Wielki test aszú – co wybrać do świątecznego stołu?

Nie tak dawno wziąłem udział w kolejnym teście prasowym wina organizowanego przez uznaną węgierską dziennikarkę Edit Szabó oraz portal Borsmenta. Tym razem ze względu na bliskość świąt temat wydał się dość oczywisty – tokajskie słodycze, a pośród nich te najzacniejsze – czyli aszú. To powstające specyficzną metodą wino jest wynikiem moczenia osobno zebranych, zbotrytyzowanych gron w moszczu lub młodym winie z tego samego rocznika. Potem dojrzewa przez co najmniej 1,5 roku w beczce i co najmniej pół roku w butelce, trafiając na rynek w trzecim roku po zbiorach. Po zmianach przepisów w 2013 roku aszú musi zawierać minimum 120 gramów cukru resztkowego, dawna klasyfikacja określająca ilość puttonów jest już nieobowiązkowa (choć wielu producentów wciąż ją stosuje). Podczas degustacji spróbowaliśmy 8 win, z czego 6 stanowiły wina 5-puttonowe, a kolejne 2 6-puttonowe.

Złoto Tokaju. (fot. Gábor Vető)

Jako pierwsze do kieliszków trafiło Palkó Tokaji Aszú 2017. Ten młodzian od małego, ambitnego producenta z Abaújszántó jeszcze nie jest dopuszczony do sprzedaży, na sklepowych półkach zobaczymy go najwcześniej w przyszłym miesiącu. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wręcz bucha aromatami moreli, pigwy, propolisu, miodu oraz owoców tropikalnych. W ustach jeszcze nieco nieułożone, z dominacją słodyczy, spora kwasowość wydaje się nieco schowana, dalej mamy nuty moreli, brzoskwini, fig, miodu, oraz wyraźnie wyczuwalną, lekko słoną nutę mineralną (ocena: ****, planowana cena: 10000 HUF, czyli 129 PLN). Drugą z butelek stanowi  Gróf Degenfeld Tokaji Aszú 5 puttonyos 2016. Mieni się jasnozłotą barwą, w nosie wyczuwalna jest zarówno kamienista, tokajska mineralność, jak i morele, pigwy oraz miód. Usta są zbalansowane, solidną słodycz umiejętnie kontruje wyraźna kwasowość, dużo tu czystych nut owoców wspod znaku moreli, brzoskwini, skórki pomarańczy, jedyne, do czego muszę się przyczepić to fakt, że jak na aszú jest niezwykle krótkie (ocena: ***/****, cena: 9350 HUF, czyli ).

Młodziak z olbrzymim potencjałem! (fot. Gábor Vető)

Następne wino pochodzi od dość mocno rozwijającej się w ostatnim czasie winiarni – Pajzos z Sárospatak. Ich Pajzos Tokaji Aszú 5 puttonyos 2016 posiada głęboki, złoty kolor, w nosie jest dość zamkięte, dopiero po dłuższej chwili pojawiają się aromaty botrytisu, suszonych śliwek, moreli i wanilii. W ustach harmonijne, potężną słodycz dobrze równoważy świeża, cytrusowa kwasowość, znajdziemy tu też nuty dżemu brzoskwiniowego, suszonych śliwek, moreli oraz delikatną goryczkę (ocena: ***/****, cena: 9600 HUF, czyli 123,50 PLN). W kategorii marketowych win absolutnym pewniakiem jest Royal Tokaji 5 puttonoys Tokaji Aszú 2016. Mamy tu typową, złotą barwę, w nosie wyczuwalne nuty botrytisu, banana, moreli, pigwy, miodu oraz kremowość. W ustach krągłe, wygładzone, z solidną słodyczą i świetną kwasowością, dużo tu czystego owocu spod znaku moreli i brzoskwini, a także szczypta przypraw korzennych. Zdecydowany best buy (ocena: ***/****, cena: 6290 HUF, czyli 81 PLN).

