Mitiszol Fesztivál – naturalne wina Europy Środkowej

Od kilkunastu lat uwaga świata winiarskiego kieruje się ku winom naturalnym – czy to pozbawionym dodatku siarki, czy też z upraw biodynamicznych, powstałym bez użycia drożdży hodowlanych. Spory wpływ na to ma moda na slow food, na odkrywanie prawdziwej esencji tego, co jemy i tego, co pijemy. Na Węgrzech propagatorem tego ruchu (lub stylu życia – co kto woli) jest organizacja Terra Hungarica, zrzeszająca producentów win naturalnych. Ich reprezentantem jest Terroir Club, który posiada sklep internetowy pod nazwą mit iszol? (co pijesz?). Co roku organizuje on w Budapeszcie festiwal win naturalnych, który przyciąga sporą uwagę publiczności. W tym roku i ja pojawiłem się na tej zacnej imprezie.

Publika dopisała. (fot. własna)

 

Mitiszol Fesztivál, bo tak brzmi jego nazwa, to przede wszystkim festiwal win autentycznych, naturalnych, ale nie tylko. Znajdziemy tu też producentów naturalnych soków, syropów, spirytualiów – a także producentów organicznej żywności. Podczas imprezy swoje produkty prezentowało 34 winiarnie z 7 krajów, prezentując 148 win. Dominowały oczywiście lokalne, węgierskie winiarnie, ale silną reprezentację wystawiła także Słowacja, poprzez winiarnie Strekov 1075, Kasnyik Rodinné Vinárstvo czy też Mátyás Családi Pincészet. Co ciekawe, każda z nich jest prowadzona przez Węgrów. Oprócz tego pojawiła się również gwiazda austriackiej sceny winiarskiej – Weingut Nikolaihof z Wachau.

Oprócz win można było także spróbować m.in syropy owocowe. (fot. własna)

 

Przejdźmy zatem do tego, co najciekawsze – win. Wybrałem dla Was najlepsze z nich. Najciekawszym, najbardziej przekonującym z węgierskich win był Losonci Riesling 2015. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałem się z tak udaną wariacją tego szczepu. Mamy tu wyraźną nutę naftową, mineralność, cytrusy oraz brzoskwinie, wszystko to przy świeżej kwasowości i delikatnym (6 g/l), aczkolwiek świetnie zintegrowanym cukrze resztkowym. Stoi za nim mały producent z Mátry – Bálint Losonci. Prawdziwa perełka. Ocena: ****. Cena: 4799 HUF (65 PLN).

Najlepszy węgierski riesling, jaki kiedykolwiek piłem. (fot. własna)

 

Dorogi Testvérek, to jeden z wielu ciekawych producentów, który nie był obecny podczas Dnia Tokaju w Warszawie. Każde z prezentowanych przez nich win zrobiło na mnie duże wrażenie. Furmint Előhegy 2015, o wyraźnej nucie waniliowej, brzoskwini, moreli oraz świetnej kwasowości może stanowić za wzorzec wina odmianowego. Ocena: ***/****. Cena: 3999 HUF (54 PLN). W Furmincie Deák beczka usuwa się nieco na drugi plan, pojawia się za to przyjemna pikantność, lekka słodycz oraz wyraźne nuty brzoskwini, mamy tu również więcej ciała. Ocena: ***/****. Najlepszym zaś ich dziełem jest Fordítás 2012, w którym dominują nuty botrytisu, miodu, moreli oraz kandyzowanych owoców. Wyczuwalna jest także oksydacja, kwasowość świetnie balansuje potężna słodycz (ponad 120 g/l cukru resztkowego). Bardzo finezyjne, oleiste, piękne wino. Ocena: ****. Cena: ok. 8000 HUF (108,50 PLN).

Ten fordítás koncentracją przewyższa niejedno aszú. (fot. własna)

 

Kolejnym z odkryć imprezy była winiarnia Janosha von Beőthy z Badacsony. Sprowadza on francuskie szczepy, które sadzi na wulkanicznych stokach góry Csobánc. Warto sięgnąć po Glamour Chenin Blanc 2015, które zachwyca kremowością, nutami wanilii oraz brzoskwini, przy świetnej kwasowości i słonej mineralności. Ocena: ***/****. Bardzo dobry jest także Pinot Grande 2013, czyli pinot noir. Mamy tu sporo nut owoców leśnych, ściółki, trochę czekolady. Bardzo ekstraktywne, jak na wino z tego szczepu. Ocena: ***/****. Bardzo ciekawe jest także Petit Rhone 2013 (Syrah). Owoce leśnie, pikantność, dobra kwasowość oraz sporo ciała – to wszystko znajdziecie w tym winie. Ocena: ***/****.

