Château La Gaffelière – trzy wieki tradycji u wrót Saint-Émilion

Żadna wizyta w regionie Bordeaux nie byłaby pełna bez zobaczenia Saint-Émilion. Ta niewielka, acz urokliwa mieścinia dzięki swej średniowiecznej zabudowie i wspaniałym winom przyciąga rokrocznie miliony turystów. Jej znaczenie jest taki wielkie, że została ona wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Apelacja Saint-Émilion, jak i cały okręg Libournais stanowią królestwo merlota. Znajdziemy tu oczywiście cabernet franc, oraz niewielkie ilości cabernet sauvignon, ale generalnie ich rola jest raczej podrzędna w stosunku do głównej odmiany okolicy.

Skomny, szlachetny gmach winiarni. (fot. własna)

Nie inaczej jest w przypadku Château La Gaffelière, jedynej winiarni, którą odwiedziłem podczas kilku godzin spędzonych w miasteczku. Położona u południowych rubieży miejscowości posiadłość sięga swymi korzeniami początków XVIII wieku, gdy Louis II de Malet Roquefort poślubił Isabeau de Bonneau de Fonroque, i w posagu otrzymał ziemie, stanowiące niegdyś kolonię dla trędowatych (stąd też ich nazwa). Rodzina wzniosła budynki gospodarcze oraz gmach château na ruinach dawnej romańskiej willi, zaś jej współczesny kształt jest efektem neogotyckiej przebudowy z końca XIX wieku.

Ciekawa instalacja artystyczna na skraju winnicy. (fot. własna)

W 1959 roku tutejsze wino zostało sklasyfikowane jako Premier Grand Cru Classé ‘B’, którą to pozycję utrzymuje do dziś w każdym kolejnym rankingu apelacji Saint-Émilion. Współcześnie posiadłość liczy sobie 32 ha (z czego 22 ha przeznaczone na produkcję grand vin), i jest zarządzana przez tą samą rodzinę od ponad trzech stuleci. Winnice znajdują się na wapiennym płaskowyżu, w 3 różnych stanowiskach. 75% upraw stanowi merlot, a pozostałe 25% przypadają na cabernet franc. Rocznie powstaje z nich około 50 tysięcy butelek wina.

Prosta, klasyczna piwnica. (fot. własna)

Podczas degustcji zaprezentowano 4 wina, w tym 2 z innych winiarni należących do portfolio właścicieli. Pierwsze z nich – Château Chapelle D’Aliénor Bordeaux Blanc 2020 to białe wino powstałe z odmian sémillon (80%) oraz muscadelle (20%). Dojrzewało i fermentowało w zbiornikach ze stali. Posiada bladosłomkową, jasną barwę. Pachnie melonem, białymi kwiatami, gruszką, trawą. W ustach jest średnio zbudowane, wytrawne, z przeciętną kwasowością oraz średnim alkoholem. Dominują tu nuty owocowe: gruszki, brzoskwini, trawy i cytrusów. Finisz średnio długi, brak tu szczególnej złożoności – ot proste, owocowe wino jakich wiele. Ocena: **/*** (84/100 pkt).

Lekka bordoska biel. (fot. własna)

Château  Armens La Fleur d’Armens Saint-Émilion Grand Cru 2016 to kupaż merlota oraz cabernet franc i cabernet sauvignon, dojrzewający w beczkach. Posiada średniogłęboką, rubinową barwę. W nosie wyczuwalne są aromaty wiśni, śliwek, czereśni, czekolady, tytoniu i przypraw korzennych. W ustach średnio zbudowane, wytrawne, z średnią kwasowością, wyraźnie zaznaczoną taniną oraz średnim alkoholem. Sporo tu ciemnych owoców (ciemna wiśnia, śliwka, jeżyny), a także przypraw korzennych, skóry, anyżu i tytoniu. Finisz długi. Sporo tu głębi i elegancji, choć taniny potrzebują jeszcze czasu, by złagodnieć. Ocena: ***/**** (89/100 pkt).

