Christoph Clüsserath Trittenheimer Aphoteke Riesling Trocken 2015 – perełka znad Mozeli

Rok 2015 dla niemieckich win był jednym z najlepszych w ostatnim dwudziestoleciu. Brak poważniejszych wiosnennych przymrozków, idealne warunki pogodowe latem oraz długa i ciepła jesień pozwoliły zebrać w pełni dojrzałe grona, plony nieco przekroczyły średnią, a krytycy rozpływali się w zachwytach nad jakością młodych win. Nad Mozelą powstały świetne rieslingi, zaś jeden z nich – od producenta Weingut Christoph Clüsserath trafił w moje ręce dzięki uprzejmości Piotra Wdowiaka z bloga Z winem do kina. Jest to rodzinne przedsiębiorstwo ze sporą tradycją (od 1564 roku), winną latorośl uprawia się tu na 5 ha w trzech stanowiskach: Piesporter Falkenberg, Trittenheimer Altärchen, oraz Trittenheimer Apotheke.

Mozelski riesling – źródło nieustającej inspiracji. (fot. własna)

 

W mym kieliszku zagościło wino Christoph Clüsserath Trittenheimer Aphoteke Riesling Trocken 2015. Posiada ono głęboką, złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty brzoskwinii, cytrusów, oraz mineralność, a także delikatna, miodowa słodycz. W ustach wyczuwalna jest słona mozelska mineralność, sporo tu również aromatów owocowych – brzoskwinii, cytrusów, a to wszystko przy świetnej, żwawej kwasowości. Mamy tu też delikatne nuty dymne i pikantność i całkiem długi finisz. Jest to rasowy, mozelski riesling w świetnej relacji cena-jakość, niestety ma jedną, wielką wadę nie jest dostępny w Polsce. Ocena: ***/****. Cena: 8,50 EUR (35,50 PLN).

Źródło wina: otrzymane w prezencie z mozelskiej wyprawy Piotra Wdowiaka.

Wielkie nazwiska, wielkie rieslingi – Dönnhoff, Heymann-Löwenstein, Leitz, Loch

Co prawda najlepsza pora dla rieslingów to lato, kiedy ich świeżość doskonale sprawdza się jako przeciwwaga do upałów, aczkolwiek najlepsze butelki potwierdzają uniwersalność i mogą byćpodawane do wielu dań, m.in. rybnych. Ja zaś jeszcze w listopadzie miałem przyjemność skosztować jedenastu butelek od czołowych niemieckich producentów, m.in. z ich podstawowych linii. Od dawna jestem wielkim fanem tej odmiany, i każda kolejna degustacja utwierdza mnie, że dysponuje ona niesamowitym potencjałem. Przejdźmy jednak do próbowanych przeze mnie win.

Wzorzec podstawowego rieslinga. (fot. własna)

 

Weingut Leitz to jeden z ciekawszych projektów winiarskich w Rheingau. Nasadzenia tego producenta zajmują 43 ha, z czego zdecydowana większość, 32 ha w różnych stanowiskach w Rüdesheim. Uprawia się tu tylko i wyłącznie rieslinga. Podstawowy produkt winnicy – Leitz Ein-Zwei-Dry 2016 to kolejny rocznik popularnego wina. Mamy tu wyraźne nuty brzoskwini oraz moreli, przy świetnej, cytrusowej kwasowości i umiejętnie pozostawionym cukrze resztkowym. Jest też słona mineralność oraz nuta ziołowa (ocena: ***/****). Drugie wino – Leitz Rüdesheim Trocken 2016 charakteryzuje się wyraźną, słoną mineralnością, sporo tu nut cytrusów, winogron, białego pieprzu oraz migdałów. Zwięzłe, nieco zamknięte, ale bardzo przyjemne (ocena: ****). Trzecie z serii – Leitz Magic Mountain 2016 to niemalże sok ze skały – mamy tu iskrzącą, krzemową mineralność, ostrą jak brzytwa mineralność, przy tym sporo nut grapefruita oraz limonki oraz lekką pikantność (ocena: ****). Ostatnia próbowana butelka od tego producenta – Leitz Kirchenpfad 2016, to półwytrawny kabinett z dominującymi nutami brzoskwinii i moreli, sporą kwasowością i wyraźnym cukrem resztkowym, oraz słoną mineralnością, natomiast mniej tu ciała a i finisz krótszy (ocena: ***). Win Leitz szukajcie u importera Winemates.

