Brüll Bormanufaktúra – niezwykłe skarby z tokajskiej piwnicy

Przez stulecia ważną rolę w handlu winem w Tokaju pełnili Żydzi. Pierwsi osadnicy żydowscy pojawili się w XVII wieku, kiedy powoli ustąpiło zagrożenie tureckie, natomiast poważne osadnictwo ruszyło w XVIII wieku, wraz z przyłączeniem Galicji do Austrii. Spora ich część przybyła starym szlakiem handlowym, przez Duklę i osiedliła się w miasteczkach i wioskach osadzonych wśród zielonych wzgórz Zemplén. W 1880 roku stanowili oni aż 35% tutejszej ludności. Oprócz handlu winem, zajmowali się także jego produkcją, choć z początku mogli to robić tylko jako dzierżawcy. Dopiero w 1840 roku otrzymali prawo zakupu gruntów. Z tego samego okresu pochodzą również wzmianki o koszernym aszú, które produkowali tylko Żydzi. Również oni odpowiadali za wprowadzanie nowinek technicznych – np. prażonej siarki, pasteryzacji czy też awinacji celem stabilizacji wina. Ich rola w handlu była również nieoceniona, gdyż węgierska arystokracja, w której posiadaniu była większość winnic nie chciała parać się tym zajęciem. Korzystali w dużej mierze z relacji rodzinnych, dzięki czemu bez problemu udało im się zdobyć rynki na Słowacji (Koszyce), oraz w Galicji (Kraków, Lwów). Dominującą rolę zachowali do ostatnich dni Imperium Austro-Węgierskiego. W okresie XX-lecia międzywojennego spotykały ich szykany, które wraz ze stratą dawnych rynków (granice, cła) przyczyniły się do zwiększonej emigracji. Prawdziwą zagładą była dla nich II. Wojna Światowa – kiedy wywieziono znaczną część Żydów do obozów koncentracyjnych, a tych, którzy pozostali – w 1944 roku pozbawiono wszelkiej własności. Tak niemalże skończyła się historia ich obecności.

Piękna lista win. (fot. własna)

 

Dlaczego piszę niemalże? Niewielka grupa tamtejszych Żydów przetrwała wojnę, m.in w gettach Budapesztu. Dzisiaj kilka rodzin zakupiło lub odzyskało grunty w kilku wioskach i produkuje wina, które w dużej mierze używane są do celów rytualnych. Duża część z nich produkowana jest w zgodzie z zasadą koszerności, przez co otrzymuje specjalną pieczęć od rabina/ Jednym z takich producentów jest György Erdei-Brüll, który w Mád produkuje wina naturalne (bez dodatku siarki), a którego trunki miałem okazję degustować niedawno w sklepie A másik bolt. Gospodaruje on na 0,7 ha w okolicach Mád i Rátka, choć w okolicy nie znajdziemy żadnej tablicy z reklamą jego produktów, czy zaproszeniem do piwnicy. Dlaczego? Odpowiedź jest dość prozaiczna – nie wpuszcza on postronnych osób do piwnicy, ze względu na koszerność tego miejsca jak i specyficzną florę bakteryjną, której nie chce zaburzać. Powstaje tu kilka rodzajów win, których nigdy nie znajdziecie na półkach sklepów winiarskich – gdyż węgierska ustawa winiarska przewiduje obowiązkowe dodanie siarki do wina – a tutejsze wina jej nie zawierają.

Winiarz we własnej osobie. (fot. własna)

 

György Erdei-Brüll sporo eksperymentuje, zarówno z metodami produkcji, jak i rodzajem win i szczepami. Na pierwszy ogień do degustacji podano Mádi Száraz Nagybor 2006. Nagybor, czyli innymi słowy főbor, to kategoria wina, która dawno popadła w zapomnienie. Jest to poprzednik szamorodni, wino zbierane w postaci całych kiści, zarówno zdrowych, jak i zbotrytizowanych gron. Posiada głęboką, bursztynową barwę, w nosie wyczuwalna oksydacja, suszone owoce, alkohol (a jest go tu sporo…), a w tle gdzieś pelęta się lekka nutka acetonu. W ustach potężna kwasowość, suszona śliwka, brzoskwinia, wyraźna nuta orzechowa, skórka pomarańczy oraz goździki. Złożone, choć dość ekstremalne w aromatach i smakach wino. Ocena: ***/****. Jego słodki odpowiednik – Mádi Édes Nagybor 2008 również porusza się w podobnych rejestrach, przy czym delikatny cukier resztkowy dodaje mu uroku. Bursztynowa barwa, w nosie wyczuwalny botrytis, suszone owoce, skórka pomarańczy i orzechy. W ustach pojawiają się nuty miodowe, kandyzowane morele, brzoskwinie, skórka pomarańczy, owoce pinii. Ostrą kwasowość dobrze balansuje wyraźny cukier resztkowy (27 g/l), sprawiając, że wino staje się znacznie bardziej pijalne, przynajmniej w porównaniu do swojego poprzednika. Ocena: ****. Należy pamiętać, że oba wina spędziły kilka (co najmniej 6-7) lat w beczce, stąd wyraźnie wyczuwalne są oznaki oksydacji.

