Budapest Borfesztivál – święto wina w stolicy Węgier

Kilkanaście dni temu na zamku w Budzie odbyła się 30 edycja festiwalu, który od lat stanowi największą winiarską imprezę Węgier. Budapest Borfesztivál, bo o nim mowa, odbywa się rokrocznie pod koniec września, przyciągając tysiące odwiedzających. W tym roku swe wina zaprezentowało ponad 80 wystawców, z większości regionów winiarskich Węgier oraz zagranicy. Gościem imprezy była apelacja Somló, dzięki czemu kilku mniej znanych producentów miało okazję zaprezentować swoje butelki. Przyznam szczerze, że nie jestem fanem takich imprez. Tłok, hałas, zapach z budek gastronomicznych skutecznie zabija przyjemność degustowanie. Z drugiej strony tym razem pojawiło się sporo mniej znanych mi producentów, dzięki czemu postanowiłem dać festiwalowi kolejną szansę – i nie zawiodłem się. Prezentuję zatem butelki, które szczególnie przypadły mi do gustu.

Impreza w wyjątkowej lokalizacji. (fot. własna)

Gedeon Birtok Kövidinka 2020 to sztandarowy przykład, że dość przeciętna, nieszczególnie aromatyczna odmiana przy odpowiednim zaangażowaniu może dać solidne wino. Posiada bladozieloną barwę. Pachnie polnymi kwiatami, gruszką, żółtym jabłkiem. W ustach lekko zbudowane, wytrawne, o świetnej kwasowości i niskim alkoholu, z wyraźnymi nutami gruszki, żółtych jabłek, trawy oraz cytrusów. Finisz średni. Przyjemne, soczyste, świeże wino codzienne. Ocena: *** (86/100 pkt).

Idealne wino codzienne. (fot. własna)

Kősziklás Juhfark 2018 to ciekawa biel z Neszmély. Znajdziemy tu jasnozłotą brawę, w nosie zaś z początku uderza redukcją, by po chwili ujawnić świetne aromaty mokrej skały, zielonego jabłka, białego pieprzu oraz cytrusów. W ustach kremowe, krągłe, średniozbudowane, z wyraźną kwasowością, średnim alkoholem i nutami gruszki, zielonego jabłka, mokrej skały, polnych ziół, migdałów oraz pieprzną pikantnością. Niezwykle ciekawe, choć wymagające czasu wino. Ocena: *** (87/100 pkt).

Nieszablonowy juhfark z Neszmély. (fot. własna)

Kősziklás Rajnai Rizling 10 gr 2019 to półwytrawny riesling powstały w klasycznym dla odmiany stylu. Posiada bladozłotą barwę, pachnie naftą, mokrą skałą, zielonym jabłkiem, cytryną i limonką. W ustach lekko zbudowane, dominuje tu wysoka kwasowość, zaś cukier tylko trochę łagodzi jej moc. Sporo tu zielonego jabłka, cytryny, limonki oraz mokrej skały. Finisz średniodługi. Do bólu prostolinijne i nieskomplikowane, ale jednocześnie bardzo klasyczne w swym stylu. Ocena: *** (88/100 pkt).

Winiarz i jego riesling. (fot. własna)

Kancellár Nagy-Somlói Juhfark 2019 zadebiutował właśnie na imprezie, choć do sprzedaży trafi dopiero za jakiś czas. Wyraźnie widać tu wpływ ciepłego rocznika. Posiada bladożółtą barwę, pachnie miodem, morelami, suszoną śliwką, masłem i migdałami. W ustach mocno zbudowane, wytrawne, o wysokiej kwasowości, sporym alkoholu, z nutami moreli, gruszki, suszonych śliwek, miodu i słoną mineralnością. Niezwykle długie i skoncentrowane. Ocena: ***/**** (89/100 pkt).

