Somlói Juhfark Ünnep – krocząc po utartym szlaku

Uwielbiam powracać na górę Somló. To jeden z tych zaklętych, magicznych zakątków węgierskiej ziemi, do którego wciąż nie dotarła masowa turystyka, a które słynie ze wspaniałych, potężnych i długowiecznych win. Choć uprawia się tu wiele odmian – przede wszystkim olaszrizlinga, furminta, hárslevelű i juhfarka – to właśnie ta ostatnia, autochtoniczna odmiana jest perłą w koronie tego wygasłego wulkanu. Jej uprawy zajmują nieco ponad 100 ha, a powstające z niego wina doskonale oddają charakter miejscowego, bogatego w minerały terroir. Przez wieki był składnikiem słynnych w Europie szomlońskich kupaży, dopiero w ostatnich dziesięcioleciach zyskał na znaczeniu jako czyste wino jednoodmianowe.

Somló w pełnej krasie. (fot. własna)

 

Powodem mojej wizyty w Somló była trzecia już edycja Święta Juhfarka (Somlói Juhfark Ünnep) organizowana przez winiarnię Tornai Pincészet. Jest to wyjątkowa impreza mająca za cel promocję i prezentację tej wyjątkowej węgierskiej odmiany. Najważniejszą jej częścią jest oczywiście otwarta degustacja win pochodzących od tutejszych producentów, będąca niejako forum i miejscem porównania różnych stylów win z juhfarka. W tym roku swoje wina przesłało 12 producentów (z zapowiedzianych wcześniej 15), aczkolwiek przedstawicieli winiarni było jeszcze mniej. Wypada wspomnieć, że tegoroczna edycja odbyła się tydzień wcześniej w stosunku do poprzednich (w trzecią, a nie jak dotychczas czwartą sobotę września).

Miejsce imprezy – winiarnia rodziny Tornai. (fot. własna)

 

Większość zaprezenowanych win pochodziła z 2016 i 2017 roku, zaledwie niewielką część stanowiły starsze wina i one prezentowały najrówniejszy poziom. Spośród nich najlepsze wrażenie zrobiły dojrzałe juhfarki z winiarni Fekete Pince – Fekete Juhfark 2011 – o głebokiej, złotej barwie, w nosie częstujący aromatami krzemionki, suszonych owoców, białego pieprzu i szczypty wanilii, zaś w ustach zachwycający świetną kwasowością, słoną mineralnością, nutami białego pieprzu, suszonej śliwki, sporym ciałem i kremowością, a na finiszu pojawia się jeszcze migdałowa goryczka (ocena: ****). Cztery lata młodszy Fekete Juhfark 2015 zwiastuje nieco inny styl – mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie królują suszone morele, brzoskwinie, wyraźnie zaznaczona jest mineralność i aromat świeżo mielonego białego pieprzu, w ustach sporo jest wyraźnych nut owocowych (suszone morele, śliwki, brzoskwinie), jest też słona mineralność, pikantność oraz sporo ciała. W ryzach to wszystko trzyma ostra jak brzytwa kwasowość. Na finiszu pojawia się przyjemna nuta pigwy (ocena: ****).

Klasyczny, dojrzały juhfark od Béli Feketego. (fot. własna)

 

Solidnie zaprezentowały się również wina od gospodarza – Tornai Pincészet. Moją uwagę zwrócił przede wszystkim Tornai Selection Grófi Juhfark 2016 – posiada złotą suknię, w nosie wyczuwalne aromaty krzemowe, wanilii, kremowości i miodu, w ustach zaś zachwyca nutami moreli, suszonych śliwek, słoną mineralnością i świetną kwasowością. Sporo tu ciała, posiada kremową teksturę i długi, mineralny finisz  (ocena: ***/****). Bardzo dobrze wypadło również Tornai Prémium Juhfark 2016 – o bladozłotej barwie, w nosie wycofany, z delikatnymi nutami kremowymi, białych owoców oraz wanilii, w ustach zaś mamy sporo nut soczystego owocu, cytrusów, suszonych moreli, brzoskwinii, maślaną kremowość oraz świeżą kwasowość. Wino to prezentuje lekki, owocowy styl, który wielu winomanom z pewnością się spodoba (ocena: ***/****).

