Demetervin Joy 2019 – muszkatowa słodycz w tokajskiej odsłonie

Lockdown połączony z chłodną, szarą zimą przywołuje wspomnienia lata, czyli wizyty w regionie Tokaju, gdzie przy załatwianiu prywatnych spraw nabyłem także kilka butelek wina, które od tej pory co jakiś czas otwieram. Jedna z nich pochodzi z winiarni Demetervin, rodzinnego przedsiębiorstwa położonego w sercu wioski Mád, którego specjalności opisywałem już na łamach tego bloga. W skład założonego w 2002 roku gospodarstwa wchodzi 8 hektarów upraw położonych w najbardziej prestiżowych stanowiskach wioski, z których rocznie powstaje zaledwie 15 tysięcy butelek wina. Za produkcje odpowiada młodszy z klanu Demeterów – Endre. Muszę przyznać, że od dawna nie próbowałem jego win, z dość prostej przyczyny – są dla mnie zbyt drogie. Przynajmniej te butelki, które zwracają moją uwagę, w szczególności jednopracelowe furminty z siedlisk Úrágya i Király, świetnie oddające charakter odmiany i terroir. Wzrost cen nie jest tu zresztą zaskakujący. Jest to trend zauważalny u większości producentów z Mád, odzwierciedlając ich ambicje i chęć dołączenia do winiarskiej ekstraklasy świata. Zasadnym jest tu jednak pytanie jak na te wzrosty reaguje rynek, zwłaszcza teraz, w czasie kryzysu. Podejrzewam, że spora część producentów może mieć jednak problem ze zbytem.

Joy – prawdziwa tokajska radość! (fot. własna)

Dlatego też ucieszyłem się, gdy okazało się, że na rynku pojawiło się nowe wino. Demetervin Joy 2019, bo o nim mowa, to stuprocentowy żółty muskat z siedliska Úrágya. Powstało z dojrzałych gron, dojrzewało w stalowych tankach. Posiada bladożółtą barwę, pachnie dość typowo dla odmiany: winogronami, cytryną, grapefruitem, przyprawami korzennymi, imbirem. W ustach lekkie, słodkie (105 g/l cukru), z dość wysoką kwasowością, wyraźnymi nutami winogron, cytryny, grapefruita, owoców egzotycznych (mango, marakuja), przypraw korzennych oraz imbiru. Finisz średniodługi, z lekką pikantnością. Zwiewne, apetyczne, soczyste wino, przy którym ciężko zatrzymać się na jednym kieliszku. Ocena: 88/100 pkt. Cena: 3690 HUF (46,50 PLN).

Źródło wina: zakup własny.

Feind Sárga 2018 – słodki dotyk muszkatu

Wina z okolic Balatonu nie są szczególnie mocno znane w Polsce, za wyjątkiem niewielkiej apelacji Badacsony, która cieszy się uznaniem, ze względu na swe wulkaniczne terroir i lokalne, autochtoniczne odmiany. Owszem, niektórzy, wyróżniający się producenci sporadycznie pojawiają się w ofertach importerów, choć wciąż zdarza to się zbyt rzadko. Zresztą nie może to dziwić – często wino znad Balatonu nie jest nawet dostępne w miejscowych knajpkach, a co dopiero poza granicami kraju. Może to zaskakiwać, biorąc pod uwagę jakość i bogactwo stylów. Niestety przegrywa ono nierówną walkę nie tylko z tańszym i bardziej powszechnym piwem, ale też z rosnącymi cenami nieruchomości. Bardziej opłaca się sprzedać ziemię pod budowę domu, aniżeli ją uprawiać, zwłaszcza w tak mocno turystycznej okolicy. Pomimo tego stanu rzeczy czynione są starania, by zachować jak najwięcej upraw winorośli. Znalazła ona tam bowiem doskonałe warunki – dogodny klimat i odpowiednie terroir. Jednym z największych producentów regionu jest Feind Pincészet z Balatonfőkajár, położonym kilka kilometrów od wschodniego krańca jeziora. Uprawy zajmują tu 150 hektarów, a większa część win zaliczać się do kategorii budżetowej, okupując półki wszystkich większych sieci marketów. Spośród odmian znajdziemy tu zarówno lokalne (cserszegi fűszeres, irsai olivér, olaszrizling, sárgamuskotály, zenit oraz zeusz) jak i te światowe (cabernet franc, cabernet sauvignon, chardonnay, merlot, riesling, sauvignon balnc, syrah, zweigelt).

