Podążając śladami Batorego – wina regionu Sălaj

W połowie stycznia spędziłem wyjątkowy weekend w położonym na północnym zachodyzie Rumunii okręgu Sălaj. Wyruszyłem tam na zaproszenie węgierskiej Fundacji Wacława Felczaka, by odwiedzić siedzibę rodu Batorych – miasto Șimleu Silvaniei, wsie Camăr i Carastelec oraz zapoznać się z okolicznymi winiarniami i ich winami, gdyż jest to zupełnie nieznany w Polsce region o dużych tradycjach winiarskich, który w ostatnich latach, dzięki poważnym inwestycjom wkroczył na drogę nowoczesności.

Winnice Camăr o poranku. (fot. własna)

Stefan Batory urodził się w 1533 roku. Jego rodzinne gniazdo stanowiła potężna, kamienna twierdza, której ruiny dziś można oglądać w centrum Șimleu Silvaniei. Rozległe mury dają pojęcie o potędze rodu, przez kilka dekad dominującego w politycznym krajobrazie Siedmiogrodu. Przyszły król Polski dość szybko został osierocony, trafiając na dwór Habsburgów i do północnych Włoch, gdzie otrzymał gruntowne wykształcenie. Po powrocie w rodzinne strony przyłączył się do stronnictwa rodziny Zápolyi, zyskując sławę w walce z Habsburgami. W 1571 roku dzięki protekcji tureckiej został wybrany wojewodą siedmiogrodzkim, a pięć lat później – królem Polski i wielkim księciem Litwy. Resztę jego historii znamy z podręczników.

Ruiny twierdzy Batorych. (fot. własna)

Nie jesteśmy natomiast w stanie stwierdzić, jakie wina pijał Batory, przebywając w rodzinnych stronach. Możemy się tylko domyślać, że były to dość lekkie, białe trunki o wysokiej kwasowości, gdyż podówczas w okolicach uprawiano jedynie jasne odmiany winorośli. Prawopodobnie były pośród nich takie szczepy, jak bakator, járdovány oraz fetească albă. Władca i jego rodzina patronowali produkcji wina, wspierając rozwój gospodarczy regionu. Z pewnością część z nich trafiała na do Polski na dwór królewski za pośrednictwem namiestnika Siedmiogrodu – Krzysztofa Batorego. Warto dodać, że w XVIII-XIX wieku tutejsze wina cieszyły się wielką popularnością, docierając nawet na dwór cesarski w Wiedniu. Pierwotnie uprawiane odmiany niemalże całkowicie zniknęły wraz z plagą filoksery, zaś dzieła zniszczenia dopełnił komunizm, gdy postawiono na zdecydowanie bardziej plenne, łatwiejsze w uprawie krzewy. Dziś w okolicach uprawia się szczepy międzynarodowe: chardonnay, gewürztraminer, merlot, muscat ottonel, pinot blanc, pinot meunier, pinot noir, riesling, a także miejscowe: fetească neagră, fetească regală, kadarka, welschriesling.

Winiarnia Fort Silvan 47. (fot. własna)

W regionie Sălaj, który stanowi część apelacji Crișana działają obecnie trzy duże winiarnie. Największą z nich jest położony na skraju wsi Camăr (niemal w całości zamieszkana przez Węgrów) Fort Silvan 47. Jest to inwestycja założona przez lokalnego biznesmena – Attilę Szoboszlai, uprawy liczą dziś 45 hektarów, z których powstaje szeroka paleta win, od białych wytrawnych, przez różowe, czerwone, aż po półsłodkie białe. Oprócz winiarni znajdziemy tu także średniej wielkości pensjonat z wygodnymi pokojami, a obok powstaje również niewielkie centrum odnowy biologicznej. Spośród tutejszych win najbardziej zapadł mi w pamięć Fort Silvan 47 Riesling Italian (Welschriesling) 2016, z aromatem pieczonego jabłka i suszonych owoców, wyraźną nutą migdałową, świeżą kwasowością i delikatną goryczką (ocena: ***, cena: 31 RON). Warto spróbować również tutejszego czerwonego kupażu Fort Silvan 47 Merlot-Fetească Neagră 2017, o ciemnogranatowej barwie, bogatym bukiecie pełnym aromatów owoców leśnych, wiśni, wanili, oraz soczystej, owocowej nuty wiśniowej w ustach, wspartej na przyzwoitej kwasowości i łagodnej, gładkiej taninie. Jeszcze młode, ale już bardzo obiecujące (ocena: ***, cena: 59 RON).