Chenin blanc z Badacsony. Interesujące. (fot. własna)

 

Z Sopronu przybył Franz Weninger. Posiada on winnice po obydwu stronach granicy – w Austii i na Węgrzech. Jego Fretter Cabernet Franc 2013 charakteryzuje świetna budowa, elegancko ułożone taniny, nuta pieprzu, dojrzałych wiśni oraz czarnych porzeczek. Ocena: ***/****. Cena: 9800 HUF (132,50 PLN). W drugim z jego win, Höllesgrund Kékfrankos 2015 znajdziemy nuty wiśni, czereśni, dojrzałej śliwki oraz skóry. Sporo tu owocu, świetna struktura oraz dobra, trzymająca wszystko w ryzach kwasowość. Jak wszystkie inne wina producenta, i to powstało z biouprawy. Ocena: ****. Cena: 5300 HUF (72 PLN).

Franz Weninger – młody rewolucjonista z Austrii. (fot. własna)

 

Spodobały mi się także wina Zsolta Sütő z winiarni Strekov 1075. Sporo dobrego pisały o nich Butelki Literki Kilometry, więc i ja postanowiłem sięgnąć po osławione butelki. Bardzo spodobało mi się jego Créme # 1, czyli mętny, naturalny musiak powstały z odmiany Dévin. Sporo tu nut oksydacji, mamy tesz suszone figi, skórkę pomarańczy, gruszkę i świetną kwasowość. Trudne do opisania, dziwne, ale przyjemne! Ocena: ****. Ciekawe jest także Pinot Noir 2016, o nutach owoców leśnych, maliny, z świetną kwaskowością. Gdzieś w tle migocze ziemistość oraz ściółka oraz nuta wędzonki. Ocena: ***/****.

Zsolt Sütő – wspaniały winiarz z Strekov 1075. (fot. własna)

 

Koniec końców nadeszła pora na winnicę, która przekonała mnie ostatecznie, by wziąć udział w imprezię, czyli Weingut Nikolaihof. Sprośród siedmiu prezentowanych win szczególnie spodobały mi się trzy. Grüner Veltliner vom Stein 2016 łamie stereotypy nt. tego szczepu. Mamy tu nuty nafty, wyraźną mineralność, sporo owocu (cytrusy, brzoskwinia), świetną kwasowość, a gdzieś na finiszu pojawia się biały pieprz. Ocena: ***/****. Riesling Steiner Hund 2014, czyli wino z najbardziej stromej parceli zachwyca słoną mineralnością, ostrą jak brzytwa kwasowością, nutami cytrusów oraz sporym ciałem. Ocena: ****. Riesling Steinrieslier 2004 pokazuje najlepsze oblicze odmiany – mamy tu zarówno naftę, słoną mineralność, świetną kwasowość, ale też sporo ciała, delikatnie zaznaczone nuty owocowe, lekką pikantność. Bardzo długi finisz. Dla koneserów. Ocena: ****/*****.

Genialne wina z Weingut Nikolaihof. (fot. własna)

 

Z imprezy wróciłem zachwycony, choć udało mi się spróbować może połowy dostępnych win. Nie żałuję, gdyż odkryłem nowe twarze, sięgnąłem po ciekawe butelki i miałem szansę skonfrontować je z tym, z czym miałem do czynienia do tej pory. A co do naturalności i autentyczności w winach – to jest to bardzo ciekawy ruch – kiepskich win było naprawdę niewiele, winiarze zadbali o to, by każdy wrócił zadowolony. Z roku na roku coraz więcej producentów decyduje się zaprzestać stosować pestycydów, by tworzyć wina w zgodzie z naturą i wypada to pochwalić. Motto festiwalu zdradza nam zaś całą prawdę na temat win naturalnych: jesteś tym, czym pijesz.

W imprezie wziąłem udział na koszt własny.

