Demarie Roero Riserva 2016 – przepyszna czerwień z Piemontu

Położony w północno-zachodnich Włoszech Piemont to prawdziwa mekka winomanów. Oprócz całej masy pomniejszych subregionów winiarskich znajdziemy także dwie spośród najbardziej znanych apelacji winiarskich kraju – Barolo i Barbaresco. Niejako w ich cieniu znajdują się dwie inne – Langhe i Roero, gdzie powstają niezwykle solidne wina, często dorównujące jakością swoim bardziej znanym sąsiadom, za to kosztujące ułamek ich ceny. To właśnie w sercu Roero swą siedzibę ma Azienda Agricola Demarie, rodzinna winiarnia, której historia zaczęła się w 1971 roku. Dziś trzecie pokolenie rodziny gospodaruje na 30 hektarach w okolicach miejscowości Vezza d’Alba, dzierżawiąc również niewielkie parcele w Barolo i Barbaresco.

Smaczne nebbiolo z Roero. (fot. własna)

Tym razem jednak mowa o winie z ich macierzy, czyli Demarie Roero Riserva 2016. Jest to 100% nebbiolo, pochodzące ze starych krzewów, posadzonych w 1946 roku. Wino fermentowało w stalowych tankach, po czym trafiło do francuskich dębowych beczek typu barrique na okres 6 miesięcy. Posiada granatową barwę z ceglanymi refleksami. Pachnie nutami ziemi, skóry, róży, suszonej śliwki, maliny, lukrecji i eukaliptusa. W ustach wytrawne, średnio zbudowane, z wysoką kwasowością, sporą, ale gładką taniną oraz nutami wiśni, truskawek, suszonych śliwek, skóry, mokrej ziemi oraz lukrecji. Finisz jest średniodługi. Soczyste, typowo włoskie, ale równocześnie świetne stylistycznie wino. Ocena: ***/**** (90/100 pkt). Cena: 8990 HUF (110 PLN). We Włoszech dostępne było za 17,50 EUR (80,50 PLN). Do Polski wina Demarie sprowadza Koneser Win.

Źródło wina: zakup własny w sklepie internetowym Ab Ovo Borkereskedés.

Pagnoncelli Folcieri Moscato di Scanzo 2017 – tajemniczy skarb Lombardii

Przed każdym wyjazdem w miejsce, w którym jeszcze nie byłem robię dość dokładny wywiad na temat jego kultury, gastronomii, ale też powstającego tam wina – bez znaczenia, czy jest to wypad stricte turystyczny, zawodowy, czy też enologiczny.  To stało się moim zwyczajem. Gdy znalazłem tanie bilety na jednodniową wycieczkę do Bergamo, rozpocząłem poszukiwania tego, co produkuje (i pije) się na miejscu. Bergamo, jak i cała Lombardia nie cieszą się renomą Toskanii czy Piemontu, ale również powstaje tu sporo wina –  region odpowiada za produkcję około 1,3 miliona hektolitrów rocznie. Samo Bergamo i jego okolice mogą pochwalić się trzema apelacjami – Valcalepio, Torre del Colleoni oraz Moscato di Scanzo.

Piazza Vecchia w Bergamo. (fot. własna)

Szczególna uwaga należy się zwłaszcza temu ostatniemu – o którym jako pierwszy w Polsce szerzej pisał Mikołaj Kaczmarek z bloga Italianizzato. Jest to miniaturowa (31 ha) apelacja z najwyższym statusem – DOCG, obejmująca słodkie czerwone wina z Scanzorosciate, powstające metodą passito. Wyjątkowości dodaje jej odmiana – Moscato di Scanzo, poświadczona w okolicy już od XIV wieku, a posiadająca – w przeciwieństwie do większości muszkatów – ciemną skórkę. Grona podsuszane są przez minimum 3 tygodnie, po czym trafiają na okres kilkunastu miesięcy do neutralnych zbiorników (stali lub szkła), by trafić na rynek dwa lata po zbiorach. Rocznie powstaje ich około 50-60 tysięcy butelek, w większości sprzedawanych w specjalistycznych sklepach na miejscu. Niespodziewanie, znalezienie butelki przysporzyło nieco trudności – wina udało mi się spróbować dopiero na lotnisku. Pochodzi ono od małego producenta – winiarni rodziny Pagnoncelli Folcieri. Rodzina zajmuje się produkcją wina od pokoleń, aczkolwiek profesjonalizacja nastąpiła w 1962 roku. Gospodarują na 1 ha własnych winnic, dzierżawiąc kolejny. Rocznie powstaje z nich 1200 półlitrowych butelek Moscato di Scanzo.

