Château Haut-Brion – pierwsza wielka winiarska marka świata

By spotkać prawdziwe, bordoskie château nie trzeba się ruszać daleko poza granice miasta. Co więcej, stosunkowo blisko jego centrum leżą dwie, historyczne, legendarne wręcz winiarnie, które przy odrobinie szczęścia można odwiedzić po wcześniejszej rezerwacji. Grzechem byłoby więc nie skorzystać z takiej możliwości, nawet jeśli wiąże się to z przełożeniem lotu (jak w moim przypadku). Położone w granicach gminy Pessac Château Haut-Brion oraz Château La Mission Haut-Brion to posiadłości należące do portfolio Domaine Clarence Dillon, których historia sięga kilkuset lat. Pierwsza z nich, o której dziś będzie mowa liczy sobie niemalże 500 lat, stanowiąc najstarszą, klasyfikowaną winiarnię klasy Premier Grand Cru Classé.

Główny budynek château. (fot. własna)

Została ona założona w 1533 roku przez Jeana de Pontac, na bazie ziemi otrzymanej w posagu jego żony (ślub odbył się w 1525 roku), zaś w 1549 rozpoczął wznosić gmach château, który dziś stanowi siedzibę posiadłości. W kolejnych dekadach jego potomkowie przyczynili się do powstania pierwszej, wielkiej winiarskiej marki świata. W drugiej połowie XVII wieku tutejsze wina trafiły na angielski dwór królewski, o czym świadczą zapiski z oficjalnego rejestru królewskiej piwnicy. Ich rosnąca popularność sprawiła, że rodzina założyła w Londynie tawernę L’Enseigne de Pontac, która wkrótce stała się miejscem spotkań miejscowej elity. Haut-Brion (znane wówczas jako Hobriono) było wówczas symbolem wysokiej jakości i wykwintnego smaku.

Winnice leżą w samym centrum miasta Pessac. (fot. własna)

W kolejnych stuleciach winiarnia często zmieniała właścicieli, acz jej renoma nie malała – w 1787 roku odwiedził ją Thomas Jefferson, który uznał ją za  jedną z czterech najlepszych w regionie. Kolejna ważna data w historii posiadłości to rok 1855, gdy została ona sklasyfikowana jako Premier Grand Cru Classé. Pod koniec tego stulecia jako jedna z pierwszych winiarnia zaczęła sama butelkować swoje wina. W 1935 roku została nabyta przez Amerykanina Clarence Dillona i do dziś pozostaje w rękach rodziny. W 1953 stała się częścią klasyfikacji Crus Classés de Graves.

Nowoczesna technika sprzyja poprawie jakości. (fot. własna)

Dziś prezydentem spółki jest wnuk Dillona – książe Robert Luxembourg, zaś menedżerem, odpowiedzialnym za codzienne zarządzanie winiarnią – Jean-Philippe Delmas (który piastuje to stanowisko po swoim ojcu i dziadku). Obecnie posiadłość zajmuje ona obszar 51 ha, z czego ponad 48 ha porastają ciemne odmiany winorośli. Powstają z nich cztery rodzaje wina – białe i czerwone grand vin – Haut-Brion, oraz drugie etykiety – La Clarence de Haut-Brion (czerwone) oraz La Clarté de Haut-Brion (białe). Roczna produkcja wynosi około 160 tysięcy butelek.

Tradycyjna, wręcz niepozorna piwnica. (fot. własna)

Wizyta w takim miejscu jest czymś wyjątkowym, gdyż oprowadzający poświęcają gościom szczególną uwagę (zwiedza się w małych grupkach, lub – jak w moim przypadku – pojedynczo). Podczas półtoragodzinnego programu pokazywana jest hala z wielkimi stalowymi zbiornikami (tam zachodzi fermentacja i maceracja), później przechodzi się do piwnicy, a na końcu można zajrzeć do warsztatu bednarskiego, w którym cały czas trwa praca. Château Haut-Brion jest jedną z niewielu winiarni w regionie, która posiada własnego bednarza, na miejscu składającego dębowe beczki. Dzięki temu enolodzy mają pełną kontrolę nad jakością końcowego produktu. Wizytę wieńczy degustacja, po której można udać się na zakupy do nowootwartej winoteki.

