Kreinbacher Juhfark 2015 – supermarketowy klasyk z Somló

Podczas jednej z niedawnych, cotygodniowych wizyt w jednym z pobliskich supermarketów natrafiłem na solidną promocję win węgierskich od dość znanych producentów. Moje zainteresowanie wzbudziła butelka od największego producenta z Somló – Kreinbacher Birtok, kryjąca ich podstawowego juhfarka. Znany jest głównie z win musujących, ale powstają tu także przyzwoite wina spokojne, dostępne na półkach sklepów specjalistycznych oraz supermarketów. Uprawia się tu 50 ha winogron, skupując także grona z kolejnych 30 ha.

Więcej takich win na marketowych półkach! (fot. własna)

 

Kreinbacher Juhfark 2015 to klasyczny przykład wina z tej autochtonicznej, szomlońskiej odmiany. Fermentowało i dojrzewało w stalowych tankach oraz dużych, wielokrotnie używanych beczkach przez osiem miesięcy. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty maślane, kremowość, cytrusy, oraz dym. W ustach gładkie, kremowe, z nutami miodu, masła, cytrusów, o średniej kwasowości i słonej mineralności. Daje wszystko to, czego wypada spodziewać się po juhfarku z Somló, choć brakuje mu głębi i powagi największych win z regionu. Dla miłośników gatunku. Ocena: ***. Cena (promocyjna): 1699 HUF (23 PLN), poza nią dostępne za około 30 zł w większych supermarketach węgierskich oddziałów sieci Tesco oraz Auchan.

Źródło wina: zakup własny.

Somlói Apátsági Pince Tramini 2017 – róża ze skalnego ogrodu

Somló to miejsce, gdzie wulkaniczny terroir ma najwięcej do powiedzenia w kwestii charakteru wina. Winiarz może się starać, próbować różnych sztuczek, korzystać z dobrodziejstw technologii, aby jak najlepiej oddać charakter odmiany, ale ostateczne słowo będzie niemalże zawsze należało do góry. Niemalże – bo zdarzyło mi się degustować chociażby wina pomarańczowe, po których nie powiedziałbym, że pochodzą z góry Somló – aczkolwiek był to ułamek procenta i raczej wyjątek potwierdzający regułę. Czasem jednak zdarzają się odmiany, dla których takie terroir umiejętnie uwypukla ich dobre strony – jak np aromatyczny gewürztraminer, któremu takie połączenie siedliska i cech szczepu zdecydowanie służy.

Po prostu świetny gewürztraminer. (fot. własna)

 

Świetnym przykładem takiego wina jest chociażby Tramini 2017 z opisywanej wielokrotnie na łamach tego bloga winiarni Somlói Apátsági Pince. Czuć w nim zarówno charakterystyczne cechy odmiany, jak również wpływ terroir. Posiada ono bladozłotą barwę, z zielonymi refleksami, w nosie wyczuwalne są aromaty płatków róży, polnych ziół, białego pieprzu, oraz krzemowej mineralności. Usta w dużej mierze odzwierciedlają wcześniej wymienione aromaty – dominuje tu słodka nuta olejku różanego, poza nią znajdziemy tu także polne zioła, biały pieprz, liczi, jest też słona mineralność i delikatna goryczka, które zdecydowanie możemy przypisać na konto terroir. Wszystko spięte solidną kwasowością i wyraźnie zaznaczonym cukrem resztkowym. Na średniodługim finiszu dominują nuty polnych kwiaty i gruszki. Ocena: ***/****. Cena: 4500 (60 PLN).

Źródło wina: otrzymane do degustacji od producenta.

Somlói Juhfark Ünnep – krocząc po utartym szlaku

Uwielbiam powracać na górę Somló. To jeden z tych zaklętych, magicznych zakątków węgierskiej ziemi, do którego wciąż nie dotarła masowa turystyka, a które słynie ze wspaniałych, potężnych i długowiecznych win. Choć uprawia się tu wiele odmian – przede wszystkim olaszrizlinga, furminta, hárslevelű i juhfarka – to właśnie ta ostatnia, autochtoniczna odmiana jest perłą w koronie tego wygasłego wulkanu. Jej uprawy zajmują nieco ponad 100 ha, a powstające z niego wina doskonale oddają charakter miejscowego, bogatego w minerały terroir. Przez wieki był składnikiem słynnych w Europie szomlońskich kupaży, dopiero w ostatnich dziesięcioleciach zyskał na znaczeniu jako czyste wino jednoodmianowe.

