Z początkiem lutego miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń na węgierskiej scenie winiarskiej, czyli wielka degustacja furmintów – Furmint Február Nagykóstoló. Jedenasta edycja imprezy, podobnie jak poprzednie mieściła się w gmachu Muzeum Rolnictwa znajdującego się w kompeksie Zamku Vajdahunyad. I tym razem pojawiło się około 100 producentów z całych Węgier, oraz sąsiednich krajów: Austrii, Słowenii, Słowacji, Serbii. Trzon wystawiających stanowili znani, i uznani producenci, ale organizatorzy zadbali, by pojawiło się kilku debiutantów – w większości z tokajskiego regionu winiarskiego.
Piękne miejsce dla pięknych win. (fot. własna)
Jeszcze przed oficjalnym początkiem imprezy miał miejsce ciekawy masterclass – łączenia kawy z winem. Przyznam szczerze, że kawoszem nie jestem, a i łączenie tych dwóch, tak innych, choć po części i podobnych napojów pod kątem degustacyjnym wydawało się z początku mocno karkołomnym rozwiązaniem. Wina, pochodzace z debiutującej w zeszłym roku winiarni Szélkiáltó Pincészet w połączeniu z wyselekcjonowaną kawą z Hondurasu z palarni Black Sheep Roastery & Coffee dały jednak wyjątkowo bogaty i nieszablonowy obraz, i pokazały, że warto eksperymentować z pairingiem.
Dość celowo odpuściłem większość znanych producentów, by spróbować win od mniej znanych nazwisk. Takim jest Attila Orsolyák, garażowy winiarz z Rátki. Posiada niecałe 2 hektary w stanowiskach Istenhegy, Szent Tamás oraz Úrágya, z których powstają wspaniałe wina. Szczególnie dobrze zapadło mi w pamięci Orsolyák Az én világom 2018, kupaż furminta i hárslevelű, z wyraźną nutą brzoskwinii, zielonego jabłka, wanilii, słoną mineralnością i solidną, nie tak oczywistą w tym roczniku kwasowością (ocena: ****/*****). Wybitne jest także Orsolyák Úrágya Furmint 2017, z wyraźnymi nutami dymnymi, wanilii, tostu, oraz soczystej brzoskwinii, cytrusów, dominantę stanowi tutaj nuta mineralna i wibrująca, chrupka kwasowość (ocena: ****/*****).
Attila Orsolyák – nieodkryty geniusz z Rátki. (fot. własna)
Zupełnie innym doświadczeniem była degustacja ponad dziesięcioletniego furminta z winiarni Bussay Pince z regionu Zala. Wino to jest dziełem ojca obecnej właścicielki, László Bussaya, który uważany jest za odnowiciela tradycji winiarskich tamtych okolic. Po jego przedwczesnej śmierci winiarnię przejęła córka Dorottya, która w rocznicę założenia rodzinnego przedsiębiorstwa postanowiła wypuścić jeden z rodzinnych skarbów. Bussay Örökség Furmint 2009 charakteryzuje się aromatami prażonych orzechów, dymu, suszonych śliwek, suszonego jabłka oraz przypraw korzennych, usta nadzwyczaj soczyste, z wraźnie zaznaczoną kwasowścią, nutami orzechów, pieprzu, wanili i suszu owocowego. Gdyby tylko każdy furmint starzał się z taką gracją (ocena: ****).
Bussay Örökség – doskonały dojrzały furmint! (fot. własna)
Niezwykle udanie zaprezentował się także Harsányi Ciróka Furmint 2017, wino od średniej wielkości producenta z Sárospatak – Hársanyi Pincészet. Znajdziemy tu nuty ziołowo-owocowo, między innymi miętę, akację, trochę brzoskwinii, gruszki i zielonego jabłka, a także wspaniałą kwasowość, oraz słoną mineralność. Na finiszu pojawia się lekka goryczka, ale nie przysłania ona absolutnie pozytywnego obrazu tego wina (ocena: ****).
Równie ciekawe okazało się ostatnie z wyróżnionych w tym wpisie win, czyli Dorogi Deák Furmint 2016. Rodzeństwo Dorogich od kilkunastu lat tworzy coraz to lepsze wina z najlepszych stanowisk w okolicach wsi Tarcal. Nie inaczej jest z tym furmintem, w którym dominują nuty pieprzne, korzenne, wzbogacone cytrusową kwasowością, soczystą owocowością i delikaną, acz wyraźnie zaznaczoną kwasowością. Powazna struktura, niezła długość, wielowarstwowość – czego chcieć więcej? (ocena: ****).
Harsányi – nowa siła w północnej częsci Tokaju. (fot. własna)
Po raz kolejny furmint udowodnił, że niejedną ma twarz, i najjaśniejszą gwiazdą madziarskiego winiarstwa. Choć czuć już oddech słowackiego, austriackiego czy też słoweńskiego winiarstwa, to wciąż Tokaj dyktuje trendy stylu. Pytaniem otwartym jest to, na ile potrafi on skraść serca lokalnych i zagranicznych konsumentów, gdyż nie jest on najlepszym źródłem dla tanich, codziennych win. Na odpowiedź będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, ja zaś dziękuję za możliwość degustacji Dánielowi Kézdyemu, pomysłodawcy i organizatorowi imprezy.
W Furmint Február Nagykóstoló brałem udział na zaproszenie organizatorów.