Château Cos d’Estournel – duch Dalekiego Wschodu z Saint-Estèphe

Bordeaux jest olbrzymim regionem winiarskim, rozciągającym się przestrzeni 111 tysięcy hektarów, i będącym siedzibą około 6000 posiadłości, zwanych tutaj chateau. Są wśród nich olbrzymie gospodarstwa, jak i malutkie, garażowe winiarnie. Niewiele jest jednak tak wyjątkowych miejsc jak Château Cos d’Estournel – wspaniała, inspirowana orientalną architekturą posiadłość, założoną w 1811 roku przez Louisa Gasparda d’Estournel w gminie Saint-Estèphe. Stworzył ją na bazie kilku parceli odziedziczonych od swojego ojca i dzięki wielokrotnym podróżom w interesach do Indii postanowił wznieść gmach, który łączy dwa światy – Bordeaux oraz Daleki Wschód. Pierwszy właściciel zmarł w 1852 roku, zaś już w 1855 roku posiadłość została sklasyfikowana jako Deuxième Grand Cru Classé – czyli na drugim, najwyższym poziome spośród win Lewego Brzegu Żyrondy.

Wieczorny zestaw degustacyjny. (fot. własna)

Od 2000 roku właścicielem Château Cos d’Estournel jest magnat francuskiej branży hotelarskiej – Michel Reybier. W 2009 roku wzniesiono nowe budynki gospodarcze i piwnice, inwestując w nie olbrzymią sumę – według różnych doniesień, koszt budowy wyniósł 40 milionów euro. Obecnie posiadłość, uznawana przez wielu za jeden z tzw super seconds (wyróżniających się producentów z drugiego poziomu klasyfikacji) obejmuje 100 ha (z czego 91 ha pod winem), z których rocznie powstaje około 300 000 butelek. Nieco ponad połowę upraw stanowi cabernet sauvignon (około 56%), poza nim w winnicach znajdziemy merlota (40%), które uzupełniają cabernet franc i petit verdot. W dalszej odległości od siedziby winiarni się także niewielkie uprawy sauvignon blanc oraz semillon używane do produkcji win białych. Ja zaś miałem przyjemność spróbować trzech czerwonych win należących do aktualnego portfolio producenta.

Świeża, bezpretensjonalna czerwień. (fot. własna)

G d’Estournel 2019 to kupaż merlota (70%) i cabernet sauvignon (30%) z parceli położonej w regionie Médoc, na północ od Saint-Estèphe. Wino dojrzewało przez niespełna rok w beczkach (w większości używanych). Posiada średniogłęboką, rubinową barwę. Pachnie wiśnią, czereśnią, czarną porzeczką, jeżyną, wanilią i skórą. W ustach wytrawne, dość dobrze zbudowane, z wysoką kwasowością, krągłą taniną, umiarkowanym alkoholem, oraz z nutami wiśni, czarnej porzeczki, skóry, czekolady, mokrej ziemi, dymu i czarnego pieprzu. Finisz średnio-długi. Miękka, niezwykle pijalna czerwień z udanego rocznika. Ocena: ***/**** (89/100 pkt).

Wspaniałe drugie wino winiarni. (fot. własna)

Pagodes de Cos 2015 to druga etykieta posiadłości, blend merlota (46,2%), cabernet sauvignon (44%), cabernet franc (5,8%) oraz petit verdot (4%). Dojrzewała przez rok w dębowych beczkach, z czego 30% stanowiły nowe barriques. Cechuje je ciemnorubinowa barwa. W nosie znajdziemy aromaty wiśni, czarnej porzeczki, skóry, jeżyny, suszonej śliwki, wanili, dymu, czekolady. Usta są wytrawne, dobrze zbudowane, z świetną kwasowością, sporą taniną, nutami wiśni, czarnej porzeczki, skóry, czekolady, mokrej ziemi, przypraw korzennych. Finisz jest długi. Potężne, złożone, a zarazem młode jeszcze wino ze sporym potencjałem dojrzewania. Ocena: **** (91/100 pkt).

