Mineralność w cenie – Repa Winery Veltliner Granit Dubová 2014

Uwielbiam wina z wyraźnie zaznaczoną mineralnością – bardzo często spotykam się z nimi, kosztując butelki z Somló, Tokaju, czy chociażby Badacsony, ale też rieslingi znad Mozeli. Tym razem wino z tą charakterystyczną nutą udało mi się znaleźć na Słowacji – jest nim pochodzący z regionu Malokarpatska Grüner Veltliner od małego, stosunkowo nowego producenta. Repa Winery została założona przez Jozefa Repę w 2009 w Šenkvicach, a gospodarującego w podregionie Modra. Uprawia się tu wszystkie popularne na Słowacji odmiany, z których powstają wina w liniach: oaked, unoaked, limited oraz sekt.

Jeden z wielu winiarskich skarbów Słowacji (fot. własna)

 

Degustowany przeze mnie Repa Winery Veltliner Granit Dubová 2014 pochodzi ze stanowisk we wsi Dubová. Podłoże stanowi tu granitowa skała, co ma wyraźne odbicie w aromacie wina. Posiada ono żółtą barwę, w nosie z daleka atakuje nas nuta kredowa, dalej następuje grapefruit, migdały oraz agrest. W ustach na pierwszym planie jest świetna kwasowość, grapefruit oraz agrest, w tle wyraźnie zaznacza się kreda, ziemistość oraz biały pieprz. Jest też nuta migdałów, a na finiszu pojawia się lekka goryczka. Mimo trudnego rocznika mamy tu całkiem dobrze zbudowane wino z bardzo ciekawą paletą aromatów. Nie jest to wino łatwe w przekazie, wymaga pewnego skupienia i docenienia jego niuansów. Ocena: ****. To wszystko za jedyne 7,49 EUR (31 PLN).

 

Źródło wina: zakup własny.

Dwa kraje, jedna odmiana – degustacja Furmint Forum w Koszycach

Jeśli można powiedzieć, że jakakolwiek środkowoeuropejska odmiana ma potencjał, by stać się gwiazdą winiarskiego świata, to z pewnością jest nią furmint. Nie olaszrizling, nie kékfrankos, nie teran, ani też nie kadarka. To furmint jest dziś jednym z najciekawszych, najbardziej docenianych szczepów winogron, którego nasadzenia znajdziemy w każdym kraju Kotliny Panońskiej, dający całą paletę win, od prostych wytrawnych, po niesamowicie złożone, wielowarstwowe słodkie tokaje aszú. W zeszłym roku w słowackich Koszycach zrodziła się inicjatywa, by zorganizować degustację porównawczą furmintów z całej Europy Środkowej, która przyęła nazwę Furmint Forum. Do tej pory udało się sprowadzić producentów z Węgier i Słowacji, w kolejce czekają wytwórcy m.in. z Austrii, Słowenii czy też Serbii. W tym roku impreza przerosła progi pierwotnej siedziby (winebar Villa Cassa) i została przeniesiona do budynku dawnego ratusza, urokliwie położonego na głównym placu miasta.

Impreza miała miejsce w dawnej siedzibie ratusza. (fot. własna)

 

Z racji braku znajomości producentów zacząłem degustację od producentów ze słowackiej części Tokaju. Udało mi się znaleźć kilka ciekawych win, które zasługują na uwagę. Bardzo dobrze zapowiada się stosunkowo nowy projekt winiarski, tj. winiarnia Chateau Grand Bari, na czele z jej utalentowanym winiarzem Michalem Bartákiem. Posiada ona 60 ha winnic we wsi Veľká Bara, rosnących na jednych z najwyższej położonych stoków Pogórza Tokajskiego. Uprawia się tu trzy główne tokajskie szczepy: furminta, hárslevelű (znany tu jako lipovina) oraz sárgamuskotály (muškát žltý). Bardzo mi się spodobał ich Vulkano Furmint 2016, bardzo surowy, z dominującą, słoną mineralnością, cytrusową kwasowością oraz lekką nutą dymną. Bardzo udane wino (ocena: ****), w dobrej cenie (10,20 EUR, 43 PLN). Drugim ciekawym winem jest Quercus Furmint 2016 – tutaj wyraźnie zaznaczone są nuty dębu, wanilia, ale także brzoskwinia oraz świetna kwasowość, umiejętnie zbalansowana cukrem resztkowym. Potrzebuje więcej czasu, ale i tak już teraz sprawia sporo przyjemności (ocena: ***/****).

