Wina niesiarkowane, niefiltrowane, pomarańczowe czyli… zepsute? O tym jak jeden artykuł poruszył węgierską branżę winiarską

Nie jestem fanatykiem win niesiarkowanych, niefiltrowanych, czy też pomarańczowych. Sięgam po nie z chęci spróbowania czegoś odmiennego, mniej zuniformizowanego, aniżeli wina konwencjonalne. Pod żadnym pozorem nie jest to dla mnie jednak priorytet, przy wybieraniu tego, co ma trafić do kieliszka. Ot są to pewne kategorie stylistyczne, które cieszą się ostatnio rosnącą popularnością. Nie mogłem jednak nie zatrzymać się przy jednej publikacji w jednym z najważniejszych branżowych mediów winiarskich, która dość mocno wstrząsnęła opinią wielu winiarzy, zwłaszcza tych, którzy takie wina produkują.

Dobrze wiemy, że słowa mają wielką moc. Szczególnie wtedy, kiedy wypowiada się osoba z dużym doświadczeniem, zajmująca wysokie stanowisko w państwowym instytucie zajmującym się kontrolą jakości i przydatności do spożycia żywności i napojów (NÉBIH – odpowiednik polskiego IJHARSu). Ustawowym obowiązkiem tejże instytucji, a dokładniej jej oddziału: Dyrekcji ds. Wina i Napojów Alkoholowych jest sprawdzanie, czy aby dane wino, destylat może zostać dopuszczony do sprzedaży. Niestety, ustawodawca przewidział także, że instytucja ta, wraz z Lokalnymi Komisjami Kontroli Wina, dopuszcza wina do sprzedaży nie tylko po uprzedniej kontroli laboratoryjnej, ale także organoleptycznej, dając olbrzymie pole do nadużyć konserwatywnym kontrolerom.

Zeszyty Winiarskie, a w nich niezłe kwiatki. (fot. Eva Cartwright)

Współpracująca z NÉBIH Rada Samorządów Winiarskich wydaje czasopismo branżowe o nazwie Borászati Füzetek (Zeszyty Winiarskie, tł. własne), w którym można dowiedzieć się wielu ciekawych informacji. W najnowszym jego wydaniu znalazł się artykuł, w którym wypowiada się wspomniany wcześniej kierownik Dyrekcji ds. Wina i Napojów Alkoholowych, pan Kálmán Mészáros. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu reprezentuje on jedną z najważniejszych instytucji, z którą winiarze mają do czynienia w zasadzie na codzień. Gorzej, że styl i treść jego wypowiedzi dojść jednoznacznie wystawia jemu samemu niezbyt piękną laurkę. Przeczytajmy więc co ciekawsze fragmenty, by zobaczyć, jak kładzione są kłody pod nogi co bardziej progresywnych producentów wina.

Większa część win przechodzi przez sito (egzaminu), typowe błędy popełniają zazwyczaj „pionierzy”. Typowym przykładem są tutaj wino pomarańczowe, jak i niedegorżowane wina musujące.

W większości krajów winiarskiego świata wina pomarańczowe, jak i niedegorżowane w żaden sposób nie są traktowane jako wadliwe. Taka jest po prostu ich natura. Jednak pan dyrektor idzie mocno na przekór współczesnym trendom, gdyż jest ich coraz więcej i cieszą się większym zainteresowaniem konsumentów. Pójdźmy jednak dalej. Poniższy fragment w szczególności polecam Gruzinom, mocno by się zdziwili…:

Artykuł, który wywołał burzę. (fot. Eva Cartwright)

„Winiarstwo jest sztuką, która liczy sobie więcej niż dziesięć tysięcy lat – wyjaśnił – w której pewne wartości są stałe i niezmienne”. Zdaniem Kálmána Mészárosa porządny winiarz od razu po zbiorach przerabia jasne winogrona. Natomiast podczas produkcji wina pomarańczowego nastepuje maceracja, pojawia się „rozkład”. „Dlatego też przed transformacją ustrojową winiarze byli zwalniani, jeśli nie byli w stanie przerobić winogron w wystarczająco krótkim czasie” – przypomniał, dziś zaś żyjemy w czasach, w których przesuwamy granice, winiarnie chcą się w jakiś sposób wyróżnić.

Zdaniem eksperta, wina pomarańczowe mogą także wprowadzać konsumentów w błąd. Wielu będzie kojarzyło je z cytrusowością, której w nich nie znajdą. Ci, którzy ich jeszcze nie znają, nie mogą wiedzieć, że ów wina powstały z winogron, i mogą pomysleć, że mają coś wspólnego z pomarańczą.

