Obezwładniająca słodycz – Hímesudvar Aszú 2013

Hímesudvar to jedna z najbardziej popularnych pośród polskich turystów winiarni w Tokaju. Jest ku temu kilka powodów – po pierwsze, położenie. Budynek winiarni znajduje się w samym centrum Tokaju przy ulicy Bema, w historycznym dworku łowieckim rodziny Rakoczych. Po drugie – dogodne godziny otwarcia winoteki. Trzeci, najbardziej prozaiczny powód – to osoba właściciela i zarazem winiarza – Pétera Várhelyiego. Jego otwartość, cierpliwość i komunikatywność zachęca do powtórnych odwiedzin. Rodzina Várhelyich zajmuje się winiarstwem od 1983 roku. Tutejsze trunki powstają z 3 ha położonych w dwóch parcelach Malomfeli (Tokaj) oraz Nyulas (Tarcal). W zależności od rocznika dają one 15-20 tysięcy butelek. Owe wina można zamówić przez internet, a także zakupić w stacjonarnym sklepie w Tokaju. Dzięki uprzejmości mojego przyjaciela pana Andrzeja miałem możliwość skosztować 6 puttonowego aszú z 2013 roku.

Obezwładniająco słodkie aszú (fot. własna)

 

Hímesudvar Aszú 2013 to jedno z dwóch win o tej samej nazwie, które powstały w winiarni, a różnią się od siebie zawartością cukru, składem gron aszú (w próbowanym przeze mnie jest więcej gron kövérszőlő, w drugim zaś, mniej słodszym – zéta) oraz czasem dojrzewania (słodsze dojrzewało dwa miesiące dłużej). Degustowane przeze mnie wino posiada głęboką, złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty pigwy, moreli, propolisu, miodu, skórki pomarańczy oraz mięty. W ustach dominuje potężna, obezwładniająca wręcz słodycz (186 g/l) , za którą chowają się nuty owocowe – pigwa, morela, brzoskwinia, suszona śliwka. Wino jest krągłe, oleiste, kremowe, wielowarstwowe, wszystko w ryzach trzyma przyjemna, świeża kwasowość, której mogłoby być jednak trochę więcej. Wydaje się ciutkę zbyt ociężałe, ale niechże będzie to największa z jego win. Długi finisz z nutą pigwy oraz mięty dopełnia całość. Ocena: ****. Cena: 10 000 HUF (138 PLN) – nie należy do najniższych, choć jeśli bierzemy pod uwagę miniaturową produkcję (2654 butelki), to wydaje się uzasadniona.

Kontretykieta z szczegółowymi informacjami (fot. producenta)

 

Hímesudvar pokazuje, że bez wielkich nakładów, potężnego marketingu czy sporego grona pośredników można odnieść sukces, mierzony sporą ilością klientów i sprzedanych butelek. O winach tych rzadko przeczytamy w prasie specjalistycznej, gdyż nie posiadają one dystrybutora, aczkolwiek bez wątpienia trafiają pod polskie strzechy w bagażnikach samochodów. Cóż, taki jest model, jaki wybrał właściciel, należy mu przeto kibicować, by wciąż tworzył wina wysokiej jakości. Jeśli chcecie dowiedzieć się o nich nieco więcej – zapraszam na stronę producenta (wersja w j. polskim).

Źródło wina: zakup własny.

Reminescencja przeszłości – Hétszőlő 3 puttonyos Tokaji Aszú 2009

Pod koniec 2013 roku w węgierskim świecie winiarskim nastąpiły niewidziane od ponad 20 lat zmiany. Na wniosek HNT (Rada Samorządów Regionów Winiarskich) parlament przegłosował zmiany w prawie winiarskim – przez co do historii przeszło kilka popularnych do tej pory kategorii wina, takich jak 3 i 4 puttonowe aszú oraz aszúeszencia. Decyzja ta, choć podjęta w bólach i przy licznych głosach sprzeciwu miała na celu podniesienie jakości wina i zlikwidowanie fikcji tzw. aszú za 1000 HUF (14 PLN). By dać winiarzom szansę na sprzedanie zapasów pozwolono, by powstałe do 2012 wina sprzedawać z oznaczeniami odpowiednimi do ówczesnych warunków prawnych. Od zmian minęło już 4 lata, a na półkach marketów oraz sklepów winiarskich coraz trudniej dostać 3 puttonowe aszú. Nie ma co ukrywać – wkrótce przejdzie do przeszłości, więc jeśli ktoś chce ich jeszcze skosztować – musi się spieszyć z zakupami.

