Kardos Szőlőbirtok – nieliczne hektary pełne pary

W tym tygodniu znów było mi dane zawitać w Mád na kilka godzin. W zasadzie muszę przyznać, że więcej czasu spędziłem w pociągu, aniżeli w samej wiosce. Co ma taką siłę przyciągania, że człowiek tłucze się godzinami by tam dotrzeć? Odpowiedź jest jednoznaczna – miejscowe wina. Ale nie tylko one, bo przecież można je dostać w pierwszym lepszym sklepie winiarskim w Budapeszcie. Ważnym powodem jest poznanie miejsca, w którym powstają i ludzi, którzy je tworzą. Dlatego w pochmurny poniedziałkowy poranek ruszyłem do Mád. Pierwszym punktem mojej wizyty była degustacja w Kardos Supreme Winebar. Samego właściciela nie udało mi się spotkać, za to mogłem zamienić kilka słów z współpracującym z nim winiarzem László Butellą.

Siedziba winiarni i winebar. (fot. własna)

 

Kardos Szőlőbirtok to mały, butikowy producent, którego początki sięgają 1989 roku. Ojciec obecnego właściciela podłożył podwaliny pod zajmujące dziś 10 ha gospodarstwo, którego prowadzenie w połowie ubiegłego dziesięciolecia przejął Gábor Kardos. Postawił na modernizację, ograniczenie plonów, zbiory wyłącznie w pełni dojrzałych winogron. Obecnie posiadają oni winnice w 3 stanowiskach: Szilvás i Betsek (Mád) oraz Padi-hegy (Rátka). Gábor postawił też na sprawny marketing – aktywnie działa w stowarzyszeniu młodych winiarzy Junibor, a także przez kilka lat był członkiem ekipy DiVino, gdzie do dziś można spróbować jego win.

Winebar Supreme – oczko w głowie Gábora. (fot. własna)

 

Ze względu na brak czasu miałem przyjemność skosztować tylko sześć win. Pierwszym z nich był Kardos Ziccer Tokaj Dry z rocznika 2015, bo rocznik 2016 sprzedał się na pniu (można go zresztą było dostać również w polskim Lidlu za 19,99 PLN). Jest to kupaż sárgamuskotály, furminta i zéty. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie nuty winogron, polnych kwiatów, miodu, w ustach zaś pojawia się brzoskwinia, morela, wszystko trzyma w ryzach świeża kwasowość, dalej pojawia się lekka goryczka a na finiszu zielone jabłko. W swojej cenie bardzo dobre wino, jak to oświadczył László – cashflow wine – gdyż stanowi ono jedno z najważniejszych źródeł gotówki. Ocena: ***. Cena: 2200 HUF (30,50 PLN).

Kardos Ziccer Tokaj Dry – tzw. cashflow wine. (fot. własna)

 

Kolejne wino, Kardos Supreme 2012 to cuvée furminta i hárslevelű (50%-50%). Widać tu sporą różnicę w stosunku do poprzednika – tam mieliśmy lekkie, świeże, powstałe wyłącznie w stali wino, tutaj jest znacznie więcej ciała i koncentracji. Złota barwa, w nosie nuty suszonych owoców, lipy, miodu oraz wanilii. W ustach również dominują dojrzałe owoce: morela oraz brzoskwinia, pojawia się też miód, sporo tu ciała, które dobrze trzyma w ryzach świetnie wyważona kwasowość. Na finiszu lekko zaznacza się nuta waniliowa. Bardzo przyjemne, złożone wino. Ocena: ***/****. Cena: 4500 HUF (62,50 PLN).

Kardos Supereme. Ma w sobie to coś. (fot. własna)

 

Następnie otrzymałem do degustacji Kardos Padihegy Furmint 2012. Tu już mamy selekcję z jednego siedliska i jednego szczepu. Wino posiada jasnozłotą barwę, w nosie dominują nuty suszonych owoców, morela, brzoskwinia, dalej pojawiają się kwiaty lipy, miód, wanilia oraz nuty korzenne. W ustach podobna sekwencja, przy czym jest tu też świetnie zintegrowana kwasowość oraz wyraźnie zaznacza się słona mineralność terroir. Grzechu warte. Ocena: ****. Cena: 7500 HUF (104 PLN).