Michal Barták i wina Chateau Grand Bari. (fot. własna)

 

Zdecydowanie interesujące wina pochodzą z winnicy Matúša Vdovjaka. Ten eksperymentator z wioski  Veľká Tŕňa pojawił się na imprezie dostłownie na chwilę, po czym pojechał do winnicy prowadzić degustacje. Najbardziej zapadły mi w pamięci jego: Vdovjak Ram Pas Furmint 2016, czyli wino w stylu pét nat (są to wina naturalne, w których koniec fermentacji zachodzi w butelce), o mętnej barwie, nutach gruszki i zielonego jabłka oraz żwawej, świeżej kwasowości (ocena: ***), a także Vdovjak Furmint Amfora 2015, wyraźnie oksydowany, o nutach cytryny, pomarańczy, karmelu oraz propolisu, a to wszystko przy sporym ciele i żywej kwasowości (ocena ***/****). Oprócz Vdovjaka ciekawe wina z amfory w Čerhovie tworzy Marián Takáč. Jego Vinárstvo U koňa Furmint Amfora 2015 to mocno taniczne wino pomarańczowe, w którym dominują nuty suszonej śliwki, dojrzałych gruszek i propolisu, a wszystko to podparte dobrą kwasowością i delikatną goryczką (ocena: ***/****).

Słowaccy naturaliści z Matúšem Vdovjakiem na czele. (fot. Zoltán Kardos)

 

Ciekawe są także wina z winnicy Chateau Vécsey ze Stredy nad Bodrogom. W stylu chyba najbardziej podobne do win zza południowej granicy, gdyż właściciele współpracują z enologami z Węgier. Na 25 ha uprawia się tradycyjne tokajskie odmiany.  Chateau Vécsey Furmint Lada 2012 to kwintesencja terroir, mamy tu słoną mineralność, świetną kwasowość, wyczuwalne są także dojrzałe brzoskwinie i gruszki, a również nuty dymne (ocena: ***). Chateau Vécsey Provokácia Cuvée 2012 to słodki kupaż furminta, hárslevelű oraz sárgamuskotály. Posiada on nuty dojrzałych moreli oraz brzoskwinii, a także kandyzowanych owoców i miodu, przy dobrze zachowanym balansie między świeżą kwasowością i wyraźnym cukrem resztkowym (ocena: ***).

Świetne wina z Chateau Vécsey. (fot. Zoltán Kardos)

 

Z węgierskich producentów najbardziej spodobały mi się wina Gézy Lenkeya – w szczególności dojrzały, mineralny, lekko oksydowany, ale jednocześnie niesamowicie żywotny Lenkey Úrágya Furmint 2006 (ocena: ****/*****). Klasą samą dla siebie był również niesamowicie Király Furmint 2016 z winiarni Erzsébet Pince – pełen nut owocowych (brzoskwinii, gruszki), o wyraźnej kwasowości i słonej wręcz mineralności (ocena: ****/*****). Bardzo dobrze zaprezentowały się też wina Árpád-hegy Pince pochodzące spod ręki młodego, utalentowanego enologa Ádáma Varkoly. Árpád-hegy Mád Veresek Furmint 2015 charakteryzuje się nutami brzoskwinii i zielonego jabłka, o wyraźnej, cytrusowej kwasowości, słonej mineralności, sporo tu ciała, wyraźnie zaznacza się także nuta beczkowa w postaci nut wanilii (ocena: ****). Árpád-hegy Tokaji Szamorodni 2013 natomiast obezwładnia owocowością – mamy tu nuty moreli, brzoskwinii, pigwy, wszystko przy obezwładniającej słodyczy (170 g/l cukru resztkowego!) oraz wyraźnej kwasowości. Krągłe, pełne, wręcz oleiste, z wielkim potencjałem (ocena: ****/*****).

Géza Lenkey – wielki człowiek z Mád. (fot. Zoltán Kardos)

 

Moje ogólne wrażenia z imprezy są bardzo pozytywne – duży plus należy się za miejsce – spora sala w dawnym ratuszu miejskim bez problemu pomieściła ponad 30 winiarzy, jedyne zastrzeżenia miałbym co do oświetlenia – mogło być jaśniejsze. Rozsądnie zaplanowana i wpuszczona liczba gości pozwoliła na to, by każdy odwiedzający Furmint Forum miał możliwość skosztowania każdego z win bez stania w kilkominutowej kolejce. Cieszy także selekcja winiarzy – choć nie pojawiły się „najgorętsze” nazwiska na rynku, to można było znaleźć wina wybitne (jak m.in. od Lenkeya). Jednocześnie należy stwierdzić, że słowacka część Tokaju jest co najmniej o dwadzieścia lat za częścią węgierską, przynajmniej jeśli chodzi o jakość i styl win – sporo z nich było kompletnie utlenionych, wręcz niepijalnych, co pokazuje, że jeszcze dużo pracy przed tutejszymi producentami. To co było dobre przed dwudziestu laty, niekoniecznie musi być dobre dziś. Są już pierwsze jaskółki zmian, ale z nimi musi się zmienić cały rynek, inaczej nie odniosą one sukcesu na światowym rynku. Pośród Węgrów tego problemu nie dostrzegłem, widać, że zmiana stylu dokonała się niemalże bezboleśnie, wina są nowoczesne, owocowe, beczki używa się umiejętnie, a zmiany w prawie dostosowuje się do najnowszych trendów (czas starzenia, liczba puttonów, itp.). Dzięki temu łatwiej im znaleźć rynek zbytu.