Solidna, klasyfikowana czerwień. (fot. własna)

Druga etykieta posiadłości, czyli Château La Gaffelière Clos La Gaffelière Saint-Émilion Grand Cru 2017. To kupaż merlota (85%) oraz cabernet franc (15%), dojrzewający przez 10 do 12 miesięcy w dębowych beczkach. Cechuje go średniogłęboka, rubinowa barwa. Znajdziemy w nim aromaty wiśni, czereśni, dymu, wanilii, owoców leśnych oraz czekolady. W ustach średnie ciało, sporo taniny, wysoka kwasowość oraz przeciętny alkohol. Dużo za to owocu spod znaku wiśni, czereśni, maliny, jeżyny, znajdziemy tu także fiołki, wanilię, cedr i tytoń. Finisz średniodługi. Przyzwoite, dobrze zrobione wino z wryaźną dominantą owocową. Ocena: ***/**** (89/100 pkt).

Uczciwie zrobiona druga etykieta posiadłości. (fot. własna)

Zwieńczenie wizyty stanowiło Château La Gaffelière Saint-Émilion Grand Cru 2016. Powstało z gron merlota (70%) oraz cabernet franc (30%). Dojrzewało przez 15 miesięcy w dębowych beczkach, z czego połowe stanowi nowy dąb. Posiada głęboką, rubinową barwę. W nosie na pierwszy plan wysuwają się aromaty ciemnych owoców – śliwek, jeżyn, wiśni, a także czekolady, tytoniu, lukrecji i wanilii. W ustach zgrzebne, średnio zbudowane, o przeciętnej zawartości alkoholu, sporej, acz gładkiej taninie, oraz wysokiej kwasowości. Bogactwo smaku gwarantują nuty jeżyn, malin, czarnej porzeczki, wiśni, a także papryki, skóry, pieprzu, tytoniu, świeżo prażonej kawy i wanili. Finisz długi. Piękne, niezwykle złożone wino o sporym potencjale dojrzewania. Ocena: **** (92/100 pkt).

Świetny grand vin z dobrego rocznika. (fot. własna)

Przechadzając się między krzewami i zabudowaniami winiarni można poczuć jej historyczny, arystokratyczny charakter. Ponad trzysta lat nieprzerwanej tradycji upraw winorośli i produkcji wina, w dodatku od samego początku pod zarządem jednej rodziny jest rzadkością nawet w tak przywiązanym do swego dziedzictwa regionie. Również dzięki temu wina te mają prawdziwie szlachecki charakter i oddają charakter tutejszego, wyjątkowego terroir. Szkoda, że Saint-Émilion zwiedziłem szybko, wręcz pobieżnie – ale taki jest charakter kilkudniowych wypadów – nie można mieć wszystkiego. Pozostaje ufać, że będzie dane mi tu jeszcze wrócić.

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji (wstęp płatny – w cenie degustacja 4 win).

 

 

Château Ferrière – ostoja biodynamizmu w sercu Médoc

Poszukując kolejnych, wyjątkowych winiarni w Médoc trafiłem na Château Ferrière – jedną z najmniejszych, o ile nie najmniejszą (20 hektarów), klasyfikowaną posiadłość z Margaux. Powoli odzyskuje ona renomę utraconą w XX wieku, kiedy przez długie dekady produkowano tu minimalne ilości wina.

Skromna, schludna siedziba Château. (fot. własna)

Jej początki sięgają połowy XVIII wieku, gdy została założona przez Gabriela Ferrière, królewskiego brokera. W 1777 roku sprzedał on posiadłość swoim kuzynom, z których jeden – Jean Ferrière został wybrany w 1792 roku burmistrzem Bordeaux. Posiadłość przez ponad 150 lat pozostawała w rękach rodziny, zaś w 1855 roku została sklasyfikowana jako jedno z Troisièmes Crus (Grand Cru 3 klasy). W 1914 roku została sprzedana Armand Feuilleratowi, którego potomkowie w 1952 wydzierżawili ją na 40 lat właścicielowi Château Lascombes – Alexowi Lichine. Używał on pochodzących stąd gron do produkcji win w swej głównej posiadłości, wypuszczając tylko niezwykle limitowane serie dla jednej z wielkich linii lotniczych.