Hárslevelűk Éjszakája – siostra Furminta w blasku fleszy

Hárslevelű, znane również jako Lipovina, Lindenblättriger i Feuille de Tilleul to węgierski szczep winorośli, którego największe nasadzenia znajdują się w Tokaju, Mátrze, Egerze, Somló oraz Villány, ale zyskuje również popularność poza granicami Węgier – czego dowodem są chociażby świetne wina powstające w RPA. W przeciwieństwie do Furminta – jest to szczep dający znacznie bardziej aromatyczne trunki, w których zaznaczają się nuty miodu, lipy (stąd też nazwa), a także polnych kwiatów i ziół. Posiada cienką skórkę, dlatego też doskonale poddaje się działaniu szlachetnej pleśni. Do niedawna traktowany jako składnik kupaży, doskonałe uzupełnienie dla Furminta, obecnie zyskuje sławę jako świetny materiał na wytrawne, jednoszczepowe wina. Celem jego promocji od czterech lat w krużganku Zamku Vajdahunyad w Budapeszcie odbywa się degustacja win powstałych z tego szczepu. Za jej organizację odpowiedzialny jest niestrudzony promotor tokajskich (i nie tylko trunków) – Dániel Kezdy.

Urokliwe krużganki goszczą imprezę już czwarty rok. (fot. własna)

 

Na tegorocznej Hárslevelűk Éjszakája (Nocy Hárslevelű) pojawiło się 22 wystawców z ponad 50 winami. Oznacza to niewielki spadek w stosunku do zeszłego roku, kiedy swoje trunki prezentowali również wystawcy z Villány. Jak co roku zaznacza się całkowita dominacja wystawców z Tokaju – zaledwie 3 winnice (Spiegelberg Kézműves Borpince z Somló, Kamocsay Pincészet z Neszmély oraz Dubicz Borászat & Szőlőbirtok z Mátry, choć do tego grona zaliczyć można jeszcze Zsirai Pincészet z jednym winem z Somló) pochodzą z innych regionów. Ja sam miałem przyjemność zdegustować ponad 30 win, spośród których kilka zasługuje na szczególne pochwały.

László Szilágyi – młody winiarz o wielkim talencie. (fot. własna)

 

Jak co roku niezawodne wina pochodzą z winnicy Gizella Pince. Pierwsze z nich – Barát Hárslevelű 2016, o bladozielonej barwie, w nosie mamy nuty brzoskwini, moreli, polnych kwiatów oraz mineralność. W ustach delikatnie wyczuwalna, słona mineralność, wyraźna, świeża kwasowość, nuty jabłka, gruszek oraz moreli. Mamy tu kawalkadę aromatów i smaków, wszystko to świeże, lekkie, przyjemne. Ocena: ****/*****. Szil-Völgy 2016 to wino nieco innego kalibru – jest to kupaż Furminta i Hárslevelű. Bladozielona barwa, w nosie wyczuwalne nuty dojrzałych, białych owoców (morela, brzoskwinia), wyraźnie zaznaczająca się kremowość oraz wanilia. W ustach sporo ciała, wyraźna, wibrująca kwasowość oraz słona mineralność. Są też nuty brzoskwiń, moreli, a także delikatna, pestkowa goryczka. Ekstraktywne, złożone, piękne wino. Ocena: ****/*****.

Barát Hárslevelű – najlepsze wino panelu. (fot. własna)

 

Gizella Szent Tamás Hárslevelű 2011 przenosi nas w trochę inne rejestry – ma ono jasnozłotą barwę, w nosie pojawiają się typowe dla szczepu nuty polnych kwiatów, mineralność, ale też brzoskwinia. W ustach wyraźnie zaznacza się nuta suszonych owoców (morela, pigwa), dalej mamy słoną mineralność, oraz wciąż świeżą, cytrusową kwasowość. Niesamowicie lekkie, mimo sześciu lat na karku. Ocena: ****. Jeśli jest Gizella, to nie mogło zabraknąć również Balassa Pince. Betsek Hárslevelű 2011 to istny sok ze skały. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie dominuje mineralność, a w tle migoczą nuty polnych kwiatów. W ustach na pierwszym planie znajduje się kredowa mineralność, którą uzupełnia ostra jak brzytwa kwasowość, są też kandyzowane owoce – morela, brzoskwinia, dalej pojawiają się również nuty dymne i wanilii. Wszystko to niesamowicie złożone, ekstraktywne, piękne. Ocena: ****/*****.

Balassa Betsek Hárslevelű – sok ze skały. (fot. własna)

 

