Winnica Vanellus – solidne wina z jasielskich ogrodów

Podczas krótkiej, kilkudniowej wizyty w Polsce nie udało mi się uciec od tematu wina. Nie miałem zresztą takiego zamiaru, a okazja do odwiedzin w jednej z podkarpackich winiarni pojawiła się sama. Tym razem droga wiodła do jasielskiej Winnicy Vanellus, założonej w 2004 roku przez Mariusza i Barbarę Czajkę (nazwa winiarni pochodzi z łaciny, i oznacza właśnie czajkę). Małżeństwo zaczęło swą przygodę z uprawą winorośli i produkcją wina dzięki sąsiadowi – Wiktorowi Szpakowi, który pokazał im, że okolica stanowi dobre miejsce do założenia małej, przydomowej plantacji. Na początku posadzono kilkaset krzaków, z czasem winnica rozszerzyła się do ponad hektara, zaś właściciele dołączyli do Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia, zdobywając cenne doświadczenie oraz biorąc aktywny udział w animacji lokalnej społeczności winiarskiej. Trudnym momentem w działalności winiarni okazał się rok 2020, w którym z powodu warunków pogodowych nie udało się stworzyć wina, a grudzień przyniósł tragiczną wieść – zmarł Mariusz Czajka. Zarządzanie biznesem spadło na barki małżonki – Barbary, która pomimo trudności – zachowuje spokój ducha i planuje dalsze kroki – w tym budowę kolejnych pomieszczeń gospodarczych oraz sali degustacyjnej.

Siedziba winiarni robi wrażenie. (fot. własna)

Podczas degustacji spróbowaliśmy czterech win producenta, których nazwy pochodzą od – a jakżeby inaczej – łacińskich określeń na pory dnia. Jako pierwsze podano Vanellus Vesperum 2019. Jest to kupaż solarisa i muscarisa, dojrzewający w zbiornikach ze stali nierdzewnej. Posiada bladocytrusową barwę. W nosie jest dość intensywne, pachnie muszkatem, żółtym jabłkiem, grapefruitem, różą oraz mydlinami. W ustach lekko zbudowane, wytrawne, o średniej kwasowości, średnim alkoholu, nutach cytrusów, róży, jabłek oraz mydlin. Finisz średniodługi. Wino przyjemne, aczkolwiek dość proste, bez pazura. Ocena: ** (83/100 pkt). Cena: 45 PLN. Vanellus Ortus 2019 to dopiero co debiutujący najnowszy rocznik seyval blanc, który przez trzy miesiące dojrzewał w beczce z nowego dębu. Charakteryzuje je jasnozłota barwa. Pachnie wanilią, zielonym jabłkiem, gruszką, brzoskwinią, wanilią, ale też mokrą skałą. W ustach średnio zbudowane, wytrawne z wysoką kwasowością i średnim alkoholem, z nutami wanili, dymu, brzoskwini, jabłek, żwiru oraz długim, słonym finiszem. Zdecydowanie lepsza, elegancka, poważna biel. Ocena: *** (86/100 pkt). Cena: 45 PLN.

Najstarsze krzewy winorośli. (fot. własna)

Vanellus Meridium 2018 to johanniter macerowany przez 24 godziny na skórkach i dojrzewający w stalowych zbiornikach. Posiada średnio głęboką, złotą barwę. W nosie znajdziemy aromaty cytrusów, trawy, zielonego jabłka. W ustach wytrawne, średnio zbudowane, o średniowysokiej kwasowości, średnim alkoholu, delikatnej taniczności, wyraźnych nutach żółtych i zielonych jabłek, gruszek oraz cytrusów. Poprawnie zrobione, ale niespecjalnie emocjonujące wino. Ocena: **/*** (84/100 pkt). Cena: 50 PLN. Ostatnie z czwórki, czyli Vanellus Noctis 2019, to wino czerwone będące kupażem rondo, regenta i cabernet cortis, dojrzewające przez 12 miesięcy w dębowych beczkach. Charakteryzuje je ciemnorubinowa, głęboka barwa. Pachnie jeżynami, czarną porzeczką, młodymi orzechami, a także octem balsamicznym i suszoną śliwką. Usta wytrawne, średnio zbudowane, z wyraźnie zaznaczoną taniną i niskim alkoholem. Znajdziemy tu zarówno nuty owocowe (czarna porzeczka, wiśnia, śliwka), jak i drugorzędne – wanilię, skórę, dym, przyprawy korzenne. Finisz średniodługi. Póki co jest jeszcze bardzo młode i potrzebuje czasu, by się ułożyć. Ocena: *** (85/100 pkt). Cena: 60 PLN.

