Niedawno kilku kolegów blogerów skupiło się na rzadkich, endemicznych szczepach. Idąc tym tropem, postanowiłem sięgnąć po butelkę, która moim zdaniem dorzuca swoje trzy grosze w temacie. O ile inni opisywali w większości wina z Półwyspu Apenińskiego, ja zaś wybrałem trunek z Centralnej Europy, a dokładniej pochodzącą ze Słowacji Pálavę z Château Topoľčianky. Pálava to stosunkowo młody szczep – wyhodowano go w 1953 w Velkich Pavlovicach w ówczesnej Czechosłowacji (dziś morawska część Czech) jako krzyżówkę Gewürztraminera oraz Müller-Thurgau. Zadomowił się on głównie na Morawach i Słowacji, gdzie jego uprawy zajmują 46,5 ha. Pálava przypomina dość często swojego rodzica – Gewürztraminera, dzieląc z nim aromatyczny, owocowo-kwiatowy nos. Winogrona te łatwo gromadzą cukier – dzięki czemu bardzo często powstają z nich wina półsłodkie, lub słodkie.
Jeszcze w świątecznym nastroju… (fot. własna)
Tyle o samym szczepie. Producent – Château Topoľčianky to gigant na słowackim rynku wina. Posiada 400 ha winnic i butelkuje rocznie około 5 milionów butelek. Siedziba znajduje się we wsi Topoľčianky, zaś nasadzenia znajdują się w Nitrzańskim oraz Południowosłowackim Regionie Winiarskim, skąd pochodzi degustowane przeze mnie wino. Château Topoľčianky Pálava 2015 posiada jasnożółtą barwę ze złotymi refleksami, w nosie wyczuwalne są nuty ziół, polnych kwiatów, akacji. W ustach dominuje delikatna, aczkolwiek przyjemna słodycz (64 g/l), którą doskonale uzupełnia 6,8 g/l kwasów. Mamy tu również nuty owoców egzotycznych, ziołowe, agrest, limonkę oraz delikatną pikantność. Wino, choć nie jest wybitne, jest bardzo pijalne i to jest chyba jego największa zaleta. To taka mocno uładzona, grzeczna wersja Traminera, która z pewnością spodobałaby się wielu z Was. Ocena: ***. Cena: 5,99 EUR (26,50 PLN).