Trochę słodyczy nigdy nie zaszkodzi – zwłaszcza takiej… (fot. własna)

 

Weingut Dönnhoff to jedna z najjaśniejszych gwiazd na firmamencie Nahe. Na 20 ha uprawia się tu głównie rieslinga (80%), ale także pinot noir oraz pinot gris, oraz pinot blanc. Winiarz – Hermann Dönnhoff uznawany jest za jednego z największych niemieckich enologów ostatniego trzydziestolecia. Jako pierwsze podane zostało Dönnhoff Riesling 2016, podstawowe, wytrawne wino producenta charakteryzuje się wyraźną, morelową owocowością, z nutami polnych kwiatów, posiada także cytrusową kwasowość oraz nuty pikantne oraz delikatną goryczkę (ocena: ***). Następnie nadeszła pora na Dönnhoff Riesling Off-Dry 2016 – mamy tu sporo nut brzoskwinii, w tle pojawia się morela, dalej cytrusy, wszystko to podparte świeżą kwasowością i umiejętnie zostawionym cukrem resztkowym. Jest tu też spora porcja słonej mineralności i goryczka, a na finiszu nuta gruszki (ocena: ***/****). Najlepiej z całej trójki wypadł Dönnhoff Kreuznacher Krötenpful Riesling Kabinett 2016, z najdalej na północ wysuniętej parceli producenta (Krötenpful). Sporo tu nut kwiatów oraz brzoskwinii, jest też grapefruit, limetka, słona mineralność oraz dość spory cukier resztkowy, który dobrze uzupełnia się z wyraźną kwasowością (ocena: ****). Do deseru się nie sprawdzi, lepiej pić solo. Podstawowego rieslinga znajdziecie w ofercie wina.pl, natomiast kilka innych butelek znajduje się w ofercie 101win.pl a także Foodwine.

Wielkie wino małego producenta. (fot. własna)

 

Weinhof Herrenberg – Loch to najmłodszy z czterech prezentowanych tu przeze mnie producentów. Winnica założona została w 1992 przez Claudię i Manfreda Loch w Schoden w regionie winiarskim Saar. Obecnie gospodarują na 3 ha tworząc jedne z najbardziej intrygujących niemieckich win. LochRiesling 2016, czyli bazowe wino producenta, atakuje fantastycznymi nutami cytrusów: grapefruita, limonki oraz cytryny, dalej gdzieniegdzie pojawia się ananas oraz pomelo, to wszystko spięte świetną kwasowością oraz słoną mineralnością i podkręcone delikatnie cukrem reszktowym (ocena: ****/*****). Loch Cruv 2016 to jednosiedliskowy riesling z parceli Schodener Herrenberg. Surowy, mineralny, o potężnej kwasowości, delikatnych nutach migdałów oraz cytrusów. Ma potencjał na co najmniej dekadę (ocena: ***/****). Loch Stoveler 2016, kolejny jednoparcelowy riesling to półwytrawne wino w którym wyraźnie zaznaczają się nuty owoców: gruszki oraz cytrusów, a także migdałów, przy świetnej kwasowości oraz słonej mineralności, w tle zaś wyczuwalne są nuty polnych ziół. Dzięki stosunkowo wysokiej zawartości cukru jest bardzo pijalne (ocena: ***/****). Póki co, wina Loch nie są dostępne w Polsce.

Klasyczny, mineralny riesling. Po prostu wspaniały. (fot. własna)

 

Na koniec zdegustowałem wino od mojego ulubionego niemieckiego producenta, czyli Weingut Heymann-Löwenstein, o którego winach pisałem już tu. Jest to podstawowa etykieta producenta – Heymann-Löwenstein Schieferterrassen 2016 (100% riesling). Z początku mocno zamknięty, wręcz siarkowy nos, potem pięknie się otwiera i pokazuje swoje bogactwo. Mamy morele, brzoskwinie, krzemową mineralność, świetną kwasowość i naprawdę sporo ciała. Wielowarstwowe, bogate, piękne (ocena: ****). Do nabycia w sklepie 101win.pl

Mój ulubiony budapesztański winebar. (fot. własna)

 

Przyznam szczerze, za każdym razem niemieckie rieslingi sprawiają na mnie wielke wrażenie. Tak było i tym razem, za czym stoją sprawdzeni producenci, którzy nawet w trudniejszych rocznikach są w stanie osiągać wysoką jakość swoich win. I choć mieszkam na Węgrzech, a na codzień pijam węgierskie wina, to taka odskocznia od codzienności jest potrzebna, by umieć nabrać odpowiedniego dystansu do tutejszego winiarstwa.