Niekończące się korytarze winiarni Podgoria Silvania. (fot. własna)

Drugim punktem, który odwiedziliśmy jest winiarnia Podgoria Silvania z Șimleu Silvaniei, produkująca głównie wina musujące. Założona w 1820 roku firma posiada bogatą historię, 40 hektarów upraw, a także wspaniałe, liczące 3,5 kilometra długości podziemne korytarze, rozciągające się na głębokości 60 metrów. W czasach słusznie minionego systemu, a dokładniej w 1974 roku zdecydowano o zmianie profilu produkcji na powstające metodą tradycyjną wina musujące, których w szczytowym okresie progi winiarni opuszczało 4 miliony butelek. Dziś powstaje tu około 300 tysięcy butelek rocznie, z których część trafia na eksport, m.in. do Rosji, czy chociażby Francji. Ja zdecydowałem się nabyć Silvania Vin Spumant Premium Lix Sec, o wyraźnej nucie zielonych jabłek, niezłej kwasowości i delikatnej goryczce (ocena: **/***, cena: 38 RON).

Nowoczesne wnętrza Crama Carastelec. (fot. własna)

Ostatnim celem wizyty była ciesząca się ostatnimi czasy sporą popularnością winiarnia Crama Carastelec leżąca w miejscowości o tej samej nazwie. Jest to najnowsza inwestycja w regionie, pierwsze krzewy zaczęto sadzić w 2011 roku, zaś liczący sobie 1600 m2, nowoczesny budynek winiarni wzniesiono dwa lata później. Pomysł rozpoczęcia produkcji wyszedł od słynnego Tibora Gála, który na początku XXI wieku wielokrotnie odwiedzał ten teren i pomógł wybrać działki pod uprawę, niestety po jego nagłej śmierci projekt wstrzymano. Ważną ideą winiarni jest samowystarczalność i ochrona środowiska, dlatego też zainstalowano tu panele słoneczne, zaś ogrzewanie zapewnia energia geotermalna. Pośród inwestorów znajdziemy m.in. opactwo benedyktyńskie w Pannonhalmie, które niegdyś posiadało majątki we wsi. Uprawy zajmują tu 22,4 hektarów w jednej, dużej parceli, zaś w winnicy znajdziemy następujące odmiany: chardonnay, fetească regală, pinot blanc, pinot meunier, pinot noir, riesling. Głównym motorem napędowym winiarni są wina musujące z najbardziej ekskluzywnej linii Carassia, warto spróbować również ich win wytrawnych, z linii Vinca, mnie szczególnie spodobało się Carastelec Vinca Sophia 2018, które powstało z odmiany chardonnay. Znajdziemy w nim kremowość, nuty dojrzałych brzoskwinii, wanilię i solidną kwasowość, składające się w przyjemną, niezwykle pijalną całość (ocena: ***/****, cena: 43 RON).

Wyśmienite, kremowe chadonnay. (fot. własna)

Pozytywnie zaskoczył mnie równy, wysoki poziom powstających tu win, które bez szczególnej reklamy świetnie sobie radzą na rynku. Winiarnia Crama Carastelec w momencie odwiedzin wyprzedała cały zapas wina musującego, więc musieliśmy się zadowolić winami wytrawnymi, zaś przedstawiciele dwóch pozostałych producentów również nie narzekali na popyt, co w obecnych czasach świadczy o solidnej jakości tutejszych produktów. Region czeka na gości przez cały rok, ale warto go odwiedzić zwłaszcza wczesną jesienią, w ostatni weekend września, kiedy odbywa się tu Bathory Fest, podczas którego odbywają się pokazy walk, inscenizacje historyczne oraz koncerty. Można wtedy także spróbować lokalnej kuchnii i trunków. Oprócz wina w okoliach powstaje także wyśmienita pálinka ze śliwek, a każdy gospodarz posiada swoją własną recepturę. Poszukujący spokoju znajdą tu nienaruszoną przyrodę, zaś każdy zachwyci się otwartością tutejszych mieszkańców.