Owo wino z siedliska Padihegy też Was nie rozczaruje. (fot. własna)

 

Kardos Betsek Furmint 2011 to kolejny krok w stronę większej koncentracji. Złota barwa, w nosie zaznaczają swoją obecność mineralność, suszona morela, brzoskwinia a także wanilia. W ustach na pierwszym planie mamy świeżą kwasowość oraz słone nuty mineralne, sporo tu ciała, dużo czystego owocu – brzoskwini, ale także zielonego jabłka i papierówki. Wszystko to poukładane i dające spójną, hedonistycznie przyjemną całość. Delikatna (2,5 g/l) zawartość cukru resztkowego dodaje nieco harmonii. Ocena: ****. Cena: 7500 HUF (104 PLN).

Kardos Betsek – ikona elegancji. (fot. własna)

 

Na końcu otrzymałem do degustacji dwa słodkie wina. Pierwsze z nich – Kardos Tündérmese 2016 to kupaż furminta (70%), hárslevelű (25%) oraz sárgamuskotály (5%) z późnego zbioru. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty owoców egzotycznych, grapefruita oraz cytrusów, w ustach dominuje świetnie zintegrowany cukier resztkowy (ok. 100 g./l) oraz świeża kwasowość, wsparte bukietem owoców (grapefruit, morele, zielone jabłko i pigwa). Pomimo swej słodyczy bardzo pijalne, nowoczesne wino, również stanowiące solidne źródło pieniądza dla producenta (powstaje go ok. 10-11 tys. butelek). Ocena: ***/****. Cena: 3500 HUF (48,50 PLN).

Amatorzy słodyczy też znajdą coś dla siebie. (fot. własna)

 

Kardos Fordítás 2013 to wino które oprócz tego z Betseka najbardziej przypadło mi do gustu. Mało kto już robi w regionie wina w tym stylu, a szkoda – potrafią dać sporo emocji! Nie inaczej było tutaj. Pozostała po produkcji aszú masa gronowa została zalana winem i wytłoczona raz jeszcze, po czym trafiła do beczki. W efekcie mamy trunek o złotej barwie, w nosie dominują nuty owocowe – suszone owoce, brzoskwinie, morele, bigwa, a także miód i botrytis. W ustach niesamowicie złożone – sporo tu orzeźwiającej kwasowości, radosnej owocowości (morela, pigwa), ale osią wszystkiego jest doskonale zintegrowana słodycz w postaci cukru resztkowego (138 g/l). Dalej mamy również delikatne nuty wanili, miodu oraz skórki pomarańczy, które nadają winu szlachetności. Ocena: ****. Cena: 9000 HUF (125 PLN).

Fantastyczny fordítás – aż szkoda, że mało winiarzy tworzy w tym stylu. (fot. własna)

 

Jeśli trafi wam się nieco więcej czasu w Mád – zajrzyjcie do Gábora. Przywita was uśmiechem, lokalnymi serami oraz świetnymi winami. Niestety nie są one dostępne w Polsce, poza wspomnianym wcześniej Ziccerze. A warto po nie sięgać – mając na uwadze, że wspieramy lokalnego, małego producenta – ponieważ prezentują wysoką jakość i pokazują nowe, ekscytujące oblicze tokaju.

 

Do Mád podróżowałem i degustowałem na koszt własny.

Z krótką wizytą w Mád – winiarskiej ziemi obiecanej

Przyjeżdżając do Mád koleją i wysiadając na tutejszym przystanku trudno jest odnieść wrażenie, że człowiek właśnie znalazł się w miejscu wyjątkowym. Wita nas mały, niezbyt zadbany budynek dworca, zewsząd otoczony mocno rozrośniętymi, w niektórych miejscach ponad metrowymi krzakami, po prawej stronie drogi prowadzącej do centrum wioski popadają w ruinę budynki przetwórni surowców mineralnych, dające niegdyś zatrudnienie ośmiuset osobom. Skręcając w uliczkę Bányász (Górników – tłum. własne) powoli napotykamy ślady działalności winiarskiej w postaci przydrożnych piwniczek, z których wszystkie już są zamknięte.

