Somlói Apátsági Pince Juhfark 2018 – owocowa twarz juhfarka

Dla wielu europejskich winiarzy upalny rok 2018 stanowił niezwykłe wyzwanie. Rzadko bowiem się zdarza, by zbiory zaczynać już na początku sierpnia, a taka sytuacja miała miejsce w wielu regionach, w których uprawia się wczesnodojrzewające odmiany o niskiej kwasowości. Na szczęście inne miejsca i odmiany poradziły sobie w tym roku niezwykle dobrze – ciepło i wydłużony okres wegetacji szczególnie przysłużył się później dojrzewającym szczepom o wyższej kwasowości, które dzięki temu zyskały znacznie więcej głębi. Tak też było w przypadku rosnącego na Somló juhfarka, co u wielu producentów przełożyło się na niezwykle skoncentrowane, esencjonalne wina. Ja zaś sięgnąłem po butelkę od jednego z moich faworytów – winiarni Somlói Apátsági Pince. Ten mały producent aktualnie zajmuje powierzchnię ponad 3 hektarów, które porasta 15 tysięcy krzewów, głównie odmian furmint, hárslevelű, juhfark. Od 2017 roku całość upraw prowadzona jest organicznie (z certyfikacją). Stosuje się tu tradycyjną winifikację, wina fermentują spontanicznie, po czym dojrzewają przez około roku w dębowych beczkach. Po około 1,5 roku od zbiorów trafiają na rynek.

Najlepszy juhfark w historii winiarni. (fot. własna)

Somlói Apátsági Pince Juhfark 2018 pokazuje raczej rzadko widywaną twarz tej odmiany. Zgodnie ze stylem winiarni zebrano ekstremalnie dojrzałe, a czasem też przejrzałe grona, które potem wytłoczono, zaś uzyskany moszcz spontanicznie fermentował i dojrzewał w dużej dębowej beczce. W efekcie otrzymujemy wino o średniogłebokiej, złotej barwie, aromacie miodu, dojrzałych moreli, mirabelek, wanili, skórki pomarańczy i rumianku. W ustach półwytrawne (12,3 g/l cukru resztkowego), ekstraktywne, z soczystą owocowością spod znaku kandyzowanej moreli, skórki pomarańczy, pomelo, melona, a także nutami miodu, rumianku, bzu, mokrej skały i dymu. Całość uzupełnia świetna kwasowość, dobrze zintegrowany (choć nie jest go mało – 13,5%) alkohol, oraz długi finisz. Ocena: **** (90/100 pkt). Cena: 5300 HUF (65,50 PLN). Absolutnie najlepszy juhfark, jaki do tej piłem z tej winiarni – a z wiekiem będzie tylko zyskiwał głębi. Zoltán Balogh i Tibor Fazekas robią na Somló wielkie rzeczy. Oby tak dalej.

Źródło wina: zakup własny w winiarni. W Polsce wina Somlói Apátsági Pince importuje Wine & People.

Vinos Ambiz Alba 2019 – cudowne dziecko kastylijskiej ziemi

Najlepsze wina rodzą się z wielkiej pasji, lub szaleństwa. Albo też jednego i drugiego. Trudno bowiem inaczej określić przyczynę, za którą Fabio Bartolomei, urodzony w Szkocji syn włoskich imigrantów zdecydował się przeprowadzić do centralnej Hiszpanii i po kilku latach, w 2003 roku zaczął produkować wino. Wziął w dzierżawę pierwszą parcelę ze starymi krzewami airén, wynajął garaż, i tworzył swe wina metodami prób i błędów. Od tego czasu wiele się zmieniło, Fabio uprawia grona na 4 hektarach w okolicach wioski El Tiemblo, a w jego portfolio znajdziemy tylko lokalne, hiszpańskie odmiany: airén, albillo real, doré, garnacha, malvar, tempranillo, villanueva. Całość upraw prowadzona jest organicznie, zaś wina powstają bez jakichkolwiek dodatków, za to poprzez długą macerację na skórkach i dojrzewanie na osadzie (z którym są zresztą butelkowane).