 

Do Koszyc podróżowałem na koszt własny, w imprezie brałem udział na zaproszenie organizatorów. Za udostępnienie części zdjęć dziękuję Zoltánowi Kardosowi.

Mitiszol Fesztivál – naturalne wina Europy Środkowej

Od kilkunastu lat uwaga świata winiarskiego kieruje się ku winom naturalnym – czy to pozbawionym dodatku siarki, czy też z upraw biodynamicznych, powstałym bez użycia drożdży hodowlanych. Spory wpływ na to ma moda na slow food, na odkrywanie prawdziwej esencji tego, co jemy i tego, co pijemy. Na Węgrzech propagatorem tego ruchu (lub stylu życia – co kto woli) jest organizacja Terra Hungarica, zrzeszająca producentów win naturalnych. Ich reprezentantem jest Terroir Club, który posiada sklep internetowy pod nazwą mit iszol? (co pijesz?). Co roku organizuje on w Budapeszcie festiwal win naturalnych, który przyciąga sporą uwagę publiczności. W tym roku i ja pojawiłem się na tej zacnej imprezie.

Publika dopisała. (fot. własna)

 

Mitiszol Fesztivál, bo tak brzmi jego nazwa, to przede wszystkim festiwal win autentycznych, naturalnych, ale nie tylko. Znajdziemy tu też producentów naturalnych soków, syropów, spirytualiów – a także producentów organicznej żywności. Podczas imprezy swoje produkty prezentowało 34 winiarnie z 7 krajów, prezentując 148 win. Dominowały oczywiście lokalne, węgierskie winiarnie, ale silną reprezentację wystawiła także Słowacja, poprzez winiarnie Strekov 1075, Kasnyik Rodinné Vinárstvo czy też Mátyás Családi Pincészet. Co ciekawe, każda z nich jest prowadzona przez Węgrów. Oprócz tego pojawiła się również gwiazda austriackiej sceny winiarskiej – Weingut Nikolaihof z Wachau.

Oprócz win można było także spróbować m.in syropy owocowe. (fot. własna)

 

Przejdźmy zatem do tego, co najciekawsze – win. Wybrałem dla Was najlepsze z nich. Najciekawszym, najbardziej przekonującym z węgierskich win był Losonci Riesling 2015. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałem się z tak udaną wariacją tego szczepu. Mamy tu wyraźną nutę naftową, mineralność, cytrusy oraz brzoskwinie, wszystko to przy świeżej kwasowości i delikatnym (6 g/l), aczkolwiek świetnie zintegrowanym cukrze resztkowym. Stoi za nim mały producent z Mátry – Bálint Losonci. Prawdziwa perełka. Ocena: ****. Cena: 4799 HUF (65 PLN).

Najlepszy węgierski riesling, jaki kiedykolwiek piłem. (fot. własna)

 

Dorogi Testvérek, to jeden z wielu ciekawych producentów, który nie był obecny podczas Dnia Tokaju w Warszawie. Każde z prezentowanych przez nich win zrobiło na mnie duże wrażenie. Furmint Előhegy 2015, o wyraźnej nucie waniliowej, brzoskwini, moreli oraz świetnej kwasowości może stanowić za wzorzec wina odmianowego. Ocena: ***/****. Cena: 3999 HUF (54 PLN). W Furmincie Deák beczka usuwa się nieco na drugi plan, pojawia się za to przyjemna pikantność, lekka słodycz oraz wyraźne nuty brzoskwini, mamy tu również więcej ciała. Ocena: ***/****. Najlepszym zaś ich dziełem jest Fordítás 2012, w którym dominują nuty botrytisu, miodu, moreli oraz kandyzowanych owoców. Wyczuwalna jest także oksydacja, kwasowość świetnie balansuje potężna słodycz (ponad 120 g/l cukru resztkowego). Bardzo finezyjne, oleiste, piękne wino. Ocena: ****. Cena: ok. 8000 HUF (108,50 PLN).