Klasyczna tokajskia elegancja. (fot. własna)

 

Ja zaś niedawno otrzymałem w prezencie butelkę Hétszőlő 3 puttonyos Tokaji Aszú 2009. Producent – winiarnia Tokaj-Hétszőlő to jedno z największych gospodarstw w regionie, działający na 55 ha położonych na południowych zboczach góry Kopász-hegy. Jest też równocześnie jednym z najstarszych – bo poświadcznym dokumentami z 1502 roku. Istotną częścią winiarni jest także położona w centrum Tokaju słynna piwnica Rákóczi Pince z XIV wieku. Obecnym właścicielem jest Francuz Michel Reybier. Samo wino zaś posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyraźnie zaznaczają się nuty botrytisu, suszonych moreli, miodu, a także orzechów. W ustach dominują nuty kandyzowanych owoców (morela, brzoskwinia), jest też suszona śliwka, nieco póżniej zaś pojawia się miód, skórka pomarańczy i orzech włoski. Cukier jest świetnie zintegrowany, tworząc doskonałą harmonię z rześką kwasowością. Przypomina raczej wina w starym stylu, wyraźnie wyczuwalny jest wpływ oksydacji i długiego dojrzewania w beczce. Nie ma oczywiście w tym nic zdrożnego, choć akurat różni się od nowoczesnych zbotrytyzowanych win z innych winiarni. Jest jak powrót do przeszłości, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Ocena: ***/****. Cena: 2999 HUF (41,50 PLN).

Źródło wina: otrzymane w prezencie od znajomego.

Bozóky Pincészet – Magiczne wina z Mór

Kilka dni temu miałem możliwość wyskoczyć poza stolicę, a jednym z celów mojej wyprawy było położone 60 km na zachód od Budapesztu miasteczko Mór. Stanowi ono centrum jednego z najmniejszych regionów winiarskich Węgier, który też od niego bierze swoją nazwę. Apelacja obejmuje 722 ha położone na terenie sześciu miejscowości: Mór, Pusztavám, Söréd, Csókakő, Zámoly oraz Csákberény, działa tu kilkunastu producentów, z których najsłynniejsi to: Csetvei Pince, Maurus Borászat, Geszler Családi Pincészet oraz Mikloscsabi Pincéje. Ja zaś wybrałem się do Bozóky Pincészet, średniej wielkości producenta, który chlubi się również muzeum winiarstwa. Gospodarują tu na 25 ha w czterech stanowiskach: Csóka-hegy, Vén-hegy, Korona-hegy i Árpád-hegy. Uprawiane szczepy to ezerjó, chardonnay, traminer, olaszrizling, leányka, muscat ottonel oraz sauvignon blanc.

Porośnięte winną latoroślą wzgórza Mór. (fot. własna)

 

Jako pierwsze przywitało nas muzeum wina. Znajdują się tam przyrządy służące produkcji owego trunku z poprzednich stuleci. Charakterystyczną cechą części wystawionych tu obiektów jest ich barwa – czarno-czerwona – tak charakterystyczna dla szwabskich osadników. Mór po okresie tureckiej niewoli zostało odbudowane właśnie przez Niemców, których obecność do dziś jest widoczna w krajobrazie miasta. Następnie przenieśliśmy się do starej, sporej piwnicy, która została w całości zbudowana, a nie wykopana w ziemi, a służy dziś do dojrzewania tutejszych win. Znajdziemy tu chociażby aszú z ezerjó z 1976 roku. Jakim cudem? Do niedawna przepisy pozwalały wytwarzać aszú w wielu miejscach, a w Mór warunki ku temu trafiają się równie często, jak w Tokaju. Niestety od 2010 roku nie można używać tej nazwy, przez co winiarze zdani są na własną kreatywność przy tworzeniu etykiety. Klient i tak wie swoje.