Piękna etykieta i piękne wino. (fot. własna)

Vinos Ambiz Alba 2019 to wino pomarańczowe z odmiany albillo real, które macerowało prze 6 dni na skórkach, po czym dojrzewało w zbiornikach ze stali. Jak wskazuje dość ciekawie napisana etykieta – nie było filtrowane, klarowane, nie znajdziemy w nim żadnych dodatków. Posiada mętną, bursztynową, wpadającą w lekki róż barwę. Pachnie olejkiem pomarańczowym, bergamotką, przyprawami korzennymi, grapefruitem, pojawia się tu także niewielka lotna kwasowość, co moim zdaniem dodaje mu tylko charakteru. W ustach całkowicie wytrawne, o średniowysokiej kwasowości, delikatnej taninie, nutach olejku pomarańczowego, grapefruita, żółtego jabłka i słonej mineralności. Ułożone, niezwykle pijalne, soczyste, terroirystyczne wino. Ocena: *** (87/100 pkt). Cena: 105 zł. Nie jest to mało, nawet jak na wino naturalne z mikroskopijnej produkcji, ale mnie w jakiś sposób ujęło i serdecznie je polecam.

Źródło wina: zakup własny u importera Wine & People.

Sziegl Pince – piewcy tradycji z Hajós, miasteczka tysiąca piwnic

Od lat jeżdżąc na węgierską prowincję w poszukiwaniu świetnych win zastanawiam się, co sprawia, że ktoś młody, w tych często małych, wyludniających się wioskach i miasteczkach, decyduje się na pozostanie i budowę własnego, rodzinnego przedsiębiorstwa, w tak mało stabilnej ekonomicznie branży, jaką jest dziś winiarstwo. Wymaga to dużej odwagi i samozaparcia, gdyż koszty potrafią być naprawdę wysokie, a perspektywa zysków (lub chociażby pokrycia kosztów) dość odległa, zaś owi młodzi ludzie często mogą liczyć jedynie na siebie. Dlatego też z wielką radością donoszę o nowych, udanych projektach, które czerpiąc z miejscowych tradycji wnoszą nowe życie w zmurszałe ściany, zachęcając innych do pójścia w ich ślady. Dziś opisuję jedną z takich winiarni – Sziegl Pince, mającą siedzibę w malowniczym miasteczku Hajós na południu Wielkiej Niziny Węgierskiej. Miejscowość założono w latach 20. XVIII wieku, gdy odbite spod osmańskiej władzy, opustoszałe tereny włączono w skład majątku arcybiskupa Kalocsy. To on sprowadził tu Szwabów, którzy zaszczepili tu kulturę uprawy winorośli, i zbudowali tak charakterystyczne piwniczki winne, stanowiące dominujący element krajobrazu miasta. Obsadzili winoroślą piaskowe-wydmy, przyczyniając się do ich stabilizacji. Do dziś stanowią znaczną część populacji Hajós.

Najlepszy adres w Hajós. (fot. własna)

Potomkiem jednej z szwabskich rodzin jest Balázs Sziegl, który w 2011 roku otrzymał od dziadka kilka rzędów winorośli i beczkę w piwnicy, by podjąć pierwsze próby produkcji wina. Te najwyraźniej zakończyły się sukcesem, gdyż rok później wszedł w posiadanie własnej piwnicy, i odtąd datuje początek działalności winiarni Sziegl Pince. W międzyczasie zaczyna studia na kierunku winogrodnictwa, gdzie poznaje swoją przyszłą małżonkę – Petrę. Razem odkładają każdy grosz, nabywając kolejne parcele i stopniowo zwiększając produkcję. Od samego początku przejawiają szczególną troskę o środowisko, dziś całość ich upraw jest prowadzona organicznie. Aktualnie posiadają 9,5 hektara winnic, z czego 6,5 hektara owocuje. Stawiają głównie na lokalne, węgierskie odmiany (jasne: cserszegi fűszeres, hárslevelű, furmint, kövidinka, olaszrizling, ciemne: kadarka, kékfrankos), które uzupełniają nasadzenia rieslinga oraz zweigelta. Ciągle eksperymentują – używają minimalnych ilości siarki, niektóre biele macerują na skórkach, a znaczną część produkcji stanowią wina naturalne. Ja zaś spróbowałem kilku z nich.