Wielkie wino – w przenośni i dosłownie. (fot. własna)

 

Trzecie wino, które zagościło w naszych kieliszkach to Mádi Száraz Párdész 2010. Jest to 100% Furmint, który dojrzewał w beczkach po aszú. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie pojawiają się nuty oksydacji, suszone owoce, nuty brzoskwini. W ustach spora, cytrusowa kwasowość, nuty zielonych orzechów, zwierzęce oraz suszonych owoców. Potężny alkohol nieco przysłania całość. Ocena: ***/****. Dużo lepsze wrażenie zrobiło natomiast świeże Tokaji Kóser Furmint 5776 (2015). Jest to słodkie wino o jasnozłotej barwie, w nosie nieco piknante – pojawiają się tu nuty mielonych goździków, suszonych owoców, miodu. W ustach krągłe, oleiste – o bardzo przyjemnej słodyczy (78 g/l), którą balansuje cytrusowa kwasowość, delikatnie wyczuwalna jest również mineralność, dalej pojawia się lekka nuta migdałowa. W finiszu natomiast dominuje nuta zielonych jabłek. Jest to wino jak sama nazwa wskazuje koszerny, opatrzony odpowiednim certyfikatem od rabina, który obecny był podczas czynności związanych z powstaniem wina. Ocena: ****.

Coś dla fanów koszerności. (fot. własna)

 

Na końcu degustacji nie mogło zabraknąć dwóch największych skarbów piwnicy. Jednym z nich jest A Pince Öreg Kincse 1995 (pl: stary skarb piwnicy – tłum. własne). Powstało ono specyficzną metodą – beczki wypełnione zostały moszczem z aszú zaledwie do połowy, przez co znacznie znacznie dłużej fermentowały, uzyskując wyższy poziom alkoholu i znacznie niższy od wyjściowego cukier resztkowy. Wino było ściągane z osadu 22 razy za pomocą kamyków zeolitu, na których na końcu zebrał się cały osad. Następnie dojrzewało przez kilkanaście lat w beczce. Charakteryzuje się ciemnobursztynową barwę, w nosie wyczuwalne są nuty orzechów, karmelu, skórki pomarańczy, suszonej śliwki oraz czekolandy. W ustach dominują suszone owoce (śliwka, morela), zielone orzechy, karmel, miód, lekkie nuty herbaciane, jest też spora, świeża kwasowość oraz wyraźny cukier resztkowy (82 g/l). Jest to wino niesamowicie złożone, wielowarstwowe, w świetnej formie pomimo swych 22 lat. Przypomina nieco wina sherry, z tymże zastrzeżeniem, że wysoka jak słodkie wino tokajskie (12,7%) zawartość alkoholu jest efektem długiej fermentacji a nie dodania alkoholu. Ocena: ****/*****.

“Wytrawne” aszú. Po prostu nie do opisania. (fot. własna)

 

Ostatnie natomiast wino to Tokaj Illegal – czyli „aszú” z Kadarki. Nazwa wyraźnie wskazuje, że mamy do czynienia z winem, które absolutnie nie przystaje do przepisów miejscowej apelacji. Kadarka, jako jeden z niewielu czerwonych szczepów ze względu na cienką skórkę doskonale nadaje się do tworzenia win metodą aszú. Wiadomo, że przed nadejściem filoksery pod koniec XIX wieku tworzono takie właśnie trunki. Wino posiada czerwonopurpurową barwę, w nosie wyczuwalne są nuty owoców leśnych, czarnej porzeczki i suszonej śliwki. W ustach na pierwszy plan wysuwa się suszona śliwka, czerwone porzeczki, owoce leśne, sporą słodycz (124 g/l cukru resztkowego) kompensuje wyraźna, rześka kwasowość. Dalej pojawiają się nuty czekolady, kawy i lekka ziemistość. To wszystko jest tak niesamowicie intensywne i jedwabiste, że przerasta wszystko, co do tej pory wiedzieliśmy o Kadarce. Ocena: ****/*****.

Niesamowita Kadarka. (fot. własna)

 

Niestety – tych win prawdopodobnie nie spotkacie w żadnym sklepie, gdyż winiarz nie posiada zgody miejscowego urzędu sanitarnego na wprowadzenie ich do obrotu (ze względu na brak siarki). Są oczywiście inne metody ich zdobycia – poprzez osobisty kontakt z producentem, pod poniższym adresem e-mailowym. Z chęcią podzieli się on tajemnicą żydowskich winiarzy.