Juhfark – petarda. (fot. własna)

Válibor Ágyús Dűlő Kéknyelű 2018 to skoncentrowany wulkaniczny eliksir z Badacsony. Charakteryzuje je jasnozłota barwa. W nosie dość klasycznie: mamy tu aromaty masła, migdałów, mokrej skały, dymu, żółtego jabłka i gruszki. W ustach krzepkie, ekstraktywne, z świetną kwasowością i niskim alkoholem, z nutami gruszek, żółtych jabłek, kredy, masła, z długim, słonym finiszem. Hedonistyczne, niezwykle złożone wino z Badacsony. Ocena: **** (91/100 pkt).

Klasyka z Badacsony. (fot. własna)

Karner Otthon 2018, czyli naturaly kékfrankos z Mátry pokazał dość dziki charakter. Cechuje go głęboka, purpurowa barwa. W nosie wyczuwalna jest skóra, wiśnia, jeżyny, trochę dymu i stajni. W ustach średnio zbudowane, acz skoncentrowane, z wysoką kwasowością, lekko zaznaczoną taniną oraz nutami wiśni, jeżyn, skóry, dymu, umami i lekkim brettem. Finisz średniodługi. Wiem, że wielu ten styl się nie spodoba, acz uważam, że jest to ciekawa butelka z całkiem sporą głębią smaku. Ocena: *** (88/100 pkt).

Naturalista z Mátry. (fot. własna)

Malatinszky Kúria Cabernet Sauvignon 2008 jest chyba najbardziej udanym, i jednocześnie kompletnym spośród wszystkich, próbowanych na festiwalu przeze mnie win. Mieni się ciemnoceglastym, intensywnym kolorem. Wyczułem tu aromaty soczystej, czarnej porzeczki, dymu, tytoniu, skóry oraz czekolady. Usta są wytrawne, mocno zbudowane, z gładką taniną, wysokim alkoholem i nutami czarnej porzeczki, wiśni, jeżyny, skóry, tytoniu, lukrecji, dymu i wanilii. Długie, skoncentrowane, świetne. Ocena: **** (92/100 pkt).

Dojrzały cabernet z południa. (fot. własna)

Powyższa selekcja to zaledwie część tego, co spróbowałem podczas festiwalu. Niekoniecznie są to najlepsze, ale z pewnością najbardziej wyjątkowe i najmniej znane mi dotychczas butelki. Zresztą warunki festiwalowe nie sprzyjają spokojnej degustacji i odkrywaniu ciekawostek, jednakże udało mi się tak rozplanować działanie, by wyciągnąć maksimum z największej imprezy winiarskiej roku. Osobny wpis poświecę natomiast winiarni Maison aux Pois z Mád, która ujęła mnie równym, wysokim poziomem swoich win. Takie debiuty zdarzają się niezwykle rzadko – warto zatem zaprezentować również osobę winiarza oraz jego filozofię. A co do samej imprezy – cieszę się, że się tam pojawiłem i odzyskałem utraconą wiarę w sens udziału w tym typie przedsięwzięć – trzeba tylko je sobie dobrze rozplanować, i ten plan do prezycyjnie realizować.

Do zobaczenia za rok! (fot. własna)

W festiwalu brałem udział i degustowałem na koszt własny.

 

 

Somlói Apátsági Pince Olaszrizling Orange 2018 – pyszna pomarańczka z wulkanu

Somló, choć jest jedną z najbardziej innowacyjnych apelacji winiarskich Węgier, nie jest szczególnie kojarzone z win pomarańczowych. Nie jest to zresztą nic dziwnego – ten styl produkcji mocno przykrywa charakter terroir, który jest najmocniejszą stroną tutejszych bieli. Nie znaczy to jednak, że próby nie są podejmowane – z tym rodzajem win udanie mierzyli się chociażby Tamás Kis z Somlói Vándor, czy też László Jász z Nagybajuszú Laci Pincéje. Kolejnym producentem, który powstanowił stworzyć własną „pomarańczkę” jest dobrze już znana czytelnikom tego bloga winiarnia Somlói Apátsági Pince, która w ostatnich latach eksperymentuje z różnymi stylami i nowymi odmianami.

