Mythos Mosel – powrót do ojczyzny rieslinga

Każdy, kto choć raz trafi nad Mozelę chce do niej wrócić jak najprędzej. Meandrująca pośród wzgórz rzeka, strome, łupkowe zbocza obsadzone winną latoroślą, małe, położone wśród winnic miasteczka, pamiętające jeszcze wieki średnie – to wszystko zachęca do odwiedzenia tego malowniczego zakątka Niemiec. Dla mnie zeszłoroczna wyprawa to był powrót po roku na festiwal Mythos Mosel, który stanowi jedną z największych, rokrocznie odbywających się imprez regionu. Ponad 100 producentów i 750 win do spróbowania w ciągu dwóch dni – rzadko kiedy jest możliwość poznania tak szerokiego spektrum miejscowego winiarstwa. W podróży po krainie Rieslinga towarzyszył mi Piotr Wdowiak z bloga Wine O’Clock. Na szczęście na szóstą edycję festiwalu udało nam się przybyć dzień wcześniej i opuścić dzień później, przez co nie musieliśmy rezygnować z żadnego punktu programu, przy okazji odwiedziwszy również winiarnię Reinharda Löwensteina (Weingut Heymann-Löwenstein) w malowniczym Winningen. Widok na rzekę ze stromych tarasów stanowiska Röttgen to moment, który na długo zapadł mi w pamięci.

Mönchhof – pierwszy przystanek wyprawy. (fot. własna)

Dwudniową degustację zaczęliśmy w Ürzig, wiosce położonej u podnóża słynnego, wulkanicznego siedliska Ürziger Würzgarten, natrafiając przy okazji na wycieczkę z instytutu Masters of Wine. Pierwszym przystankiem był charakterystyczny budynek winiarni Mönchhof. To posiadające 14 ha gospodarstwo posiada kilkaset lat historii, od ponad dwóch stuleci pozostając w ręku rodziny obecnych właścicieli. Tutejszy Mönchhof Erden Prälat Riesling Auslese 2018, choć jeszcze bardzo młody, to już pokazuje olbrzymi potencjał – znajdziemy w nim nuty owocowe (morela, brzoskwinia, pigwa), a także miód, potężną słodycz oraz świetną, chrupką kwasowość, dzięki której wino zachowuje harmonię i jest zrównoważone (ocena: ****/*****). Świetne jest także Ürziger Würzgarten Riesling Auslese*** 2018 od partnerskej winnicy Mönchhof – Joh. Jos. Christoffel z Erben. Bogate w aromaty owoców cytrusowych (mandarynek, grapefruitów, limonki), winogron, miodu, o obezwładniającej wręcz słodyczy i pozostającej w kontrze do niej świetnej, wibrującej kwasowości (ocena: ****/*****).

Wspaniałe wino prałata. (fot. własna)

Druga stacja wyprawy to Kinheim i znajdujące się tam stoisko małej solidnej winiarni Weingut Kees-Kieren z Graach, którą zapamiętałem z poprzedniej edycji jako producenta świetnych auslese i spätlese. Tym razem mej uwadze nie umknął młodziutki Kees-Kieren Graacher Himmelreich Riesling Spätlese 2018**, pachnący morelami, cytrusami oraz owocami egzotycznymi, w ustach zaś dominuje słodycz, miód, soczysta owocowość, wsparta na cytrusowej kwasowości (ocena: ****/*****). Jeszcze lepsze jest Kees-Kieren Graacher Himmelreich Riesling Auslese** 2018, z potężną słodyczą, ostrą jak brzytwa kwasowością, nutą moreli, brzoskwini, cytrusów oraz słoną mineralnością. Warto poczekać z otwieraniem butelki, choć już dziś jest absolutnie genialne (ocena: (****/*****).

Słodka perełka z Graach. (fot. własna)

Kolejny interesujący przystanek i zwieńczenie pierwszego dnia czekało nas w Enkirch, gdzie w winiarni Weingut Immich-Batterieberg gościły wina Markusa Molitora. Jego Markus Molitor Alte Reben Mosel Riesling 2017 (biały kapsel) charakteryzuje się słoną nutą mineralną, ziołowością, cytrusowością, świetą kwasowością przy wyraźnie zaznaczonej słodyczy (ocena: ****). Genialny jest natomiast Markus Molitor Zeltinger Sonnenuhr Riesling Auslese** 2009 (złoty kapsel) to esencja mozelskiego łupka – miód, pigwa, morele, susz owocowy, wyraźna ewolucja, lekka nuta petrolowa ale też słona mineralność, potężna koncentracja i doskonały balans między kwasowością, a solidną dawką słodyczy (ocena: ****/*****). Doskonała butelka na zakończenie dnia pełnego przygód.