Imponujące betonowe zbiorniki fermentacyjne. (fot. własna)

Château Ferrière zostało w 1988 roku nabyte przez Jacquesa Merlauta, właściciela innych znanych posiadłości – Château Chasse-Spleen, Château La Gurgue and Château Haut-Bages Liberal, lecz produkcję wznowiono dopiero w 1992 roku – po wygaśnięciu poprzedniej umowy najmu. Stery winiarni przejęła wówczas córka Jacquesa –  Bernadette Villars-Merlaut, która poświęciła sporo wysiłku odbudowie zaniedbanej posiadłości. Niestety nie dane jej było ujrzeć jej blasku, gdyż wraz z mężem w tym samym roku zginęła w wypadku.

W winiarni praca ciągle wre. (fot. własna)

Od 2000 roku za zarządzanie Château Ferrière (a także Château Haut-Bages Libéral oraz Château La Gurgue) odpowiada jej córka – Claire Villars Lurton. Razem z mężem – Gonzague Lurtonem (właściciel Château Dufort-Vivens) poszerzyli rodzinne portfolio o kolejne posiadłości w regionie oraz w Stanach Zjednoczonych (winiarnia Acaibo w Sonomie). To Claire zdecydowała o przejściu na uprawę biodynamiczną, jako jedna z niewielu w całym regionie. Dzięki szczególnej trosce poświęconej winnicom, oraz licznym modernizacjom w winiarni Château Ferrière powoli odzyskuje swoje miejsce na winiarskiej mapie Margaux.

Biodynamiczne preparaty. (fot. własna)

Do degustacji podano trzy wina z portfolio winiarni oraz powiązanych z nią posiadłości. Jako pierwsze zaserwowano Château Ferrière 2017, kupaż cabernet sauvignon (79%), merlota (19%) oraz petit verdot (2%), dojrzewający przez 18 miesięcy w beczkach z francuskiego dębu (40% nowych). Wino cechuje się ciemno rubinową barwą. Pachnie czrną porzeczką, wiśnią, jeżyną, wanilią, cedrem oraz kawą. W ustach średnio zbudowane, z świetną kwasowością, jedwabistą tanniną oraz dobrze zintegrowanym, średnim alkoholem. Sporo tu nut czarnej porzeczki, wiśni, czereśni, jeżyn, a także czerwonej papryki, kawy, wanilii, dymu i tytoniu. Finisz średniodługi, zaś sami wino jest niespecjalnie złożone, ale eleganckie i harmonijne. Ocena: ***/****  (90/100 pkt).

Solidny początek. (fot. własna)

Następnie nadeszła pora na Château Dufort-Vivens 2015 (Grand Cru 2 klasy), należące do portfolio męża właścicielki. Jest to kupaż cabernet sauvignon (90%) i merlota (10%) z Margaux, dojrzewający w nowych francuskich beczkach (40%) i amforach przez 18 miesięcy. Znajdziemy tu nieco jaśniejszą, średnio głęboką, rubinową barwę. W nosie mamy nieco więcej ewolucji, dominują tu nuty wanilii, kawy, są też śliwki, jeżyny, czarna porzeczka, fiołki, oraz skóra i drewno. W ustach średnio zbudowane, z wysoką kwasowością, ze sporym garbnikiem i przeciętnym alkoholem. Sporo tu nut grafitu, czarnej porzeczki, wiśni, czereśni, wspartych wanilią, dymem, kawą i czekoladą od beczki. Finisz długi, wino posiada sporą głębię i bogactwo, którym wyróżnia się od swego poprzednika. Ocena: **** (92/100 pkt).

Wyśmienite Margaux. (fot. własna)

Ostatnim z trójki win było najstarsze –  Château Haut-Bages Libéral 2009 z apelacji Pauillac. To cuvée z odmian cabernet sauvignon (70%) i merlot (30%) idealnie pokazuje jak wiek pozwala rozwinąć potencjał bordoskich czerwieni. Dojrzewało ono przez 16 miesięcy w dębowych beczkach, z czego 40% w stanowi nowy dąb. Posiada rubinową barwę, wpadającą w granat. Pachnie śliwką, czarną porzeczką, kompotem wiśniowym, skórą, lekką pieprznością oraz czekoladą. W ustach solidnie zbudowane, z wysoką kwasowością, sporą, acz gładką taniną i średnim alkoholem. Na pierwszym planie zaznaczają się nuty czarnych porzeczek, jeżyn, dymu, skóry, grafitu, pojawia się także mokra ziemia oraz tytoń. Finisz długi, wino bogate, złożone, o świetnej równowadze. Ocena: **** (93/100 pkt).