Pyszna pomarańcza z Somló. (fot. własna)

Somlói Apátsági Pince Olaszrizling Orange 2018 to do dość konwencjonalne w stylu, ale za to przez to znacznie bardziej przystępne wino pomarańczowe. Maceracja na skórkach trwała miesiąc, po której nastąpiło półroczne dojrzewanie w beczce. Charakteryzuje je jasnobursztynowa barwa. Pachnie suszonymi morelami, pigwą, olejkiem pomarańczowym, imbirem, kwiatami, ale pojawia się też skóra oraz lotna kwasowość. W ustach średniozbudowane, wytrawne, z wysoką kwasowością (6,2 g/l kwasów), średnim alkoholem oraz delikatną taniną. Sporo tu nut suszonych moreli, pigwy, brzoskwini, pojawiają się także cytrusy spod znaku pomarańczy oraz mandarynki, jest też lekka, goździkowo-imbirowa pikantność. Finisz długi, z jabłkowo-morelowym posmakiem. Krągłe, oleiste, złożone wino, które spodoba się wielu. Cena: 5000 HUF (64 PLN). Ocena: ***/**** (89/100 pkt). Niedostępne w Polsce, zaś inne wina tego producenta znajdziecie w warszawskim winebarze Wine & People.

Źródło wina: zakup własny u producenta.

Barcza Somlói Juhfark Hordó Válogatás 2017 – klasa mierzona czasem

Bálint Barcza był jednym z pierwszych producentów z Somló, których osobiście poznałem i którego wina miałem przyjemność próbować. Dlatego też mam doń nieukrywany sentyment, chętnie po nie sięgam, choć niekoniecznie ma to odbicie w treściach na blogu. Od czasu, kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się ponad 4 lata temu podczas degustacji w Budapeszcie wiele się w jego życiu zmieniło. Prowadzona przez niego rodzinna winiarnia – jedna z najstarszych, wciąż działających na Somló (od 1920 roku), przeszła w ostatnich ratach liczne modernizacje. Wielkość upraw (5 ha) pozostała bez zmian, za to pojawiły się nowe beczki, nowe butelki oraz nowe etykiety. Najnowszym planem jest budowa terasu, na którym mógłby przyjmować gości chętnych spróbować wina w jednej z najpiękniej położonych winiarni regionu. Dziś zaś opisuję jego czołowego juhfarka z dobrego rocznika.

Juhfark na łonie natury. (fot. własna)

Barcza Somlói Juhfark Hordó Válogatás 2017 powstało z selekcji gron z parceli położonych na zachodniej i południowej stronie Somló. Dojrzewało częściowo w nowych oraz używanych beczkach, a także w zbiornikach ze stali nierdzewnej. Posiada delikatny, jasnozłoty kolor. Pachnie wanilią, gruszką, brzoskwinią, cytrusami, a także imbirem oraz przyprawami korzennymi. W ustach wytrawne, dobrze zbudowane, z wyraźną kwasowością i delikatnie zaznaczonym cukrem resztkowym, oraz sporym alkoholem. Sporo tu nut owoców pestkowych (gruszka, brzoskwinia, żółte jabłko), znajdziemy też przypawy korzenne (imbir, goździki, biały pieprz), wanilię oraz słoną, krzemienną mineralność. Finisz średniodługi, piknantny. Czas mu zdecydowanie służy, gdy próbowałem je jakiś czas temu nie zrobiło na mnie dużego wrażenia. Doskonale potwierdza to tezę, że juhfark potrzebuje lat, by się ułożyć i uzyskać szczyt formy. A tu szczyt jest jeszcze przed nami. Ocena: ***/**** (89/100 pkt). Cena: 4800 HUF (60 PLN).

Źródło wina: zakup własny u producenta.