Ten fordítás koncentracją przewyższa niejedno aszú. (fot. własna)

 

Kolejnym z odkryć imprezy była winiarnia Janosha von Beőthy z Badacsony. Sprowadza on francuskie szczepy, które sadzi na wulkanicznych stokach góry Csobánc. Warto sięgnąć po Glamour Chenin Blanc 2015, które zachwyca kremowością, nutami wanilii oraz brzoskwini, przy świetnej kwasowości i słonej mineralności. Ocena: ***/****. Bardzo dobry jest także Pinot Grande 2013, czyli pinot noir. Mamy tu sporo nut owoców leśnych, ściółki, trochę czekolady. Bardzo ekstraktywne, jak na wino z tego szczepu. Ocena: ***/****. Bardzo ciekawe jest także Petit Rhone 2013 (Syrah). Owoce leśnie, pikantność, dobra kwasowość oraz sporo ciała – to wszystko znajdziecie w tym winie. Ocena: ***/****.

Chenin blanc z Badacsony. Interesujące. (fot. własna)

 

Z Sopronu przybył Franz Weninger. Posiada on winnice po obydwu stronach granicy – w Austii i na Węgrzech. Jego Fretter Cabernet Franc 2013 charakteryzuje świetna budowa, elegancko ułożone taniny, nuta pieprzu, dojrzałych wiśni oraz czarnych porzeczek. Ocena: ***/****. Cena: 9800 HUF (132,50 PLN). W drugim z jego win, Höllesgrund Kékfrankos 2015 znajdziemy nuty wiśni, czereśni, dojrzałej śliwki oraz skóry. Sporo tu owocu, świetna struktura oraz dobra, trzymająca wszystko w ryzach kwasowość. Jak wszystkie inne wina producenta, i to powstało z biouprawy. Ocena: ****. Cena: 5300 HUF (72 PLN).

Franz Weninger – młody rewolucjonista z Austrii. (fot. własna)

 

Spodobały mi się także wina Zsolta Sütő z winiarni Strekov 1075. Sporo dobrego pisały o nich Butelki Literki Kilometry, więc i ja postanowiłem sięgnąć po osławione butelki. Bardzo spodobało mi się jego Créme # 1, czyli mętny, naturalny musiak powstały z odmiany Dévin. Sporo tu nut oksydacji, mamy tesz suszone figi, skórkę pomarańczy, gruszkę i świetną kwasowość. Trudne do opisania, dziwne, ale przyjemne! Ocena: ****. Ciekawe jest także Pinot Noir 2016, o nutach owoców leśnych, maliny, z świetną kwaskowością. Gdzieś w tle migocze ziemistość oraz ściółka oraz nuta wędzonki. Ocena: ***/****.

Zsolt Sütő – wspaniały winiarz z Strekov 1075. (fot. własna)

 

Koniec końców nadeszła pora na winnicę, która przekonała mnie ostatecznie, by wziąć udział w imprezię, czyli Weingut Nikolaihof. Sprośród siedmiu prezentowanych win szczególnie spodobały mi się trzy. Grüner Veltliner vom Stein 2016 łamie stereotypy nt. tego szczepu. Mamy tu nuty nafty, wyraźną mineralność, sporo owocu (cytrusy, brzoskwinia), świetną kwasowość, a gdzieś na finiszu pojawia się biały pieprz. Ocena: ***/****. Riesling Steiner Hund 2014, czyli wino z najbardziej stromej parceli zachwyca słoną mineralnością, ostrą jak brzytwa kwasowością, nutami cytrusów oraz sporym ciałem. Ocena: ****. Riesling Steinrieslier 2004 pokazuje najlepsze oblicze odmiany – mamy tu zarówno naftę, słoną mineralność, świetną kwasowość, ale też sporo ciała, delikatnie zaznaczone nuty owocowe, lekką pikantność. Bardzo długi finisz. Dla koneserów. Ocena: ****/*****.

Genialne wina z Weingut Nikolaihof. (fot. własna)

 

Z imprezy wróciłem zachwycony, choć udało mi się spróbować może połowy dostępnych win. Nie żałuję, gdyż odkryłem nowe twarze, sięgnąłem po ciekawe butelki i miałem szansę skonfrontować je z tym, z czym miałem do czynienia do tej pory. A co do naturalności i autentyczności w winach – to jest to bardzo ciekawy ruch – kiepskich win było naprawdę niewiele, winiarze zadbali o to, by każdy wrócił zadowolony. Z roku na roku coraz więcej producentów decyduje się zaprzestać stosować pestycydów, by tworzyć wina w zgodzie z naturą i wypada to pochwalić. Motto festiwalu zdradza nam zaś całą prawdę na temat win naturalnych: jesteś tym, czym pijesz.

W imprezie wziąłem udział na koszt własny.