Marketowy best buy. (fot. Gábor Vető)

Kolejnym, piątym z kolei aszú było Béres Tokaji Aszú 5 puttonyos 2011. To wino od dużego, ale solidnego producenta pokazuje, że w przypadku solidnego materiału dojrzewanie pomaga nabrać mu ogłady i głębi. Posiada ono bursztynową barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty karmelu, grzybów, octu balsamicznego, ale także pigwy, suszonych owoców, fig, daktyli. W ustach znajdziemy świetnie zintegrowaną słodycz, potężną (11,3 g/l) kwasowość, nuty karmelu, suszonych śliwek, dżemu morelowego oraz daktyli, dalej pojawia się również mineralnosć oraz szczypta umami. Długie, wielowarstwowe, klasyczne aszú, dla mnie najlepsze wino degustacji (ocena: ****, cena: 10590 HUF, czyli 136 PLN). Następujący po nim Obzidian W.M. Tokaji Aszú 5 puttonyos niestety poległ w starciu z wiekiem i oksydacją. To właśnie ona odpowiada za głębokozłotą barwę oraz aromaty tartego jabłka, suszonej śliwki i lotnej kwasowości. Usta niewiele lepsze, z dominującą słodyczą, przeciętną kwasowością i nutą pieczonego jabłka, dalej zaznacza się także susz owocowy oraz delikatna goryczka. Na szczęście wina nie ma już w sprzedaży, bo absolutnie nie jest warte swej ceny (ocena: **/***, cena: 9990 HUF, czyli 128,50 PLN).

Dojrzałe, klasyczne aszú – mój faworyt. (fot. Gábor Vető)

Przedostatnią otwartą butelką okazało się być Chateau Dereszla Tokaji Aszú 6 puttonyos 2009. Kryła wino o głębokozłotej barwie, z wyraźnymi nutami propolisu, miodu, wosku, suszonych owoców i starej apteki. W ustach konsekwentnie znajdziemy propolis i miód, jest tu także owocowość spod znaku moreli,  daktyli, cytrusów i skórki pomarańczy, a dobrze zintegrowana słodycz dobrze współgra z wciąż żywą kwawosością. Kolejne świetne, dojrzałe aszú (ocena: ****, cena: 19290 HUF, czyli 248,50 PLN). Nieco rozczarowało mnie zaś ostatnie wino, czyli Dobogó Tokaji Aszú 6 puttonyos 2012. Co ciekawe pomimo jego wieku jeszcze nie zostało wprowadzone do sprzedaży, zaś powstało tylko 450 butelek. Mamy tu głębokozłotą barwę, aromaty suszu owocowego, miodu, propolisu, zbitego jabłka oraz karmelu, w ustach na pierwszym planie pojawia się botrytis, dużo tu słodyczy, z którą niespecjalnie radzi sobie kwasowść, dalej pojawiają się także nuty orzechów, rodzynek, karmelu oraz pieczonego jabłka. Może się jeszcze rozwinie, choć po tylu latach pownno pokazać lepszą twarz (ocena: ***/****).

Koncentracja, głebia, dojrzałość – niczego mu nie brakuje. (fot. własna)

Jak widać aszú ma wiele twarzy, i pośród masy wspaniałych, wielowymiarowych, głębokich win można trafić również na takie, które nigdy nie powinno się pojawić na rynku. Jednocześnie należy stwierdzić, że rewolucyjne zmiany z 2013 roku miały sens, i przyczyniły się do ogólnego podniesienia poziomu. Zachęcam was do nabycia aszú na święta, oprócz małych importerów znajdziecie je także chociażby w Winnicy Lidla. Doskonale będzie pasować do świątecznych wypieków i przywoła uśmiech na twarzy nawet najbardziej markotnej teściowej.

Źródło win: udostępnione do degustacji przez producentów. Degustowałem na zaproszenie Edit Szabó i portalu Borsmenta.