Świetne rieslingi od Markusa Molitora. (fot. własna)

Drugi dzień festiwalu zaczęliśmy z przytupem w Briedel, w Weingut Walter. O ile ona sama jest producentem solidnych, aczkolwiek niewyróżniających się szczególnie rieslingów, o tyle bardzo spodobało mi się wino z goszczącej tu Weingut Grans-Fassian z Leiwen. Ta rodzinna, bardzo stara (bo licząca kilkaset lat tradycji) winiarnia jest członkiem VDP i znana jest z świetnych win klasy Grosses Gewächs. Jednym z nich jest Grans-Fassian Laurentiuslay GG 2017, czyli świetny, młody riesling z nutami suszonych owoców, ziół, migdałów, miodu, sporą koncentracją, solidną kwasowością i słoną nutą mineralną (ocena: ****/*****). Niestety, nie mogliśmy tu spędzić więcej czasu, zwłaszcza, że czas nas gonił – trzeba było zmierzać dalej, ku najbardziej wyczekiwanemu punktowi wyprawy.

Wybitny Grosses Gewächs z świetnego rocznika. (fot. własna)

Właśnie tam, w Pünderich znaleźliśmy mozelskiego Świętego Graala. Są dla mnie nimi wina młodego, ale też dysponującego sporym doświadczeniem i jeszcze większym talentem Matthiasa Knebela z Weingut Knebel z Winningen. Posiada on 7 ha w najlepszych parcelach wioski, w tym Uhlen i Röttgen, skąd pochodzą jego najciekawsze rieslingi. W uznaniu zasług i po spełnieniu wyśrubowanych wymagań w 2017 roku dołączył on do stowarzyszenia producentów VDP. Każde z zaprezentowanych win robi spore wrażenie, aczkolwiek kilka zasługuje na szczególne uznanie. Knebel Uhlen Trocken 2008 to mineralno-ziołowy sok z mozelskich łupków, z niewielką dodatką suszu owocowego, wsparty na potężnej, świeżej kwasowości, dzięki czemu wydaje się o wiele młodszy, aniżeli wskazuje na to jego rocznik. Wspaniały (ocena: ****/*****). Podobne wrażenie Knebel Röttgen Trocken 2008 – z tym, że tu oprócz solidnej dawki słonego, mineralnego soku dostajemy jeszcze pieprzną pikantność, która dodaje mu pazura, choć odbiera nieco z elegancji poprzednika. Mimo tego to wciąż wybitne, piękne wino (ocena: ****/*****).

Matthias Knebel – młoda gwiazda z Winningen. (fot. własna)

Równie solidnie prezentują się tutejsze słodycze. Knebel Röttgen Spätlese 2018 – bogactwo nut owoców egzotycznych (ananas, mango) cytrusów, świetnie zbalansowana słodycz i kwasowość, delikatna mineralność oraz finisz spod znaku zielonego jabłka dają świetną kombinację (ocena: ****/*****). Genialne jest także Knebel Röttgen Auslese – obezwładniająco gęste, skoncentrowane, z bogatą nutą owocową (grapefruit, mango, ananas, morele), miodową słodyczą i ostrą jak brzytwa kwasowością, ale nie brakuje tu również słonej mineralności. Niesamowite (*****). Na szczęście, wina tego producenta są już dostępne w restauracjach i barach współpracujących z importerem – poznańską firmą Poniente.

Dotyk absolutu. (fot. własna)

W tej samej stacji czekało na nas jeszcze trzech innych, wspaniałych winiarzy. O ile wspomnianego wcześniej Reinharda Löwensteina mogłem pominąć ze względu na wcześniejszą wizytę, tak win gospodarza przystanku – Clemensa Buscha już nie. Poza standardowym zestawem zaprezentował nam on starsze roczniki, ale im poświęce miejsce w osobnym wpisie. Z stosunkowo świeżych win bardzo mi zaimponował Clemens Busch Vom Grauen Schiefer Trocken 2016, soczysty, krągły riesling z wyraźną nutą mineralną, potężną kwasowością i ziołową pikantnością (ocena: ****/*****). Bardzo duży potencjał ma także Clemens Busch Marienburg Rothenpfad GG 2017, skoncentrowany, mineralny riesling, z nutami pieprzu, cytrusów i świetną kwasowością (ocena: ****/*****). Dla mniej wtajemniczonych ważna może okazać się informacja, że całość upraw winiarza jest prowadzona metodą biodynamiczną.

