Tomcsányi Somlói Juhfark 2018 – organiczny juhfark z wielkim potencjałem

Somló, choć jest najmniejszym regionem winiarskim Węgier, jest też jedną z najbardziej ekscytujących i tętniących życiem apelacji. Jakiś czas temu jej władze – jako pierwsze na świecie – podjęły decyzje o przejściu w całości na uprawę ekologiczną. I choć później poluzowano przepisy, to spora część producentów już od dłuższego czasu stosuje się do pryncypiów zrównoważonej gospodarki rolnej. Jednym z nich jest Tomcsányi Családi Birtok, niewielka, rodzinna winiarnia założona w 2016 roku przez Árpáda Tomcsányiego i jego żonę, Nórę Hollósy. Posiadają oni 2,5 hektara winnic położonych w pięciu parcelach na zachodnich zboczach Somló. Całość upraw prowadzona jest organicznie, nie stosuje się tu drożdży hodowlanych, a wina przed butelkowaniem dostają tylko minimalną ilość siarki. Póki co są one filtrowane i klarowane, ale w przyszłości planuje się także pominięcie tych procesów. Pośród uprawianych odmian znajdziemy juhfarka, hárslevelű, furminta, olaszrizlinga oraz chardonnay.

Ładna etykieta dla solidnego wina. (fot. własna)

Tomcsányi Juhfark 2018 to drugi już rocznik tego wina. Po zebraniu gron zostały one rozgniecione, po czym moszcz macerował ze skórkami przez kolejne pół dnia. Po wytłoczeniu trafił do dębowych beczek, gdzie przeszedł spontaniczną fermentację i dojrzewał przez 8 miesięcy na osadzie. Po klarowaniu i filtracji trafił na kolejne kilka miesięcy do butelek. W efekcie otrzymujemy wino o głebokiej złotej barwie. W nosie wyczuwalne są aromaty jabłka, pigwy, gruszki, kwiatów lipy oraz miodu. Usta skoncentrowane, gęstę, z wyraźną kwasowością, oraz dominującymi nutami dojrzałych, żółtych jabłek, gruszek, suszonych śliwek, elegancko podkreślonych wanilią, białym pieprzem i polnymi ziołami. Nie można zapomnieć także o charakterystycznej, słonej somlońskiej mineralności. Trochę dziki, jeszcze młody, wulkaniczny juhfark, który potrzebuje kilku lat, by uzyskać pełnię formy. Ocena: ***/****. Cena: 4100 HUF (52,50 PLN).

Źródło wina: degustowane w winebarze VinoPiano w Budapeszcie.

Tornai Grófi Juhfark 2016 – złoto z bazaltowych zboczy

Po kilku miesiącach wracam wspomnieniami na Somló – jeden z najmniejszych, ale też zarazem jeden z najbardziej ekscytujących regionów winiarskich Węgier. Zapomniany kapelusz Pana Boga to miejsce, które upodobał sobie juhfark, jedna z najrzadszych, endemicznych odmian z Kotliny Panońskiej. Uprawia go kilkunastu producentów na bazaltowych zboczach wulkanicznego wzniesienia, między innymi Tornai Pincészet. To druga pod względem wielkości areałów winiarnia w regionie (56 ha), produkująca szeroką paletę win. Posiada trzy poziomy jakościowe – Friss (świeże), Premium oraz najwyższy – Top Premium. Oprócz juhfarka uprawia się tu kilkanaście innych odmian, z których najważniejsze to olaszrizling, furmint, i hárslevelű. My dziś skupimy się na szczepie, gdyż on przyniósł górze największy rozgłos.

Szomlońskie złoto – juhfark. (fot. własna)

Tornai Grófi Juhfark 2016 pochodzi z najwyższej linii producenta – Top Premium. Dojrzewało przez kilka miesięcy w 500-litrowych beczkach z węgierskiego dębu. Charakteryzuje je głęboka, złota barwa. W nosie znajdziemy aromaty miodu, suszonych brzoskwini,  miodu, migdałów, akacji i lekką nutę dymną. Usta krągłe, oleiste, z wyraźną kwasowością, słoną mineralnością, oraz kuszącą, soczystą owocowością spod znaku moreli, mirabelek, suszonych śliwek. Wyczujemy tu również, masło, migdały i wanilię. Długie, niezwykłe hedonistyczne wino, wymagające czasu oraz skupienia. Ocena: ****. Nabyte po promocji w świetnej cenie (2500 HUF, czyli 31,50 PLN), choć normalna, dwukrotnie wyższa cena jest absolutnie adekwatna do jakości.

Źródło wina: zakup własny.