Wina na każdą porę dnia. (fot. własna)

Winnica Vanellus to kolejne ambitne przedsięwzięcie, które na stałe wpisało się w krajobraz podkarpackiego winiarstwa. Piętnaście lat samokształcenia, podpatrywania innych i przede wszystkim ciężkiej pracy sprawiło, że ta garażowa winiarnia jest dziś poszukiwana przez enoturystów z całego kraju. I choć rok 2020 okazał się dla niej równie tragiczny i ciężki, jak i dla całego świata, tak właścicielka nie składa broni i snuje ambitne plany na przyszłość. Warto ten projekt śledzić – jeszcze nie raz o nim usłyszymy.

Czajka czuwa. (fot. własna)

Do Jasła podróżowałem wraz z kolegami z blogów Winiacz, Winne Okolice oraz Powinowaci, wina degustowałem na zaproszenie pani Barbary Czajki.

Małopolskim Szlakiem Winnym – przystanek czwarty – winnice Pogórza

Ostatni pełny dzień wizyty w winnicach należących do Małopolskiego Szlaku Winnego spędziliśmy na malowniczym Pogórzu Ciężkowicko-Rożnowskim. Ten najdalej na wschód położony subregion województwa charakteryzuje się łagodnym klimatem, pozwalającym na uprawę winnej latorośli, dzięki czemu jego jeden z pierwszych przyciągnął uwagę amatorów wina. Przed południem dotarliśmy do  wyjątkowo urokliwej Winnicy Chodorowa, leżącą w miejscowości o tej samej nazwie. Gospodarstwo należące do rodziny Krzyżaków obejmuje 1,4 ha nasadzeń winorośli (celowo ma to być 3,5 ha), oraz niewielki, ponad 70-letni sad, z którego owoców powstają cydry i wina jabłkowe. Uprawiane tu odmiany to bianca, johanniter, hibernal, muskat, regent, rondo, seyval blanc, solaris, zaś roczna produkcja wynosi około 10 tysięcy butelek.

Malowniczo położona Winnica Chodorowa. (fot. własna)

W nowoczesnym budynku winiarni spróbowaliśmy 5 win, w tym jednego z jabłek. Musujące Wino Jabłkowe 2018 charakteryzuje się aromatami (a jakże inaczej!) jabłek, bzu i polnych kwiatów, w ustach pojawia się także nuta gruszki oraz lekka goryczka. Nie brak tu kwasowości, która dobrze współgra z solidnym wysyceniem dwutlenkiem węgla. Odświeżające. Z właściwych win jako pierwsze podano Hibernal 2018, które okazało się najciekawszym z całej serii. Mamy tu aromaty gruszki, dojrzałych jabłek i ziół, w ustach zaś sporo kwasowości, stanowiącej dobrą podbudowę dla cytrusowo-brzoskwiniowej owocowości (ocena: ***).