Jeden z najlepszych adresów nad Mozelą! (fot. własna)

Ostatnią winiarnią, która zaprezentowała swoje wina w domu Clemensa Buscha była Weingut Haart z Piesport. Już podstawowe butelki pokazują talent winiarza Johannesa Haarta i świetne terroir tamtejszych okolic, zaś wina z późnych zbiorów i pojedynczych parceli to już klasa światowa. W Haart Goldtröpfchen GG 2012 znajdziemy nuty polnych ziół, orzechów, suszu owocowego, słoną mineralność, żwawą kwasowość i świetną strukturę (ocena: ****/*****). Haart Goldtröpfchen Spätlese 2010 to skoncentrowany, soczysty, owocowy nektar z rieslinga, w którym dominują nuty moreli, brzoskwinii, cytrusów, znajdziemy tu także umami i lekką ziołowość (ocena: ****/*****). Owe wina to zdecydowanie jedno z największych odkryć całego festiwalu.

Johannes Haart – solidny producent z Piesport (fot. własna)

Kolejnym ciekawym punktem była winiarnia Weingut Melsheimer z Reil. To dość odważny producent, który eksperymentuje z różnymi metodami produkcji, przy czym całość upraw jest prowadzona w sposób ekologiczny. Mnie najbardziej spodobał się jego Melsheimer Lentum Riesling Trocken 2015, który fermentował przez ponad 36 miesięcy (!) w dużych (1000 l) beczkach, dzięki czemu zyskał sporo nut kremowych, znajdziemy w nim także zioła i cytrusy, świetną kwasowość oraz delikatną, słoną nutę mineralną (ocena: ****). Świetne, choć nieco bardziej typowe jest Melsheimer Schäf Mullay-Hofberg Riesling Spätlese 2018, o aromatach białych owoców, cytrusów, ziół oraz słonej mineralności przy sporej słodyczy (ocena: ****).

Thorsten Melsheimer – mozelski rewolucjonista. (fot. własna)

Ostatnim, wartym poważniejszego wspomnienia przystankiem była stacja w winiarni Weingut Julius Treil w Reil. Bardzo dobrze zaprezentowały się tu wina od Weingut von Hövel z Konz, średniej wielkości producenta (21,5 ha) o długiej, rodzinnej tradycji (7 pokoleń), będącego również członkiem stowarzyszenia VDP. Wspaniale zaprezentowało się zwłaszcza Von Hövel Scharzhofberger Riesling Auslese 2018, o przepięknej, morelowo-brzoskwiniowej, soczystej owocowości, nutach miodu, cytrusów oraz słonej mineralności, z doskonałą harmonią słodyczy i kwasowości (ocena: ****/*****). Równie solidne, a czasem lepsze wina powstają w Weingut Peter Lauer w Ayl. To mały producent (8 ha), także należący do VDP, który również zachwycił mnie podczas poprzedniej wyprawy, i postanowiłem ponownie spróbować jego win – co było świetną decyzją. Pierwsze z nich – Peter Lauer Ayler Küpp Spätlese Faß 7 2018 cechuje potężna słodycz, świetna nuta mineralna, solidna dawka cytrusowej kwasowości i wyraźna, morelowa owocowość (ocena: ****/*****). Drugie – Peter Lauer Ayler Küpp Auslese Faß 10 to już skoncentrowana dawka owoców egzotycznych, marakui, mango, cytrusów, moreli, potężnej słodyczy i świetnej kwasowości, i migającej w tle nucie mineralnej (ocena: *****).

Florian Lauer – mistrz z Ayl. (fot. własna)

Kilka dni spędzonych nad Mozelą przekonało mnie ponownie, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na świecie dla produkcji win, a tutejsze rieslingi stanowią czołówkę win białych. Nie chcę specjalnie przedłużać tego wpisu, bo już jest to o kilka tysięcy znaków za dużo, ale muszę stwierdzić – Mozela ponownie mnie zachwyciła. I choć w tym roku z pewnością tam nie trafię, to w myślach układam kolejny plan powrotu. W końcu serca nie da się oszukać, a jego fragment został tam, w zakolu rzeki pod Ürziger Würzgarten.

Wszystkie drogi prowadzą nad Mozelę… (fot. własna)

Nad Mozelę podróżowałem i w festiwalu Mythos Mosel brałem udział na koszt własny.