Bitwa olaszrizlingów – część druga

Druga odsłona batali olaszrizlingów zaczęła się nietypowo, bo od niespodzianki. Z wcześniej anonsowanych 10 butelek zrobiło się 12, gdyż w międzyczasie (obie części degustacji dzieliło 2 tygodnie) producenci dosłali kolejne wina. Miejsce pozostało bez zmian, za organizację niezmiennie odpowiadała Edit Szabó (oraz jej prawa ręka Eszter Pesti) i portal Borsmenta. O ile motywem przewodnim poprzedniej degustacji była butelka (burgundzka), tak w tym przypadku nie można było już mówić o żadnej prawidłowości –  ani pod względem opakowania, ani też jego zawartości.

Skład na drugą połowę. (fot. Gábor Vető)

Jako pierwszy do kieliszków trafił Riczu Siklósi Olaszrizling 2018 z regionu Villány. Znajdziemy w nim dość typowe dla odmiany aromaty grapefruita, cytrusów, jabłka i migdałów, które powtarzają się również w smaku, kwasowość jest tu dostateczna, alkohol nieco wystaje, pojawia się także delikatna słodycz, acz raczej nie z cukru resztkowego, a ekstraktu. Całkiem w porządku, choć należy się spieszyć z konsumpcją, bo owocowość jest raczej z gatunku tych mniej trwałych. Ocena: **/***. Cena: 1850 HUF (24 PLN). Zaraz po nim podano Káli Balázs Olaszrizling 2018 z Badacsony-felvidék i znów (jak w przypadku porzedniej degustacji) jednogłośnie stwierdziliśmy, że producent ma problem. Najprawdopodobniej (bo przecież przyczyn może być wiele), są to stare beczki, które powodują szybszą oksydację wina. W tym czuć było kremowość, wanilię, migdały, ale też stęchliznę i lotną kwasowość. W ustach krótke, stęchlizna objawia się również tutaj, jedyną pozytywną cechą jest tylko przyzwoita, cytrusowa kwasowość i szczypta słoności. Nie warto. Ocena: */**. Cena: 1790 HUF (23 PLN).

Lekkie, owocowe, przyjemnne. (fot. Gábor Vető)

Kolejne cztery butelki pochodzą z Mátry. Pierwsza z nich – Maróti Olaszrizling 2018 to całkiem udana wariacja na temat tej odmiany. Mamy tu co prawda spory wpływ beczki pod postacią aromatów wanili, masła i suszonych owoców, które uzupełniają polne zioła i migdały, usta częstują nas kremowością, soczystą owocowością, solidną kwasowością i delikatną nutą korzenno-ziołową. Ładnie zrobione, niezwykle pijalne wino. Ocena: ***. Jeszcze nie trafilo do sprzedaży. Dużo słabszy jest natomiast Olaszrizling 2018 od Csernyik Pince. Tu mamy całkowitą dominację beczki, pod postacią aromatów wanili, masła i przypraw korzennych, która w ustach przyjmuje formę kremowości, oleistości, ubogaconej szczyptą migdałowej goryczki i nut zielonego jabłka. Parker może byłby zadowolony, ale ja już niekoniecznie. Ocena: **. Cena: 1780 HUF (23 PLN).

Po co tyle beczki? (fot. Gábor Vető)

Następne wino, czyli Maróti Olaszrizling 2017 ustępuje znacznie swojemu rok młodszemu następcy. Również w tym wypadku użycie beczki wydaje się przesadzone, niszcząc zalety dobrych, dojrzałych gron. W nosie dominują nuty dymne, aczkolwiek raczej palonej gumy, aniżeli prażonej kawy, jest tu też masło, suszone owoce i biały pieprz. W ustach znajdziemy sporo nut ziołowo-korzennych, wanili, cynamonu, solidną kwasowość, ale także nieprzyjemną, mocną goryczkę. Szkoda pieniędzy. Ocena: **. Cena: 3200 HUF (41,50 PLN). Zdecydowanie lepiej prezentuje się Molnár Abasári Olaszrizling 2017. Pachnie polnymi kwiatami, cytrusami, ziołami i trawą, w ustach na pierwszym planie mamy jasne owoce (gruszka, jabłko), mango oraz grapefruit, wsparte solidną kwasowością i delikatną, moigdałową goryczką. Nieco zbyt krótkie, a cena też niekoniecznie uzasadnia te doznania. Ocena: **/***. Cena: 3800 HUF (49 PLN).

