solidną kwasowością, lekką pikantnością i delikatną goryczką (ocena: ***/****). Moim osobistym faworytem znad Balatonu, a dokładniej z Badacsony jest jednak Csendes-dűlő Kéknyelű 2015, o bardzo dyskretnej aromatyce spod znaku polnych ziół, cytrusów, miodu, oparte na słonej mineralności i potężnej, limonkowej kwasowości, z długim, migdałowym finiszem (ocena: ****).

Tamás Kis – czołowy producent z Somló. (fot. własna)

 

Świetne wina przywiezli winiarze z Somló. Somlói Vándor Borszörcsök-Somlószőllős Juhfark 2017, którego próbowałem jesienią zeszłego roku jeszcze się rozwinął – mamy tu kremowość, sporo ciała, delikatne nuty brzoskwini i cytrusów, a także rasową kwasowość oraz słoną mineralność (ocena: ****). Wielkim winem jest także Kőfejtő Cuvée 2016, kupaż furminta i hárslevelű z zachodnich stoków Somló. Jego charakter zdominowany jest przez słoną mineralność oraz potężną, cytrusową kwasowość, które doskonale równoważy kremowe ciało i delikatna owocowość spod znaku brzoskwini. Na finiszu pojawiają się także nuty dymne i białego pieprzu, podkreślające jego wulkaniczny, mineralny charakter (ocena: ****).

Intrygująca czerwień z Szekszárdu. (fot. własna)

 

Jako ostatnie na szczególne wyróżnienie zasługują dwie czerwienie. Pierwsza z nich to Fekete Cabernet Franc Válogatás 2015 z Szekszárdu. Mamy tu bogaty bukiet z aromatami owoców leśnych, czarnych porzeczek, śliwek, jest też wyraźna nuta ziemista, łagodne taniny oraz średnia kwasowość, a wszystko wieńczy długi finisz z dominującą nutą jeżyn (ocena: ***/****). Druga – Pfneiszl Távoli-világ 2015 to kupaż powstały z pięciu światowych odmian (syrah, carménère, malbec, zinfandel oraz sangiovese). Dominują tu nuty owocowe pod postacią dojrzałych wiśni, czereśni, malin, znajdziemy też lekką pikantność, średnią kwasowość, łagodne taniny, złożoność, dalej zaznacza się beczka pod postacią skóry oraz wanili, a na finiszu swą obecność zaznacza soczysta wiśnia (ocena: ***/****).

Cały świat w jednym miejscu – w Sopronie. (fot. własna)

 

Jeśli chcecie poznać jak największe spektrum węgierskich win, to Borjour Magnum jest imprezą zdecydowanie dla was. Swoje produkty rokrocznie prezentuje ponad 220 miejscowych winiarzy, wspartych solidną reprezentacją z innych krajów. Ceny biletów są na przyzwoitym poziomie, publika ograniczona limitem, dzięki czemu można degustować w miarę normalnych warunkach, choć można by wskazać pewne niedociągnięcia ze strony organizatorów, które jednak nie przesłaniają pozytywnej oceny imprezy. Wysoki poziom prezentują też punkty gastronomiczne, których produkty doskonale komponują się z prezentowanymi winami. Ja pojawiłem się tu pierwszy raz i z niecierpliwością czekam na kolejną edycję.

W degustacji Borjour Magnum brałem udział na koszt własny.

 

II. Bormedence – Święto win z Kotliny Panońskiej

W ostatnią sobotę po raz drugi w gmachu Węgierskiego Muzeum Narodowego odbyła się impreza Bormedence, poświęcona winom z Kotliny Panońskiej. Jej celem jest zwrócenie uwagi na wina z tegoż regionu Europy, ze szczególnym podkreśleniem roli lokalnych, panońskich odmian winnej latorośli. W tym roku miała ona szczególną oprawę, ze względu na udział Johna Szabo MS, autora uznanej książki – Volcanic Wines: Salt, Grit and Power, który prowadził seminarium o odmianie kéknyelű. Zaproszono ponad 40 producentów z których ostatecznie pojawiło się około 25, gośćmi specjalnymi tegorocznej edycji byli winiarze z regionów Badacsony, oraz Bereg (obwód zakarpacki, Ukraina).