Grand vin – po prostu legenda. (fot. własna)

Cos d’Estournel 2012 to pierwsze wino posiadłości – grand vin – dzięki któremu zyskała ona wielką renomę. Składa się w głównie z cabernet sauvignon (75%), uzupełnionego sporą procją merlota (22%) i niewielką cabernet franc (2%) i petit verdot (1%). Dojrzewało przez 18 miesięcy w dębowych beczkach, z których większość (70%) stanowiły nowe. Charakteryzuje je ciemnorubinowa barwa. Nos kusi aromatami czarnej porzeczki, grafitu, skóry, wiśni, jeżyny, czekolady, dymu wędzalniczego, drewna sandałowego i kawy. W ustach wytrawne, dobrze zbudowane, z wysoką kwasowością, potężną taniną, nutami kawy, czekolady, czarnej porzeczki, wiśni, skóry, przypraw korzennych, czarnego pieprzu oraz mokrej ziemi. Finisz bardzo długi. Wspaniałe, niezwykle złożone wino o niemalże nieskończonej głębi aromatów i smaków – prawdziwa uczta dla podniebienia. Ocena: **** (93/100 pkt).

Skrzynia pełna skarbów. (fot. własna)

Zdaje sobie sprawę, że wina te nie są przeznaczone dla zwykłych zjadaczy chleba – ich ceny wielokrotnie przewyższają próg bólu większości konsumentów. Jednocześnie warto o nich marzyć, warto też szukać okazji degustacji, które za ułamek kwoty butelki – tak jak w moim przypadku – pozwalają oswoić się z światem wielkich bordoskich czerwieni. A jeśli kiedyś nadarzy się okazja – nabyć i świętować wielkie chwile – bo są one tego warte.

Win próbowałem na koszt własny podczas degustacji zorganizowanej przez węgierskiego importera – Mitiszol?.

Château Magnol 2016 – bordoski świeżak z drugiego szeregu

O tym, że dobre bordoskie wina bywają bardzo drogie, wiadomo nie od dzisiaj. Ich ceny, sztucznie pompowane m.in. przez nowobogacki snobizm konsumentów z Dalekiego Wschodu niekoniecznie odzwierciedlają ich realną wartość, przynajmniej jeśli chodzi o kwestię jakości i kosztów produkcji. Niestety dziś, bardziej niż kiedykolwiek w historii są to produkty inwestycyjne, a jako takie, z racji wysokiego popytu nie są, i w najbliższym czasie nie będą w zasięgu finansowym większości konsumentów. Na szczęście Bordeaux to nie tylko wina klasy Grand Cru. Ten wielki region liczący niespełna 110 tysięcy hektarów oferuje szeroką gamę win w każdym przedziale cenowym. Dziś zaś opiszę jedno z nich z średniej półki – Château Magnol z Blanquefort  w apelacji Haut-Médoc. Początki posiadłości sięgają roku 1842, powstała zaś na pozostałościach wcześniejszej winiarni Château du Dehez. W 1969 roku budynki nabyła agencja kupiecka Barton & Guestier, zaś 10 lat później dokupiła okoliczne winnice – łącząc Domaine de Maignol oraz Domaine de Dehez, z których powstało współczesne Château Magnol. Dzięki licznym inwestycjom w winnicach i winiarni, skutkującej znaczącą poprawą jakości zostało włączone do klasyfikacji Cru Burgeois. Powierzchnia upraw posiadłości wynosi 31 ha.