Bednarz w trakcie pracy. (fot. własna)

Do degustacji podano drugą etykietę producenta – La Clarence de Haut-Brion 2017. Jest to kupaż merlota (55%), cabernet sauvignon (38%), cabernet franc (5,3%) oraz petit verdot (1,7%), dojrzewający przez osiemnaście miesięcy w beczkach, z których 22% stanowi nowy dąb. Posiada on głęboką, rubinową barwę o purpurowych refleksach. Pachnie klasycznie – czarną porzeczką, wiśnią, ciemną śliwką, wanilią, przyprawami korzennymi, cedrem oraz dymem. W ustach średnio zbudowane, z jedwabiście gładką teksturą, o wysokim, acz idealnie wtopionym alkoholu i z świetną, świeżą kwasowością. Jeszcze dość zbite, zamknięte, z czasem powoli się otwiera – pojawiają się nuty wiśni, jeżyn, czarnej porzeczki, śliwek, dalej tytoniu, wanili, palonego drewna. Niezwykle soczyste, z długim finiszem. Ocena: **** (92/100 pkt). Cena: 110 EUR (496,50 PLN).

Soczysta, wspaniała czerwień. (fot. własna)

Wizyta w takim miejscu pozwala uzmysłowić sobie powód wysokiej jakości, ale też wysokich cen tutejszych win. Widać dbałość o detale – wykorzystanie najnowszej technologii, uwagę, jaką poświęca się uprawom, ale też szacunek do tradycji. Historyczne zabudowania winiarni kryją w sobie pokaźną ilość dzieł sztuki – nadając temu miejscu magicznej atmosfery. Warto też dodać, że jest to jedyna z całej piątki Premier Grand Crus Classés, która jest najłatwiej dostępna dla postronnych – jeśli planujecie wizytę w Bordeaux, nie zapomnijcie skontaktować się z winiarnią. Na pewno nie będziecie tego żałować.

Winoteka z wielkim wyborem roczników. (fot. własna)

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji – za darmo.

Bordeaux – kilka dni w światowej stolicy wina

Każdy muzułmanin przynajmniej raz w życiu powinien udać się na pielgrzymkę do Mekki. Dla winopijców Mekką jest Bordeaux – położone w południowo-zachodniej Francji miasto, stolica ogromnego (113 tys. ha upraw) i niezwykle różnorodnego (65 apelacji) regionu winarskiego, znanego głównie ze swoich wspaniałych, potężnych czerwieni oraz wspaniałych, białych słodyczy. Bordeaux zachwyca wspaniałym położeniem nad brzegiem Garonny, piękną średniowieczną i barokową architekturą, oraz bogatym życiem kulturalnym.

Miroir d’Eau – jedna z głównych atrakcji miasta. (fot. własna)

Bordeaux dla kryje dla winopijców wiele ciekawych miejsc. Począwszy od winiarni (niektóre znajdują się niemalże w granicach miasta) poprzez winoteki, winebary, restauracje, po muzea i ekspozycje związane z historią i technologią produkcji wina. I choć samo miasto, jak zresztą całość Francji nie należy do najtańszych, to nie trzeba rozbić banku, by móc odwiedzić najważniejsze punkty na jego winiarskiej mapie. Ja spędziłem w nim 4 dni i poza wypadami do Margaux oraz Saint-Émilion, udało mi się zwiedzić jego sporą część.

Le Bar à Vin – budżetowy winebar. (fot. własna)

Wizytę w Bordeaux najlepiej zacząć w jego ścisłym centrum, na Place de la Comédie. Znajduje się tu jeden z najbardziej charakterystycznych gmachów miasta – Teatr Wielki. Dla winopijców natomiast znacznie ważniejsze są cztery punkty zlokalizowane przy placu – Punkt Informacji Turystycznej, Winoteka La Vinothèque de Bordeaux, Winoteka L’Intendant oraz winebar Le Bar à Vin. W pierwszym z miejsc uzyskamy mapy i nabędziemy Bordeaux Citypass (uprawnia do nieograniczonych przejazdów po mieście i wstępów do muzeów). Możemy tu także zapisać się na zorganizowaną wycieczkę po winiarni, lub też do pobliskich miejscowości, takich jak Saint-Émilion.