Solidne wino z Mátry. (fot. Gábor Vető)

Bardzo solidnym wyborem jest natomiast Éliás Olaszrizling 2017 z Badacsony. Znajdziemy w nim aromaty kwiatów, miodu, suszonych owoców, migdałów oraz masła, w ustach dobrze zbalansowane, z ładną kwasowością, nutą kandyzowanych moreli, suszonych śliwek i miodu, słoną mineralnością oraz migdałową goryczką. Nie jest może przesadnie intensywne, ale dobrze oddaje charakter odmiany oraz miejsca. Ocena: ***/****. Cena: 2990 HUF (38,50 PLN). Rozczarował natomiast Pálffy Káli Királyi Fekete-hegy Olaszrizling 2017 z północnego brzegu Balatonu (Balaton-felvidék). Podobnie jak w przypadku kilku wcześniejszych win, sporo tu beczki i to nie tej najpośledniejszej. Mamy tu nutę brzoskwinii, przyprawy korzenne, imbir oraz migdały, jest też przyzwoita, cytrusowa kwasowość, acz wszystko przysłania budyniowa kremowość i wanilia. A szkoda, bo producent znany jest z solidnych win. Ocena: **. Cena: 3100 HUF (40 PLN).

Niezły debiutant z Badacsony. (fot. Gábor Vető)

Pozytywnie zaskoczyło mnie natomiast Nyári Szentgyörgyhegyi Olaszrizling 2017 z regionu Badacsony. Miejscowe, wulkaniczne terroir objawia się w postaci aromatów dymnych, słonej mnieralności, choć znajdziemy tu też sporo nut owocowych (cytrusów, jabłka, a nawet agrestu) oraz ziół, przypraw korzennych i migdałów, wspartych potężną kwasowością. Solidne, dobrze zrobione wino, choć bez fajerwerków. Ocena: ***. Cena: 2400 HUF (31 PLN). Przyzwoity poziom trzyma również Molnár Abasári Olaszrizling 2016. Pachnie ono migdałami, suszonymi owocami, miodem, masłem i prażonymi orzechami. W ustach soczyste, z wraźną nutą kandyzowanych moreli i śliwek, miodu, migdałową goryczką, pieprzną pikantnością oraz ładną, świeżą kwasowością. Jedno z najlepszych tego dnia. Ocena: ***. Cena: 3800 HUF (49 PLN).

Szomlońska klasyka. (fot. Gábor Vető)

Ostatnie dwa wina to znów wulkaniczne terroir i spora dawka mineralności. Pierwsze z nich – Györgykovács Olaszrizling 2016 to butelka od legendarnego producenta z Somló. W nosie dominują nuty mokrej skały, prażonej kawy, suszonych owoców, jabłek, miodu, pol oraz dymu, zaś w ustach mamy gęste, skoncentrowane wino, z kremową teksturą, słoną mineralnością, solidną dawką kwasowości, nie brakuje tu również nut suszonych śliwek, brzoskwini oraz migdałów, zaś na finiszu zaznacza się lekka goryczka. Typowo szomloński, potężny olaszrizling, aczkolwiek brakuje mu trochę wielowarstwowości charakterystycznej dla najlepszych roczników, a cena nie należy do najniższych. Ocena: ***. Cena: 6150 HUF (79,50 PLN). Drugie – Nyári Olaszrizling Valógatás 2015 powstało z mocno przejrzałych, częściowo zbotrytyzowanych gron. Nos kusi aromatami miodu, moreli, pigwy, suszonych owoców, usta częstują dobrze zintegrowaną, elegancką słodyczą, nutami miodu, propolisu, kandyzowaną morelą, jest tu też imbir, przyprawy korzenne, oraz apteczna goryczka. Alkohol, pomimo sporej ilości (16%) nie wystaje, zaś solidna kwasowość pozwala utrzymać wino w harmonii. Piękne, kompeksowe wino z późnych zbiorów. Ocena: ***/****. Cena: 3790 HUF (49 PLN).