 

Cierpliwość popłaca – dojrzałe rieslingi z festiwalu Mythos Mosel

Jakież to ekscytujące sięgać po butelkę wina z datą swojego urodzenia. Im więcej mamy lat, tym mniejsza okazja, by tego dokonać, gdyż wbrew stereotypom – zdecydowana większość win z wiekiem traci na jakości. Tylko nieznaczny odsetek jest w stanie przetrwać dziesięciolecia, a jeszcze mniej w tym czasie się rozwinąć i nabrać wyjątkowego smaku i aromatu. Jednymi z tych niewielu są rieslingi, zwłaszcza w swej mozelskiej odmianie. Pomaga im w tym wysoka kwasowość oraz cukier resztkowy, które sprzyjają wieloletniemu dojrzewaniu w butelce. O ich magii miałem okazję przekonać się już dwa lata temu, dlatego kiedy pojawiła się kolejna okazja, by zapoznać się z wyjątkowymi, starymi winami podczas festiwalu Mythos Mosel – skorzystałem z niej.

Górująca nad Bernkastel winnica Badstube. (fot. własna)

Degustacja miała miejsce w winiarni Weingut Kerpen i dla uczestników festiwalu była bezpłatna. Zaprezentowano sześć win w różnej skali słodyczy, od półwytrawnych do bardzo słodkich auslese. Najstarsze z nich powstało w bardzo dobrym 1983 roku, najmłodsze zaś w 1999. Każde z nich okazało się  być w świetnej formie. Pierwsze podane wino, czyli Thomas Ludwig Thörnicher Ritch Riesling Auslese Halbtrocken 1989 charakteryzuje jasnozłota suknia, w nosie częstuje nas aromatami nafty, dymu, suszonych brzoskwinii oraz miodu, zaś w ustach kusi delikatną słodyczą, żwawą kwasowością, krzemową mineralnością, naftą, oraz delikatną nutą suszonych śliwek (ocena: ****).

Upływu czasu nie oszukasz… (fot. własna)

Rok starsze F-J Klüsserather Bruderschaft Riesling Spätlese 1988 wydaje się być nieco bardziej dojrzałe, cięższe, oleiste – mamy tu złotą barwę, w nosie dominuje miód, dalej mamy nuty moreli, suszonych owoców, propolisu oraz petrolu. W ustach dominują nuty suszonych owoców, miodu, cytrusów, wszystko spina przyzwoita kwasowość oraz solidna dawka słodyczy, sporo tu ekstraktu, sporo ciała, dużo emocji (ocena: ****).

Ale ów czas jest dla rieslingów niezwykle łaskawy. (fot. własna)

Nieco słabsze okazało się natomiast kolejne wino – Pauly Bergweiler Bernkasteler Badstube Riesling Spätlese 1985. Barwa jasnozłota, w nosie dominują nuty krzemowe, mineralne, dym, petrol, w ustach natomiast pojawiają się nuty moreli moreli, suszonych owoców, grzybowów, solidna kwasowość nieco przeważa nad dość wątłą i niewielką słodyczną, na finiszu zaznacza się delikatna goryczka (ocena: ***/****).

Na takie wina warto czekać… (fot. własna)

Następnie nadeszła pora na najstarsze wino całej degustacji – Ernst Clüsserath Trittenheimer Altärchen Riesling Spätlese 1983. Pomimo trzech i pół dekady ma się całkiem dobrze – posiada złotą barwę, w nosie na pierwszy plan wysuwa się nafta, dalej pojawiają się aromaty suszonych owoców, miodu, przypraw do piernika, w ustach zaś sporo nut suszonych owoców, miodu, grzybów, spora kwasowość oraz solidna słodycz, bardzo dobrze wywarzone i harmonijne, aczkolwiek pojawia się także zapaszek starej szafy. Mimo wszystko jedno z przyjemniejszych win tej degustacji (ocena: ****).

Trzydzieści pięć lat – nie dałbym mu tyle. (fot. własna)

Piąte z kolei wino pochodziło od gospodarza – Kerpen Bernkasteler Badstube Riesling Auslese 1990 pomimo prawie trzydziestu lat wciąż wydaje się niesamowicie świeże i owocowe. Posiada złotą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty miodu, moreli, brzoskwinii, botrytisu i propolisu, w ustach zaś mamy idealną mieszankę potężnej słodyczy i ostrej jak brzytwa kwasowości, które stanowią idealną bazę dla nut moreli, mirabelki, brzoskwinii oraz gruszki, a także miodu i delikatnej, słonej mineralności. Po prostu świetne (ocena: ****).