Mád pełen jest starych, urokliwych piwniczek winnych. (fot. własna)

 

Wieczorem wieś wydaje się wymarła, każdy wrócił do domu, odpoczywa przed kolejnym dniem wytężonej pracy, jedyne ślady życia widać w miejscowej knajpie, w której miejscowi sączą tanie wina i kiepskiej jakości piwo. Spacerując po głównej ulicy widać, że coś się jednak zmienia. Dawne pałace i dworki zdobią odnowione z pietyzmem fasady, zaś nowe budynki swą architekturą starają się odzwierciedlać ducha regionu. Widać to po detalach, jak chociażby użyciu minerałów z lokalnych kamieniołomów. Trafiam do eleganckiej, aczkolwiek dość ascetycznie wyposażonej sali degustacyjnej winiarni Demetervin, w której w najlepsze trwa kosztowanie win Endrego Demetera. Wygrzebuję z otchłani plecaka skrawek papieru i zasiadam przy stole, a do kieliszka jedno po drugim trafiają kolejne trunki.

Są tu również piękne dworki – jak ten, będący siedzibą Demetervin. (fot. własna)

 

Wino musujące Demetervin Extra Brut ma w sobie sporo elegancji, wyczuwalne są nuty skórki chlebowej oraz cytrusów, wszystko to przy sporej kwasowości i lekkich nutach mineralnych daje całkiem przyzwoitą mieszankę. Ocena: ***. Úrágya 57 2013, kupaż Furminta i Hárslevelű z niewielkiej, bo liczącej ledwie niecałe 0,4 ha parceli uwodzi nutami dymnymi, wyraźną, kwasową mineralnością, a wszystko to umiejętnie podkreślone beczką. Ocena: ****. Szamorodni 2013 charakteryzuje się sporą, egzotyczną owocowością, wyraźnymi nutami moreli i pigwy, zbudowane na sporej kwasowości i dobrze zintegrowanym cukrze resztkowym. Ocena: ***/****. W Aszú 2013 dominują nuty moreli, brzoskwinii, mango i botrytisu, sporo tu ciała, koncentracja na najwyższym poziomie, kwasowość też jest na miejscu. Przyjemne wino, choć potrzebuje jeszcze kilku lat by pokazać swą najlepszą formę. Ocena: ****.

Eleganckie, ekspresyjne wina Endrego Demetera. (fot. własna)

 

Pozostało szybko pożegnać się z Endrem i biec na kolejną już degustację, położoną kilkaset metrów dalej, w TR Művek. Tállyai Radikálisok, czyli Radykałowie z Tállya to 3 młodych winofanów, którzy postanowili zająć się produkcją wina. Dlaczego spotkaliśmy się z nimi w Mád? Odpowiedź jest dość prosta – w Tállya nikt im nie chciał sprzedać budynków gospodarczych, zmuszeni byli więc szukać gdzieś indziej. Dzięki rodzinnym koneksjom trafili na Károlya Bartę, od którego odkupili dwa budynki przy ulicy Táncsics. Projekt jest stosunkowo młody, panowie nabyli winnicę położoną w Palota Dűlő w 2013 roku, z tego też rocznika pochodzą ich pierwsze wina. Sukcesywnie inwestują w kolejne nasadzenia winogron, dziś powierzchnia winnic wynosi 3,5 ha, natomiast kolejne 5,5 ha czeka na krzewy.

TR Művek – rewolucja nadchodzi! (fot. własna)

 