Zbigniew Krzyżak najlepiej czuje się wśród winorośli. (fot. własna)

Następnie nadeszła pora na półwytrawną Jutrzenkę 2018. W nosie znajdziemy jabłka, morele, polne kwiaty, w ustach zaś wyraźną nutę cytrusów, zielonych jabłek, niezły balans pomiędzy sporą kwasowością, a wyraźnie zaznaczonym cukrem resztkowym (ocena: ***). Półsłodki Solaris 2018 jest niestety dość płaski, posiada nieco aromatów moreli, gruszki i kwiatów, ale brakuje mu poważnej kwasowości, która równoważyłaby jego wyrazistą słodycz (ocena: **). Ostatnie – Wino Likierowe 2017 cechuje wysoka zawartość alkoholu, potężna słodycz, nuty suszonych owoców i lekka pikantność (ocena: **/***).

W szerokiej palecie win dominują biele. (fot. własna)

Z Chodorowej ruszyliśmy w kierunku Kąśnej, gdzie w Dworku Paderewskiego czekała już na nas delegacja winiarzy z regionu: Robert Beściak z Winnicy Dąbrówka, Marek Zwolenik z Winnicy Manru oraz Antoni Marcinek z Piwnic Antoniego. Jako pierwszą zaprezentowano Winnicę Manru. To mała, bo licząca zaledwie 0,4 h nasadzeń winiarnia z Kąśnej Dolnej. Założono ją w 2010 roku, uprawia się tu wyłącznie odmiany hybrydowe, takie jak leon millot, marechal foch, regent, rondo, salome, seyval blanc, siramé oraz solaris. Do degustacji podano 3 wina, dwa białe i jedno czerwone. Jako pierwszy do kieliszków trafił Solaris 2018. Posiada on aromaty, brzoskwini, cytrusów i ziół, oraz nieco lotnej kwasowości, w ustach zaś wyraźnie wyczuwalna jest słodycz, wsparta cytrusowo-brzoskwiniową owocowością, znajdziemy też nuty ziołowe, do pełni szczęścia brakuje jednak nieco więcej kwasowości (ocena: ***).

Marek Zwolenik – założyciel Winnicy Manru. (fot. własna)

Sirame 2018 charakteryzuje się aromatami wiśni, czerwonej porzeczki, aronii, w ustach znajdziemy sporo nut owocowych (porzeczka, czereśnia), a także przyzwoitą kwasowość, aczkolwiek niespecjalnie dużo tu ciała i koncentracji (ocena: **/***). Jako ostatnie podano Rondo-Regent 2018, które dojrzewało w stalowych tankach z dodatkiem chipsów dębowych. Nos charakteryzuje się aromatami wanilii, czekolady, owoców leśnych, w ustach zaś dominuje soczysta owocowość (owoce leśne, czarna porzeczka), jest też przyzwoita, choć dość sucha tanina oraz świeża kwasowość (ocena: ***).

Ciekawe wina z pięknymi etykietami. (fot. własna)

Następnie swoje wina zaprezentował Robert Beściak. Winnica Dąbrówka leży we wsi Dąbrówka Szczepanowska, w urokliwie położonym, naturalnym amfiteatrze na skraju szerokiej Doliny Dunajca. Nasadzenia zajmują 1,75 ha (docelowo 4,5 ha), zaś uprawiane odmiany to: johanniter, jutrzenka, hibernal, monarch, muscat ottonel, pinot blanc, pinot noir, regent, rondo, solaris. O ich winach pisałem już w jednym z poprzednich wpisów, muszę stwierdzić, że od tamtego czasu nastąpił spory progres. Degustację zaczęliśmy od Johannesa 2018, półwytrawnego kupażu powstałego z odmian johanniter i jutrzenka. Znajdziemy tu aromaty cytrusów, ziół, masła i migdałów, powtarzające się także w ustach, jest tu też dobra kwasowość, delikatna słodycz i niewielka, przyjemna goryczka (ocena: ***). Dobrawa 2018, powstała z odmian solaris i jutrzenka to półwytrawna, mocno aromatyczna biel. Pachnie owocami egzotycznymi, cytrusami, ziołami i polnymi kwiatami, w ustach zaś dominuje słodycz, na drugim planie zaznacza swoją obecność ananas, grapefruit, limonka, aczkolwiek brakuje nieco kwasowości (ocena: ***).