Wyjątkowy czerwony muszkat. (fot. własna)

Pagnoncelli Folcieri Moscato di Scanzo 2017 powstało z gron zebranych pod koniec września i na początku października. Przed suszeniem dokonano selekcji, usuwając wadliwe owoce, po czym poddano je suszeniu na matach przez okres trzech tygodni. Następnie wytłoczono je i moszcz trafił do stalowych tanków, gdzie fermentował i dojrzewał przez minimum 24 miesiące. Następnie wino trafiło na kolejne 2-3 miesiące do butelek, po czym wypuszczono je na rynek. Posiada ono średniogłęboką, rubinową barwę z delikatnym, fioletowym refleksem. Nos pachnie jeżynami, likierem wiśniowym, borówką, żurawiną, czarną porzeczką, skórą oraz octem balsamicznym. W ustach jest średnio zbudowane, słodkie, z średnią kwasowością, wysokim alkoholem (15%), nutami jeżyn, żurawiny, czarnej porzeczki, ciemnych winogron, borówki, suszonej śliwki, gałki muszkatołowej i skóry. Finisz średniodługi. Unikatowe doznanie, trudno je porównać do czegokolwiek innego. Jednocześnie wino do kontemplacji, doskonały digestif. Ocena: ***/**** (89/100 pkt). Cena: 52 EUR (245 PLN).

Źródło wina: degustowane w sklepie z lokalnymi produktami na lotnisku Bergamo-Orio al Serio.

Tenuta San Guido Sassicaia 2018 – legenda dla cierpliwych

Legendy. Wszyscy o nich słyszeliśmy, wielu o nich marzy, natomiast mało kto ma okazję ich próbować. Od czasu do czasu to właśnie dla nich udaje się na degustację, choć niekoniecznie reprezentują najwyższy poziom. Tak też było ostatnim razem, gdy wybrałem się do znajomego winebaru, by spróbować jednego z najbardziej cenionych win świata – Sassicai – w towarzystwie 14 innych, głównie włoskich win. I choć były od niej lepsze butelki, to dało się zauważyć wielki potencjał tegoż niemowlaka. Pochodzi on z jednej z najmłodszych włoskich apelacji – Bolgheri – w której w przeciwieństwie do reszty Toskanii stawia się głównie na odmiany międzynarodowe, tworząc z nich tak zwane supertoskany. Pionierem tych win był markiz Mario Incisa della Rocchetta, który w latach 40. XX wieku założył winiarnię Tenuta San Guido. W swej posiadłości posadził krzewy cabernet sauvignon i cabernet franc, zaś wino, długo dojrzewające w beczkach dorównywało jakością wielkim Bordeaux. Przez ponad dwie dekady wino produkowano wyłącznie na potrzeby rodziny i przyjaciół, zaś pierwszy raz trafiło na rynek w 1968 roku i wkrótce okryło się sławą.

Wspaniały supertoskan. (fot. własna)

Tenuta San Guido Sassicaia 2018 to jego najnowszy rocznik. Jest to kupaż cabernet sauvignon (85%) i cabernet franc (15%), fermentujący w stalowych zbiornikach i dojrzewający przez 19 miesięcy w beczkach z francuskiego dębu (2/3 nowych beczek). Posiada głęboką, ciemnorubinową barwę. W nosie jest intensywne, pachnące czarną porzeczką, suszoną śliwką, skórą, wiśnią, czereśnią, tytoniem, lukrecją oraz odrobiną octu balsamicznego. W ustach dobrze zbudowane, z wysoką kwasowością, sporą, acz dojrzałą taniną i średnim alkoholem. Sporo tu nut owocowych: wiśni, maliny, czarnej porzeczki, jeżyny, wspartych tytoniem, skórą, ziemistoscią i kamienistością. Finisz średniodługi. Wspaniałe wino o wielkim potencjale, perełka dla kolekcjonerów, aczkolwiek wciąż o wiele, wiele za młode – otwarte za dekadę sprawi zdecydowanie więcej przyjemności. Ocena: **** (93/100 pkt). Cena: 1599 PLN.

Źródło wina: próbowane na prywatnej, płatnej degustacji.