Lekki, owocowy styl juhfarka. (fot. własna)

 

Jak zwykle świetne wrażenie zrobiły na mnie wina Tamása Kisa. Jego Somlói Vándor Juhfark 2016 mógłby stanowić wzór trunków powstałych z tej odmiany – charakteryzuje je jasnozłota barwa, w nosie występują aromaty kremowe, wanilii oraz krzemowej mineralności, w ustach zaś mamy sporo nut owocowych – cytrusów, moreli,  później zaś miodu, w tle migocze słona mineralność, a wszystko oparte jest na ostrej jak brzytwa kwasowości. Na finiszu pojawia się delikatna nuta zielonego jabłka (ocena: ****). Rok młodsze Somlói Vándor Borszörcsök-Somlószőlős Juhfark 2017 powstało jako selekcja gron z północnych i północno-wschodnich parceli góry Somló. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty polnych ziół, migdałów, krzemionki oraz lekka kremowość, w ustach zaznaczają się nuty owoców – gruszki i zielonego jabłka, w tle pojawia się słona mineralność, jest też gładka, kremowa tekstura. Nie brakuje również wyraźnej, szomlońskiej mineralności, którą delikatnie łagodzi niewielki cukier resztkowy (ocena: ****).

Tamás Kis – młoda gwiazda Somló. (fot. własna)

 

Zdecydowanie warto polecić także Kreinbacher Juhfark 2008. Wiek widać już po głębokiej, złotej barwie, do tego dochodzi surowy, mineralny nos z aromatami prażonej kawy i dymu, oraz usta z dominującą słoną nutą mineralną, stalową kwasowością, migdałową goryczką i pieprzną pikantnością. Brak tu nawet śladów owocu, co absolutnie nie przeszkadza w odbiorze tego wina (ocena: ****). Oczywiście jest to tylko wycinek tego, co warto było polecić – świetne wina takie jak Kőfejtő Juhfark 2016 oraz Bogdán Elixir Juhfark 2015 opisywałem już we wpisie traktującym o poprzedniej edycji imprezy – od tamtej pory nie straciły nic ze swej wielkości.

Czysta mineralność i nic więcej. (fot. własna)

 

Podczas prawie siedmiu godzin degustacji spróbowałem wszystkich (dokładnie 27) win, nie znajdując ani jednego, które byłoby słabe, lub wyraźnie odstawało jakością od innych. Widać, że organizatorzy traktują wstępną selekcję poważnie. Warunki do degustacji były niemalże idealne, szerokie przestrzenie i rozstawione na terasie stoły pozwoliły na kontemplacje i ocenę wina w ciszy i spokoju. Organizacyjnie impreza wypadła bardzo dobrze, choć zdarzyły się pewne niedociągnięcia – z początku brakowało naczyń z lodem do chłodzenia wina, a puszczana z głośników muzyka w sali degustacyjnej zdecydowanie zagłuszała próby rozmów z winiarzami (na szczęście z czasem ją przyciszono). No właśnie – z winiarzami, których było nader mało – z tego co wiem, część z nich nawet nie przysłała próbek do wstępnej degustacji ze względu na zbyt krótki termin zgłoszeń. Nie pomógł również fakt, że impreza ma miejsce w samym środku zbiorów, a wiele z winiarni to małe, rodzinne przedsiębiorstwa, gdzie każda para rąk się liczy.