Carastelec – tu na nowo bije winiarskie serce regionu. (fot. własna)

Do regionu Sălaj podróżowałem na zaproszenie Fundacji Wacława Felczaka (Wacław Felczak Alapítvány). Ceny win podane są w rumuńskich lejach (RON). Przelicznik tej waluty do złotówki wynosi niemalże 1:1 (na korzyść złotego).

Wielkomiejskie odświeżenie – Fuhrgassl-Huber Neustift am Walde Wiener Gemischter Satz 2017

Wiedeń, leżący zaledwie 300 kilometrów na południowy-zachód od polskiej granicy stanowi wdzięczny cel podróży dla winomanów. Nie dość, że oferuje niezliczone bogactwo oferty kulturalnej oraz gastronomicznej, jest także jedyną europejską stolicą, w której granicach znajdziemy winnice i leżące w ich pobliżu gospody, tzw heurigery, gdzie można spróbować powstających tu win. Najwięcej z nich znajdziemy w położonej na północy dzielnicy Döbling, zwłaszcza w sektorach Grinzig oraz Neustift am Walde. W tym ostatnim swoją siedzibę ma winiarnia Weingut Fuhrgassl-Huber, powstała w latach 70. ubiegłego stulecia z inicjatywy Ernsta Hubera, który chciał zmienić postrzeganie heuringerów. Dziś uprawy liczą 32 ha, a za tworzenie win odpowiada wnuk Ernsta – Thomas.

Tradycyjny wiedeński gemischter satz. (fot. własna)

Fuhrgassl-Huber Neustift am Walde Wiener Gemischter Satz 2017 to typowy, wiedeński kupaż powstały z zebrania i wytłoczenia razem gron kilku odmian. Tu mamy ich aż 7, są to: grüner veltliner, riesling, pinot blanc, welschriesling, neuburger, chardonnay oraz traminer. Fermentacja i dojrzewanie miały miejsce w tankach ze stali nierdzewnej. W efekcie otrzymujemy wino o jasnozłotej, klarownej barwie. W nosie wyczuwalne są aromaty cytrusów, pieprzu, brzoskwinii oraz gruszki. W ustach soczyste, z wyraźnie wyczuwalnymi nutami polnych ziół, cytrusów, grapefruita, z solidną kwasowością, szczyptą słonej mineralności i pieprzną pikantnością. Lekkie, świeże, owocowe, czyli dokładnie takie, jakie powinno być wino na lato, w dodatku za bardzo uczciwe pieniądze. Ocena: ****. Cena: 7 EUR (30 PLN).

Źródło wina: zakup własny w supermarkecie sieci Billa w Wiedniu.

Weinidylle Südburgenland – winiarska wiosna w krainie czerwonych win

Majówka to idealna pora, by wsiąść w auto (lub jakikolwiek inny środek transportu) i ruszyć odkrywać nieznane nam jeszcze zakamarki winiarskiego świata. Jednym z takich miejsc, stosunkowo bliskich, bo leżących zaledwie kilka godzin jazdy samochodem od naszej południowej granicy jest austriacki Burgenland. Jest to najmniejszy land tego kraju, a zarazem najbardziej różnorodny pod względem powstających tam win. Znajdziemy tu zarówno świetne, poważne czerwienie z blaufränkischa, jak i lekkie białe wina z grüner veltlinera, a także skoncentrowane, słodkie ausbruchy z Rustu.

Sielskie widoki na winnice Eisenbergu. (fot. własna)

Wykorzystując tą weekendową okazję wybrałem się do południowej części regionu, zwanej Südburgenlandem, by wziąć udział w dwudniowej imprezie organizowanej przez miejscowe stowarzyszenie Weinidylle, a inaugurującej sezon winiarski – Weinfrühling (Wiośnie winiarskiej). Jej sercem jest leżące na pograniczu austriacko-węgierskim wzniesienie Eisenberg, które od niedawna ma swoją osobną apelację dla win powstałych z blaufränkischa. Oprócz niego, w regionie uprawia się także inne czerwone uprawy: zweigelta i saint laurenta, a także białe: welschrieslinga, pinot blanc, pinot gris, oraz grüner veltlinera. Ciekawostą jest także uhudler, wino powstałe z odmian deserowych, mające specyficzny, lisi posmak.