Bitwa olaszrizlingów – część druga

Druga odsłona batali olaszrizlingów zaczęła się nietypowo, bo od niespodzianki. Z wcześniej anonsowanych 10 butelek zrobiło się 12, gdyż w międzyczasie (obie części degustacji dzieliło 2 tygodnie) producenci dosłali kolejne wina. Miejsce pozostało bez zmian, za organizację niezmiennie odpowiadała Edit Szabó (oraz jej prawa ręka Eszter Pesti) i portal Borsmenta. O ile motywem przewodnim poprzedniej degustacji była butelka (burgundzka), tak w tym przypadku nie można było już mówić o żadnej prawidłowości –  ani pod względem opakowania, ani też jego zawartości.

Skład na drugą połowę. (fot. Gábor Vető)

Jako pierwszy do kieliszków trafił Riczu Siklósi Olaszrizling 2018 z regionu Villány. Znajdziemy w nim dość typowe dla odmiany aromaty grapefruita, cytrusów, jabłka i migdałów, które powtarzają się również w smaku, kwasowość jest tu dostateczna, alkohol nieco wystaje, pojawia się także delikatna słodycz, acz raczej nie z cukru resztkowego, a ekstraktu. Całkiem w porządku, choć należy się spieszyć z konsumpcją, bo owocowość jest raczej z gatunku tych mniej trwałych. Ocena: **/***. Cena: 1850 HUF (24 PLN). Zaraz po nim podano Káli Balázs Olaszrizling 2018 z Badacsony-felvidék i znów (jak w przypadku porzedniej degustacji) jednogłośnie stwierdziliśmy, że producent ma problem. Najprawdopodobniej (bo przecież przyczyn może być wiele), są to stare beczki, które powodują szybszą oksydację wina. W tym czuć było kremowość, wanilię, migdały, ale też stęchliznę i lotną kwasowość. W ustach krótke, stęchlizna objawia się również tutaj, jedyną pozytywną cechą jest tylko przyzwoita, cytrusowa kwasowość i szczypta słoności. Nie warto. Ocena: */**. Cena: 1790 HUF (23 PLN).

Lekkie, owocowe, przyjemnne. (fot. Gábor Vető)

Kolejne cztery butelki pochodzą z Mátry. Pierwsza z nich – Maróti Olaszrizling 2018 to całkiem udana wariacja na temat tej odmiany. Mamy tu co prawda spory wpływ beczki pod postacią aromatów wanili, masła i suszonych owoców, które uzupełniają polne zioła i migdały, usta częstują nas kremowością, soczystą owocowością, solidną kwasowością i delikatną nutą korzenno-ziołową. Ładnie zrobione, niezwykle pijalne wino. Ocena: ***. Jeszcze nie trafilo do sprzedaży. Dużo słabszy jest natomiast Olaszrizling 2018 od Csernyik Pince. Tu mamy całkowitą dominację beczki, pod postacią aromatów wanili, masła i przypraw korzennych, która w ustach przyjmuje formę kremowości, oleistości, ubogaconej szczyptą migdałowej goryczki i nut zielonego jabłka. Parker może byłby zadowolony, ale ja już niekoniecznie. Ocena: **. Cena: 1780 HUF (23 PLN).

Po co tyle beczki? (fot. Gábor Vető)

Następne wino, czyli Maróti Olaszrizling 2017 ustępuje znacznie swojemu rok młodszemu następcy. Również w tym wypadku użycie beczki wydaje się przesadzone, niszcząc zalety dobrych, dojrzałych gron. W nosie dominują nuty dymne, aczkolwiek raczej palonej gumy, aniżeli prażonej kawy, jest tu też masło, suszone owoce i biały pieprz. W ustach znajdziemy sporo nut ziołowo-korzennych, wanili, cynamonu, solidną kwasowość, ale także nieprzyjemną, mocną goryczkę. Szkoda pieniędzy. Ocena: **. Cena: 3200 HUF (41,50 PLN). Zdecydowanie lepiej prezentuje się Molnár Abasári Olaszrizling 2017. Pachnie polnymi kwiatami, cytrusami, ziołami i trawą, w ustach na pierwszym planie mamy jasne owoce (gruszka, jabłko), mango oraz grapefruit, wsparte solidną kwasowością i delikatną, moigdałową goryczką. Nieco zbyt krótkie, a cena też niekoniecznie uzasadnia te doznania. Ocena: **/***. Cena: 3800 HUF (49 PLN).

Solidne wino z Mátry. (fot. Gábor Vető)

Bardzo solidnym wyborem jest natomiast Éliás Olaszrizling 2017 z Badacsony. Znajdziemy w nim aromaty kwiatów, miodu, suszonych owoców, migdałów oraz masła, w ustach dobrze zbalansowane, z ładną kwasowością, nutą kandyzowanych moreli, suszonych śliwek i miodu, słoną mineralnością oraz migdałową goryczką. Nie jest może przesadnie intensywne, ale dobrze oddaje charakter odmiany oraz miejsca. Ocena: ***/****. Cena: 2990 HUF (38,50 PLN). Rozczarował natomiast Pálffy Káli Királyi Fekete-hegy Olaszrizling 2017 z północnego brzegu Balatonu (Balaton-felvidék). Podobnie jak w przypadku kilku wcześniejszych win, sporo tu beczki i to nie tej najpośledniejszej. Mamy tu nutę brzoskwinii, przyprawy korzenne, imbir oraz migdały, jest też przyzwoita, cytrusowa kwasowość, acz wszystko przysłania budyniowa kremowość i wanilia. A szkoda, bo producent znany jest z solidnych win. Ocena: **. Cena: 3100 HUF (40 PLN).