Tu również czas okazał się wyjątkowo łaskawy… (fot. własna)

Nic jednak nie mogło równać się z ostatnim w kolejsce – Kees-Kieren Graacher Domprobst Riesling Auslese*** 1999. W zasadzie można rzec, że to bardziej zdeklasowane trockenbeerenauslese aniżeli klasyczne auslese. Charakteryzuje je głęboka, złota barwa, w nosie dominują aromaty moreli, miodu, pigwy, mineralności, które współgrają z ustami – a w nich cała kawalkada smaków – miodu, pigwy, brzoskwinii, cytrusów, olbrzymiej słodyczy i monumentalnej kwasowości, bogate w nuty botrytisu, propolisu i mineralności, wielowarstwowe i niesamowicie długie. Bezkompromisowe, nie biorące jeńców, po prostu świetne wino (ocena: ****/*****).

Młodzieniaszek z olbrzymim potencjałem. (fot. własna)

To już kolejna degustacja, która przekonała mnie, że warto sięgać po stare rieslingi, warto je także starzyć w chłodzie piwniczek. Czas większości z nich służy, a jeśli go nie mamy – to należy ruszyć nad Mozelę – gdyż praktycznie każdy producent posiada spore zapasy starych win, dostępne w śmiesznych wręcz cenach. Ja sam oprócz wspaniałych wrażeń przywiozłem dwie butelki liczące sobie ponad 30 lat. I muszę przyznać – nie mogę się doczekać ich otwarcia.

 

Nad Mozelę podróżowałem i w festiwalu Mythos Mosel brałem udział na koszt własny.

W objęciach mozelskiego rieslinga – Mythos Mosel – dzień drugi

O ile pierwszego dnia Mythos Mosel moim celem było spotkanie się z gwiazdami mozelskiego winiarstwa, tak drugi dzień poświęciłem na zdegustowanie jak największej ilości rieslingów – w końcu motto festiwalu to Eine Riesling Riese (tł. Podróż Rieslinga). W związku z tym wybrałem winiarnie z położonych blisko siebie stacji, przez co oszczędziłem sporo czasu na transporcie. Strategia ta okazała się strzałem w dziesiątkę, dzięki czemu udało mi się tego dnia skosztować ponad 150 różnych win. Zresztą niemałą zasługę miała w tym kiepska pogoda przed południem, która odstraszyła sporą grupę odwiedzających – dzięki temu można było próbować win w miarę swobodnej atmosferze.

W oczekiwaniu na pierwszych gości… (fot. własna)

 

Pierwszym punktem programu była winiarnia Weingut Willi Schaefer w Graach and der Mosel. Muszę powiedzieć, że zaskoczył mnie wyjątkowo wysoki poziom tutejszych win – spośród pięciu degustowanych każde było co najmniej dobre, a trzy poniższe okazały się strzałami w dziesiątkę: Willi Schaefer Graacher Himmelreich Riesling Kabinett 2017 pachnie polnymi kwiatam, cytrusami, w ustach zaś częstuje solidną dawką słonej mineralności, cytrusowej kwasowości oraz delikatnym cukrem resztkowym, w tle pojawia się lekka nuta naftowa (ocena: ****), Willi Schaefer Graacher Himmelreich Riesling Spätlese ‘05 2016 charakteryzuje się wyraźną nutą owocową (morele, grapefruit, limonka), żwawą kwasowością, typowym aromatem nafty oraz mineralności, przy sporym ciele i słodyczy (ocena: ***/****), natomiast Willi Schaefer Wehlener Sonnenuhr Riesling Auslese 2015 to po prostu czysta ekspresja owocu – botrytis, miód, cytrusy, pigwa, morela, obezwładniająca wręcz słodycz i ostra jak brzytwa kwasowość, doskonała harmonia (ocena: ****/*****).

Klasyczne niemieckie etykiety. Czuć powiew historii. (fot. własna)

 