Gruzini, nie idźcie tą drogą… 🙂 (fot. własna)

Biedni Gruzini! Od kilku tysięcy lat w stały niezmienny sposób produkują swoje wina, ale chyba od początku robią to źle. A co ciekawsze, potrafią ich eksportować więcej niż Węgrzy? Jak to możliwe…? Może dlatego, że są one wyjątkowe, unikatowe, niepowtarzalne? Przecież czyste, filtrowane, klarowane wina to wymysł ostatnich dwóch stuleci. Może i wino pod względem wyglądu jest czyste jak łza, ale w związku z tym traci wiele pozytywnych elementów, zarówno aromatycznych, jak i smakowych. Nie da się niezauważyć, że pan Mészáros jest też zdecydowanym przeciwnikiem Pét-Natów i innych win, w których pływają tzw. „farfocle”.

Wina musujące są odświętnymi napojami, dlatego też ich niedegorżowane odmiany nie bardzo wpasowują się w tę charakterystykę.

Rozumiem, pływające cząsteczki są dla pana dyrektora nieestetyczne. Ale o tym, co dla kogo jest napojem odświętnym, to już chyba nie powinien decydować? Zwłaszcza, że owe wina zazwyczaj nie trafiają do byle kogo, a do wprawnych winopijców, którzy wiedzą z czym mają do czynienia. Co innego tankowe musiaki z supermarketów – te przedstawicielom NÉBIHu bardzo się podobają, do tego stopnia, że znacznie wyżej ocenili wiele z nich, niż np. rocznikowego Don Perignona…

Zostawmy na ten moment artykuł, w którym jest jeszcze kilka innych smaczków, o których chętni przeczytają na facebookowym wpisie Evy Cartwright, włascicielki Somlói Borok Boltja. Innym problemem są wspomniane degustacje oceniające, czy dane wino spełnia wymogi danej apelacji. Największym problemem jest olbrzymia dowolność oceny, która sprawia, że solidne, dobrze zrobione, choć stylistycznie nieco inne wina od małych butikowych winiarni przepadają, natomiast proste, koncernowe, zuniformizowane wina bez problemu przechodzą testy.

Wino pomarańczowe. Nie z pomarańczy! (fot. własna)

Jedna taka sytuacja spotkała w tym roku Zoltána Baloga z Somlói Apátsági Pince. Jego Olaszrizling z 2018 roku został oceniony jako „stary”. Już ta ocena jest dość subiektywna, bo co to znaczy „stary”, zwłaszcza w przypadku win z Somló, które potrafią dojrzewać dziesięcioleciami? Oczywiście istnieje procedura odwoławcza, ale każdy ta taka kontrola to 3 butelki oraz stracony czas i nerwy, czy wino zostanie zaakceptowane. I nie jest to pierwszy przypadek, kiedy jego wino zostało ocenione jako niezgodne z zasadami apelacji.

Podobne problemy spotykają wielu producentów – w szczególności tych, którzy sprzedają owoc swej pracy do drogich restauracji, za granicę, win wyróżniających się, wyjątkowych, a przy okazji nieszablonowych. Dowolność oceny sprawia, że nikt nie może być pewny tego, że jego wino przejdzie test i zostanie dopuszczone do sprzedaży. Jak w takich warunkach prowadzić działalność gospodarczą? Nie wiem. Wiem natomiast jedno. Współpracując, doradzając importerom polecam zazwyczaj małych, nieznanych producentów, produkujących właśnie wina naturalne, niskosiarkowe, pomarańczowe, Pét-Naty, bo są one tym, co jest dziś modne na świecie, gdyż węgierskie wina konwencjonalne klasy premium są po prostu niesprzedawalne. Jeśli władze winiarskie będą dążyły do uniformizacji, to będą powoli podcinać gałąź, na której siedzą, a wraz z nim marzenia i ambicje ludzi, którzy starają się podnieść węgierskie winiarstwo z wyraźnej zapaści. Szkoda byłoby ich ciężką pracę zaprzepaścić przez kilka nierozsądnie wypowiedzianych słów.

Korek czy zakrętka – recenzja książki Michała Bardela

Z zaciekawieniem sięgam po wszelakie książki traktujące o winie. Wiedzy o tym szlachetnym trunku nigdy nie zawiele, zwłaszcza, jeśli patrzymy przez pryzmat naszego, mało obytego winiarsko społeczeństwa. Przeciętny Polak po wino sięga rzadko, a jego wybór w dużej mierze determinuje cena, poziom słodyczy, wygląd butelki czy też etykiety oraz oczywiście jego dostępność. Z tą ostatnią często bywają problemy, aczkolwiek chociażby dzięki dyskontom nawet w małych miasteczkach jest szansa nabyć przyzwoite butelki do codziennej konsumpcji.