Robert Beściak – właściciel winnicy Dąbrówka. (fot. własna)

Bolesław 2018, jedyne tego dnia czerwone wino producenta to kupaż rondo i regenta. W nosie zachęca aromatami czarnej porzeczki, wiśni, wanilii, w ustach natomiast mamy soczystą owocowość, nutę porzeczek, wiśni i malin, ładną taninę i przyzwoitą kwasowość (ocena: ***). Na sam koniec do kieliszków trafił Solaro 2018, półsłodkie wino powstałe z solarisa, i zrobiło na mnie zdecydowanie najlepsze wrażenie: są tu aromaty limonki, cytryny, ziół, jest spora słodycz i przyzwoita kwasowość oraz soczystość. Smak wzbogacają wyraźne nuty owoców egzotycznych: grapefruita, ananasa, mango (ocena: ***/****).

Niedrogie i przyzwoite wina z Dąbrówki Szczepanowskiej. (fot. własna)

Jako ostatni swoje wina zaprezentował Antoni Marcinek. Jego Piwnice Antoniego to nie tylko winnica, ale także pasieka i plantacja borówek. Uprawy (ponad 20 odmian winorośli) znajdują się południowym zboczu góry Kokocz w miejscowości Wola Lubecka. Duża liczba szczepów ma swoje odzwierciedlenie w różnorodności win. Pierwsze z nich – Brzask 2018, to kupaż johannitera i sevyal blanc, o aromatach zielonego jabłka, agrestu, bzu i mięty, w ustach dominuje zaś nuta zielonego jabłka, cytrusów, jest też świeża kwasowość i owocowa soczystość (ocena: ***). Następny biały kupaż – Perła Kokocza 2018 powstał z odmian bianca, solaris oraz jutrzenka. Znajdziemy w nim aromaty bzu, cytrusów, żywicy oraz ziół, w ustach zaś wyróżniają się nuty cytrusów, limonki, ziół, jest też spora słodycz i przyzwoita kwasowość, a także lekka goryczka (ocena: ***).

Antoni Marcinek z Piwnic Antoniego. (fot. własna)

Czerwony Nestor 2018 powstał z gron odmian regent, rondo oraz cabernet cortis z niewielkim dodatkiem wiór dębowych. Z początku mocno siarkowe, stajenne nuty z czasem wietrzeją odkrywając aromaty wiśni i czereśni. W ustach dominują nuty owoców leśnych, jest trochę (ale nie za dużo) kwasowości oraz dość sucha tanina (ocena: **). Oprócz niego zaprezentowano dwa wina z dodatkiem miodu – białe Danutie 2016, przez kilka dni macerowane na skórkach, o aromatach brzoskwinii w syropie, pomarańczy i miodu, potężnej słodyczy i soczystej nucie owocowej, oraz czerwone Vermell, z dominującymi aromatami wiśni i czerwśni, sporą słodyczną i ładną kwasowością.

Piwnice Antoniego znane są m.in. z win słodkich i miodowych. (fot. własna)

Po degustacji udaliśmy się na szybki obiad do restauracji Spiżarnia w Zborowicach (smaczne jedzenie, dobre ceny i naprawdę duże porcje!), po czym wyruszyliśmy w kierunku Winnicy Janowice, odwiedzając po drodze Winnicę Dąbrówka, by osobiście przekonać się o jej pięknym położeniu. Właściciel oprowadził nas po stromym zboczu i zdradził plany na najbliższą przyszłość – która zapowiada się imponująco.

Urokliwa Winnica Dąbrówka. (fot. własna)

Ostatni punkt całej wyprawy – Winnica Janowice to niewielka, położona we wsi o tej samej nazwie winiarnia, założona w 2013 roku przez Barbarę i Wiesława Chlipałów. Uprawy znajdują się na urokliwym, południowo-zachodnim stoku na skraju Doliny Dunajca i zajmują obecnie powierzchnie 1 ha. Spośród odmian znajdziemy tu zarówno viniferę – auxerrois, chardonnay, pinot noir, pinot noir précoce oraz siegerrebe, jak również hybrydy – johanniter, regent, rondo, seyval blanc, solaris.