Oprócz gospodarzy solidną selekcję win przygotowała winiarnia Weingut Joh. Jos. Prüm. Jako jeden z niewielu producentów zaprezentowała dojrzałe rieslingi, starsze roczniki, które doskonale pokazują potencjał tej odmiany: Joh. Jos. Prüm Graacher Himmelreich Spätlese 2016 wręcz iskrzy od nut mineralnych, sporo tu słodyczy, ale też żwawej kwasowości, pojawiają się nuty brzoskwinii, gruszki oraz grapefruita (ocena: ***/****), natomiast cztery lata starsze Joh. Jos. Prüm Graacher Himmelreich Spätlese 2012 posiada więcej aromatów cytrusowych, ziołowych, pojawia się także nafta, mineralność oraz nuta moreli, przy sporym cukrze resztkowym i potężnej kwasowości (ocena: ***/****), dobre wrażenie sprawia też Joh. Jos. Prüm Wehlener Auslese 2009, pełne aromatów mineralnych, naftowych oraz miodu, ze świetnym balansem słodyczy i kwasowości (ocena: ***/****), aczkolwiek najlepsze z całej serii jest Joh. Jos. Prüm Wehlener Auslese 2003 – dominują tu nuty owoców egzotycznych, cytrusów, miodu, nafty, wyraźnie zaznacza się mozelska mineralność, a także dobrze zintegrowana słodycz, którą idealnie uzupełnia świeża kwasowość (ocena: ****).

Dojrzały riesling z klasą. (fot. własna)

 

Drugim punktem dnia była wizyta w winiarni Weingut Dr. H. Thanisch. Leżąca nieco na uboczu, na dość stromym zboczu w Bernkastel-Andel nie przyciągnęła tłumu odwiedzającąch. Z prezentowanych tu win zdecydowanie warto wymienić Dr. H. Thanisch Berncasteler Doctor Riesling Kabinett 2016 – kusi on aromatami grapefruita, ananasa, owoców egzotycznych, w ustach na pierwszym planie dominuje owocowość (grapefruit, limonka, morele), podparta sporą słodyczą i świetną kwasowością, i uzupełnione słoną mineralnością (ocena: ****), bardzo udane jest także Dr. H. Thanisch Bernkasteler Lay Riesling Auslese 2016 – sporo tu nut botrytisu, miodu, wyraźnie zaznaczają się także nuty cytrusów oraz moreli, to wszystko przy solidnej dawce słodyczy i dość niemrawej (jak na mozelskiego rieslinga) kwasowości (ocena: ***/****). Rewelacyjnie zaprezentowało się także wino z gościnnego stanowiska Weingut Knebel – Uhlen Riesling Auslese 2015, o wspaniałych aromatach owocowych – moreli, pigwy, cytrusów, z obezwładniającą słodyczą i ostrą jak brzytwa, cytrusową kwasowością, a także z nutą miodu i słoną mineralnością – to po prostu idealna kombinacja wszystkiego, co dobre w słodkim rieslingu (ocena: ****/*****), a także Haart Goldtröpfchen Spätlese 2009 z winiarni Weingut Haart – bogate w nuty nafty, umami, miód, o świetnie zintegrowanym cukrze resztkowym i świeżej słodyczy (ocena: ****).

Z takim doktorem mogę spotykać się nawet codziennie. (fot. własna)

 

Inny z gości (a być może i gospodarzy – tak wynikałoby z logo budynku) tego stanowiska – Villa Huesgen również zaprezentował ciekawe wina. Pierwsze z nich – Villa Huesgen Enkircher Steffensberg Riesling Alte Reben 2016 jest bogate w nuty cytrusów, nafty, wanilii, sporo tu kwasowości, swoją obecność zaznacza też słona mineralność, na finiszu zaś pojawia się zielone jabłko (ocena: ***/****), zaś drugie Villa Huesgen Enkircher Steffensberg Riesling Auslese Edelsüss 2016 zachęca się aromatami moreli, brzoskwinii, mirabelki i miodu, dużo tu ciała, dużo też słodyczy, którą doskonale równoważy cytrusowa kwasowość, a całości dopełnia słona mineralność (ocena: ****).

Rewelacyjne auslese. (fot. własna)

 

Ze względu na mnogość dobrych win postój się przedłużył, przez co z lekkim opóźnieniem udało mi się ruszyć do kolejnego punkt, którym była winiarnia Weingut Max. Ferd. Richter w Mülheim. Położona w starym, kamiennym domu witała gości plakatem z mapą regioniu środkowej Mozeli, zaś pośród stolików krzątali się przedstawiciele goszczących tu producentów. Jeśli chodzi o wina – to było tu nieco mniej jakości niż w innych stacjach. Spośród prezentowanych przez gospodarzy rieslingów wyróżniły się dwa – pierwszy Max. Ferd. Richter Mülheimer Sonnenlay Riesling Alte Reben feinherb 2016  – nieco pikantny, bogaty w nuty pieprzne, cytrusowe, oraz świetną kwasowość i słoną mineralność (ocena: ***/****), natomiast drugi Max. Ferd. Richter Brauneberger Juffer-Sonnenuhr Riesling Spätlese 2017 – sporo tu dojrzałego owocu moreli, aromatów polnych kwiatów, miodu, cytrusów, delikatnej słodyczy i żwawej kwasowości (ocena: ***/****). Spośród gości winnicy zdecydowanie warto wspomnieć dwie butelki od winiarni Weingut Dr. Hermann. Jedna z nich, Dr. Hermann Ürziger Würzgarten Riesling Kabinett 2016 to lekkie, delikatnie pikantne wino z nutami owoców egzotycznych, nafty, umami, białego pieprzu i cytrusów (ocena: ***/****), druga zaś – Dr. Hermann Erdener Herzlei Riesling Alte Reben 2017 charakteryzuje się sporym ciałem, solidną dawką słodyczy, wyraźną nutą dojrzałych owoców (morele, brzoskwinie) oraz delikatnie podkreśloną mineralnością (ocena: ***/****). Ten punkt degustacyjny udało mi się opuścić punktualnie według plany, dlatego też mogłem więcej czasu poświęcić w kolejnym punkcie…