Tłumów gości nie stwierdzono. (fot. własna)

 

Zabrakło także solidnej komunikacji do klientów – przez co obecna, trzecia edycja była najmniej odwiedzoną, nawet pomimo pochwał organizatorów, że przyciągnęła znaczącą liczbę obcokrajowców (głównie Polaków, m.in. dzięki kilkunastoosobowej grupie, która wówczas przebywała w okolicy). Nic dziwnego – nie jest to tania impreza – sam wstęp kosztuje 7900 HUF (104 PLN), zaś dojazd chociażby z Budapesztu nie jest najłatwiejszy. O ile przed pierwszą edycją bilety sprzedały się w komplecie na kilka dni przed samym wydarzeniem, tak teraz sala degustacyjna przez dużą część dnia świeciła pustkami – jeśli liczba gości będzie spadać w takim tempie, to może po prostu stracić rację bytu. Co istotne, nie spotkałem przedstawicieli lokalnej prasy winiarskiej – w czym nie pomogło właśnie przesunięcie daty – gdyż w tym samym czasie od lat odbywa się ciesząca się większym prestiżem Tokajska Jesień (Tokaji Ősz), a pewnie zabrakło także darmowych zaproszeń. Kilka reklam na stronie winiarni i jest profilu facebookowym to za mało, by przyciągnąć kogoś więcej, niż tylko zatwardziałych fanów juhfarka. Ja zaś do nich należę i za rok z pewnością wrócę na wygasły wulkan, by spróbować mocarnych win powstałych z tej wyjątkowej, lokalnej odmiany.

W degustacji brałem udział na koszt własny.

Gál Szőlőbirtok és Pincészet – wizyta w winnym ogrodzie Budapesztu

Choć wzgórza Budapesztu przez stulecia porastała winorośl, dziś nie znajdziemy jej w krajobrazie miasta. Śmiertelny cios winogradom zadała plaga filoksery, a w miejsce upraw pojawiły się zabudowania mieszkalne. Dziś, by znaleźć się w winnicy musimy opuścić granice miasta i udać się 25 kilometrów na południe do położonej na wyspie Csepel miejscowości Szigetcsép (region winiarski Kunság), na skraju której znajduje się winiarnia rodziny Gál. To rodzinne przedsiębiorstwo powstało w 1994, kiedy pracujący dotychczas w miejscowym kombiniacie Gálowie odkupili ponad 60 ha nasadzeń. Przez pierwsze kilka lat zajmowano się tu tylko uprawą i sprzedażą winogron, dopiero w 2004 roku rozpoczęto produkcję własnego wina.

Budynek, w którym mieści się winiarnia. (fot. własna)

 

Dziś uprawy zajmują 66 ha na wyspie Csepel (w miejscowościach Szigetcsép, Szigetújfalu oraz Szigetszentmarton), oraz 10 ha (nabyte w 2011 roku) w miejscowości Lesencetomaj na północnym brzegu Balatonu. Odmiany, które tu znajdziemy to: riesling, olaszrizling, pinot gris, ezerjó, cserszegi fűszeres, nektár, chardonnay, sauvignon blanc, kékfrankos, pinot noir oraz cabernet sauvignon. W związku z ograniczonymi mocami produkcyjnymi zaledwie 20-30% gron jest przerabiana na miejscu, resztę sprzedaje się innym producentom. Pozwala to na dokładną selekcję gron i produkcje wysokiej jakości win. W 2013 roku w uznaniu zasług, winiarka Éva Digniszné Gál została uhonorowana przez Węgierską Akademię Wina tytułem „Winiarza Roku”. Jej mąż – Csaba Gál odpowiada za uprawy, zaś rodziców w codziennej pracy wspiera syn – również Csaba, który niedawno ukończył studia enologiczne na Uniwersytecie Corvinusa w Budapeszcie. Moim przewodnikem była jego siostra – Zsuzsanna Gestas-Gál – która odpowiada w rodzinnej firmie za marketing i promocję.

Dojrzewające grona cabernet sauvignon. (fot. własna)

 

Przed budynkiem rozpościerają się uprawy cabernet sauvignon, który w połowie sierpnia potrzebował jeszcze kilku tygodni, by uzyskać pełną dojrzałość – a mimo to, zbiory w tym roku będą jednymi z najwcześniejszych w historii. Wizytę w winiarni rozpoczęliśmy w przetwórni, w której znajdują się stalowe tanki (o łącznej pojemności 1800 hl) oraz kilkanaście beczek, powstałych z węgierskiego dębu. To w nich dojrzewają dobrze zbudowane wina białe oraz czerwone. Obok głównego budynku znajduje się nowy magazyn zbudowany z prefabrykatów, który stał się koniecznością przy rosnącym popycie na tutejsze produkty. W nim mieści się kilka tanków, oprzyrządowanie do butelkowania, a także tu składuje się zabutelkowane wina – dzięki klimatyzacji mogą one dojrzewać w stałej, niskiej temperaturze. Pomimo sporej roli mechanizacji przykłada się tu szczególną uwagę do tego, by tutejsze produkty odzwierciedlały charakter miejsca, z którego pochodzą, a nie były tylko anonimowymi, przemysłowymi winami.