Zieleniące się winnice w Deutsch Schützen. (fot. własna)

I choć pogoda wybitnie nie sprzyjała, to udało mi się odwiedzić 13 spośród ponad 40 winiarni w 4 miejscowościach. Duża w tym zasługa organizatorów, którzy zapewnili świetne warunki do degustacji oraz bezpłatny i sprawny transport autobusowy pomiędzy punktami z winem (w cenie dwudniowego biletu – 39 EUR). Moją wizytę w południowym Burgenlandzie rozpocząłem w wiosce Gaas, gdzie odwiedziłem dwie winiarnie. Pierwsza z nich – Wein Herczeg to małe, rodzinne przedsiębiorstwo, nasadzenia zajmują tu 5 ha, z których powstają zarówno wina białe, jak i czerwone. Mnie najbardziej ujęło Herczeg Eisenberg Reserve 2015 – o wyraźnych aromatach owoców leśnych, skóry, ziemi, z rasową kwasowością, soczystą owocowością, sporą koncentracją i delikatną nutą mnieralną (ocena: ****). Drugi z producentów – Weingut Grosz to marka uznana nie tylko w regionie, ale także na poziomie krajowym. Tu mamy jeszcze mniej upraw, bo zaledwie 2 ha, za to gości wita nowoczesny winebar z pięknym tarasem. Kosztując ich wina szczególnie zapamiętałem Grosz Eisenberg Reserve 2016 – kusi ono aromatami czarnej porzeczki, fiołków, w ustach zaś pojawiają się nuty czarnej wiśni, wsparte solidną kwasowością i elegancką taniną (ocena: ****).

Obowiązkowy punkt programu – Weingut Krutzler. (fot. własna)

Stosunkowo szybko opuściłem malownicze Gaas, by wyruszyć w stronę Deutsch Schützen, gdzie siedzibę ma część z najznamnienitszych producentów regionu. Na pierwszy ogien poszły wina Weingut Krutzler, jednej z najstarszych winnic w tej okolicy. Rodzina Krutzlerów uprawia winorośl od 1895 roku, dziś nasadzenia zajmują 12 ha w najlepszych stanowiskach w Eisenbergu i Deutsch Schützen. Muszę przyznać, że każde z ich win zrobiło na mnie solidne wrażenie, ale z całego portfolio szczególnie zapamiętałem dwa. Białe Krutzler Alter Weingarten Weiss 2017 to wyjątkowo skoncentrowany kupaż pinot blanc, rieslinga, grüner veltlinera i welschrieslinga. Na pierwszym planie swoją obecność zaznacza beczka pod postacią wanilii, i goździków, dalej mamy brzoskwinię i polne kwiaty, w ustach jest soczyste, z dobrym owocem, solidną kwasowością, lekką nutą miodową i długim finiszem (ocena: ***/****). Jeszcze lepsze jest jednak Krutzler Eisenberg Reserve 2016, z wyraźnymi aromatami wiśni, czereśni, czekolady i ściółki leśnej, w ustach gęste, z wyraźnym, czystym owocem (czereśnia, wiśnia, czarna porzeczka), nutą balsamiczną i żelazistą mineralnością, a także sporą, świeżą kwasowością (ocena: ****).

Wyśmienita czerwień z Eisenbergu. (fot. własna)

Drugim ważnym punktem na winnych zboczach Deutsch Schützen była dla mnie winiarnia Weingut Wachter-Wiesler. Jak większość pozostałych, to również jest małe, rodzinne przedsiębiorstwo, prowadzące uprawę na 10 ha w pobliskich wioskach. Nie spieszą się z wypuszczaniem win na rynek, dzięki czemu miałem możliwość spóbować zarówno młodych, jak i nieco starszych win, z których właśnie te ostatnie mocno warte są wzmianki. Wachter-Wiesler Eisenberg Reserve Ried Weinberg 2014 charakteryzuje się aromatami jagód: jeżyn, malin, dojrzałych czereśni oraz pieprzu, w ustach oprócz czystego owocu znajdziemy solidną kwasowość, mineralność, czekoladę oraz świeżo zmielony pieprz (ocena: ****). Zupełnie niezwykłych wrażeń dostarcza jednak Wachter-Wiesler Pfarrweingarten Eisenberg Reserve 2008 z 6 litrowej butli. Wyraźnie ewoluowane, z aromatami świeżo prażonej kawy, czekolady, ziemi, czereśni i wiśni, w ustach pojawiają się nuty wędzonych śliwek, ziemi, wiśni, jest solidna kwasowość i krzemienna mineralność, potężna koncentracja i wielowarstwowość. Absolutnie do kontemplacji, na wyjątkowe okazje (ocena: ****/*****).

