Przebywając nieustanie na Węgrzech można popaść w pewną monotonię. A to Kékfrankos, a to Furmint, czasem pojawi się też Olaszrizling. Bycza krew przeplata się z Tokajem, czerwone wina z Villány co chwila prężą swe muskuły, a w pubach leją się litry taniego rieslinga z Kumanii. Zgoda – nie skosztowałem jeszcze nawet ułamka tego, co oferuje mi ta ziemia. Dwadzieścia dwa regiony winiarskie prezentują różne oblicza winiarskiego świata – ja zaś nie zawitałem nawet w połowie z nich… Wstyd – możnaby rzec, że sięgam po coś innego, skoro tyle dobra mam pod ręką.
Jednak człowieka ciągnie do innego, nieznanego… Dla mnie takim światem są Włochy, a szczególnie ich południe. Od czasu pewnej kolacji w Kampanii, i doskonałego wina tam spróbowanego, do dziś poszukuję tego zaginonego ideału, wina doskonałego… Jeszcze wtedy nie byłem świadomy, żyłem w błogiej nieświadomości, którą to wino obudziło. Byłem na tyle nieświadomy, że nawet nie zapisałem sobie jego nazwy – i w ten sposób na wieki zaginęło – jednak wrażenia pozostaną w mojej pamięci na zawsze.
Jakiś czas temu wybrałem się niedzielnym popołudniem na spacer do jednego z niewielu otwartych w ten dzień sklepów. Wstąpiłem przy okazji do butikowego sklepu a másik bolt, gdzie moje oko przykuła smukła, piękna butelka, napis Negroamaro i Puglia IGP. Propozycja z tych nie do odrzucenia, zwłaszcza dla tych, którzy w tamtych okolicach szukają swojego Świętego Graala. Skusiłem się, jednak butelka poczekała na swoją kolej. Dziś nadeszła kolej na nią.
Zawartość jest tak samo kusząca jak samo opakowanie (fot. ze strony winkolekcja.pl)
Otwierając butelkę miałem przeczucie, że trafiłem na coś wyjątkowego. Nie oczekiwałem jednak doskonałości, ideału, bo ten już dawno zaginął. Na początku pojawiła się przepiękna, ciemnopurpurowa barwa z fioletowymi refleksami. Potem pojawiły się aromaty owoców leśnych, czarnej porzeczki, wiśni, lekkie nuty ziołowe. W ustach jest to bardzo eleganckie wino, na początku lekko muskającą, delikatną słodyczą z miękkimi taninami, wyraźną nutą owoców leśnych. Bardzo harmonijne, zbalansowane. W tle lekkie nuty ziemiste. Finisz długi, wyraźnie owocowy – pojawiają się lekki posmak czerwonych jabłek.
Jest to wspaniałe wino, posiadające wyraźną głębie i cudowną owocowość, którą nieco tylko ugładziło czteromiesięczne dojrzewanie w beczce. Alkohol jest wyczuwalny, ale jego 13% w żadnym stopniu nie przesłania zalet tego wina. Ocena: ****. Cena: 4200 HUF (64 PLN), w Polsce dostępne za ponad 20 złotych mniej. Dzięki niemu, pomimo zimy czuję się, jakbym się przechadzał pomiędzy domkami trulli w Arbelobello. To doprawdy wspaniałe uczucie.