Pauillac w kwiecie wieku. (fot. własna)

Claire Villars Lurton udowadnia, że nawet w tak wymagającym miejscu jak Médoc da się tworzyć solidne wina nie rezygnując przy tym z troski o otaczające środowisko. Co ważne, koncept ten zaszczepiła w innych posiadłościach rodziny, tworząc swego rodzaju front odnowy na Prawym Brzegu Bordeaux. I choć wciąż jest to kropla w morzu konwencjonalnych upraw, to daje nadzieje na zmiany i ogólną poprawę jakości tych obszarów, zdominowanych przez winiarską monokulturę.

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji (wstęp płatny – w cenie degustacja 3 win).

Château Kirwan – wyrafinowane oblicze Margaux

Po wizycie w Graves nadeszła pora na region Medoc i jego wielkie wina ze słynnej klasyfikacji z 1855 roku. Jednym z moich celów był Château Kirwan z apelacji Margaux. Ta położona we wsi Cantenac posiadłość od dłuższego czasu budziła moje zainteresowanie, i choć nie miałem do tej pory okazji próbować tutejszych win, to bardzo szybko zarezerowałem termin wizyty. Moja intuicja mnie nie myliła – zostałem wspaniale ugoszczony i spróbowałem świetnych win. Być może dla wielu są to drobiazgi, aczkolwiek podejście gospodarzy było wręcz wzorcowe.

Główny gmach château. (fot. własna)

Château Kirwan cieszy się ponad 270-letnią historią. Podwaliny pod winiarnię zostały położone w 1751 roku, gdy obszar ten został nabyty przez angielskiego kupca Sir Johna Collingwooda. Jego córka wzięła ślub z innym handlarzem – Irlandczykiem Markiem Kirwanem, który odziedziczył winiarnię w 1760 roku. To on nadał posiadłości nazwę, którą nosi do dziś. Zapoczątkował też budowę gmachu château. W 1787 roku gościł amerykańskiego ambasadora, Thomasa Jeffersona, który sklasyfikował tutejsze wino jako drugiej klasy, zaraz za wielką czwórką: Lafite, Margaux, Haut-Brion i Latour. Był to pierwszy okres rozkwitu winiarni.

Krzewy rosną głównie na glebie żwirowej. (fot. własna)

Po jego śmierci w 1805 roku posiadłość zmieniała właścicieli, by w 1855 roku trafić do Jean Baptiste Camille Godarda. Ten niezwykle zamożny kupiec z Bordeaux zmodernizował winiarnię, która właśnie zyskała oficjalny status Troisième Cru (Trzeciej klasy). Pod koniec życia Camille Godard zapisał całość dochodów ze swych posiadłości na rzecz miasta Bordeaux, zaś po jego śmierci miasto otrzymało posiadłość w spadku. Z funduszy zaoferowanych przez filantropa przez lata stworzono m.in. park miejski, szkołę ogrodniczą czy też jeden z symboli miasta – Pomnik Żyrondystów.

Chai, czyli budynek winiarni. (fot. własna)

Miasto nie bardzo wiedziało co zrobić z winiarnią, powierzając zarządzanie nią domowi handlowemu Schröder & Schÿler. Posiadłość została w 1907 roku sprzedana kolejnemu kupcowi – Georgesowi  Guestierowi, który w 1925 roku zbył ją dawnym zarządcom – firmie Schröder & Schÿler. Rodzina Schÿlerów do dziś zarządza winiarnią, zaś główny gmach winiarni jest jednym z domów właścicieli. Celem odbudowy renomy winiarni zatrudniono słynnego konsultanta – Michela Rolanda, który w latach 1991-2006 nadzorował produkcję wina. Jego następcą został Philippe Delfaut i obecnie on odpowiada za jakość tutejszych win.