Bardzo ciekawym winem jest również Kikelet Lónyai Hárslevelű 2015. Powstałe na lessowym podłożu, zachowało sporo świeżości. Posiada on bladozieloną barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty polnych kwiatów, ziół, zielonego jabłka, brzoskwini oraz nutka wanilii. W ustach mamy świeżą, rześką kwasowość, nuty zielonego jabłka, pigwy, brzoskwinii, słoną mineralność oraz delikatnie wyczuwalną wanilię. Wszystko to daje lekkie, przyjemne wino. Z drugiej strony umówmy się – to jest jeszcze niemowlak i z pewnością się jeszcze rozwinie. Ocena: **** Drugim dziełem spod ręki mistrzyni Stéphanie Berecz jest Kikelet Váti Hárslevelű 2015. Zeszłoroczną wersję tego wina chciała upolować Winicjatywa, ale musiała obejść się smakiem. Wino to charakteryzuje się jasnozłotą barwą, w nosie dominuje mineralność, ale mamy tu też nuty dojrzałych brzoskwinii, moreli. W ustach ekstraktywne, mamy tu znacznie więcej ciała niż u poprzednika, jest też wyraźna mineralność, kremowa struktura oraz nuty dojrzałych brzoskwinii. Bardzo, bardzo przyjemne wino, ze sporym potencjałem dojrzewania. Ocena: ****.

Stéphanie Berecz – niekwestionowana królowa Hárslevelű. (fot. własna)

 

Spore wrażenie zrobiło na mnie Spiegelberg Hárslevelű 2014. Nie był to najłatwiejszy rocznik dla szomlońskich winiarzy, ale cierpliwość popłaciła – mamy tu bardzo, ale to bardzo ekstraktywne wino o niesamowitym aromacie i smaku. Złota barwa, w nosie nuty kandyzowanych owoców, skórki pomarańczy, cytrusów, miód. W ustach dominują kandyzowane owoce, pigwa, morela, brzoskwinia, jest też potężna kwasowość oraz wyraźnie wyczuwalna, słona mineralność, dalej pojawiają się również nuty skórki pomarańczy oraz botrytisu. To wszystko daje nam niesamowicie złożone, piękne, krągłe wino. Zawartość ekstraktu (30 g/l) mówi sama za siebie. Ocena: ****.

Spiegelberg Hárslevelű 2014 – jedna z największych niespodzianek. Na plus, oczywiście. (fot. własna)

 

Bardzo spodobało mi się również Zsirai Tokaji Hárslevelű 2015. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie dominują nuty kremowe, mineralne, a także wanilia oraz brzoskwinia. W ustach dominuje potężna cytrusowa kwaswowość, dalej pojawia się spora mineralność, czysty owoc: brzoskwinia, morela, pigwa, a także łagodna kremowość. Na finiszu pojawia się również nuta dojrzałych, czerwonych jabłek. To wszystko daje olbrzymią przyjemność. Ocena: ****. Również Zsirai Nagy Somlói Hárslevelű 2015 zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Wino charakteryzuje się bladozłotą barwą, w nosie szuszone owoce, mineralność oraz polne kwiaty. W ustach sporo ciała, na pierwszym planie mamy wyraźne nuty suszonych owoców (morela, brzoskwinia, śliwka), dalej spora kwasowość i słona, szomlońska mineralność, na finiszu pojawia się lekka nuta dymna. Całość jak najbardziej godna polecenia. Ocena :****.

Gości, jak co roku nie brakowało. (fot. własna)

 

Z innych win warto zwrócić uwagę na Lenkey Bomboly Hárslevelű 2006 – bardzo dojrzałe, mocno oksydowane wino o ciemnobursztynowej barwie, w nosie wyczuwalne są tu nuty suszonych śliwek, moreli, brzoskwinii, a także wanilia, tytoń. W ustach suszone owoce, wędzona śliwka, spora kwasowość,  wyraźnie wyczuwalne taniny, gdzieniegdzie migocze delikatna mineralność. Złożone, trudne, aczkolwiek dające dużo przyjemności. Tylko dla wtajemniczonych. Ocena: ****. Ciekawym winem będzie również Sanzon Rány Hárslevelű 2016. Będzie, bo póki co to jeszcze próba beczkowa. Ma ona jasnozielononą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty grapefruita, mandarynki, cytrusów. W ustach rześka, solidna kwasowość (7,5 g/l), grapefruit, mandarynka, gruszka, lekko wyczuwalna, słona mineralność, oraz pestkowa goryczka. Jeszcze dojrzewa, aromaty się muszą ułożyć, ale jest to materiał na solidne wino. Ocena: ***/****.

Lenkey Bomboly Hárslevelű 2006. Dojrzewać też trzeba umieć… (fot. własna)

 

Jak widać po powyższych notkach degustacyjnych, Hárslevelű ma się dobrze i cieszy się coraz większą uwagą winiarzy. Dobrze by było, gdyby trafiło również pod polskie strzechy, gdyż zdecydowanie warte jest zachodu. Póki co musi żyć jednak w cieniu Furminta, który jest wiodącą siłą tutejszego winiarstwa.

W degustacji wziąłem udział na zaproszenie organizatorów.