Prawie stuletnie krzewy kövidinki i kadarki (fot. własna)

Sziegl Rajnai Rizling Csákányos 2019 to jedna z podstawowych bieli producenta. Fermentował i dojrzewał w stali, posiada jasnozłotą barwę, pachnie cytrusami, ziołami, białym pieprzem. W ustach lekko zbudowane, z nutami cytryn, limonek, zielonego jabłka, ziół, świetną kwasowością i delikatną goryczką. Finisz średniodługi, słony. Dobry początek. Ocena: *** (87/100 pkt). Cena: 3490 HUF (43,50 PLN). Drugie wino, czyli Sziegl Tanulmánybor 2019/II to jeden z udanych eksperymentów Balázsa i Petry. Powstało poprzez zalanie wyciśniętych skórek młodym winem z odmian cserszegi fűszeres i hárslevelű, dojrzewało przez 6 miesięcy na skórkach w amforach. Posiada głęboką, złotą barwę z bursztynowymi refleksami, charakteryzują go aromaty pomarańczy, brzoskwini, chryzantem, imbiru, miodu oraz przypraw korzennych. W ustach krągłe, oleiste, z nutami olejku pomarańczowego, grapefruita, mandarynki, cytryny, imbiru, pomelo, chryzantem, przypraw korzennych, o ładnej kwasowości, delikatnej taninie. Złożone, głębokie, wielowarstwowe, z długim kwiatowo-korzennym finiszem. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 4500 HUF (56 PLN).

Smaczna pomarańcza. (fot. własna)

Sziegl Hársfás-út Tanulmánybor II 2017 to także wino pomarańczowe, ale w nieco innym, bardziej hedonistycznym stylu. Powstało z późno zebranych gron z cserszegi fűszeres skupażowanych wraz z olaszrizlingiem, przefermentowanych i macerowanych na skórkach. Mieni się jasnobursztynową barwą, pachnie zaś morelami, pigwami, suszonymi śliwkami, miodem oraz skórką pomarańczy. W ustach półwytrawne, z wyraźnymi nutami miodu, moreli, pigwy, brzoskwini, skórki cytryny, pomarańczy, olbrzymią kwasowością, gładką, jedwabistą taniną i sporym ciałem. Finisz długi, z nutą olejku pomarańczowego. Skoncentrowane, esencjonalne, wielowymiarowe – i przy tym naturalne. Ocena: **** (93/100 pkt). Cena: 5000 HUF (62 PLN). Sziegl Hársfás-út Olaszrizling 2019 to powrót w bardziej klasyczne rejestry. Dzień maceracji na skórkach, fermentacja i dojrzewanie w tankach dały w efekcie niezwykle ciekawe wino. Posiada jasnożółtą barwę, w nosie zaś jest dość zamknięte, dopiero po chwili otwiera się ukazując aromaty gruszki, żółtych jabłek, migdałów i lipy. W ustach posiada sporo ciała, które tworzy ramę dla nut papierówki, gruszki, żółtych jabłek, migdałów, trawy oraz ziół. Kwasowość średniowysoka, alkohol nie wystaje, finisz średniodługi. Jedna z najlepszych interpretacji tej odmiany w tym roku. Ocena: **** (90/100 pkt).