Stalowe tanki, w których powstaje tutejsze wino. (fot. własna)

 

Głównym celem mojej wizyty była oczywiście degustacja. Gospodyni – Zsuzsanna Gestas-Gál zaprezentowała osiem win, które stanowią co prawda zaledwie wycinek całej oferty, ale doskonale oddają charakter tutejszego terroir. Pierwszym z nich była absolutna nowość w ofercie – dzieło jej brata – Gál Jóbarát Gyöngyözőbor 2017 – lekki, przyjemny musiak powstały z gron odmian szürkebarát (pinot gris) oraz ezerjó – stąd też jego nazwa. Posiada jasnozieloną barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty cytrusów, trawy, zielonego jabłka, które również znajdują swoje odbicie w ustach. Wszystko oparte na świetnej kwasowości, delikatnie wysycone dwutlenkiem węgla, z lekką pikantnością, do której dochodzą nuty gruszki i brzoskwini. W sam raz na ciepłe, jesienne wieczory. Ocena: ***.

Lekki, owocowy musiak – w sam raz na koniec lata. (fot. własna)

 

Gál Szigetújfalui Olaszrizling 2017 to jedna z podstawowych etykiet winiarni. Mamy tu jasnozieloną suknię, w nosie dominują nuty trawy, cytrusów, polnych ziół oraz migdałów. W ustach lekkie, świeże, z solidną dawką kwasowości oraz cytrusowo-jabłeczną owocowością. Nie szukajcie tu głębi, ani finezji – jest to proste, ale bardzo pijalne, przyjemne wino. Ocena: ***. Nieco ciekawszy jest Gál Szigetújfalui Rajnai Rizling 2017. Choć daleko mu do niemieckiego pierwowzoru, to można wyczuć charakter odmiany, co pośród węgierich rieslingów jest rzadkością. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie dominują aromaty polnych kwiatów, cytrusów oraz brzoskwini, pojawia się także lekka nuta naftowa. W ustach wyczujemy sporo dobrego owocu (limonka, cytryna, gdzieniegdzie przebija się zielone jabłko), są też polne zioła, słona nuta mineralna oraz delikatna goryczka, lecz kręgosłup stanowi świetna, potężna kwasowość. Ocena: ***.

Zsuzsanna Gestas-Gál opowiada o produkcji win. (fot. własna)

 

Następnie nadeszła pora na Gál Balaton-melléki Chardonnay 2017. Mamy tu typową dla tej odmiany jasnozłotą barwę, w nosie dominują nuty melona, cytrusów, zauważalna jest także kremowość. W ustach kremowe, maślane, o lekkiej kwasowości, z nutami melona, cytryny oraz z delikatnie wyczuwalną mineralnością. Dla fanów gatunku – mnie nie porwało, ale nie przepadam za winami z tej odmiany. Ocena: ***. Gál Szigetújfalui Cserszegi Fűszeres 2017 to zupełnie inny rodzaj wina – lekkie, mocno aromatyczne, które idealnie gasi pragnienie latem, doskonale nadaje się także jako baza sprzycerów. Posiada ono jasnozieloną barwę, w nosie zaznaczają się aromaty polnych kwiatów, bzu, muszkatu, białego pieprzu. W ustach dominują nuty owocowe – grapefruita, ananasa, papai, mango, jest też świeża kwasowość oraz delikatna goryczka. Niestety – co często jest charakterystyczne dla win z tej odmiany – brakuje tu głębi, aromaty dość szybko się ulatniają, a sama kwasowość to za mało, by utrzymać to wszystko w ryzach. Mimo wszystko jest to bardzo dobry kompan terasowych posiadówek. Ocena: **/***.