Do naszych kieliszków trafiło 5 win. Furmint Dry 2015 przywitał nas sporym alkoholem, nutami cytrusów, tropikalnych owoców i gruszki. Brakuje mu nieco bardziej wyraźniej kwasowości, w tle pojawia się migdałowa goryczka. Ocena: **/***. Furmint Dry 2016 ma do zaoferowania zdecydowanie więcej – sporo nut zielonego jabłka, cytrusów, świeżą, solidną kwasowość, oraz umiejętnie wkomponowany cukier resztkowy. Całość daje wrażenie znacznie lżejszego, bardzo pijalnego wina. Ocena: ***/****. Édes 2015, czyli wino z późnych zbiorów posiada nuty moreli, brzoskwinii oraz pigwy, słodycz nie jest zbyt nachalna, aczkolwiek jak w przypadku wielu win słodkich z 2015 roku brakuje kwasowości. Aromatyczne, aczkolwiek płaskie. Ocena: **/***. Édes 2016 jest lepiej ułożone, więcej tu cukru resztkowego, więcej owocu, więcej kwasowości. Jest gruszka, pigwa i brzoskwinia, choć wciąż to proste, nieskomplikowane wino do popijania letnią porą. Z ciastem czy też kremówką sobie nie poradzi, raczej polecam solo. Ocena: ***. Na sam koniec na stole pojawiła się charakterystyczna półlitrowa butelka z białego szkła, więc nadeszła pora na Szamorodni 2013. Szamorodni, które miało być aszú, ale producenci zapłacili frycowe – zapominając dokumentować zbiór gron. Wino ma 180 g/l cukru resztkowego, nuty moreli, brzoskwinii, pigwy i botrytisu. Sporo tu ciała, kwasowość trzyma całość w ryzach, jest to świetny trunek z bardzo dobrego rocznika. Czeka na legalizację. Ja nie czekałem na nią, postanowiłem zabrać butelkę. Ocena: ****.

Mádi Kúria – elegancki hotel w historycznych wnętrzach. (fot. własna)

 

Nieuchronnie zbliżała się północ, więc postanowiliśmy udać się na spoczynek. Choć noc spędziłem w Zsirai Vendégház, nie miałem możliwości skosztować ich win – po prostu brakło mi czasu. Wstałem skoro świt i ruszyłem obejść wieś. W centrum widać, że tutejsi gospodarze nie siedzą bezczynnie. Od samego poranka trwa praca w winiarniach – pracownicy ukrzątali się zarówno w Royal Tokaji, Tokaj Classic jak i Barta Pince. Centrum wsi jest odrestaurowane ze smakiem, a nowe budynki, takie jak Percze Élményközpont, Aszúház, Hotel Botrytis czy Első Mádi Borház doskonale wkompononowały się w krajobrazie wsi. Odnowiono również lokalną Synagogę, która jest niemym świadkiem dawnego osadnictwa żydowskiego. Tutejsi żydzi przybyli z terenów Galicji, budując sieć kontaktów, która pozwoliła im później zdominować handel tutejszym winem na ziemiach polskich.

Synagoga – pamiątka po żydowskim osadnictwie. (fot. własna)

 

Zbliżał się również główny cel mojego przyjadu do Mád – wizyta u najbardziej znanego i szanowanego winiarza regionu – Istvána Szepsyego. Wizyta, która pozwoliła dostrzec, czym jest Mád, czym są wielkie wina tokajskie i jak wygląda tutejsze terroir. Poznać, dlaczego każdy, którego nazwisko cokolwiek znaczy w regionie ma tu przynajmniej jedną małą parcelę. István Szepsy jest tak ważną i istotną osobą dla regionu, iż poświęcę mu osobny wpis. Jest też wyjątkowo skromny i uczynny – wiedząc, że nasza wizyta przeciągnęła się o ponad godzinę, podrzucił mnie swoim samochodem pod kolejną winiarnię, tym razem w Tokaju. I żałuję tylko, że moja wizyta w Mád trwała zaledwie kilkanaście godzin. Musiałem odpuścić sobie wizytę u Barta Pince, Lenkey Családi Pincészet czy chociażby Ferdinand Pince. Nie szkodzi, mam co najmniej kilkanaście powodów, by wrócić do tej wioski, tym razem na dłuższy czas, by znów zachwycić się wzgórzami, których ziemia daje tak doskonałe wina.

Betsek – jeden z najlepszych terroir w Mád. (fot. własna)

 

Do Mád podróżowałem na koszt własny, degustowałem na zaproszenie winiarzy wraz z Sławomirem Sochajem z redakcji magazynu Ferment oraz Piotrem Wdowiakem z bloga Z winem do kina.