Klasyczna, mozelska architektura. (fot. własna)

 

A była nim winiarnia Weingut Fritz Haag w Brauneberg, w którym znalazły się najciekawsze wina tego dnia, a chyba nawet i całej imprezy. Gospodarz przygotował solidną serię, z której cztery butelki zasługują na wyróżnienie: Fritz Haag Brauneberger Juffer Sonnenuhr Riesling Trocken GG 2017 charakteryzuje się aromatami ziół, mięty, mineralności i cytrusów, a w ustach jest sporo ciała, wyraźna kwasowość, solidna mineralność, migdały i lekka goryczka (ocena: ***/****), Fritz Haag Brauneberger Riesling Feinherb 2017 posiada aromaty mineralne, łupkowe, dymne, w ustach sporo jest słonej mineralności, świeżej kwasowości i nut cytrusów (ocena: ***/****), Fritz Haag Brauneberger Riesling Kabinett 2017 także oparty jest o słoną, krzemową nutę mineralną, sporo tu dobrego owocu (cytryna, grapefruit), a kwasowość trzyma wszystko w ryzach (ocena: ***/****), natomiast zdecydowanie najlepsze jest Fritz Haag Brauneberger Juffer Sonnenuhr Riesling Spätlese 2017, z wyraźnymi nutami ziół, polnych kwiatów, mineralności, cytrusów, solidnej dawce słodyczy i żwawej kwasowości (ocena: ****).

Jedno z najciekawszych spätlese z 2017 roku. Spory potencjał. (fot. własna)

 

Ale największa uwaga gości skupiła się na Clemensie Buschu i jego niesamowitych winach. Ten działający w Pünderlich winiarz jest znany z bujnej fryzury, a także, z faktu, że tworzy swoje trunki w zgodzie z zasadami biodynamiki. Już Clemens Busch Riesling vom Roten Schiefer Trocken 2016 daje pojęcie, ile potencjału kryje się nawet w podstawowych winach tego producenta – mamy tu sporo pieprznej pikantności, mineralność, świeżą, cytrusową kwasowość, sporo ciała i zielone jabłko na finiszu (ocena: ***/****). Clemens Busch Riesling vom Blauen Schiefer to ta sama półka, aczkolwiek inne podłoże, bogate w niebieskie łupki – charakteryzuje je słona mineralność, wyraźniej zaznaczona nuta owocowa (cytrusy, brzoskwinie, gruszki), poteżna kwasowość oraz niesamowita równowaga (ocena: ***/****). Kolejna butelka to już wyższa kategoria – Clemens Busch Marienburg Riesling Trocken GG 2016 posiada znacznie więcej ciała, potężną kwasowość, wyraźne nuty cytrusów, polnych ziół oraz mięty, a także słoną mineralność – wszystko, za co kochamy topowe wina z tej odmiany (ocena: ****).

Clemens Busch – geniusz z Pünderich. (fot. własna)

 

Dwa kolejne wina to już zupełny odjazd, najlepsze butelki całego festiwalu i prawdopodobnie najlepsze rieslingi, jakie miałem przyjemność w życiu próbować: Clemens Busch Marienburg Rotenpfad Riesling Trocken GG 2014 to niesamowicie ekstraktywne, pełne nut suszonych owoców, nafty, dymu, aż iskrzące skalną, słoną mineralnością, o ostrej jak brzytwa kwasowości i delikatnej pikantności (ocena: ****/*****), natomiast Clemens Busch Marienburg Fahrlay Terassen Riesling GG 2011 to już kwintesencja absolutu – miód, morele, cytrusy, suszone owoce, sporo ciała, potężna kwasowość i delikatny cukier resztkowy, biały pieprz i słona mineralność – wielowarstwowe, długie, idealnie zbalansowane – tak, na to właśnie czekałem (ocena: *****). Na koniec podano jeszcze Clemens Busch Marienburg Riesling Kabinett 2017 – sporo tu słodyczy, nut owoców egzotycznych, zielonego jabłka i limonki, a także delikatnej mineralności, ze sporym potencjałem (ocena: ***/****).