Historia zamknięta w butelce. Legendarny Tokaj Aszú z 1956 roku na VinCE Wine Show

Mamy rok 1956. Sowieckie czołgi powoli zmierzają w kierunku Budapesztu w czasie, kiedy w Tokaju odbywają się zbiory. Rocznik zapowiada się fantastycznie, wyjątkowo obrodziło w zbotrytyzowane grona, a słoneczna pogoda tylko sprzyja pracy. Kilka dni później powstanie zostaje zdławione, a partyjna wierchuszka podejmuje decyzję, by wszystko, co związane z 1956 rokiem wyczyścić z kart historii. To samo ma miejsce z winem, którego większość sprzedano później jako rocznik późniejszy. Część zbiorów została jednak uratowana, głównie dzięki odwadze pracowników państwowego kombinatu, i spoczęła w piwnicach Tolcsvy. Tak zaczyna się historia, której zwieńczenie mieliśmy możliwość podziwiać w kieliszkach.

András Horkay przybliża historyczne tło degustacji. (fot. własna)

 

Degustację sześciu win z Tokaju prowadził András Horkay (szef CEWI* oraz przewodniczący Krajowej Komisji Ekspertów Winiarskich), Krisztián Kielmayer (lokalny ekspert winiarski) oraz Demetri Walters MW (zajmuje się importem win do Wielkiej Brytanii). Wina rozbito na 3 podgrupy – 2 wytawne Furminty, 2 wytrawne szamorodni oraz 2 aszú. Rozpoczęto od prezentacji kontekstu historycznego, po czym przystąpiliśmy do degustacji Furmintów.

Pierwsze wino delikatnie rzecz biorąc nie zachwyciło. (fot. własna)

 

Pierwszy z nich, Szent Tamás Furmint 2013 ze stanowiska Szent Tamás to do bólu czyste, poprawne, wymuskane wino, lecz bez cienia emocji. Jasnozielona barwa, w nosie nuty zielonego jabłka, brzoskwinii, wanilii. W ustach czyste, o lekko zaznaczonej mineralności, prostej owocowości, o mało wyraźnej kwasowości, z lekkim, aczkolwiek wyczuwalnym cukrem resztkowym. Poprawne, nowoczesne, łatwe w odbiorze wino, aczkolwiek do mnie ono nie przemawia. Ocena: ***. Jako kontrpropozycję podano Dobogó Furmint 2007. Tu dzieje się znacznie więcej, nie tylko z powodu jego wieku. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie soczyste nuty owocowe, morela, brzoskwinia, wanilia od dębu. W ustach dużo przyjemnego, czystego owocu, kremowe, krągłe wino o sporym ciele, świeżej, cytrusowej kwasowości. Solidna struktura, delikatne nuty migdałów i dość długi, przyjemny finisz z nutami zielonego jabłka. Nie da się ukryć, że ma pazur. Ocena: ****.

Wytrawny, 10-letni Furmint z Dobogó Pincészet. Świetne wino. (fot. własna)

 

Wytrawne szamorodni prezentują styl, który jest unikalny, aczkolwiek trudny w odbiorze, a przez to mało atrakcyjny dla przeciętnego konsumenta, dlatego też kategoria ta niemalże zanikła – dziś wina te produkuje niewielu winiarzy. Wysoka kwasowość, oksydacja, niewielka owocowość – nie dla każdego to brzmi zachęcająco. Pierwsze z win – Szent Tamás Dongó Szamorodni 2014 posiada złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty szarlotki, brzoskwini oraz moreli. W ustach dalej pojawia się szarlotka, jest też spora kwasowość (10 g/l), którą nieco uładzono cukrem resztkowym, jest owoc (brzoskwinia, morela), do bólu poprawne, choć mało ekscytujące, jako wytrawne szamorodni. Oczywiście jest to kwestia wieku, ale wydaje mi się, że nigdy nie osiągnie złożoności, jaką prezentują chociażby wina Samuela Tinona. Chyba najbardziej consumer friendly spośród wytrawnych szamorodni, jakie znam. Ocena: ***.

