Drugi dzień blogerskiej wizyty studyjnej na Małopolskim Szlaku Winnym rozpoczęliśmy w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, a dokładniej w samym jej sercu – Ojcowskim Parku Narodowym. Po krótkim zwiedzaniu zamku w Pieskowej Skale wyruszyliśmy w kierunku Ojcowa, gdzie czekała na nas Agnieszka Sendor (właścicielka gospodarstwa Pstrąg Ojcowski) oraz przedstawiciele trzech winiarni ze Stowarzyszenia Winiarzy Jury Krakowskiej: Marcin Niemiec (Winnica Amonit), Katarzyna Fluder (Winnica Słońce i Wiatr) oraz Robert Zięba (Winnica Kresy).
Pstrąg i wino – świetne połączenie! (fot. własna)
Gospodarstwo Pstrąg Ojcowski, które nas gościło, założone zostało w 2014 roku przez Magdalenę Węgiel oraz jej córkę Agnieszkę Sendor. Wówczas wzięły one w dzierżawę nieużywane przez dziesięciolecia stawy, które sukcesywnie zarybiły pstrągiem potokowym. Tradycja hodowli w Ojcowie jest jednak znacznie starsza, niżeli samo gospodarstwo – sięga lat 30. ubiegłego stulecia, gdy na terenie dóbr książąt Czartoryskich założono pierwszą pstrągarnię. Dziś ryby hoduje się w 7 stawach, a tutejsze produkty serwowane są w znanych krakowskich restauracjach oraz promują region jako jego dziedzictwo kulinarne.
Ojców – najlepsze miejsce na pstrąga. (fot. własna)
Dobra gastronomia wymaga również solidnych napojów – a nic nie komponuje się z jedzeniem tak dobrze, jak wina. Dlatego też zanim spróbowaliśmy ryby, do kieliszków trafiły miejscowe specjalności z Jury. Jako pierwszy swe wina zaprezentował Marcin Niemiec z Winnicy Amonit. Jest to niewielka, młoda (pierwsze krzewy posadzono w 2008 roku) winiarnia z Cianowic koło Skały. Uprawy liczą dziś 45 arów, które porastają odmiany hybrydowe: cabernet cortis, johanniter, leon millot, regent i solaris oraz eksperymentalnie – cserszegi fűszeres. Jako pierwszy podano Johanniter 2018. Znajdziemy w nim aromaty jabłek, zwłaszcza granny smith i papierówek, polnych kwiatów, skórki cytryny oraz limetki. W ustach dobry balans pomiędzy sporą kwasowością, a delikatną słodyczą (6 g/l cukru resztkowego), sporo tu również nut jabłkowych, gruszki, agrestu, a na finiszu pojawia się lekka pestkowa goryczka. Lekkie, odświeżające wino na ciepłe, letnie dni (ocena: ***).
Lekki, odświeżający johanniter. (fot. własna)
Następnie w kieliszkach zagościł wytrawny Solaris 2018. Grona użyte do jego produkcji macerowano przez dwa dni, co też widać po jego jasnozłotej barwie. W nosie znajdziemy aromaty gruszki, brzoskwini, a także kamienną, skalną mineralność. W ustach skoncentrowane, poważne, z wyraźnymi nutami polnych ziół, gruszki, pestki brzoskwini, ładną taniną, solidną kwasowością, oraz delikatną, odalkoholową słodyczą. Na szczęście alkohol (14%) nie wystaje, idealnie wtapiając się w winie (ocena: ***). Najmniej z całej trójki podobał mi się półwytrawny Solaris 2018. W nosie pojawia się nieco lotnej kwasowości, są też nuty zbitych jabłek, gruszki i ziół, usta zaś są nieco płaskie, jest w nich co prawda nieco owocowości spod znaku gruszki i jabłka, lekka goryczka, ale słodycz i kwasowość rozjeżdżają się, nie tworząc harmonii. Poprawne, ale nic więcej (ocena: **/***).
Marcin Niemiec – właściciel Winnicy Amonit. (fot. własna)
Po nim nadeszła pora na butelki z kolejnej winiarni – Winnicy Słońce i Wiatr reprezentowanej przez Katarzynę Fluder. To rodzinne przedsiębiorstwo z siedzibą w Świńczowie założone zostało w 2011 roku, dziś liczy już prawie 2 ha nasadzeń w 3 parcelach. Uprawia się tu cabernet cantor, leon millot, regent, rondo, seyval blanc i solarisa. Pierwszym z win, które trafiło do kieliszków był Seyval Blanc 2018. W nosie pachnie aromatami jabłka, gruszki, muszkatu, w ustach natomiast mamy nieco nut trawiastych, cytrusowych, jest też przyjemna kwasowość, pojawia się także delikatna goryczka i delikatna pikatność. Schłodzone świetnie odświeża! (ocena: ***).