 

Wina degustowałem w winebarze Carpe Diem w Budapeszcie na koszt własny.

Mitiszol Fesztivál – naturalne wina Europy Środkowej

Od kilkunastu lat uwaga świata winiarskiego kieruje się ku winom naturalnym – czy to pozbawionym dodatku siarki, czy też z upraw biodynamicznych, powstałym bez użycia drożdży hodowlanych. Spory wpływ na to ma moda na slow food, na odkrywanie prawdziwej esencji tego, co jemy i tego, co pijemy. Na Węgrzech propagatorem tego ruchu (lub stylu życia – co kto woli) jest organizacja Terra Hungarica, zrzeszająca producentów win naturalnych. Ich reprezentantem jest Terroir Club, który posiada sklep internetowy pod nazwą mit iszol? (co pijesz?). Co roku organizuje on w Budapeszcie festiwal win naturalnych, który przyciąga sporą uwagę publiczności. W tym roku i ja pojawiłem się na tej zacnej imprezie.

Publika dopisała. (fot. własna)

 

Mitiszol Fesztivál, bo tak brzmi jego nazwa, to przede wszystkim festiwal win autentycznych, naturalnych, ale nie tylko. Znajdziemy tu też producentów naturalnych soków, syropów, spirytualiów – a także producentów organicznej żywności. Podczas imprezy swoje produkty prezentowało 34 winiarnie z 7 krajów, prezentując 148 win. Dominowały oczywiście lokalne, węgierskie winiarnie, ale silną reprezentację wystawiła także Słowacja, poprzez winiarnie Strekov 1075, Kasnyik Rodinné Vinárstvo czy też Mátyás Családi Pincészet. Co ciekawe, każda z nich jest prowadzona przez Węgrów. Oprócz tego pojawiła się również gwiazda austriackiej sceny winiarskiej – Weingut Nikolaihof z Wachau.

Oprócz win można było także spróbować m.in syropy owocowe. (fot. własna)

 

Przejdźmy zatem do tego, co najciekawsze – win. Wybrałem dla Was najlepsze z nich. Najciekawszym, najbardziej przekonującym z węgierskich win był Losonci Riesling 2015. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałem się z tak udaną wariacją tego szczepu. Mamy tu wyraźną nutę naftową, mineralność, cytrusy oraz brzoskwinie, wszystko to przy świeżej kwasowości i delikatnym (6 g/l), aczkolwiek świetnie zintegrowanym cukrze resztkowym. Stoi za nim mały producent z Mátry – Bálint Losonci. Prawdziwa perełka. Ocena: ****. Cena: 4799 HUF (65 PLN).

Najlepszy węgierski riesling, jaki kiedykolwiek piłem. (fot. własna)

 

Dorogi Testvérek, to jeden z wielu ciekawych producentów, który nie był obecny podczas Dnia Tokaju w Warszawie. Każde z prezentowanych przez nich win zrobiło na mnie duże wrażenie. Furmint Előhegy 2015, o wyraźnej nucie waniliowej, brzoskwini, moreli oraz świetnej kwasowości może stanowić za wzorzec wina odmianowego. Ocena: ***/****. Cena: 3999 HUF (54 PLN). W Furmincie Deák beczka usuwa się nieco na drugi plan, pojawia się za to przyjemna pikantność, lekka słodycz oraz wyraźne nuty brzoskwini, mamy tu również więcej ciała. Ocena: ***/****. Najlepszym zaś ich dziełem jest Fordítás 2012, w którym dominują nuty botrytisu, miodu, moreli oraz kandyzowanych owoców. Wyczuwalna jest także oksydacja, kwasowość świetnie balansuje potężna słodycz (ponad 120 g/l cukru resztkowego). Bardzo finezyjne, oleiste, piękne wino. Ocena: ****. Cena: ok. 8000 HUF (108,50 PLN).