Lekka słodycz znad Balatonu. (fot. własna)

Jednym z ciekawszych puntów oferty producenta jest znalezione w węgierskim Lidlu Feind Sárga 2018 – słodki żółty muskat z późnych zbiorów. Ten rodzaj wina najczęściej spotkamy w Tokaju, choć sporadycznie pojawia się w innych regionach winiarskich, między innymi nad Balatonem. W tym konkrentym przypadku powstał z gron niedotkniętych, lub też w małym stopniu dotkniętych botrytisem, a słodycz jest efektem ekstremalnej dojrzałości gron. Posiada ono jasnozłotą barwę. Nos początkowo dość zamknięty (jak na tę odmianę), z każdą kolejną chwilą się otwiera. Znajdziemy tu aromaty grapefruita, winogron, mango, skórki pomarańczy, liczi i miodu. W ustach nieco bardziej intensywne, o wyraźnej, choć nieprzytłaczającej słodyczy, całkiem przyzwoitej kwasowości, średnim alkoholu (13%) i nutach brzoskwinii, grapefruita, winogron, pomarańczy, cytryny, mirabelki, ze szczyptą pestkowej goryczy oraz miodu. Nieszczególnie długie, ani też nazbyt kompleksowe, ale do szarlotki ciotki Bożeny będzie jak znalazł. Ocena: ***. Cena: 1799 HUF (22,50 PLN).

Źródło wina: zakup własny

Demeter Zoltán Tokaji Late Harvest 2016 – słodki eliksir mistrza

Kiedy dwa lata temu odwiedziłem winiarnię Zoltána Demetera, nie miałem szans, by spróbować jego słodkich win, czego zresztą do dziś żałuję. Postanowiłem jednak, że nie odpuszczę tego tematu i zapoznam się z nimi przy innej okazji. Musiało upłynąć sporo wody w Dunaju, bym sobie przypomniał o tym postanowieniu. Zaledwie kilka dni temu podczas wizyty w pobliskim sklepie Bortársaság zauważyłem na półce ostatnią butelkę wina z późnego zbioru i postanowiłem ją nabyć, zwłaszcza, że od jesieni w innych sklepach znajdziemy etykiety z kolejnego rocznika.

Wino grzechu warte. (fot. własna)

 

Demeter Zoltán Tokaji Late Harvest 2016 to początek nowej historii – pierwszy rocznik oznaczony jako Late Harvest (wcześniej znany jako birtokbor – estate wine), w mniejszej, reńskiej butelce (0,375 l). Jest to kupaż win z siedlisk Hold-völgy, Kakas oraz Lapis. Posiada głęboką, złotą barwę, w nosie czaruje bogactwem aromatów – znajdziemy tu ananasa, grapefruita, cytrynę, morelę, brzoskwinię i miód, oraz szczyptę pikantności. W ustach natrafimy na podobne tony – jest tu owocowa bomba pod postacią nut moreli, pigwy, brzoskwini i grapefruita, sporo ekstraktu, potężna słodycz (123 g/l cukru resztkowego) i wibrująca, świeża kwasowość, dalej miód, propolis oraz iskrząca mineralność, a na niekończącym się finiszu swą obecność zaznacza mirabelka. Świetne, wręcz genialne wino, wycyzelowane w każdym szczególe przez prawdziwego artystę – Zoltána Demetera. Ocena: ****/*****. Cena: 3650 HUF (49 PLN). Najlepszy tokajski late harvest, jaki piłem w ostatnim czasie – o ile nie najlepszy w ogóle.

Źródło wina: zakup własny w sieci sklepów Bortársaság.