Korek, czy zakrętka? (fot. własna)

 

W dziedzinie poszerzania wiedzy winiarskiej w ostatnich latach zrobiono wiele – w dużych miastach regularnie odbywają się kursy WSET, w mediach dość często znajdujemy artykuły nt. wina, sukcesywnie pojawiają się wznowienia znanych, światowych bestsellerów (Wielki Atlas Świata Win, Kurs wiedzy o winie, Wino. Kurs wiedzy, Wino. Praktyczny poradnik. Wine Folly.), pojawiło się także sporo książek napisanych przez polskich autorów. W ten trend wpisuje się nowa pozycja Wydawnictwa Znak – Korek czy zakrętka autorstwa redaktora naczelnego magazynu Czas Wina – Michała Bardela.

Na 270 stronach autor mierzy się z najczęściej zadawanymi pytaniami na temat wina, okraszając swoje opowiedzi barwnymi anegdotami. Za bazę pytań posłużyły mu w dużej mierze doświadczenia wykładowcy akademickiego oraz praca w branży winiarskiej. Inspirację czerpał z książek dla dzieci autorstwa Doroty Sumińskiej Dlaczego hipopotam jest gruby?, a także Dlaczego oczy kota świecą w nocy?. Forma zadanych w nich pytań i odpowiedzi pozwala czytelnikowi zgłębić się w lekturę i niezauważalnie nabyć sporą porcję wiedzy.

W książce nie brakuje objaśnień żargonu (fot. własna)

 

Pytania zebrane są w jedenaście rodziałów, obracających się wokół szerszego zagadnienia – jak chociażby Wino w historii. Znajdziemy w nim wiedzę na temat tego skąd w ogóle wzięło się wino, jak smakowało w starożytności, ale opisane są też bardziej współczesne wydarzenia – dostajemy odpowiedź na to, co się stało podczas degustacji paryskiej. Spora część zadanych pytań z punktu widzenia kogoś, kto miał styczność z winem wydaje się wręcz trywialna, ale autor udowadnia, że każde z nich ma sens, i na każde należy odpowiedzieć. W końcu ktoś je kiedyś zadał.

Książka napisana jest prostym, czytelnym językiem, jest łatwa w odbiorze, widać w niej ideę demokratyzacji wina  i zmiany jego postrzegania wśród szerokich mas konsumentów, w czym w całej rozciągłości zgadzam się z autorem. Wino to o wiele więcej niż alkohol – to część kultury kulinarnej. – pisze autor. I nie sposób się z nim nie zgodzić. Nie ma znaczenia, czy wino pijemy w eleganckiej restauracji, czy podczas wiejskiego festynu, gdy w tle przygrywa nam nuta disco polo – w każdym z tych miejsc znajdzie swoje miejsce i świetnie się sprawdzi. I tu i tu będzie częścią kultury – zarówno tej postrzeganej jako niska, jak i tej wysokiej.

Geografia to podstawa! (fot. własna)

 

Sporo miejsca autor poświęca geografii wina, miejscu jego pochodzenia, aczkolwiek bez zbędnego zgłebiania się w tematy konkretnych apelacji i regionów winiarskich. Z książki dowiemy się, gdzie znajduje się najwięcej winnic, jaki klimat jest dla winorośli najbardziej odpowiedni, kto produkuje najwięcej wina i kto go najwięcej spożywa (Uwaga, spoiler! Największe spożycie per capita notuje się… w Watykanie). W książce znajdziemy także odpowiedzi na pytania dotyczące technologii produkcji, przechowywania i spożycia wina.

Podsumowując, moim zdaniem Korek czy Nakrętka jest najlepszą pozycją na rynku wydawniczym dla osób zaczynających swoją przygodę z winem, aczkolwiek bardziej zaawansowani winopijcy także znajdą w nim nowe informacje. Wiedza została podana w sposób prosty, czytelny, nie znajdziemy tu komunałów, a przy każdym, używanym w żargonie winiarskim sformułowaniu znajdziemy jego objaśnienie. Oprawa graficzna jest skromna, nie ma obrazków, diagramów i rycin, co dla wielu wzrokowców może być pewnym ograniczeniem, ale absolutnie nie zaburza odbioru treści. Język jest zrozumiały, anegdoty zabawne, a przykłady dobrze dobrane. Książkę zdecydowanie polecam.

Bardel M., Korek czy zakrętka?, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018.