Katarzyna Fluder z Winnicy Słońce i Wiatr. (fot. własna)
Kolejne wino, czyli Rosé 2018 powstało z winogron odmiany marechal foch. Charakteryzują je aromaty poziomek, truskawek, malin oraz gumy balonowej, w ustach dominują owocowość pod postacią poziomki, ciemnych winogron i truskawek, jest też przyjemna kwasowość, ale też typowa dla niektórych hybryd, a mi niespecjalnie odpowiadająca nuta lisia (ocena: **/***). Najlepsza z całej trójki – czerwona Zoya 2017 to kupaż powstały z winogron odmian leon millot i cabernet cantor. W nosie pachnie czarną porzeczką, wiśnią, czereśnią oraz sokiem z buraka, w ustach natomiast pierwsze skrzypce gra wiśnia i czereśnia, wsparte łagodną taniną, przyjemną kwasowością i delikatną goryczką. Lekkie, soczyste, wyjątkowo smaczne! (ocena: ***/****).
Zoya 2017 – najlepsza czerwień degustacji! (fot. własna)
Jako ostatni swoje wina zaprezentował Robert Zięba. Należąca do niego Winnica Kresy ma siedzibę w miejscowości Stoki, a powstała w 2007 roku i od tego czasu sukcesywnie zwiększa swą powierzchnię. Aktualnie uprawy zajmują powierzchnię 1,5 ha, na których rosną odmiany: cabernet cortis, hibernal, johanniter, leon millot, marechal foch, monarch, regent, rondo, solaris i seyval blanc. Pierwsze z podanych przez niego win – Transfigurato 2017 to kupaż regenta, rondo i cabernet cortis. Kusi zapachem wiśni w cukrze, dżemem czereśniowym i wanilią, jednak usta nie oddają w pełni słodyczy aromatów – znajdziemy tu co prawda wyraźne nuty dojrzałej wiśni oraz czereśni, jest też spora, świeża kwasowość, ale nieco brak mu ciała, a i szorstka tanina nie ułatwia odbioru. Wino gastronomiczne – potrzebuje posiłku by pokazać pełnię walorów (ocena: ***).
Robert Zięba z Winnicy Kresy. (fot. własna)
Następnie zaprezentowano róż – Monarchia 2018, powstałe z odmiany monarch. Charakteryzuje się aromatem truskawek, poziomek oraz nut kremowych, w ustach soczyste, owocowe, z dobrą kwasowością i wyraźnym cukrem resztkowym, zwieńczone przyjemną pikantnością. Solidny wybór na piknik, choć pani z etykiety nieco odstrasza. Na sam koniec w kieliszkach zawitał Oksford 2018 – wino pomarańczowe z odmiany solaris. 3 tygodnie maceracji nadały mu bursztynowej barwy, aromatów gruszki, skórki pomarańczy oraz suszu owocowego. W ustach skoncentrowane, gęste, z wyraźną taniną, dobrą kwasowością, nutą gruszki i olejku pomarańczowego, choć również pojawia się lotna kwasowość i drożdże. Ciekawe, choć nie jest to wino dla przeciętnego konsumenta (ocena: ***).
Ciekawe wina, wyjątkowe etykiety… (fot. własna)
Na sam koniec na stołach pojawił się pstrąg – król tutejszych stawów. Nie jadam zbyt wiele ryb, bo po prostu mi lubię ich smaku, aczkolwiek ta była wyjątkowo dobra. Delikatne, lekko tłuste mięso, lekki zapach wędzonki – doskonale smakowało z tutejszymi winami. Szkoda tylko, że po obiedzie zabrakło czasu na porządną siestę, ale to już drugorzędny problem. Warto wybrać się do Ojcowa, by w przepięknych okolicznościach przyrody spróbować lokalnych przysmaków i win.
Do zobaczenia w Ojcowie! (fot. własna)
Do Ojcowa podróżowałem na zaproszenie Małopolskiego Szlaku Winnego i Gorczańskiej Organizacji Turystycznej.