Imprezę gościło Węgierskie Muzeum Narodowe. (fot. własna)

 

Pierwszym aktem imprezy było wspomniane wyżej seminarium prowadzone przez Johna Szabo. Zaprezentowano na nim wina z Badacsony, Szent György-hegy oraz Somló, a szczególną uwagę poświęcono miejscowej, badaczońskiej odmianie kéknyelű. Trudna w uprawie, niskoplenna, dająca mało aromatyczne, aczkolwiek długowieczne wina w ostatnim dziesięcioleciu zyskała na renomie, dzięki głównie dzięki staraniom małych, ambitnych producentów. Niestety organizatorzy się nie popisali, a samo seminarium wystartowało z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Jakby tego było mało, sala w której odbywała się degustacja miała fatalną akustykę, wina podawano w dość chaotycznym porządku, a spora część z nich po prostu miała poważne wady, które można było wyeliminować dzięki odpowiedniej selekcji.

Seminarium o kéknyelű z Johnem Szabo MS. (fot. własna)

 

Sposród 14 butelek 3 szczególnie przykuły moją uwagę: Nyári Szentgyögyhegyi Kéknyelű 2016, półwytrawne, o typowych dla odmiany aromatach migdałów, kremowości, suszonych owoców, w ustach sporo soczystych nut owocowych – brzoskwinii, zielonego jabłka, jest też słona mineralność, solidna dawka kwasowości oraz wanilia (ocena: ****); Németh Késői Szüretelésű Badacsonyi Kéknyelű 2005 to całe bogactwo późnych zbiorów – aromaty miodu, pigwy, moreli, a także migdałów, w ustach również dominują wcześniej wymienione owoce, sporo tu świetnie zintegrowanej słodyczy, świetnej kwasowości, są też nuty miodu, wanilii i lekka pikantność (ocena: ****); Szeremley Badacsonyi Kéknyelű 2016 pokazuje potencjał odmiany – mamy tu aromaty prażonych migdałów, białego pieprzu, dymu, mineralności, w ustach również królują migdały, jest tu sporo ciała, cytrusowa kwasowość i słona mineralność, dalej pojawiają się nuty suszonych owoców, ale w ilości zaledwie mikroskopijnej, bo to niemalże czysty sok, prosto z bazaltowych zboczy Badacsony (ocena: ****).

Publika nie zawiodła. (fot. własna)

 

Po seminarium udałem się w kierunku stanowisk winiarzy z Zakarpacia. Niestety już pierwszy kontakt z ich winami utwierdził mnie w przekonaniu, że potrzebna jest kompletna zmiana mentalności u producentów, gdyż prawie wszystkie wina posiadały poważne wady – począwszy od wad korkowych, po czystość owocu, brett, nuty octowe, by wymienić tylko te najbardziej widoczne, choć ponoć poddano je selekcji i wybrano tylko najlepsze (sic!). Choć ogólny obraz jest przygnębiający, to widać nadzieję na zmiany – młodych winiarzy pokroju Krisztiána Sassa z Kigyos, który skutecznie pracuje ze starymi, węgierskimi odmianami. Choć żadne z jego win nie zachwyciło mnie na tyle, by poświęcić mu więcej miejsca w tym wpisie, to jest szansa, że w przeciągu kilku lat stanie się on czołową twarzą na winiarskiej mapie Zakarpacia.

Dla mnie – najlepsze węgierskie czerwone wino. (fot. własna)

 