Ten fordítás koncentracją przewyższa niejedno aszú. (fot. własna)

 

Kolejnym z odkryć imprezy była winiarnia Janosha von Beőthy z Badacsony. Sprowadza on francuskie szczepy, które sadzi na wulkanicznych stokach góry Csobánc. Warto sięgnąć po Glamour Chenin Blanc 2015, które zachwyca kremowością, nutami wanilii oraz brzoskwini, przy świetnej kwasowości i słonej mineralności. Ocena: ***/****. Bardzo dobry jest także Pinot Grande 2013, czyli pinot noir. Mamy tu sporo nut owoców leśnych, ściółki, trochę czekolady. Bardzo ekstraktywne, jak na wino z tego szczepu. Ocena: ***/****. Bardzo ciekawe jest także Petit Rhone 2013 (Syrah). Owoce leśnie, pikantność, dobra kwasowość oraz sporo ciała – to wszystko znajdziecie w tym winie. Ocena: ***/****.

Chenin blanc z Badacsony. Interesujące. (fot. własna)

 

Z Sopronu przybył Franz Weninger. Posiada on winnice po obydwu stronach granicy – w Austii i na Węgrzech. Jego Fretter Cabernet Franc 2013 charakteryzuje świetna budowa, elegancko ułożone taniny, nuta pieprzu, dojrzałych wiśni oraz czarnych porzeczek. Ocena: ***/****. Cena: 9800 HUF (132,50 PLN). W drugim z jego win, Höllesgrund Kékfrankos 2015 znajdziemy nuty wiśni, czereśni, dojrzałej śliwki oraz skóry. Sporo tu owocu, świetna struktura oraz dobra, trzymająca wszystko w ryzach kwasowość. Jak wszystkie inne wina producenta, i to powstało z biouprawy. Ocena: ****. Cena: 5300 HUF (72 PLN).

Franz Weninger – młody rewolucjonista z Austrii. (fot. własna)

 

Spodobały mi się także wina Zsolta Sütő z winiarni Strekov 1075. Sporo dobrego pisały o nich Butelki Literki Kilometry, więc i ja postanowiłem sięgnąć po osławione butelki. Bardzo spodobało mi się jego Créme # 1, czyli mętny, naturalny musiak powstały z odmiany Dévin. Sporo tu nut oksydacji, mamy tesz suszone figi, skórkę pomarańczy, gruszkę i świetną kwasowość. Trudne do opisania, dziwne, ale przyjemne! Ocena: ****. Ciekawe jest także Pinot Noir 2016, o nutach owoców leśnych, maliny, z świetną kwaskowością. Gdzieś w tle migocze ziemistość oraz ściółka oraz nuta wędzonki. Ocena: ***/****.

Zsolt Sütő – wspaniały winiarz z Strekov 1075. (fot. własna)

 

Koniec końców nadeszła pora na winnicę, która przekonała mnie ostatecznie, by wziąć udział w imprezię, czyli Weingut Nikolaihof. Sprośród siedmiu prezentowanych win szczególnie spodobały mi się trzy. Grüner Veltliner vom Stein 2016 łamie stereotypy nt. tego szczepu. Mamy tu nuty nafty, wyraźną mineralność, sporo owocu (cytrusy, brzoskwinia), świetną kwasowość, a gdzieś na finiszu pojawia się biały pieprz. Ocena: ***/****. Riesling Steiner Hund 2014, czyli wino z najbardziej stromej parceli zachwyca słoną mineralnością, ostrą jak brzytwa kwasowością, nutami cytrusów oraz sporym ciałem. Ocena: ****. Riesling Steinrieslier 2004 pokazuje najlepsze oblicze odmiany – mamy tu zarówno naftę, słoną mineralność, świetną kwasowość, ale też sporo ciała, delikatnie zaznaczone nuty owocowe, lekką pikantność. Bardzo długi finisz. Dla koneserów. Ocena: ****/*****.

Genialne wina z Weingut Nikolaihof. (fot. własna)

 

Z imprezy wróciłem zachwycony, choć udało mi się spróbować może połowy dostępnych win. Nie żałuję, gdyż odkryłem nowe twarze, sięgnąłem po ciekawe butelki i miałem szansę skonfrontować je z tym, z czym miałem do czynienia do tej pory. A co do naturalności i autentyczności w winach – to jest to bardzo ciekawy ruch – kiepskich win było naprawdę niewiele, winiarze zadbali o to, by każdy wrócił zadowolony. Z roku na roku coraz więcej producentów decyduje się zaprzestać stosować pestycydów, by tworzyć wina w zgodzie z naturą i wypada to pochwalić. Motto festiwalu zdradza nam zaś całą prawdę na temat win naturalnych: jesteś tym, czym pijesz.

W imprezie wziąłem udział na koszt własny.