Cena okładkowa: 49,90 PLN.

Książkę otrzymałem do recenzji od wydawcy.

Co w węgierskiej prasie piszczy – listopadowe wydanie magazynu VinCE z polskimi wątkami

Rzadko kiedy zdarza mi się komentować to, co dzieje się w miejscowej (węgierskiej prasie), aczkolwiek ostatnio mam ku temu kilka powodów. Niedawno recenzowałem ranking Top100 legjobb magyar bor, dziś zaś padnie słów kilka o najnowszym, listopadowym wydaniu magazynu VinCE, gdyż zawiera on wątki polskie. Warto go zakupić również ze względu na panel aszú z 2013 roku – powstałych już po najnowszych zmianach regulacji.

Już niedługo święta, czas aszú. (fot. własna)

 

Spośród kilkunastu nadesłanych do degustacji win najlepsze miejsce zajął Gróf Degenfeld Tokaji Aszú 6 puttonyos, który jako jedyny otrzymał maksymalną liczbę 5 gwiazdek. Za nim, na podium z czterema gwiazdkami uplasowały się Pajzos Tokaji 6 puttonyos aszú  oraz Pannon Tokaj Dominium Aszú 6 puttonyos. Kupując któreś z nich musimy liczyć się z wydatkiem w przedziale cenowym 11000-13000 HUF (149,50-177 PLN). Spośród tańszych win wysoko uplasowały się znana z oferty Lidla Dereszla Tokaji Aszú 5 puttonyos (5000 HUF – 68 PLN), Babits Tokaji Aszú 5 puttonyos (4490 HUF – 61 PLN) oraz Hattyús Tokaji Aszú z Disznókő (4100 HUF – 56 PLN). Zaskakuje dość odległe miejsce zwyciężcy rankingu Top100, Grand Tokaj Tokaji Aszú, które zajęło dopiero 14 miejsce. Miłym zaskoczeniem jest 9 miejsce Tokaj Aszú 6 puttonyos z Hímesudvar, które również miałem możliwość nie tak dawno degustować.

Najlepsze wina panelu aszú (fot. własna)

 

W drugim panelu testowym, w sekcji nowości znalazły się wina wytrawne. Spośród nich świetnie sobie poradziły wina Gróf Degenfeld – Tokaji Muscat Blanc 2016 i Tokaj Furmint 2016, zajmując pierwsze i trzecie miejsce. Przedzieliła je tylko Kadarka z winiarni Fekete Borpince z Szekszárd. Na 4 i 5 miejscu znalazły się zaś Tokaji Mézes-Mály Furmint i Tokaji Hárslevelű z małej, ale odnoszącej coraz większe sukcesy winiarni Péter Pincészet. Co ciekawe, obydwa wina dostępne są u producenta w rewelacyjnej cenie 1900 HUF (26 PLN).

Zmiany, zmiany, zmiany – ciekawy artykuł Grega Somogyi (fot. własna)

 

Dla znających język węgierski polecam artykuł Gergelya (Grega) Somogyi, który bardzo dokładnie opisał zmiany, które w ostatnich latach zaszły w Tokaju, koncentrując się na nowych regulacjach prawnych. Mnie zaś najbardziej zainteresował tekst Gabriela Kurczewskiego pt. Kapsuła czasu (Időkapszula), opisujący losy Fukierów oraz ich zbiorów, zobrazowany rycinami i zdjęciami z Narodowego Archiwum Cyfrowego. Poznajemy tu historię rodu począwszy od Floriana Fukiera (żyjącego w latach 1772-1837) do Henryka Marii Fukiera, za którego życia (1886-1959) owe potężne, wielotysięczne zbiory wina zostały rozszabrowane. Znajdziemy wzmianki o ich pochodzeniu, sposobie przechowywania, a także stosunku ówczesnych do węgrzynów. Jest to bardzo interesująca lektura, stanowiąca dobry wstęp do książki Fukier i wino, którą już zamówiłem.

Artykuł G. Kurczewskiego o Fukierach i ich winach. (fot. własna)

 

W dziale nowości znajdziemy także krótką wzmiankę o przyznaniu Zoltánowi Heimannowi tytułu Człowieka Roku na gali Grand Prix Magazynu Wino a także o zwycięstwie Piotra Pietrasa w odbywających się w Budapeszcie mistrzostwach świata młodych sommelierów Chaîne des Rôtisseurs.

Źródło magazynu: zakup własny, dostępny jest na terenie Węgier w salonikach prasowych Relay oraz Inmedio, a także w wybranych supermarketach sieci Tesco i Auchan w cenie 695 HUF (9,50 PLN).