Winiarnia – tu dzieje się magia. (fot. własna)

A powstaje ich nie mało, bo około 90 tysięcy butelek rocznie, powstających z gron zebranych z 37-hektarowej posiadłości. Podłoże stanowią gleby żwirowe, w niektórych miejscach występuje glina. 47% upraw stanowi cabernet sauvignon, 35% merlot, 10% cabernet sauvignon, a 8% petit verdot, pochodzące z 46 różnych parceli. Średni wiek krzewów wynosi 33 lata, zaś najstarsze rośliny mają 65 lat. Produkcja odbywa się w nowej, wzniesionej w 2016 roku hali, która znalazła się pomiędzy dotychczasowymi zabudowaniami. Surowiec z poszczególnych parceli jest winifikowany osobno w cementowych zbiornikach, po czym trafia do beczek. Po krótkim (3-miesięcznym) dojrzewaniu jest kupażowany, i z powrotem przelewany do barrique, gdzie spędza w sumie 18-21 miesięcy. W przypadku grand vin używa się 50-70% nowego dębu, zaś drugiej etykiety około 15-20% nowego dębu.

Cementowe zbiorniki do fermentacji. (fot. własna)

Ja spróbowałem dwóch win z niezwykle udanego rocznika 2016. Jako pierwsze podano Charmes de Kirwan – drugą etykietę, powstałą w odmian z cabernet sauvignon (46%), merlot (42%), cabernet franc (6%) oraz petit verdot (6%). Posiada średniogłęboką, rubinową barwę. Pachnie wiśnią, czereśnią, żurawiną, maliną, pieprzem, skórą oraz fiołkami. W ustach jest wytrawne, średnio zbudowane, z miękką taniną, średniowysoką kwasowością oraz średnim alkoholem. Sporo tu soczystego owocu spod znaku wiśni, czereśni, żurawiny, czarnej porzeczki, zaznacza się także lekka pikantność pod postacią czarnego pieprzu oraz czerwonej papryki. Finisz jest średnio-długi. Udane, dość lekkie wino, w zasadzie nie wymagające większego starzenia. Ocena: ***/**** (89/100 pkt). Cena: 35 EUR (159 PLN).

Lekka, soczysta czerwień.. (fot. własna)

Grand Vin, czyli Château Kirwan 2016 przynosi nieco inny poziom emocji. W tym kupażu dominuje cabernet sauvignon (55%), uzupełniony merlotem (33%), cabernet franc (7%) oraz petit verdot (5%). Wino charakteryzuje się głębokim, ciemnorubinowym kolorem. W nosie pachnie wanilią, przyprawami korzennymi, czarną porzeczką, jeżyną, czereśnią, śliwką, lukrecją oraz skórą. W ustach wytrawne, solidnie zbudowane, o świetnej kwasowości, z dobrze zintegrowanym, średnim alkoholem i gładką, jedwabistą taniną. Wino jest ekstraktywne, skoncentrowane, z bogactwem nut owocowych: czarnej porzeczki, jeżyn, wiśni, czereśni oraz ciemnych śliwek. Znajdziemy tu także wanilię, tytoń, cedr, skórę oraz kawę. Finisz długi. Wszystko jest doskonale zrównoważone i harmonijne. Ocena: **** (93/100 pkt). Cena: 55 EUR (250 PLN).

Eleganckie, wyrafinowane grand vin. (fot. własna)

Château Kirwan to doskonały przykład na to, jak nowoczesność łączy się z tradycją. Mimo trudniejszych okresów w historii winiarnia zawsze była w stanie się odnowić i powrócić do czołówki posiadłości z regionu Médoc. Tutejsze wina mają miękki, elegancki, harmonijny charakter, dzięki czemu cieszą się niesłabnącą popularnością. Dla mnie najważniejszym doświadczeniem była jednak otwartość i gościnność gospodarzy, której z pewnością nie zapomnę.

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji (wstęp płatny – w cenie degustacja 2 win).