Henriques & Henriques Terrantez 20 years old – biały kruk w kieliszku

Dokładnie dwa lata temu, w październiku 2016 zawitałem na Maderę, wyspę wiecznej wiosny i wspaniałych, długowiecznych win. Oprócz wspaniałych wspomnień zostało mi kilka butelek, które po dziś dzień zdobią moją kolekcję. Jedną z nich był do niedawna Henriques & Henriques Terrantez 20 years old, który otworzyłem przy okazji moich urodzin. Jest to NV (non-vintage) czyli kupaż win z wielu roczników, których średni wiek wynosi 20 lat. Powstał z gron ekstremalnie rzadkiej odmiany terrantez, którą uprawia się na zaledwie 2 ha.

20 lat robi swoje. (fot. własna)

 

Wino posiada ciemnobursztynową barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty drewna, karmelu, migdałów, orzechów włoskich, suszonych owoców, skórki pomarańczy i pigwy. Potrzebuje czasu, otwiera się powoli, by po kilkunastu minutach pokazać pełnię bukietu. W ustach dominują nuty orzecha włoskiego, rodzynek, suszonej śliwki, dalej pojawiają się orzechy laskowe, migdały, karmel oraz wanilia. Kręgosłup dla wina stanowi świetna kwasowość, oraz wyraźny, aczkolwiek dobrze zintergrowany cukier – wino skategoryzowane jest jako półwytrawne. Finisz długi, z nutami suszonych owoców. Ocena: ****. Cena: 50 EUR (215 PLN). Idealnie sprawdzi się na nadchodzące chłodne, jesienne wieczory.

Źródło wina: zakup własny w sklepie firmowym producenta.

Święta, święta – i po świętach. Wspomnienia zza świątecznego stołu.

Tegoroczne święta były dla nas pod wieloma względami wyjątkowe. Po pierwsze, wiemy, że za rok spędzimy je już w powiększonym gronie. Po drugie, po raz pierwszy na moim wigilijnym stole zagościło wino – do tej pory staropolskim zwyczajem w ten wieczór pościłem, jednak nie chcąc sprawić przykrości mojej węgierskiej rodzinie skosztowałem tego trunku – co więcej, sam wybrałem butelki do kolacji. A cóż takiego towarzyszyło nam w ten czas? Tokaj (Préselő Hábzó Hárs 2015 oraz Götz Pincészet 5 puttonyos Aszú 2005). 25 grudnia uczciliśmy zaś Maderą J.H. Gonsalves 10 years old Doce.

Świetny wybór na święta… (fot. własna)

 

O Hábzó Hárs 2015 już pisałem, podkreślę więc jedynie, że świetnie sprawdziło się w roli aperitifu. Po zakończonej kolacji sięgnąłem zaś po Götz Pincészet 5 puttonyos Aszú 2005 – zakup z niedawnej promocji w węgierskim Lidlu – i był to świetny wybór. Wino posiada piękną, głęboką bursztynową barwę, w nosie wyczuwalne są nuty kandyzowanych owoców, miód, botrytis. W ustach wyraźnie wyczuwalny jest stary styl tokaju – oksydacja, mimo to wino jest świeże, owocowe, obok potężnego cukru mamy sporą, cytrusową kwasowość. Mamy tu morele, brzoskwinie, delikatnie wyczuwalny botrytis i lekką nutę wanilii. Wszystko to łączy się w jedną, spójną całość. Bardzo dobry wybór w swojej cenie (3499 HUF, czyli 49,50 PLN). Ocena: ****.

Ta Madera również uświetni wyjątkowe chwile… (fot. własna)

 

W drugi dzień świąt wraz z teściem otworzyliśmy J.H. Gonsalves 10 years old sweet Reserve Malmsey Madeira. Wino to w momencie otwarcia miało już co najmniej 20 lat, na co wskazuje banderola gwarancyjna (IBV – poprzednik obecnego Instytutu Wina, który działał do 2006 roku). Wino posiada ciemnobrązową barwę, jest nieprzezroczyste ze sporą ilością osadu, co wskazywałoby na brak filtracji. W nosie wyczuwalna skórka pomarańczy, rodzynki, czekolada, karmel. W ustach spora słodycz, którą łagodzi przyjemna, świeża kwasowość. Dalej nuty orzechów, czekolady, skórki pomarańczy, cytrusów. Przyjemne, choć jego najlepszy okres już minął. Ocena: ***.

Zaś pod choinką znalazłem to. (fot. własna)

 

Jeśli chodzi o prezenty, to też warto wspomnieć, że od teściów otrzymałem Laposa Badacsony Kéknyelű 2015. Jak smakuje? O tym się dowiecie za jakiś czas. A na pozostałą część Świąt i koniec roku życzę Wam wszystkiego najlepszego!

Prezydenci USA a wino – Jak zmieniały się gusta w Białym Domu

W gorączce wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych warto poruszyć temat wina, które od zarania państwowości towarzyszyło przywódcom największego dziś supermocarstwa globu. Winem świętowano uzyskanie niepodległości, a i później zagościło ono rónież na stołach Białego Domu. Jednakże wraz z kolejnymi dziesięcioleciami i prezydentami zmieniały się także gusty – choć nie każdy prezydent był fanem wina, każdy z nich traktował nim swoich gości.
 