Somló w pełnej krasie. (fot. własna)

 

Powodem mojej wizyty w Somló była trzecia już edycja Święta Juhfarka (Somlói Juhfark Ünnep) organizowana przez winiarnię Tornai Pincészet. Jest to wyjątkowa impreza mająca za cel promocję i prezentację tej wyjątkowej węgierskiej odmiany. Najważniejszą jej częścią jest oczywiście otwarta degustacja win pochodzących od tutejszych producentów, będąca niejako forum i miejscem porównania różnych stylów win z juhfarka. W tym roku swoje wina przesłało 12 producentów (z zapowiedzianych wcześniej 15), aczkolwiek przedstawicieli winiarni było jeszcze mniej. Wypada wspomnieć, że tegoroczna edycja odbyła się tydzień wcześniej w stosunku do poprzednich (w trzecią, a nie jak dotychczas czwartą sobotę września).

Miejsce imprezy – winiarnia rodziny Tornai. (fot. własna)

 

Większość zaprezenowanych win pochodziła z 2016 i 2017 roku, zaledwie niewielką część stanowiły starsze wina i one prezentowały najrówniejszy poziom. Spośród nich najlepsze wrażenie zrobiły dojrzałe juhfarki z winiarni Fekete Pince – Fekete Juhfark 2011 – o głebokiej, złotej barwie, w nosie częstujący aromatami krzemionki, suszonych owoców, białego pieprzu i szczypty wanilii, zaś w ustach zachwycający świetną kwasowością, słoną mineralnością, nutami białego pieprzu, suszonej śliwki, sporym ciałem i kremowością, a na finiszu pojawia się jeszcze migdałowa goryczka (ocena: ****). Cztery lata młodszy Fekete Juhfark 2015 zwiastuje nieco inny styl – mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie królują suszone morele, brzoskwinie, wyraźnie zaznaczona jest mineralność i aromat świeżo mielonego białego pieprzu, w ustach sporo jest wyraźnych nut owocowych (suszone morele, śliwki, brzoskwinie), jest też słona mineralność, pikantność oraz sporo ciała. W ryzach to wszystko trzyma ostra jak brzytwa kwasowość. Na finiszu pojawia się przyjemna nuta pigwy (ocena: ****).

Klasyczny, dojrzały juhfark od Béli Feketego. (fot. własna)

 

Solidnie zaprezentowały się również wina od gospodarza – Tornai Pincészet. Moją uwagę zwrócił przede wszystkim Tornai Selection Grófi Juhfark 2016 – posiada złotą suknię, w nosie wyczuwalne aromaty krzemowe, wanilii, kremowości i miodu, w ustach zaś zachwyca nutami moreli, suszonych śliwek, słoną mineralnością i świetną kwasowością. Sporo tu ciała, posiada kremową teksturę i długi, mineralny finisz  (ocena: ***/****). Bardzo dobrze wypadło również Tornai Prémium Juhfark 2016 – o bladozłotej barwie, w nosie wycofany, z delikatnymi nutami kremowymi, białych owoców oraz wanilii, w ustach zaś mamy sporo nut soczystego owocu, cytrusów, suszonych moreli, brzoskwinii, maślaną kremowość oraz świeżą kwasowość. Wino to prezentuje lekki, owocowy styl, który wielu winomanom z pewnością się spodoba (ocena: ***/****).

Lekki, owocowy styl juhfarka. (fot. własna)

 

Jak zwykle świetne wrażenie zrobiły na mnie wina Tamása Kisa. Jego Somlói Vándor Juhfark 2016 mógłby stanowić wzór trunków powstałych z tej odmiany – charakteryzuje je jasnozłota barwa, w nosie występują aromaty kremowe, wanilii oraz krzemowej mineralności, w ustach zaś mamy sporo nut owocowych – cytrusów, moreli,  później zaś miodu, w tle migocze słona mineralność, a wszystko oparte jest na ostrej jak brzytwa kwasowości. Na finiszu pojawia się delikatna nuta zielonego jabłka (ocena: ****). Rok młodsze Somlói Vándor Borszörcsök-Somlószőlős Juhfark 2017 powstało jako selekcja gron z północnych i północno-wschodnich parceli góry Somló. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty polnych ziół, migdałów, krzemionki oraz lekka kremowość, w ustach zaznaczają się nuty owoców – gruszki i zielonego jabłka, w tle pojawia się słona mineralność, jest też gładka, kremowa tekstura. Nie brakuje również wyraźnej, szomlońskiej mineralności, którą delikatnie łagodzi niewielki cukier resztkowy (ocena: ****).