Czerwień pełna klasy. (fot. własna)

Château Magnol 2016 to kupaż merlota (48%), cabernet sauvignon (40%) oraz cabernet franc (12%). Owoce zostały zebrane mechanicznie. Wino dojrzewało przez 12 miesięcy w beczkach z francuskiego dębu (225 l), z których 1/3 stanowiły nowe barrique. Posiada ciemnogranatową barwę. Pachnie klasycznie – owocami leśnymi, czarną porzeczką, wiśnią, śliwką, skórą, ziemią, żurawiną, wanilią, cedrem i dymem. W ustach wytrawne, dość dobrze zbudowane, z średnią kwasowością, oraz wyraźną, acz nieco wysuszającą taniną. Dość intensywne i skoncentrowane, przy umiarkowanej zawartości alkoholu (13,5%). Nie brak tu nut owocowych spod znaku wiśni, żurawiny, jeżyny, czarnej porzeczki, ale też tytoniu, przypraw korzennych, grafitu, cedru, wanili, skóry i dymu. Finisz długi. Solidna, klasyczna w stylu, dość młoda jeszcze bordoska czerwień, z potencjałem na kolejne kilka lat dojrzewania. Jeśli macie ponad stówkę i chcecie kupić udane, typowe wino z lewego brzego – to będzie dobry wybór. Ocena: **** (90/100 pkt). Cena: 117,33 PLN.

Źródło wina: zakup własny w La Cave Leclerc Ursynów.

Champagne Pierre Paillard Bouzy Les Parcelles XIV – wspaniały musiak na Nowy Rok

Od kilku lat uparcie trzymam się dość zwyczajnej tradycji – nowy rok witam szampanem. Nie tym sowieckim, nie jakimś lokalnym musiakiem za dwie, czy trzy dychy, ale szampanem. Najprawdziwszym. Może to zabrzmieć pretensjonalnie, może też snobistycznie, ale uważam, że raz do roku wolno. A nawet trzeba. Jeśli coś lubimy, to czemu mielibyśmy sobie tego odmawiać? Ludzie wydają pieniądze na całą masę różnych zbytków, zatem raz w roku wino za stówę czy dwie nie powinno wzbudzać niczyjego oburzenia. Zresztą nic im do tego. Zatem tym razem, z duchem pewnego odnowienia pod znakiem zrównoważonej uprawy winorośli sięgnąłem po wino od producenta, który jej hołduje – winiarni Pierre Paillard. To rodzinne gospodarstwo znajduje się w wiosce Bouzy, na południowym skraju subregionu Montaigne de Reims. Paillardowie zajmują się winogrodnictwem od 1768 roku, zaś wina zaczęli produkować na początku XX wieku. Całość produkcji pochodzi z własnych, uprawianych organicznie winnic, których powierzchnia wynosi 11 ha. Większość upraw stanowi tu pinot noir, natomiast w porównaniu do innych okolicznych winiarni, ważną rolę odgrywa także chardonnay (zajmuje 40% wszystkich nasadzeń).

Świetny szampan, to udany początek roku! (fot. własna)

Champagne Pierre Paillard Bouzy Les Parcelles XIV to nierocznikowe cuvée, powstałe w 70% z pinot noir i 30% z chardonnay. Bazę stanowiły wina z 2014 roku, uzupełnione 1/3 win rezerwowych z wcześniejszych roczników. Fermentowało i dojrzewało przez kilka miesięcy w stali, po czym trafiło do butelek, gdzie przeszło drugą fermentację. Degorżowano je w 2019 roku, dosage wyniósł 1,8 g/l. Posiada jasnozłotą barwę, musowanie jest dość delikatne, za to trwałe. Pachnie klasycznie – brioszką, skórką chleba, żółtym i zielonym jabłkiem, skórką cytryny. Usta są szczodre, wytrawne, z świetną kwasowością oraz gładkim musem. Znajdziemy tu nuty brioszki, skórki chleba, zielonego jabłka, gruszki, cytryny, oraz słoną, kredową mineralność. Finisz jest długi. Świetny początek roku z klasycznym, bogatym szampanem od małego producenta. Ocena: **** (92/100 pkt). Cena: 13443 HUF (166,50 PLN).

Źródło wina – zakup własny.