Nieoczywisty słodziak z Szent György-hegy. (fot. Gábor Vető)

Po spróbowaniu 22 win można skłonić się ku kilku wnioskom. Przede wszystkim – olaszrizling potrafi się całkiem dobrze starzeć. Nie mieliśmy tu co prawda win starszych niż z 2015 roku, ale te, które się pojawiły, były w szczycie formy, i mają wszelkie predyspozycje ku temu, by pozostać na nim przez kilka lat. Wniosek drugi – odmiana dobrze udaje się na podłożu wulkanicznym – czego dowodzą przykłady z Badacsony, Somló czy też Mátry, doskonale oddając mineralny charakter terroir. Wniosek trzeci – posiada sporą kwasowość, ale potrafi też gromadzić cukier resztkowy, dzięki czemu powstają z niej wspaniałe, harmonijne wina słodkie. I wniosek ostatni, bodajże najważniejszy – uwypukla ona bardzo wyraźnie wszelkie błędy winiarza – i czy będzie to przesadne stosowanie beczki, czy zły wybór terminu zbiorów, czy też inne błędy w piwnicy – na przykładach z degustacji zobaczyliśmy, że duża część win (ok. ¼ próbowanych) była po prostu źle zrobiona. Na szczęście – cena może, ale niekoniecznie musi być czynnikiem wskazującym na wysoką jakość – zarówno pośród tanich, jak i drogich win zdarzyły się niewypały. Warto jednak podkreślić, że najlepszy olaszrizling całego panelu był równocześnie drugim najtańszym – niezbyt dobrze świadczy to o czołowych producentach, acz zachęca do poszukiwań na marketowych półkach – można tam znaleźć prawdziwe perełki w niskich cenach.

W degustacji wziąłem udział na zaproszenie Edit Szabó z portalu Borsmenta. Wina zostały udostępnione do degustacji przez producentów.

Bitwa Olaszrizlingów – część pierwsza

Olaszrizling, graševina, welschriesling, laški rizling, ryzlink vlašský, riesling italico – znana pod wieloma nazwami odmiana jest prawdziwym dzieckiem Mitteleuropy. Znajdziemy ją m.in. we Włoszech, Chorwacji, Słowenii, Serbii, Czechach, Rumunii, Słowacji, Czechach, oraz oczywiście na Węgrzech, gdzie do niedawna była najpopularniejszym białym szczepem. Uprawia się ją tam na 6000 ha, a jest obecna w niemlaże każdym regionie winiarskim (za wyjątkiem Tokaju), choć największe znaczenie ma nad Balatonem, zwłaszcza w okręgach Badacsony, Balaton-felvidék oraz Balatonfüred-Csopak.

Krajobraz przed bitwą. (fot. Gábor Vető)

Olaszrizling jest dość uniwersalną odmianą. Dobrze udaje się na ubogich, piaszczystych glebach, jak i kamienistych podłożach pochodzenia wulkanicznego. Potrafi dać wina o wysokiej kwasowości, mocno ekstraktywne, w sprzyjających warunkach zaś ulega botrytyzacji, przyczyniając się do powstania wspaniałych, słodkich nektarów, które są w stanie przetrwać dziesięciolecia, choć nierzadko jest też prostym, codziennym trunkiem, pozbawionym głębszych niuansów. By się przekonać, jakie jest oblicze węgierskich wariacji nt. tej odmiany wziąłem udział w degustacji organizowanej przez portal Borsmenta i Edit Szabó w przytulnych wnętrzach winoteki Boriroda, a relację z pierwszej (10 butelek) części znajdziecie poniżej.