Równie piękna Winnica Janowice. (fot. własna)

Na początek do kieliszków trafił Johanniter 2018. Z początku dość zamkniętny, wręcz lekko siarkowy nos otwiera się i pojawiają się nuty kremowe, brzoskwinii oraz cytrusów, w ustach zaś dominuje jabłkowo-cytrusowa owocowość, jest też przyzwoita kwasowość oraz delikatna goryczka, choć niestety trochę mało tu ciała. (ocena: **/***). Druga biel – Seyval Blanc 2018 wzbudziła we mnie jeszcze mniej entuzjazmu – dominują tu nuty ziołowe, jest też trochę aromatów prażonych orzechów, oraz cytrusów, w ustach zaś dominantę stanowi ziołowa goryczka, wsparta przyzwoitą kwasowością oraz lekką pikantnością (ocena: **).

Szerokie portfolio win. (fot. własna)

Znacznie lepiej spisały się za to czerwienie. Rondo 2018 pachnie dojrzałymi wiśniami, czereśniami ze szczyptą dżemu śliwkowego, w ustach zaś mamy zarówno soczystą owocowość, jak i przyzwoitą kwasowość, ładną taninę oraz średnio-długi finisz z nutą wiśni (ocena: ***). Mój entuzjazm wzbudził jednak Pinot Noir 2017 – widać, że ta odmiana ma się tu bardzo dobrze. W nosie znajdziemy aromaty truskawek, malin oraz dojrzałych wiśni, w ustach zaś sporo jest soczystej owocowości spod znaku wyżej wymienionych owoców, jest też dobra kwasowość, lekka pikantność i gładka, delikatna tanina. Zdecydowanie bardziej eleganckie, szlachetne, czyste w smaku – najlepsze wino całego dnia (ocena: ***/****), które udowadnia, że warto zdecydowanie postawić na vinifery.

Najlepsza czerwień wyjazdu! (fot. własna)

W Janowicach oprócz degustacji czekał nas wspaniały koncert zespołu Szymon Nidzworski Projekt w ramach festiwalu Vitis Music Sfera, którym zakończyliśmy blogerską podróż po Małopolskim Szlaku Winnym. Szlaku pełnym ciekawych producentów, przyzwoitych win i wyjątkowych widoków. Choć przed małopolskim winiarstwem jeszcze sporo pracy, by dotrzeć „pod strzechy”, to widać, że ciężko wykonana praca przynosi efekty w postaci sporego zainteresowania konsumentów. Udowadniają to m.in. imprezy z cyklu Dni Otwartych Winnic, które przyciągają sporą liczbę odwiedzających.

 

Po Małopolskim Szlaku Winiarskim podróżowałem na zaproszanie Gorczańskiej Organizacji Turystycznej.

 

Małopolskim Szlakiem Winnym – przystanek drugi – Winnice Amonit, Kresy oraz Słońce i Wiatr

Drugi dzień blogerskiej wizyty studyjnej na Małopolskim Szlaku Winnym rozpoczęliśmy w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, a dokładniej w samym jej sercu – Ojcowskim Parku Narodowym. Po krótkim zwiedzaniu zamku w Pieskowej Skale wyruszyliśmy w kierunku Ojcowa, gdzie czekała na nas Agnieszka Sendor (właścicielka gospodarstwa Pstrąg Ojcowski) oraz przedstawiciele trzech winiarni ze Stowarzyszenia Winiarzy Jury Krakowskiej: Marcin Niemiec (Winnica Amonit), Katarzyna Fluder (Winnica Słońce i Wiatr) oraz Robert Zięba (Winnica Kresy).