Eksponaty z muzeum wina. (fot. własna)

 

Na sam koniec wizyty czekała nas degustacja tutejszych trunków. Zdecydowałem spróbować win z najsłynniejszego miejscowego szczepu – ezerjó. Bozóky Ezerjó 2015 dojrzewało w wielkich beczkach. Jasnożółta barwa, w nosie nuty polnych kwiatów, akacji, agrestu oraz jabłka. W ustach cytrusy, zielone jabłko, agresty, migdały, żwawa, świeża kwasowość. Lekkie, przyjemne wino w całkiem dobrej cenie (1100 HUF czyli 15,50 PLN).Ocena: ***. Trzy lata starszy trunek, Bozóky Ezerjó 2012 pokazuje już ślady dłuższego dojrzewania w beczce i butelce. Głęboka, złota barwa, w nosie nuty dojrzałych brzoskwinii, suszonych owoców oraz wanilii. W ustach sporo ciała, solidna kwasowość, migdały, zielone jabłko oraz wanilia. Są też lekkie nuty korzenne. Ocena: ***. Cena: 1100 HUF (15,50 PLN).

Wielka piwnica pełna starych win. (fot. własna)

 

Następnie spróbowałem 3 win słodkich. Na pierwszy rzut poszło Bozóky Késői Szüretelésű Ezerjó 2015 – wino z późnych zbiorów. Jasnobursztynowa barwa, w nosie nieco nut landrynkowych, suszone owoce oraz melon. W ustach dominują nuty suszonych owoców, dalej mamy pigwę, morelę, wszystko to spaja cytrusowa kwasowość i elegancko wkomponowany cukier resztkowy (67 g/l). W swojej cenie (1500 HUF czyli 21 PLN) świetne wino! Ocena: ***/****. Bozóky Töppedt Szőlő 2015 to już zupełnie inny poziom – wino powstało tą samą techniką co szamorodni, ale z oczywistych względów nie można używać tej nazwy. Mamy tu złotą barwę, zaś w nosie dominują nuty miodu, suszonych owoców, pigwy oraz moreli. W ustach ekstatyczna słodycz (170 g/l!!!), wyraźna, świeża kwasowość, sporo owocu – nuty pigwy, moreli, dalej miód, mango. Krągłe, oleiste, niesamowicie złożone – z długim finiszem. Wspaniały trunek. Cena: 3000 HUF (41,50 PLN), ocena: ****.

Tu też powstaje aszú. I to jakie! (fot. własna)

 

Na deser zostało mi Bozóky Ezerjó A 2012, czyli tutejsze 6 puttonowe aszú. Złota barwa, w nosie wyczuwalne nuty suszonych owoców, miód, karmel oraz oczywiście botrytis. W ustach suszone owoce, śliwka, sporo ciała, rozpływający się w ustach cukier resztkowy, zbalansowany wyraźną kwasowością. Dalej nuty orzechów włoskich, migdałów oraz karmelu. Niesamowicie skoncentrowane, złożone wino. Cena: 4200 HUF (58,50 PLN), ocena: ****.

Degustowana paleta ezerjó. (fot. własna)

 

Zdecydowanie warto było wybrać się do Mór, chociażby z powodu tej jednej winiarni. Żałuję tylko, że miałem mało czasu i nie mogłem spróbować większej ilości win – ale tak to jest przy krótkich, jednodniowych wypadach. Dowiedziałem się, że i tu powstaje aszú, które swym poziomem wcale nie ustępuje winom tokajskim. Jaką wiadomość otrzymałem od winiarzy? By politycy nie mieszali się do produkcji wina – zaś produkt sam obroni się jakością. Zrobiłem małe zapasy, po czym wyruszyliśmy w dalszą drogę.

 

Do Mór podróżowałem wraz z Waldemarem Kuglerem z Hungarian Events.