Solidna ekipa w trakcie degustacji. (fot. Gábor Vető)

Jako pierwszy do kieliszków trafił Molnár és Fia Abasári Olaszrizling 2018 z Mátry. W nosie znajdziemy tu czyste aromaty cytrusów, mięty, ziół, akacji, gdzieniegdzie pojawia się też miód. W ustach sporo ciała, ładnie zarysowują się typowe dla odmiany nuty migdałów, cytrusów, brzoskwini i gruszek, jest również przyzwoita kwasowość i delikatna, prawdopodobnie odalkoholowa słodycz. Solidny wstęp! Ocena: ***. Cena: 990 HUF (13 PLN). Druga butelka, czyli Gellavilla Olaszrizling 2018 pochodzi z północnego brzegu Balatonu, a dokładniej regionu Balatonfüred-Csopak.  Aromaty są tu nieco mniej intensywne niż u poprzednika, choć bez problemu odkryjemy tu nuty cytrusów, białego pieprzu, grapefruita. W ustach nieco mniej kuszące, a to przez dziwną maślano-kukurydzianą kombinację smakową, choć trzeba przyznać, że jest tu też niezła kwasowość, owocowość spod znaków cytrusów i agrestu oraz delikatna goryczka. Można, ale po co? Ocena: **/***. Cena: 2090 HUF (27 PLN).

Dobry start. (fot. Gábor Vető)

Absolutnym rozczarowaniem i negatywnym zaskoczeniem (gdyż znam i doceniam tego producenta) było dla mnie natomiast trzecie wino, czyli Káli Balázs Öregtőkék Olaszrizling 2018 z regionu Balaton-felvidék. Dość wątły nos (aromaty migdałów, gruszki, suszonych owoców) nie zapowiada katastrofy, jaka spotyka nas po zapoznaniu się ze smakiem. A ten jest niestety bezlitosny – wyraźnie niedojrzała, zielona kwasowość, goryczka, brak ciała, jednym słowem… pustka. Nawet szczątkowe aromaty cytrusów i migdałów nie kompensują nietrafionego (bo wydaje mi się, że to jest powód) momentu zbiorów. Ocena: *. Cena: 2600 HUF (34 PLN). Na szczęście z odsieczą do kieliszków trafiło Havas & Timár Olaszrizling 2018 z Egeru. Nos dość niestandardowy, z aromatami prażonej kawy, suszonych owoców, miodu, brzoskwini), usta bogate, z nutami kandyzowanych i suszonych owoców, kompotu z brzoskwini, dalej pojawiają się morele, migdały oraz wanilia, a wszystko to wsparte na solidnej kwasowości i doprawione szczyptą słonej mineralności. Przyzwoicie zrobione, polecane wino. Ocena: ***. Cena: 2400 HUF (31 PLN).

Solidny olaszrizling znad Balatonu. (fot. Gábor Vető)

Następna butelka to już kolejny, wcześniejszy rocznik. Dobosi Nivegy-Völgy Olaszrizling Hegybor 2017 jest pierwszym w zestawieniu wino z certyfikowanych upraw ekologicznych. Znajdziemy w nim typowe dla odmiany aromaty cytrusów, ziół, mamy tu również kremowość oraz delikatną pikantność. W ustach pierwsze skrzypce gra świetna kwasowość, tworząc solidne ramy dla cytrusowej owocowości, nut migdałów oraz lekko zaznaczonej, słonej mineralności. Dobrze oddaje charakter odmiany. Ocena: ***. Cena: 2450 HUF (32 PLN). Drugie z win tej winiarni – Dobosi Háromszög Olaszrizling 2017 jeszcze lepsze wrażenie. Nos bogaty jest w aromaty brzoskwini, cytryny, grapefruita, nie brakuje tu również nut gruszki, pigwy oraz jabłka. W ustach zrównoważone, z ładną kwasowością, soczystą owocowością (cytryna, grapefruit, zielone jabłko) oraz lekką, migdałową goryczką. Jedyna cecha, jakiej mu brakuje to długość. Ocena: ***. Cena: 3000 HUF (39 PLN).