W winiarni Wachter-Wiesler porządek jest na pierwszym miejscu! (fot. własna)

W Deutsch Schützen nie brakuje solidnych producentów. Bardzo wysoko ceniona jest m.in. winiarnia Weingut Kopfensteiner, która zaprezentowała ponad 10 win, pochodzących z ponad 15 ha upraw. Mnie najbardziej spodobał się jednosiedliskowy Kopfensteiner Eisenberg Reserve Szapary 2016, o bogatym aromacie wiśni, czereśni, tytoniu, ziemi i ziół, w ustach zaś oparty o świetną kwasowość, soczystość, dominację nut owocowych (czereśnia, wiśnia, czarna porzeczka), z wyraźnie zaznaczoną mineralnością i oraz poważną, aczkolwiek dobrze wtopioną taniną (ocena: ****).

Wspaniałe dojrzałe wino z blaufränkischa. Pokłony dla jego twórców. (fot. własna)

Ostatnim punktem mojej wyprawy było samo wzniesienie Eisenberg. Niemalże na samym szczycie spróbowałem wyjątkowo przyjemnych win z Weinbau Wachholder. Ich Wachholder Eisenberg Reserve Óvár 2015 to wspaniała mieszanka aromatów suszonych ciemnych owoców, czekolady, ziemi oraz świeżo mielonej kawy, które wsparte są doskonałą kwasowością, wyraźną nutą mineralną i lekką pikantnością (ocena: ****). Schodząc nieco niżej wstąpiłem do Weingut Stubits, gdzie moją uwagę przyciągnął Stubits Grüner Veltliner 2018. Typowe nuty polnych ziół, białego pieprzu, zielonego jabłka, solidna kwasowość i soczystość to wszystko, czego oczekujemy od solidnych, aczkolwiek bezpretensjonalnych win z tej odmiany (ocena: ***/****).

Thom Wachter – rebeliant z wielkim talentem. (fot. własna)

Największą niespodzianką i odkryciem całej wyprawy była winiarnia Thoma Wachtera. Zbieżność nazwiska z winiarnią Wachter-Wiesler jest nieprzypadkowa – Thom należy do tej samej rodziny, jednak postanowił odłączyć się i tworzyć wina według własnego upodobania. Dziś uprawia winorośl na 2 ha, skupując grona z kolejnych 2. Jego konikiem są przede wszystkim wina czerwone z blaufränkischa. Podstawowy Thom Wachter Eisenberg 2017 zachwyca aromatami wiśni, czereśni, ziemi, jeżyn i pieprzu, z soczystą owocowością, świetną kwasowością, nutami fiołków i długim, ekstatycznym finiszem (ocena: ****/*****). Absolutnie majestatyczne jest też Thom Wachter Eisenber Reserve Ried Saybritz 2016, o bogatym aromacie wiśni, czereśni, mielonej kawy, ziemi, pieprzu, z potężnym ciałem, nutami mineralnymi, świetną kwasowością, soczystym owocem oraz elegancką, łagodną taniną. Po prostu arcydzieło (ocena: ****/*****)!

Bezkompromisowy, niebanalny blaufränkisch! (fot. własna)

Wizyta na pograniczu austro-węgierskim uświadomiła mi, jak wiele zależy od mentalności. Choć region przestała dzielić fizyczna granica, tak tkwi ona w głowach ludzi po obydwu jej stronach. W Austrii dominuje myślenie jakościowe, zaś na Węgrzech ilościowe. I potrzeba będzie jeszcze kilku pokoleń, by przełamać stereotypy i dorównać sąsiadom. Natomiast południowy Burgenland jest wspaniałym miejscem, by zapoznać się z mniej znaną, czerwoną twarzą austriackiego winiarstwa. Kraina blaufränkischa stoi przed wami otworem. Nie czekajcie, poznajcie ją!

Do Burgenlandu podróżowałem i w imprezie brałem udział na koszt własny.