Winiarz pośród starych krzewów winorośli. (fot. własna)

Co najmniej tak samo, jak nie bardziej interesujące od bieli są tutejsze czerwienie. Sziegl Bábel 2019, czyli kupaż kékfrankosa i kadarki, to coś w rodzaju ars poetica producentów. Powstało z gron zebranych w kilku turach, zastosowano macerację częściowo-węglową, w efekcie czego uzyskujemy radosne, niezwykle pijalne wino o jasnoczerwonej barwie, aromatach wiśni, czereśni, malin i fiołków. W ustach soczyste, oparte na wyraźnych nutach owocowych (wiśnia, malina, czerwona porzeczka, czerwone jabłka), z świetną kwasowością, delikatną taniną i średniodługim finiszem. Być może nie ma zbyt dużego potencjału starzenia, ale raczej nie po to je stworzono, by leżało w piwnicy. Ocena: **** (90/100 pkt). Cena: 3950 HUF (49 PLN). Sziegl Herreberg Kadarka 2019 powstał z owoców młodych, nisko prowadzonych krzewów kadarki rosnącej na piaskowych glebach. Fermentowało w otwartych kadziach, dojrzewało przez 8 miesięcy w małych beczkach, po czym zostało zabutelkowane. Niefiltrowane, z niskim dodatkiem siarki. Posiada głęboką, czerwoną barwę, pachnie wiśnią, czereśnią, maliną, fiołkami, pieprzem i mokrą ziemią. W ustach pierwsze skrzypce gra wiśniowo-czereśniowa owocowość, wsparta na świetnej kwasowości. Niezbyt wysoka, ale elegancka tanina przydaje mu nieco kompleksowości. Dalej pojawia się nuta ziemista, czarny pieprz i przyprawy korzenne, zaś dzieło wieńczy długi finisz. Świetne wino. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 4650 HUF (57,50 PLN).

Fantastyczna kadarka. (fot. własna)

Kolejne wino z tej odmiany – Sziegl Csákányos Kadarka 2019 posiada zupełnie odmienny charakter. Powstało z gron starych krzewów, fermentowało i dojrzewało w podobny sposób do poprzednika. Wino charakteryzuje jasnoczerwona barwa, w nosie znajdziemy natomiast aromaty wiśni, czereśni, żurawiny, ściółki leśnej, oraz mokrej ziemi. W ustach skoncentrowane, soczyste, z nutami wiśni, czereśni, fiołków, żurawiny, czerwonej porzeczki, róży oraz mokrej ziemi, o średniej taninie i wysokiej kwasowości. Niezwykle złożone, wielowarstwowe, z długim finiszem. To chyba najlepsza kadarka, jaką kiedykolwiek próbowałem. Ocena: **** (92/100 pkt). Cena: 6250 HUF (53 PLN). Ostatnie próbowane wino, Sziegl Hársfás-út Kékfrankos 2017 to kolejna świetna czerwień. Dojrzewało przez kilka miesięcy w beczce, zabutelkowano je bez klarowania i flitracji. Posiada głęboką, czerwoną barwę, pachnie wiśnią, czereśnią, kakao, suszonymi śliwkami i dymem. W ustach gęste, skoncentrowane, z wysoką taniną, sporą kwasowością, nutami wiśni, czereśni, żurawiny, skóry i lekką pikantnością. Finisz długi, z dominancją pestki wiśni. Bardzo dobre, choć jeszcze zbyt młode. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 6450 HUF (80 PLN).

Piwnica pełna dobrego wina. (fot. własna)

Wina Szieglów zaskoczyły mnie swoim równym, wysokim poziomem, co przecież nie jest tak oczywiste w przypadku uprawy organicznej, i oszczędnego stosowania siarki. Tym bardziej, że region od lat pozostaje w cieniu swej dawnej sławy. Są oni doskonałym dowodem na to, że życie na węgierskiej prowincji ma swój sens, a zachowanie tradycji, ratowanie starych krzewów i dbanie o szeroko pojęte środowisko może łączyć się z sukcesem komercyjnym. Obecnie jednym z większych „problemów” rodziny jest to, że wina sprzedają się na pniu, a oni nie dążą do poszerzenia powierzchni upraw, by móc wszystkie prace wykonywać samemu. Nie zaszkodził im nawet tegoroczny kryzys – jak widać autentyczność wciąż pozostaje w cenie. I niech tak zostanie.

Do Hajós podróżowałem na koszt własny, wina degustowałem dzięki uprzejmości Balázsa Sziegla.