Tamás Kis – młoda gwiazda Somló. (fot. własna)

 

Zdecydowanie warto polecić także Kreinbacher Juhfark 2008. Wiek widać już po głębokiej, złotej barwie, do tego dochodzi surowy, mineralny nos z aromatami prażonej kawy i dymu, oraz usta z dominującą słoną nutą mineralną, stalową kwasowością, migdałową goryczką i pieprzną pikantnością. Brak tu nawet śladów owocu, co absolutnie nie przeszkadza w odbiorze tego wina (ocena: ****). Oczywiście jest to tylko wycinek tego, co warto było polecić – świetne wina takie jak Kőfejtő Juhfark 2016 oraz Bogdán Elixir Juhfark 2015 opisywałem już we wpisie traktującym o poprzedniej edycji imprezy – od tamtej pory nie straciły nic ze swej wielkości.

Czysta mineralność i nic więcej. (fot. własna)

 

Podczas prawie siedmiu godzin degustacji spróbowałem wszystkich (dokładnie 27) win, nie znajdując ani jednego, które byłoby słabe, lub wyraźnie odstawało jakością od innych. Widać, że organizatorzy traktują wstępną selekcję poważnie. Warunki do degustacji były niemalże idealne, szerokie przestrzenie i rozstawione na terasie stoły pozwoliły na kontemplacje i ocenę wina w ciszy i spokoju. Organizacyjnie impreza wypadła bardzo dobrze, choć zdarzyły się pewne niedociągnięcia – z początku brakowało naczyń z lodem do chłodzenia wina, a puszczana z głośników muzyka w sali degustacyjnej zdecydowanie zagłuszała próby rozmów z winiarzami (na szczęście z czasem ją przyciszono). No właśnie – z winiarzami, których było nader mało – z tego co wiem, część z nich nawet nie przysłała próbek do wstępnej degustacji ze względu na zbyt krótki termin zgłoszeń. Nie pomógł również fakt, że impreza ma miejsce w samym środku zbiorów, a wiele z winiarni to małe, rodzinne przedsiębiorstwa, gdzie każda para rąk się liczy.

Tłumów gości nie stwierdzono. (fot. własna)

 

Zabrakło także solidnej komunikacji do klientów – przez co obecna, trzecia edycja była najmniej odwiedzoną, nawet pomimo pochwał organizatorów, że przyciągnęła znaczącą liczbę obcokrajowców (głównie Polaków, m.in. dzięki kilkunastoosobowej grupie, która wówczas przebywała w okolicy). Nic dziwnego – nie jest to tania impreza – sam wstęp kosztuje 7900 HUF (104 PLN), zaś dojazd chociażby z Budapesztu nie jest najłatwiejszy. O ile przed pierwszą edycją bilety sprzedały się w komplecie na kilka dni przed samym wydarzeniem, tak teraz sala degustacyjna przez dużą część dnia świeciła pustkami – jeśli liczba gości będzie spadać w takim tempie, to może po prostu stracić rację bytu. Co istotne, nie spotkałem przedstawicieli lokalnej prasy winiarskiej – w czym nie pomogło właśnie przesunięcie daty – gdyż w tym samym czasie od lat odbywa się ciesząca się większym prestiżem Tokajska Jesień (Tokaji Ősz), a pewnie zabrakło także darmowych zaproszeń. Kilka reklam na stronie winiarni i jest profilu facebookowym to za mało, by przyciągnąć kogoś więcej, niż tylko zatwardziałych fanów juhfarka. Ja zaś do nich należę i za rok z pewnością wrócę na wygasły wulkan, by spróbować mocarnych win powstałych z tej wyjątkowej, lokalnej odmiany.

W degustacji brałem udział na koszt własny.