Jednym z największych odkryć imprezy była dla mnie winiarnia 2HA Szőlőbirtok és Pincészet z Szent György-hegy w regionie winiarskim Badacsony. Początkowo działający na 2 ha (stąd nazwa) producent z czasem powiększył obszar do 4 ha. I jest to ostateczna wielkość, która pozwala Csabie Törökowi i jego współpracownikom na jak najlepsze wykorzystanie potencjału winnic. Oprócz typowych dla regionu odmian (pinot gris i welschriesling) postanowił on także zasadzić shiraz, merlot, cabernet franc, petit verdot oraz sangiovese grosso. To z niego pochodzą grona do wina 2HA Tabunello 2016, które hipnotyzuje wręcz aromatami dojrzałych wiśni, czereśni, ziemistością, świetną kwasowością i wyraźną nutą mineralną, z długim, owocowym finiszem (ocena: ****/*****). Drugim świetnym winem spod ręki tego winiarza jest 2HA Courage 2013, kupaż powstały z odmian: cabernet franc, merlot, petit verdot oraz shiraz, o potężnej strukturze, wyraźnych nutach czarnych porzeczek, wiśni, czereśni, sporo nut skóry, pieprzu, świetna kwasowość, solidna nuta mineralna, wyraźna, spora tanina. Potrzebuje jeszcze kilka lat, by pokazać pełnię formy, choć już dziś jest jednym z najlepszych węgierskich czerwonych win (ocena: ****/*****).

Kolejna wspaniała czerwień. (fot. własna)

 

Z Badacsony, a dokładniej z Szent György-hegy zapamiętałem także wina Gilvesy Pince, które zagościło już na blogu dzięki swojemu Bohém Cuvée 2016. Tym razem zaprezentowano kilka innych butelek, w tym Gilvesy Próbaüzem 2015. Jest to niefiltrowany furmint z pierwszych zbiorów, pochodzący z zaledwie trzyletnich krzewów. Mamy tu soczystą, owocową bombę z nutami brzoskwinii, moreli, gruszki, umiejętnie podbite beczką (wanilia), z solidną kwasowością i słoną mineralnością, zaś na finiszu zalotnie mruga do nas gruszka i zielone jabłko (ocena: ****/*****).

Niefiltrowany furmint z pierwszych zbiorów. Pyszny. (fot. własna)

 

Ostatnim producentem, którego wino zrobiło na mnie spore wrażenie, jest Stumpf Pincészet z Egeru. Założona w 1991 roku winiarnia zajmuje dziś 20 ha, z czego 9 ha znajduje się w najwyżej położonym i najbardziej cenionym siedlisku Nagy-Eged hegy. Na skromnej, niezbyt żyznej glebie o podłożu piaskowcowym rosną ponad 40-letnie krzewy, z których powstał Stumpf Nagy-Eged Kékfrankos 2015. Jest to wino o bogatym aromacie dzikich wiśni, czereśni, czerwonej porzeczki, malin oraz przypraw korzennych, w ustach jest sporo owocu, wiśni, czerwonej porzeczki, czereśni, jeżyn, pojawia się delikatna nuta ściółki leśnej i pieprzu, a całość opiera się na świetnej kwasowości. Długie i niesamowicie soczyste, ze świetnym finiszem, stanowi zdecydowanie jedno z większych zaskoczeń tej imprezy (ocena: ****).

Takiego kékfrankosa mógłbym pić każdego dnia. (fot. własna)

 

I to by było na tyle. Niestety muszę stwierdzić, że wyszedłem z imprezy lekko rozczarowany. Nie samym poziomem win, a organizacją, która pozostawiała sporo do życzenia. Przede wszystkim sporo było chaosu, seminaria rozpoczęły się ze sporym opóźnieniem, a na wielu stanowiskach brakowało spluwaczek i wody. Pomieszczenia Węgierskiego Muzeum Narodowego okazały się niezbyt dobrze przystosowane do prowadzenia w nich degustacji, przede wszystkim ze względu na fatalną akustykę. Część win, którymi reklamowano seminaria w ogóle nie została podana – tak było chociażby z Badacsonyi Kutatóintézet Kéknyelű 1967, m.in dla którego kupiłem bilet. Wśród morza problemów można było znaleźć kilka pozytywów – ceny wejściówek nie należały do najwyższych, większość próbowanych przeze mnie win okazała się solidna, no i nie było wielkich tłumów, dzięki czemu można było degustować w miarę normalnych (na ile to możliwe przy takich imprezach) warunkach. Jednak to za mało, by z czystym sercem polecić to wydarzenie, więc jego kolejną edycję najprawdopodobniej odpuszczę.

Udział w imprezie brałem na koszt własny.