Pstrąg i wino – świetne połączenie! (fot. własna)

Gospodarstwo Pstrąg Ojcowski, które nas gościło, założone zostało w 2014 roku przez Magdalenę Węgiel oraz jej córkę Agnieszkę Sendor. Wówczas wzięły one w dzierżawę nieużywane przez dziesięciolecia stawy, które sukcesywnie zarybiły pstrągiem potokowym. Tradycja hodowli w Ojcowie jest jednak znacznie starsza, niżeli samo gospodarstwo – sięga lat 30. ubiegłego stulecia, gdy na terenie dóbr książąt Czartoryskich założono pierwszą pstrągarnię. Dziś ryby hoduje się w 7 stawach, a tutejsze produkty serwowane są w znanych krakowskich restauracjach oraz promują region jako jego dziedzictwo kulinarne.

Ojców – najlepsze miejsce na pstrąga. (fot. własna)

Dobra gastronomia wymaga również solidnych napojów – a nic nie komponuje się z jedzeniem tak dobrze, jak wina. Dlatego też zanim spróbowaliśmy ryby, do kieliszków trafiły miejscowe specjalności z Jury. Jako pierwszy swe wina zaprezentował Marcin Niemiec z Winnicy Amonit. Jest to niewielka, młoda (pierwsze krzewy posadzono w 2008 roku) winiarnia z Cianowic koło Skały. Uprawy liczą dziś 45 arów, które porastają odmiany hybrydowe: cabernet cortis, johanniter, leon millot, regent i solaris oraz eksperymentalnie – cserszegi fűszeres. Jako pierwszy podano Johanniter 2018. Znajdziemy w nim aromaty jabłek, zwłaszcza granny smith i papierówek, polnych kwiatów, skórki cytryny oraz limetki. W ustach dobry balans pomiędzy sporą kwasowością, a delikatną słodyczą (6 g/l cukru resztkowego), sporo tu również nut jabłkowych, gruszki, agrestu, a na finiszu pojawia się lekka pestkowa goryczka. Lekkie, odświeżające wino na ciepłe, letnie dni (ocena: ***).

Lekki, odświeżający johanniter. (fot. własna)

Następnie w kieliszkach zagościł wytrawny Solaris 2018. Grona użyte do jego produkcji macerowano przez dwa dni, co też widać po jego jasnozłotej barwie. W nosie znajdziemy aromaty gruszki, brzoskwini, a także kamienną, skalną mineralność. W ustach skoncentrowane, poważne, z wyraźnymi nutami polnych ziół, gruszki, pestki brzoskwini, ładną taniną, solidną kwasowością, oraz delikatną, odalkoholową słodyczą. Na szczęście alkohol (14%) nie wystaje, idealnie wtapiając się w winie (ocena: ***). Najmniej z całej trójki podobał mi się półwytrawny Solaris 2018. W nosie pojawia się nieco lotnej kwasowości, są też nuty zbitych jabłek, gruszki i ziół, usta zaś są nieco płaskie, jest w nich co prawda nieco owocowości spod znaku gruszki i jabłka, lekka goryczka, ale słodycz i kwasowość rozjeżdżają się, nie tworząc harmonii. Poprawne, ale nic więcej (ocena: **/***).

Marcin Niemiec – właściciel Winnicy Amonit. (fot. własna)

Po nim nadeszła pora na butelki z kolejnej winiarni – Winnicy Słońce i Wiatr reprezentowanej przez Katarzynę Fluder. To rodzinne przedsiębiorstwo z siedzibą w Świńczowie założone zostało w 2011 roku, dziś liczy już prawie 2 ha nasadzeń w 3 parcelach. Uprawia się tu cabernet cantor, leon millot, regent, rondo, seyval blanc i solarisa. Pierwszym z win, które trafiło do kieliszków był Seyval Blanc 2018. W nosie pachnie aromatami jabłka, gruszki, muszkatu, w ustach natomiast mamy nieco nut trawiastych, cytrusowych, jest też przyjemna kwasowość, pojawia się także delikatna goryczka i delikatna pikatność. Schłodzone świetnie odświeża! (ocena: ***).