Mátra w natarciu. (fot. Gábor Vető)

Jednym z największych (pozytywnych) zaskoczeń degustacji był Dubicz Superior Olaszrizling 2017 z Mátry. Wyraźnie wyczujemy wpływ późnych zbiorów, nos aż buzuje od aromatów suszonych owoców, miodu, brzoskwini, swoją obecność zaznacza także beczka, pod postacią dymu i kawy, choć jest też niewielka lotna kwasowość. W ustach gęste, skoncentrowane, z wyraźnym cukrem resztkowym, nutami suszonych brzoskwini, moreli, fig, masła, wsparte solidną kwasowością, oraz delikatną migdałową goryczką. Nieoczywiste, ale piękne wino. Ocena: ***/****. Cena: 3990 HUF (51,50 PLN). Zupełnym jego przeciwieństwem jest Villa Tolnay Czobáncz Panoráma Olaszrizling 2017 pochodzący z regionu Badacsony. Nos dość powściągliwy, z nutami drożdży, trawy, cytrusów i ziół, w ustach zaś mocno techniczny, chemiczny posmak, z wyraźnym cukrem resztkowym, zieloną, gryzącą kwasowością i śladową nutą migdałów. Absolutnie nie przypomina win z tej odmiany. Katastrofa, zwłaszcza w tym przedziale cenowym. Ocena: */**. Cena: 5950 HUF (77 PLN).

Soczyste, dojrzałe wino z Egeru. (fot. Gábor Vető)

Przedostatnia butelka kryła Jásdi Lőczedombi Olaszrizling 2017 z Balatonfüred-Csopak. W nosie z początku zamknięte, dopiero po chwili otwiera się i ujawnia aromaty cytrusów, moreli i brzoskwini, oraz lekką ziołowość. Pojawia się także delikatna nuta lotnej kwasowości i suszu owocowego. W ustach soczyste, ładnie zbalansowane, z ładną kwasowością i delikatną, migdałową goryczką, nie brak tu dobrego owocu pod postacią zielonego jabłka, brzoskwini i cytrusów. Solidny średniak, choć trochę za drogi jak na te emocje. Ocena: ***. Cena: 4750 HUF (61,50 PLN). Na najlepsze trzeba było jednak czekać na koniec –pierwszą część degustacji wieńczyło Varsányi Grand Selection Olaszrizling 2015 z regionu winiarskiego Eger (a dokładniej miejscowości Verpelét). Pachnie ono grapefruitem, cytryną, ananasem, brzoskwinią oraz polnymi ziołami i białym pieprzem, usta zaś kuszą nutą ziołowo-herbacianą, wspartą cytrusami i migdałami. Jest też solidna kwasowość, lekka pikantność, oraz słona mineralnść. Krągłe, eleganckie, a do tego w najlepszej relacji cena/jakość! Ocena: ***/****. Cena: 1470 HUF (19 PLN).

A do wina podano pyszny chleb. (fot. Gábor Vető)

Jak widać – rozstrzał jakościowy jest dość duży, a cena niekoniecznie odzwieciedla poziom win. Widać jednak pewną prawidłowość – odmiana ta docenia dłuższy czas dojrzewania, i bardzo dobrze czuje się również w nieco chłodniejszych, wyżej położonych terenach (Mátra, Eger). Jednak więcej wniosków znajdziecie w kolejnym wpisie, w którym pojawi się recenzja kolejnych 10 butelek.

Źródło win: nadesłane przez producentów do degustacji prasowej.