Bardzo przyjemny róż z kékfrankosa. (fot. własna)

 

Znacznie więcej ciekawego dzieje się w kolejnym winie – Gál Szigetújfalui Kékfrankos Rosé 2017. W tym konkretnym przypadku mamy łososiową barwę, w nosie dominują aromaty świeżych poziomek, truskawek, malin, jest też kremowość oraz pikantność. W ustach widać kontynuację – tu również sporo dobrego, czystego owocu (poziomka, truskawka), rześka kwasowość, przyzwoita struktura, pojawia się także lekka pikantność. Pomimo niemalże kompletnej wytrawności ma się wrażenie lekkiej słodyczy, wino jest bardzo pijalne. Nie bez kozery pani Éva Gálné Dignisz jest nazywana „Królową różu” – bo właśnie ten styl daje tu najlepsze rezultaty. Ocena: ***/****. Czas gonił, dlatego też prędko przeszliśmy do kolejnej butelki – Gál Balaton-felvidéki Cabernet Sauvignon 2016. To czerwone wino, o purpurowej barwie, w nosie dominują nuty owoców leśnych, czarnej porzeczki, kawy, tytoniu oraz mokrej ściółki. W ustach na pierwszym planie pojawia się czarna porzeczka, dalej mamy owoce leśne, skórę, pieprz oraz świeżą kwasowość. Wino jest średniozbudowane, owoc w żaden sposób nie jest stłamszony, pojawia się także lekka pikantność, nadająca mu pazura. Dobry wybór do dań z grilla i czerwonego mięsa. Ocena: ***/****.

Poważna czerwień znad Balatonu. (fot. własna)

 

Na zakończenie degustacji w kieliszku znalazł się Gál Késői Szüretelésű Szürkebarát 2016. Jest to słodkie wino z późnych zbiorów, powstałe z winogron pochodzących z parceli nad Balatonem. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie dominują aromaty brzoskwini, moreli, suszonych owoców oraz miodu. W ustach dość neutralne, lekko zaznaczają się nuty moreli, miodu, sporo tu cukru resztkowego, którego moc równoważy świeża, cytrusowa kwasowość. Delikatne, mało aromatyczne wino, najlepiej do spożycia solo, gdyż deser może stłamsić jego neutralny charakter. Mimo wszystki sporo tu jakości, czysty, dobry owoc oraz pijalność – fani słodyczy zdecydowanie będą na tak. Ocena: ***/****.

Słodycz z późnych zbiorów. (fot. własna)

 

Udając się na wizytę winiarni rodziny Gál doskonale wiedziałem, że nie znajdę wina, które kompletnie mnie oczaruje, obezwładni, sprawi, że będzie śniło mi się po nocach (zresztą to prawie nigdy mi się nie zdarza). Spodziewałem się natomiast solidnego poziomu, zwłaszcza kategorii win na codzień (15-45 PLN), dobrej interpretacji miejscowego terroir i oddania charakteru odmiany – i to wszystko się sprawdziło. Tutejsze produkty reprezentują drogę środka – charakteryzuje je świetna relacja ceny do jakości, świeżość, owocowość, lekkość – wszystko to, czego oczekuje rynek, jednocześnie bez konieczności kompromisu w kwestii chociażby wielkości produkcji. Dzięki temu zdobyły sobie grono wiernych fanów, do których właśnie dołączyłem.

W degustacji wziąłem udział na zaproszenie Zsuzsanny Gestas-Gál. Wina Gál importuje do Polski firma Caspian Trade.

Dobravac Vina – istryjska radość życia

Upał doskwiera niemiłosiernie, z lekka tylko ulegając delikatnej, słonej w zapachu morskiej bryzie. Jednak mimo temperatury przekraczającej 30 oC, na ganku Villi Dobravac jest przyjemnie, między innymi dzięki cieniu i pojawiających się raz po raz butelkach z winem. Dookoła widać drzewa oliwne, czekające na zbiory narzędzia winiarskie, a także niewielki sklepik, w którym można zakupić warzywa i owoce pochodzące z tutejszych sadów. Panuje cisza, morze znajduje się w wystarczającej odległości, by nie zakłócać spokoju rzeszą turystów. Jest się czym zachwycić.