Jerzy Waszyngton – wielki fan Madery (źródło: www.en.wikipedia.org)
Zacznijmy jednak od początku. Kiedy Stany Zjednoczone były jeszcze zlepkiem kolonii pod Brytyjskim Berłem, a Jerzy Waszyngton młodym plantatorem w Wirginii, zamówił u angielskich kupców około 475 litrów Madery, która dotarła do jego posiadłości w Mount Vernon rok później. Śmiało można stwierdzić, że Madera przypadła przyszłemu prezydentowi do gustu, ponieważ 3 lata później zamówił kolejne 475 litrów bezpośrednio od producentów z wyspy, prosząc o “oleiste, bogate Wino”. Wg wspomnień jego przybranej wnuczki Nelly, po kolacji wypijał 3 kieliszki tegoż wina. Przyczynił się także do jego ówczesnej popularności – winem tym świętowano uzyskanie niepodległości.

Thomas Jefferson – wielbiciel Bordeaux (źródło: www.en.wikipedia.org)
Kolejnym wielkim miłośnikiem wina, który został wybrany na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych był Thomas Jefferson. Choć kolekcjonował wina od młodości, jego prawdziwa przygoda zaczęła się, kiedy został wysłany w roli ambasadora do Francji. 5-letni pobyt na kontynencie zaowocował zdobyciem olbrzymiej wiedzy (jego notatki pełne są informacji o terroir, szczepach, klimacie itp.) oraz zgromadzeniem pokaźnej kolekcji, która rosła również po objęciu stanowiska prezydenta. Jefferson wierzył, że jego rodzinna Wirginia jest idealnym miejscem dla winnej latorośli – i choć jego własna winnica okazała się fiaskiem – to dwieście lat później produkuje się tu winogrona, chociażby w winnicy należącej do…. Donalda Trumpa.
James Buchanan również uwielbiał Maderę (źródło: www.en.wikipedia.org)
Spora część kolejnych prezydentów lubowała w Maderze lub Szampanach. Do fanów pierwszego trunku można zaliczyć rodzinę Adamsów (John i John Quincy), a także Jamesa Buchanana (wydawał równowartość dzisiejszych 80000 dolarów rocznie na wino), w drugim zaś lubowali się m.in. James Madison, James Monroe, John Tyler, James K. Polk czy też Ulysses S. Grant, również sprowadzając pokaźne ilości musującego złota z Francji. Późniejsi gospodarze Białego Domu mieli inne preferencje i rzadko kiedy w ich gusta trafiało wino. Wyjątkami byli lubujący się w Tokaju Calvin Coolidge oraz Herbert Hoover, który na łożu śmierci zażyczył sobie wytrawne Martini.

Ronald Reagan wznosi toast (źródło: www.commons.wikimedia.org) 
Wino wróciło na salony z Richardem Nixonem, który wprowadził do Białego Domu trunki z Kalifornii. On sam lubował się w wyrobach wielkich producentów z Bordeaux – Château Margaux oraz Château Lafite Rotschild, które trzymał tylko dla siebie, każąc gościom serwować tańsze i mniej prestiżowe alkohole. Prawdziwy boom na kalifornijskie wina nastąpił za prezydentury Ronalda Reagana, który jako pierwszy zaserwował gościom Zinfandela. Za jego kandencji w Białym Domu podawano jedynie krajowe trunki.
Barack Obama preferuje piwo, aniżeli wino… (źródło: www.en.wikipedia.org)
 
W ten sposób dotarliśmy do teraźniejszości, w której – ostatnich kilka głów Stanów Zjednoczonych, nie było wielkimi fanami wina, preferując nad nie inne wykwintne trunki, lub też jak obecny prezydent – Barack Obama – piwo. Jednakże preferencje preferencjami a etykieta etykietą – dostojnych gości nie przystoi witać piwem, dlatego też gospodarz Białego Domu częstuje swoich gości krajowymi winami, zaś do jego ulubionych należy musujące Domaine Chandon Blanc de Noirs, oczywiście z Kalifornii. A co wiemy o obecnych kandydatach? Donald Trump posiada własną winnicę w Wirginii, która produkuje wysoko oceniane wina (o metodzie nabycia nie będę wspominał, kto chce – może przeczytać więcej tu), choć on sam w ogóle nie spożywa alkoholu. Natomiast Hillary Clinton znana jest w winiarskim świecie z tego, że przyczyniła się do popularyzacji lodów z winem. Ale to nie jedyne jej związki z tym szlachetnym trunkiem – uwielbia ona wznosić toasty, a jeden z jej darczyńców jest właścicielem winnicy – o jakże ciekawej nazwie – Clinton Vineyards.
Clinton czy Trump – decyzja zapadnie już dzisiaj (źródło: www.commons.wikimedia.org)
Bez względu na to kto zostanie gospodarzem Białego Domu – prawdopodobnie wino nie zniknie z salonów i wciąż będzie służyło do obsługi gości. Nowością jest fakt, że być może po raz pierwszy pojawi się tam wino z nazwiskiem… aktualnego prezydenta. 
 
Źródła:
http://www.bravotv.com/blogs/did-hillary-clinton-invent-wine-ice-cream
http://nypost.com/2014/10/18/what-every-president-drank/
http://blog.personalwine.com/5-us-presidents-favorite-wines
http://winefornormalpeople.com/four-wine-loving-us-presidents/
http://wineamerica.org/news/5-presidents-we-want-to-drink-wine-with
http://freebeacon.com/issues/hillary-drinks/
https://en.wikipedia.org/wiki/Trump_Winery