Modelowy przykład tokajskich aszú. (fot. własna)

 

Jego para, czyli Száraz Szamorodni z 1958 roku to zupełne i kompletne przeciwieństwo w stylistyce win. Bursztynowa barwa, w nosie wyczuwalne nuty orzechów, karmelu, skórki pomarańczy, suszonych owoców, wyraźne ślady oksydacji. W ustach karmel, kawa, orzechy, kandyzowane morele i brzoskwinie, sporo ciała, mocno wyczuwalny alkohol. Wyraźnie oksydowane, dojrzałe, choć wciąż z w miarę żwawą kwasowością. Ciekawe, choć niełatwe. Ocena: ***/****. Następnie nadeszła pora na gwóźdź wieczoru, czyli dwa aszú. Na pierwszy rzut poszło Disznókő 6 puttonyos Aszú 2002. Jasnobursztynowa barwa, w nosie miód, brzoskwinie, morele, pigwa, karmel. W ustach sporo słodyczy, piękna kwasowość, dużo żywego, czystego owocu (morele, brzoskwinie), lekkie nuty karmelowe. Długi, przyjemny finisz. Chciałbym, żeby każde aszú się tak starzało. Ocena: ****/*****.

Aszú z 1956. Legenda wciąż żywa! (fot. własna)

 

Aszú 5 puttonyos z 1956 roku wzbudziło niemałe emocje. Eleganckie wnętrze każdej z butelek kryje wino o ciemnobursztynowej, wręcz brązowej barwie. W nosie wyczuwalne są nuty orzechów, karmelu, jodu oraz delikatnie zaznaczające się suszone owoce. W ustach niesamowita słodycz, nuty karmelu, orzechów, melasy ale także delikatna słoność. To wszystko trzyma w ryzach rześka, żywa kwasowość oraz dość spory alkohol, który w niczym tu nie przeszkadza. To wino zupełnie innego stylu, prawdopodobnie awinowane (wzmocnione alkoholem – przed 1993 była to powszechna praktyka), o wyraźnym stopniu utlenienia, lecz także o niesamowitej głębi i złożoności aromatów i smaków. Zdecydowanie jeden z najbardziej wyjątkowych trunków jaki miałem możliwość degustować. Ocena: *****.

Głęboka, bursztynowa barwa, wspaniały smak… Rewolucja w kieliszku. (fot. własna)

 

Degustacja ta, choć z dość chaotycznym komentarzem (a także obsługą, ale to temat na inną dyskusję…) była jednym z najjaśniejszych punktów całej imprezy. Wybrane wina (może poza Szamorodnim od Szent Tamás) były reprezentatywne dla swoich kategorii i pozwoliły dostrzec różnice pomiędzy poszczególnymi stylami. Stare aszú i szamorodni, pomimo swego wieku trzymają się świetnie. Czy dzisiejsze wina za kilka dekad będą prezentować się tak dobrze? Wątpie. Dlaczego? Dziś nie ma już czasu na długotrwałe dojrzewanie w beczkach, a oksydacja traktowana jest jako grzech śmiertelny. Wina mają być świeże, owocowe, mają szybko trafiać na rynek i dobrze się sprzedawać. Poza tym komu chciałoby się czekać 50 lat?

 

Powyższe wina degustowałem na koszt własny.

*CEWI – Central European Wine Institute

Dzień święty świętuj – Royal Tokaji 5 puttonyos Aszú 2008

Kiedy w 1848 Sándor Petőfi wygłosił swój manifest na schodach Muzeum Narodowego w Peszcie, słodkie tokajskie trunki królowały od ponad stulecia na europejskich i amerykańskich stołach. Były cenione tak bardzo, że Rosjanie utrzymywali w regionie misję handlową, której zadaniem było zapewnienie wystarczającej ilości wina dla carskiej rodziny. Również cesarz austriacki, jak i liczni przedstawiciele arystokracji i szlachty posiadali tu swoje winnice. Rewolucja 1848-49 nie ominęła Tokaju, miało tu miejsce kilka potyczek, które jednak nie wpłynęły na ogólny wynik walki narodowowyzwolneńczej. Na jej cześć 15 marca (dzień wybuchu powstania) jest obchodzony jako święto narodowe. Z tej okazji i ja postanowiłem sięgnąć po aszú – mój wybór padł na Royal Tokaji 5 puttonyos Aszú 2008.

Pijcie Aszú nie tylko od wielkiego święta! (fot. własna)

 

Wino to posiada bursztynową barwę, w nosie wyczuwalne są nuty miodu, brzoskwinii, pigwy, botrytisu. W ustach wyraźna, acz niezbyt przytłaczająca słodycz, świeża, cytrusowa kwasowość, krągłe, oleiste, mamy tu sporo czystego owocu – pigwa, morele, brzoskwinia, mango. Pojawia się też nuta wosku, wanilii. Złożone, aromatyczne, przyjemne aszú, z bardzo dobrego rocznika. Cena: 3500 HUF (48,50 PLN), ocena: ****. Kupione ponad dwa lata temu w Lidlu, prawdopodobnie już niedostępne w sprzedaży detalicznej.