Przepiękne portowe miasto Rovinj. (fot. własna)

 

Rodzina Dobravaców zajmuje się agroturystyką od 1960 roku. W przyjemnej, oddalonej o 15 minut piechotą od centrum miasta willi mieści się kilka pokojów gościnnych, zaś nieco dalej – poza miastem znajdują się winnice, sady oraz gaj oliwny. Od 1994 roku za produkcję tutejszych wyrobów odpowiada Damir Dobravac. Wiele lat doświadczeń oraz inwestycji przyniosło efekt w 2008 roku, kiedy zabutelkowano pierwsze wina oraz oliwy.

Villa Dobravac – to tu powstają świetne istryjskie wina. (fot. własna)

 

Obecnie rodzina Dobravaców gospodaruje na 15 ha leżących w okolicach miasta Rovinj, z czego połowa stanowią winnice, mniejszą część gaj oliwny, sady i uprawy warzyw. Tutejsze winna latorośl rośnie na czerwonych glebach (terra rossa), powstałych na podłożu krasowym. Dzięki temu powstające tu wina charakteryzuje wyraźna, słona nuta mineralna. Uprawia się głównie lokalne szczepy: malvazije istarską, muškat žuti, teran a także światowe odmiany: chardonnay, cabernet sauvignon, merlot, cabernet franc. Obecnie powstaje z nich 7 różnych win – 2 białe wytrawne, 3 czerwone wytrawne, 1 pomarańczowe oraz jedno białe słodkie. Ja zaś miałem przyjemność spróbować większość z nich, a zaprezentowała mi je jedna z najzdolniejszych chorwackich sommelierek – Karin Rupena Perdec, która odpowiada za tutejszy winebar.

Winebar – królestwo sommelier Karin Rupeny Perdec.(fot. własna)

 

Nazwy win pochodzą od form muzycznych, a wymyślił je przyjaciel Damira, muzyk Massimo Brajković. Pierwsze z nich Dobravac Suita 2017 to lekka, przyjemna malvazija istarska. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty cytrusów, trawy, akacji, oraz jod. W ustach dominują nuty ziołowo-owocowe, trawa, cytrusy, akacja, mięta, wszystko spina solidna kwasowość, jest tu też słona mineralność oraz pikantność. Odświeżające, niczym morska bryza, a do tego w pryzwoitej cenie. Ocena: ***/****. Cena: 47,50 HRK (27,50 PLN).

Suita – lekka, przyjemna malvazija istarska. (fot. własna)

 

Dobravac Sonata 2017 to również malvazija, aczkolwiek powstała z gron zebranych kilka dni później, zaś  maceracja skórek trwała przez 36 godzin. Dzięki temu mamy tu więcej ciała, jasnozłotą barwę, a także wspaniałe aromaty melona, cytrusów, kwiatów i polnych ziół. W ustach więcej ciała, tu również dominują nuty melona, cytryny, grapefruita, winogron, to wszystko oparte o średnią kwasowość, dalej mamy lekką pikantność oraz nutę mięty. Ocena: ****. Cena: 52,50 HRK (30 PLN).

Nadmorska Sonata – niczym odświeżająca morska bryza. (fot. własna)

 

Trzecie spróbowane to Dobravac Simfonija 2011. Jest to kupaż malvaziji istarskiej (80%) i chardonnay (20%), macerowany przez 2 tygodnie na skórkach, po czym trafił do stalowych kadzi na kilka miesięcy, by spędzić kolejne 3 lata w beczce. W efekcie powstało obłędne wręcz wino pomarańczowe. Mamy tu głęboką, nieprzejrzystą (brak filtrowania!) bursztynową barwę, w nosie aromaty orzechów włoskich, miodów, moreli, tytoniu, suszonych śliwek. W ustach dominują nuty suszonych owoców, śliwki, miodu, orzechów, sherry, jest też solidna kwasowość, dobrze zintegrowana tanina, dalej pojawiają się nuty mandarynek i skórki pomarańczy. Wszystko świetnie skomponowane, gęste, oleiste – a jednocześnie świetnie pijalne. Na finiszu pojawiają się nuty suszonych daktyli i skórki pomarańczy. Ocena: ****/*****.  Cena: 162,50 HRK (93 PLN).

