Gaia Assyrtiko Wild Ferment 2018 – cytrusowa bomba z Santorynu

Położona w samym sercu Morza Egejskiego wyspa Santoryn, to jedno z najbardziej ekscytujących terroir winiarskich całego winiarskiego świata. Jej wyjątkowość bierze się z wulkanicznego podłoża – które stanowi mieszankę popiołów, bazaltu, piachu, pumeksu, znaną jako aspa. Niewiele roślin jest w stanie zapuścić w niej korzenie, jednak winorośl radzi tu sobie całkiem dobrze. Oczywiście ekstremalne warunki pogodowe stanowią wyzwanie, jednakże dzięki odpowiedniej technice upraw – prowadzeniu krzewów w kształcie koszyka – winiarze są w stanie uzyskać wysokiej jakości owoce. Dzięki skalnemu, wulkanicznemu podłożu wyspa oparła się inwazji mszycy filoksery. Dziś Santorini jest domem dla tuzina winnic, jedną z nich jest Gaia Wines z siedzibą we wsi Exo Gonia. Producent ten działa również w regionie Nemei, aczkolwiek bardziej znane są wina właśnie z Santorini. Ciut dłuższą notkę poświęciłem im przy okazji degustacji innego z ich win.

Cytrusowe, soczyste assyrtiko z Santorynu. (fot. własna)

Gaia Assyrtiko Wild Ferment 2018 powstało z owoców starych, 80-letnich krzewów pochodzących z winnicy w Pyrgos. Moszcz macerowano na skórkach przez 12 godzin, po czym nastąpiła spontaniczna fermentacja. Następnie wino dojrzewało przez cztery miesiące w stalowych zbiornikach (50%), a także w nowych beczkach akacjowych oraz dębowych z francuskiego i amerykańskiego dębu (50%). Posiada głębokozłotą barwę. Pachnie pomelo, grapefruitem, cytryną, limonką, morską bryzą i łupkiem. W ustach wytrawne, średnio (+) zbudowane, z wysoką kwasowością, średnim alkoholem oraz nutami mandarynki, grapefruita, limonki, kiszonej cytryny i krzemiennej kamienistości. Finisz długi. Soczysta, wielowymiarowa, wulkaniczna biel z historycznych winnic Santorini. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 22,50 EUR (103,50 PLN), w Polsce było dostępne w ofercie importera Medsun (149 PLN).

Źródło wina: zakup własny na lotnisku w Atenach. Inne wina producenta znajdziecie między innymi na stronie Wina Grecji współpracującej z importerem.

Bott Előhegy Furmint 2018 – arcysmaczna tokajska biel

Ostatnie dni przyniosły nieco pozytywnych informacji. W końcu pandemia zdaje się nieco ustępować, rządy ogłaszają stopniowe odmrażanie, być może latem będziemy mogli swobodniej podróżować, przynajmniej jeśli chodzi o terytorium Unii Europejskiej. Dzięki temu będzie można ruszyć na południe – chociażby do uwielbianego przez Polaków Tokaju, by spróbować tutejszych win – miejscowi producenci już nie mogą doczekać się powrotu naszych rodaków. Jedna z winiarni, w których od czasu lockdownu zaszły największe zmiany to Bott Pince – winiarnia, o której napisałem już dłuższy tekst nie tak dawno wprowadziła się do nowej siedziby, którą jest niegdysiejsza fabryka ceramiki. Dziś jest to prężnie działające rodzinne przedsiębiorstwo, liczące 8,8 ha upraw w czterech stanowiskach: Csontos, Előhegy, Határi, Kulcsár oraz Teleki, z których powstaje rocznie 10-15 tysięcy butelek wina.

Arcysmaczny furmint z ciepłego rocznika. (fot. własna)

Bott Előhegy Furmint 2018 powstało z gron zebranych z starych krzewów rosnących na lessowym podłożu na zachodnich zboczach góry Tokaj. To ostatni rocznik przed przesadzeniem krzewów, powstało zaledwie 366 butelek. Od razu da się tu wyczuć wpływ ciepłego rocznika. Posiada jasnozłotą barwę. Pachnie żółtymi jabłkami, gruszką, pojawia się też pigwa, a także wanilia, brzoskwinia i biały pieprz. W ustach wytrawne, średnio zbudowane, z wyraźnym (14%), acz dobrze zintegrowanym alkoholem i świetną, jak na ten rocznik kwasowością (6,1 g/l). Sporo tu nut żółtych jabłek, gruszek, papierówek, jest też brzoskwinia i pigwa, a także wanilia, przyprawy korzenne i mokra skała. Finisz średniodługi, całość soczysta, niezwykle pijalna, z lekkim cukrem resztkowym. Bardzo udany furmint, ale to nie jest zaskoczenie, jeśli wiemy, kto przyczynił się do jego powstania. Ocena: **** (90/100 pkt). Cena: 4999 HUF (63 PLN). Do Polski wina Bott sprowadza warszawski importer Wine & People, aczkolwiek w ich ofercie znajdziecie wcześniejszy rocznik tej etykiety.

Źródło wina: zakup własny u producenta.

Káli Balázs Öregtökék Olaszrizling 2016 – Letnie orzeźwienie w niskiej cenie

Jedną z rzeczy, za którą lubię wino, to nieskończona możliwość zaskakiwania smakiem i aromatem. Otóż do niedawna nie byłem fanem olaszrizlinga, mając go za potworka z czasów słusznie minionych, jednak zaskakiwany raz po raz coraz lepszymi wariacjami na jego temat znacznie chętniej sięgam po trunki powstałe z tego szczepu. Jeśli do tego dochodzi nieznane mi nazwisko producenta i ciekawa etykieta – tym chętniej sięgam po portfel. Tak też było pewnego popołudnia w sieci sklepów Bortársaság, która znana jest z wynajdywania i promowania małych, ambitnych winiarzy. W moje ręce wpadła butelka od Balázsa Káli, skromnego producenta z Szentbékkálla położonej w regionie winiarskim Balaton-felvidék. Okolica ta, znana jako węgierska Toskania, znana jest z wspaniałych, orzeźwiających win powstałych na podłożu wulkanicznym. Ów winarz gospodaruje na 6,5 ha w 5 stanowiskach, uprawiając 3 szczepy: olaszrizlinga, chardonnay i traminera.

Prosta, aczkolwiek wymowna etykieta. (fot. własna)

 

Öregtökék Olaszrizling 2016 to jak sama nazwa wskazuje wino ze starych, pięćdziesięcioletnich krzewów z niewielkiej, półtorahektarowej parceli. Dojrzewało przez miesiąc na osadzie, a następne trzy spędziło w dużej, 2000 litrowej beczce. Barwa jasnozielona, klarowna, w nosie nuty mineralne, polne kwiaty, brzoskwinia i melon. W ustach mamy zielone jabłko, cytrusy, delikatnie wyczuwalny miód akacjowy, wyraźną, świeżą kwasowość, mineralność, a także typowe dla szczepu nuty polnych ziół i migdałów. Finisz średnio długi z delikatną goryczką. Lekkie, odświeżające wino na lato, z ciekawą etykietą i w dobrej cenie (1990 HUF, czyli 28 PLN). Czysta przyjemność, plus dodatkowa satysfakcja, że wspieramy małego, nieznanego jeszcze producenta. Ocena: ***/****.

 

Źródło wina: zakup własny w sklepie sieci Bortársaság.