Katarzyna Fluder z Winnicy Słońce i Wiatr. (fot. własna)

Kolejne wino, czyli Rosé 2018 powstało z winogron odmiany marechal foch. Charakteryzują je aromaty poziomek, truskawek, malin oraz gumy balonowej, w ustach dominują owocowość pod postacią poziomki, ciemnych winogron i truskawek, jest też przyjemna kwasowość, ale też typowa dla niektórych hybryd, a mi niespecjalnie odpowiadająca nuta lisia (ocena: **/***). Najlepsza z całej trójki – czerwona Zoya 2017 to kupaż powstały z winogron odmian leon millot i cabernet cantor. W nosie pachnie czarną porzeczką, wiśnią, czereśnią oraz sokiem z buraka, w ustach natomiast pierwsze skrzypce gra wiśnia i czereśnia, wsparte łagodną taniną, przyjemną kwasowością i delikatną goryczką. Lekkie, soczyste, wyjątkowo smaczne! (ocena: ***/****).

Zoya 2017 – najlepsza czerwień degustacji! (fot. własna)

Jako ostatni swoje wina zaprezentował Robert Zięba. Należąca do niego Winnica Kresy ma siedzibę w miejscowości Stoki, a powstała w 2007 roku i od tego czasu sukcesywnie zwiększa swą powierzchnię. Aktualnie uprawy zajmują powierzchnię 1,5 ha, na których rosną odmiany: cabernet cortis, hibernal, johanniter, leon millot, marechal foch, monarch, regent, rondo, solaris i seyval blanc. Pierwsze z podanych przez niego win – Transfigurato 2017 to kupaż regenta, rondo i cabernet cortis. Kusi zapachem wiśni w cukrze, dżemem czereśniowym i wanilią, jednak usta nie oddają w pełni słodyczy aromatów – znajdziemy tu co prawda wyraźne nuty dojrzałej wiśni oraz czereśni, jest też spora, świeża kwasowość, ale nieco brak mu ciała, a i szorstka tanina nie ułatwia odbioru. Wino gastronomiczne – potrzebuje posiłku by pokazać pełnię walorów (ocena: ***).

Robert Zięba z Winnicy Kresy. (fot. własna)

Następnie zaprezentowano róż – Monarchia 2018, powstałe z odmiany monarch. Charakteryzuje się aromatem truskawek, poziomek oraz nut kremowych, w ustach soczyste, owocowe, z dobrą kwasowością i wyraźnym cukrem resztkowym, zwieńczone przyjemną pikantnością. Solidny wybór na piknik, choć pani z etykiety nieco odstrasza. Na sam koniec w kieliszkach zawitał Oksford 2018 – wino pomarańczowe z odmiany solaris. 3 tygodnie maceracji nadały mu bursztynowej barwy, aromatów gruszki, skórki pomarańczy oraz suszu owocowego. W ustach skoncentrowane, gęste, z wyraźną taniną, dobrą kwasowością, nutą gruszki i olejku pomarańczowego, choć również pojawia się lotna kwasowość i drożdże. Ciekawe, choć nie jest to wino dla przeciętnego konsumenta (ocena: ***).

Ciekawe wina, wyjątkowe etykiety… (fot. własna)

Na sam koniec na stołach pojawił się pstrąg – król tutejszych stawów. Nie jadam zbyt wiele ryb, bo po prostu mi lubię ich smaku, aczkolwiek ta była wyjątkowo dobra. Delikatne, lekko tłuste mięso, lekki zapach wędzonki – doskonale smakowało z tutejszymi winami. Szkoda tylko, że po obiedzie zabrakło czasu na porządną siestę, ale to już drugorzędny problem. Warto wybrać się do Ojcowa, by w przepięknych okolicznościach przyrody spróbować lokalnych przysmaków i win.

Do zobaczenia w Ojcowie! (fot. własna)

Do Ojcowa podróżowałem na zaproszenie Małopolskiego Szlaku Winnego i Gorczańskiej Organizacji Turystycznej.