Pomarańczowa symfonia smaków. (fot. własna)

 

Kolejna butelka – to już nowsze wcielenie Simfoniji – tym razem z 2013 roku. Wino to jeszcze nie jest w sprzedaży – co więcej – nie jest nawet zabutelkowane, mamy tu do czynienia z próbą beczkową. W porównaniu do swego starszego brata – jest ono zdecydowanie mniej ułożone, surowe, ale z solidnym potencjałem. Barwa bursztynowa, w nosie dominują słodkie nuty miodu, moreli, suszonych owoców i przypraw korzennych. W ustach mamy natomiast symfonię suszu owocowego, śliwek, orzechów, gruszki i miodu, połączoną z świetną kwasowością i delikatną pikantnością. Tanina spora, ale jeszcze nie do końca ułożona. Ocena: ****.

Adriatycki bursztyn. (fot. własna)

 

Dobravac Fuga Teran 2015 to jedyne degustowane przeze mnie tego dnia wino czerwone. Powstało z gron lokalnej odmiany i dojrzewało w dębowych beczkach. Zachwyca ciemnopurpurową barwą, w nosie dominują aromaty wiśni, maliny, owoców leśnych, wanilia oraz fiołki. W ustach gładkie, jedwabiste, z wyraźną taniną, dobrą kwasowością, sporym ciałem oraz wyraźną owocowością: sporo u zwłaszcza  wiśni i malin. Na finiszu pojawia się delikatna pestkowa goryczka. Ocena: ***/****. Cena: 125 HRK (71,50 PLN).

Ostatni akord degustacji – słodki muskat Allegro. (fot. własna)

 

Ostatnia z butelek – Dobravac Allegro Muškat Žuti 2013 zawierała słodkie wino powstałe metodą passito. Posiada ono jasnobursztynową barwę, w nosie dominują nuty miodu, pigwy, moreli, winogron oraz muszkatu. W ustach wyraźnie wyczywalna kwiatowość, morele, sporo tu słodyczy, której niestety nie kompensuje dość niska kwasowość. Dalej pojawia się delikatna goryczka oraz nuta alkoholowa, nic dziwnego, skoro jest go tu aż 15%. Nie do końca harmonijne, choć wciąż przyjemne i poprawne wino. Ocena: ***. Cena: 125 HRK (71,50 PLN).

Tradycja nade wszystko. (fot. własna)

 

Win tych nie dostaniecie poza Chorwacją – co więcej – nie tak łatwo je dostać poza samą Istrią. Na pytanie dlaczego Karin odpowiedziała – Skoro wszystko sprzedajemy tutaj, to po co szukać rynków eksportowych? – I jest w tym trochę racji – chcesz poczuć bryzę znad Adriatyku – musisz wybrać się nad Adriatyk, chcesz spróbować istryjskiego wina – wybierz się na Istrię – tam smakuje najlepiej, zwłaszcza w akompanianmencie miejscowych potraw.Tu tradycja łączy się z nowoczesnością, a wina powstają wobec dawnych metod – w ten sposób na nowo odkrywając tożsamość tej ziemi. Dzięki takim ludziom jak Damir Dobrovac Istria powoli wraca na winiarską mapę świata, pokazując swój nieskażony, nadmorski, rześki charakter. Choć moja wizyta trwała dosłownie kilka godzin – obiecałem sobie, że powrócę na dłużej, by jeszcze lepiej poznać tutejsze wspaniałe wina.

W degustacji brałem udział na koszt własny (5 win + przystawki z lokalnych produktów w cenie 125 HRK/71.50 PLN).