Szászi Birtok – ostoja naturalizmu pośród wulkanicznych wzgórz

Stawiając kolejne kroki w odkrywaniu ciekawych węgierskich win postanowiłem udać się do sklepu A másik bolt na kolejną organizowaną tam degustację. Wiele tygodni minęło od czasu, kiedy ostatni raz moja noga postąpiła w skromnych progach tego miejsca, nie licząc wizyty, którą ostatnio złożyliśmy tam z Piotrem Wdowiakiem. Ominęło mnie kilka ciekawych wydarzeń, więc skorzystałem z nadarzającej się możliwości, by skosztować wina wielkiego badaczońskiego naturalisty, czyli Endre Szásziego. Pochodzi on z lokalnej rodziny winogrodników. Rodzinną tradycję zapoczątkował jego ojciec, który w czasach jedynego słusznego systemu pracował w miejscowym kombinacie winiarskim. Po jego nagłej śmierci syn musiał szybko się usamodzielnić, po ukończeniu technikum również wstąpił w szeregi badaczońskiej spółdzielni i pracował tam aż do transformacji ustrojowej. Decyzja o prowadzeniu własnej działalności zapadła już w połowie lat 90. W 2000 roku obsadzono pierwsze dwa hektary w okolicy miejscowości Hegymagas, dwa lata później gospodarstwo zajmowało już 8 ha, a dziś winna latorośl porasta 20 ha. Uprawa odbywa się w całości ekologicznie, co powoduje olbrzymie wahania w wielkości produkcji. Jedyne, co u Szásziego jest niezmienne, to etykieta – ta sama od prawie 20 lat.

Pewne rzeczy w życiu pozostają niezmienne. (fot. własna)

Na degustacji podano 11 win, 10 białych i jedno czerwone. Zaczęliśmy od wina musującego Gyöngyös, będącego kupażem Kéknyelű i Rozsakő. Nie są to wybitnie aromatyczne szczepy, co daje się poznać w tym winie. Jasnozłota barwa, delikatne musowanie, w nosie delikatne nuty brzoskwini i cytrusów. W ustach śladowa mineralność, trochę nut cytrusowych oraz lekka kwasowość. Pojawiają się również nuty kwiatowe i delikatna, migdałowa groczka. Ocena: **/***. Mało emocji. Zdecydowanie ciekawiej zrobiło się przy Szigligeti Olaszrizling 2015. Jasnozłota barwa, w nosie brzoskwinie, morele, miód. W ustach sporo ciała, wyraźne nuty białych owoców, brzoskwinia, lekka słoność, przyjemna kwasowość. Złożone, kompleksowe i po prostu bardzo dobre. Ocena: ****. Kolejny przedstawiciel tego szczepu – Szent György-hegyi Olaszrizling 2015 pokazuje nieco inne oblicze. Jest to wino jasnozłotej barwie , wyraźnie mineralnym nosie, z lekkimi nutami suszonych owoców, w tle pojawiają się również owoce tropikalne. Więcej ciała, bardziej aromatyczne, lekko pikantne. Ocena: ****.

Degustacja zgromadziła sporo chętnych. (fot. własna)

Następne podane wino, Badacsonyi Vulcanus 2015 to prawdziwa ciekawostka. Autochtoniczny, węgierski szczep, powstały jako krzyżówka Pinot Gris oraz Budai Zöld, uprawiany jest tylko w Badacsony, na zboczach góry Szigliget, zajmując powierzchnię ledwie kilku hektarów. Wino posiada jasnozłotą barwę, w nosie mamy nuty maślane oraz cytrusów, w ustach wyraźna kwasowość, zielone jabłko, migdałowa goryczka i słona mineralność. Lekkie, przyjemne, choć bez fajerwerków. Ocena: ***. Podobnie ma się rzecz z Szigligeti Rózsakő 2015. Szczep, z którego powstało owo wino jest krzyżówką Kéknyelű i Budai Zöld i występuje jedynie w Badacsony. Barwa taka sama, jak u poprzedników (wynikająca raczej z technologii produkcji a nie charakterystyki poszczególnych gron), w nosie wyczuwalna mineralność, cytrusy, białe owoce. W ustach dominuje słona mineralność, jest też spora kwasowość, wyraźne nuty białych owoców, cytrusów i migdałowa goryczka. Jest lekko, przyjemnie, choć brakuje mu wyraźnie struktury i złożoności. Ocena: ***.