Niezły debiutant z Badacsony. (fot. Gábor Vető)

Pozytywnie zaskoczyło mnie natomiast Nyári Szentgyörgyhegyi Olaszrizling 2017 z regionu Badacsony. Miejscowe, wulkaniczne terroir objawia się w postaci aromatów dymnych, słonej mnieralności, choć znajdziemy tu też sporo nut owocowych (cytrusów, jabłka, a nawet agrestu) oraz ziół, przypraw korzennych i migdałów, wspartych potężną kwasowością. Solidne, dobrze zrobione wino, choć bez fajerwerków. Ocena: ***. Cena: 2400 HUF (31 PLN). Przyzwoity poziom trzyma również Molnár Abasári Olaszrizling 2016. Pachnie ono migdałami, suszonymi owocami, miodem, masłem i prażonymi orzechami. W ustach soczyste, z wraźną nutą kandyzowanych moreli i śliwek, miodu, migdałową goryczką, pieprzną pikantnością oraz ładną, świeżą kwasowością. Jedno z najlepszych tego dnia. Ocena: ***. Cena: 3800 HUF (49 PLN).

Szomlońska klasyka. (fot. Gábor Vető)

Ostatnie dwa wina to znów wulkaniczne terroir i spora dawka mineralności. Pierwsze z nich – Györgykovács Olaszrizling 2016 to butelka od legendarnego producenta z Somló. W nosie dominują nuty mokrej skały, prażonej kawy, suszonych owoców, jabłek, miodu, pol oraz dymu, zaś w ustach mamy gęste, skoncentrowane wino, z kremową teksturą, słoną mineralnością, solidną dawką kwasowości, nie brakuje tu również nut suszonych śliwek, brzoskwini oraz migdałów, zaś na finiszu zaznacza się lekka goryczka. Typowo szomloński, potężny olaszrizling, aczkolwiek brakuje mu trochę wielowarstwowości charakterystycznej dla najlepszych roczników, a cena nie należy do najniższych. Ocena: ***. Cena: 6150 HUF (79,50 PLN). Drugie – Nyári Olaszrizling Valógatás 2015 powstało z mocno przejrzałych, częściowo zbotrytyzowanych gron. Nos kusi aromatami miodu, moreli, pigwy, suszonych owoców, usta częstują dobrze zintegrowaną, elegancką słodyczą, nutami miodu, propolisu, kandyzowaną morelą, jest tu też imbir, przyprawy korzenne, oraz apteczna goryczka. Alkohol, pomimo sporej ilości (16%) nie wystaje, zaś solidna kwasowość pozwala utrzymać wino w harmonii. Piękne, kompeksowe wino z późnych zbiorów. Ocena: ***/****. Cena: 3790 HUF (49 PLN).

Nieoczywisty słodziak z Szent György-hegy. (fot. Gábor Vető)

Po spróbowaniu 22 win można skłonić się ku kilku wnioskom. Przede wszystkim – olaszrizling potrafi się całkiem dobrze starzeć. Nie mieliśmy tu co prawda win starszych niż z 2015 roku, ale te, które się pojawiły, były w szczycie formy, i mają wszelkie predyspozycje ku temu, by pozostać na nim przez kilka lat. Wniosek drugi – odmiana dobrze udaje się na podłożu wulkanicznym – czego dowodzą przykłady z Badacsony, Somló czy też Mátry, doskonale oddając mineralny charakter terroir. Wniosek trzeci – posiada sporą kwasowość, ale potrafi też gromadzić cukier resztkowy, dzięki czemu powstają z niej wspaniałe, harmonijne wina słodkie. I wniosek ostatni, bodajże najważniejszy – uwypukla ona bardzo wyraźnie wszelkie błędy winiarza – i czy będzie to przesadne stosowanie beczki, czy zły wybór terminu zbiorów, czy też inne błędy w piwnicy – na przykładach z degustacji zobaczyliśmy, że duża część win (ok. ¼ próbowanych) była po prostu źle zrobiona. Na szczęście – cena może, ale niekoniecznie musi być czynnikiem wskazującym na wysoką jakość – zarówno pośród tanich, jak i drogich win zdarzyły się niewypały. Warto jednak podkreślić, że najlepszy olaszrizling całego panelu był równocześnie drugim najtańszym – niezbyt dobrze świadczy to o czołowych producentach, acz zachęca do poszukiwań na marketowych półkach – można tam znaleźć prawdziwe perełki w niskich cenach.

W degustacji wziąłem udział na zaproszenie Edit Szabó z portalu Borsmenta. Wina zostały udostępnione do degustacji przez producentów.