Genialny, doskonały riesling spod ręki wielkiego mistrza. (fot. własna)

 

Zanim ruszyłem do ostatniego punktu dnia, czyli winiarni Kerpen, skosztowałem jeszcze wpaniałego Ayler Kupp Riesling Auslese 2017 z Weingut Peter Lauer, pełnego nut miodu, moreli, botrytisu, cytrusów, pigwy, o obłędnej słodyczy i wspaniałej, świeżej kwasowości (ocena: ****/*****). Do bram Weingut Kerpen zawitałem już pierwszego dnia, ale wtedy nie miałem czasu na poważniejszą degustację i rozmowę z winiarzem. Okazja do tego nadarzyła się właśnie drugiego dnia, kiedy spróbowałem wszystkie prezentowane przez nich wina. Każde było solidne, ale trzy zdecydowanie wyróżniły się na tle reszty. Kerpen Wehlener Sonnenuhr Riesling GG 2016 charakteryzuje się nutami brzoskwini, gruszki oraz polnych kwiatów, kremowością, świeżą kwasowością i delikatnie zaznaczoną mineralnością, oraz finiszem spod znaku zielonego jabłka (ocena: ***/****). Drugie z win, Kerpen Wehlener Sonnenuhr Riesling Kabinett 2016 od samego początku atakuje aromatami limonki, ananasa oraz grapefruita, sporo tu słodyczy, którą dobrze uzupełnia rześka, cytrusowa kwasowość, a to wszystko podkreśla słona mozelska mineralność (ocena: ****). Na koniec przyszła pora na Kerpen Wehlener Sonnenuhr Auslese * 2017, niesamowicie gęste, bogate wino, z obezwładniającą słodyczą i potężną kwasowością, częstujące nas nutami moreli, mirabelki, brzoskwinii oraz limonki (ocena: ****).

Świeże, owocowe auslese od uznanego producenta. (fot. własna)

 

Był to już ostatni, warty wymienienia punkt drugiego dnia imprezy. W winiarni rodziny Kerpen skosztowałem jeszcze kilka innych, wiekowych rieslingów, ale ze względu na długość tego wpisu (dzięki, że dotrwaliście aż dotąd!) i złożoność tematu napiszę o nich w osobnej notce. Oczywiście to, co pojawiło się na łamach bloga to tylko niewielki ułamek festiwalu Mythos Mosel 2018. Szacuję, że w ciągu dwóch dni (a dokładniej 14 godzin) udało mi się zdegustować pomiędzy 200 a 250 win w 12 stanowiskach położonych w 8 wioskach, a pochodzących od 38 producentów. Bez samochodu, jedynie z transportem autobusowym – więcej się po prostu nie dało, zresztą taki maraton nie miałby przecież najmniejszego sensu. Chodziło bowiem raczej o poznanie regionu, jego specyfiki, stylu, aniżeli zdegustowaniu każdego dostępnego wina. Festiwal był dobrze zorganizowany, autobusy jeździły często i w miarę punktualnie, każda winiarnia zapewniła drobny poczęstunek oraz wystarczającą ilość wody, w niektórych punktach była możliwość spożycia ciepłego posiłku. Cena (50 euro za dwa dni, 30 euro za dzień) nie wydaje się wygórowana, jeśli spojrzymy na to jakich win można było skosztować. Sama zaś Mozela, wraz z miejscowymi winiarzami i gospodarzami hotelu skradła moje serce, mam nadzieję, że uda mi się tam powrócić, chociażby na kolejne edycje Mythos Mosel. Choć do Niemiec udałem się sam, serdecznie dziękuję z inspirację i dobre rady Piotrkowi Wdowiakowi z bloga Z winem do kina. Być może bez jego pomocy nie zdecydowałbym się na tak karkołomną (ponad doba spędzona w pociągu) wyprawę. Jeszcze raz dzięki!

Żegnaj Mozelo. Będę za tobą tęsknił… (fot. własna)

 

Nad Mozelę podróżowałem i w festiwalu Mythos Mosel brałem udział na koszt własny.