Endre Szászi Jr opowiada o winach ojca. (fot. własna)

 

Kolejne dwa trunki powstały również z lokalnego szczepu – Kéknyelű. Wino z rocznika 2015 posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalna jest lekka pikantność, nuty białych owoców i polnych kwiatów. W ustach zarysowują się nuty białych owoców, trzon stanowi jednak cytusowa, wyraźna kwasowość. Jest też lekka, słona mineralność, migdałowa goryczka i nuta polnych kwiatów. Bardzo lekkie, wręcz zwiewne –idealne na lato. Ocena: ***/****. Kéknyelű 2014 pokazuje nieco inne oblicze – mamy tu głębokozłotą barwę, w nosie nuty dojrzałych moreli i brzoskwinii, miodu oraz botrytisu. W ustach rześka, wyraźna kwasowość, nuty suszonych owoców, moreli, brzoskwini. Mamy tu sporo ciała, typowe dla szczepu nuty kwiatowe, w tle gdzieś migocze delikatna mineralność. Jest też botrytis, dzięki któremu pojawia się charakterystyczna nuta miodowa. Dla winiarzy był to potwornie ciężki rocznik – sporą część zbiorów zabrały deszcze, lecz grona, które udało się zebrać były niesamowitej jakości – i to widać w tym winie. Ocena: ****. Innym popularnym w Badacsony szczepem jest Pinot Gris. Szürkebarát (jego lokalna nazwa) 2014 również posiada wyraźne ślady wpływu botrytisu. Złota barwa, w nosie nuty suszonych owoców, jabłka, skórka pomarańczy. W ustach delikatnie wyczuwalny cukier resztkowy, cytryny, pomarańcze, suszone owoce, spora kwasowość, ale trochę mało ciała. Niespecjalnie przekonuje mnie to wcielenie. Zbyt wodniste. Ocena: **/***.

Świetna selekcja win. (fot. własna)

 

Zmierzając ku finiszowi w kieliszkach pojawił się Szent Györgyi-hegyi Zeusz 2013. Charakteryzuje się złotą barwę, w nosie pojawiają się nuty mineralne, białe owoce, cytrusy. W ustach mamy wyraźną kwasowość, spory alkohol, lekkie nuty białych owoców. Pojawia się także migdałowa goryczka. Nieco brakuje tutaj harmonii. Ocena: **/***. Kabócás-dülő Olaszrizling 2011 przeniósł nas w nieco inne rejestry. Posiada jasnobursztynową nazwą, w nosie dominują nuty miodowe, botrytis, mango, brzoskwinia oraz morela. W ustach spora kwasowość, którą harmonijnie uzupełnia wyraźny cukier resztkowy. Oleista struktura, wyraźny, czysty owoc (morele, brzoskwinie, mango, cytrusy), a także lekka pikantność sprawiają, że wino to daje olbrzymią przyjemność. W tle mamy także skórkę pomarańczy i nutę świeżo zmielonych goździków. Całość niesamowicie złożona, harmonijna. Ocena: ****/*****. Koniec degustacji wieńczył Pinot Noir 2015. Jasnoczerwona barwa, w nosie owoce leśne, czerwona porzeczka, maliny. W ustach spora kwasowość, soczysty owoc – porzeczki, żurawina, malina. Lekkie, delikatne wino, które przywodzi nieco na myśl niemieckie Spätburgundery. Czysta przyjemność! Ocena: ****.

 

Myślę, że po tym wieczorze zdecydowanie częściej zacznę spoglądać w kierunku Badacsony, nie tylko na półkach supermarketów, ale także jako potencjalny cel podróży. Wina, które tam powstają mają swój wyjątkowy, mineralny, wulkaniczny charakter. Jeśli dodamy do tego lokalne, nigdzie indziej nie występujące szczepy, zapalonych winiarzy i ciekawą historię – to wyjdzie nam bardzo ciekawa mieszkanka, z której warto czerpać garściami. Zwłaszcza, że Badacsony to w Polsce jeszcze terra incognita – a chociażby ze względu na jej unikatowość wypadałoby umieścić ją w atlasie każdego winomana.

 

W degustacji brałem udział na koszt własny.