Schody do nieba… w sklepie l’Intendant. (fot. własna)

Zaopatrzeni w wszelaką potrzebną wiedzę możemy udać się na zakupy. Naszym celem będą dwie winoteki, oferujące niezwykle szeroką ofertę w każdym poziomie cenowym – od absolutnie podstawowych win klasy Bordeaux AOC za kilka euro, po Pétrusa, kosztującego małą fortunę. Zdecydowanie ciekawszy architektonicznie wydaje się sklep L’Intendant, z wspaniałymi, sprialnymi schodami, obok których na półkach umieszczone są wina zgodnie z apelacjami oraz cenami. Równie szeroki wybór oferuje La Vinothèque de Bordeaux, choć tam znajdziemy znacznie więcej win w niższych poziomach cenowych.

La Vinothèque de Bordeaux – sklep z świetną ofertą miejscowych win (fot własna.)

Jeśli nie mamy szczególnie wysokiego budżetu, to szczególnie polecanym miejscem jest winebar Le Bar à Vin. Nie dość, że można skosztować świetnej, szerokiej palety lokalnych win w tak wyjątkowym miejscu, to w dodatku ceny są więcej, niż przyjazne – za kieliszek (1,5 dl) wina zapłacimy od 2 do 8 euro. Wina kosztują tak mało, gdyż miejsce to jest dotowane przez CIVB – lokalną organizację producencką. Tam spróbowałem m.in. pierwszego musiaka z Bordeaux, który okazał się doprawdy wyśmienity.

Max Bordeaux – raj każdego winomana. (fot. własna)

Tylko kilka kroków od placu, przy ulicy Cours de l’Intendance znajduje się miejsce, które z pewnością powinno trafić do kajetów winofanów. Max Bordeaux Wine Gallery, bo o nim mowa, to nie tylko winoteka z bogatą ofertą. Jest to także lokal, w którym można spróbować najlepszych bordosów na kieliszki, bez konieczności zamawiania butelki. W cenie około 20-30 euro można spróbować kilku chociażby wina od takich gigantów jak Château Margaux czy też Château Angelus. Dla mniej zamożnych oferowane są także pakiety degustacyjne czterech win – w wersji podstawowej, lub też grand cru. Ja skorzystałem z tej drugiej opcji, próbując najlepszej jak do tej pory czerwieni w moim życiu – Château Smith Haut Lafitte 2016.

Przykładowy zestaw degustacyjny w Max Bordeaux Wine Gallery. (fot. własna)

Położone nieco dalej od ścisłego centrum, ale też łatwo dostępne transportem miejskim jest Muzeum Wina i Handlu. Znajduje się ono w dzielnicy Chartrons, w której w przeszłości mieściły się domy kupców. Bilet wstępu kosztuje kilka euro, a z Bordeaux City Pass jest bezpłatny. W tej cenie możemy zwiedzić ekspozycję w piwnicach domu handlarza winem, opowiadającą historię rozwoju kupiectwa i win bordoskich. Na samym końcu do degustacji podawane są 3 wina, pokazujące różnorodność regionu. Po wizycie można skorzystać też z usług sklepiku, w ofercie którego oprócz win znajdziemy także książki, oraz inne akcesoria.

Klimatyczna wystawa w Muzeum Wina i Handlu. (fot. własna)

Kolejnym obowiązkowym puntkem wizyty w Bordeaux jest La Cité du Vin. To wspaniałe, nowoczesne, i przede wszystkim interaktywne centrum prezentujące historię i kulturę winiarstwa od jej samego początku po współczesność. 19 ekspozycji pokazuje różne aspekty świata win, zarówno ekonomiczne, społeczne, jak i również kulturowe i historyczne. Po wizycie warto udać się do winebaru z platformą widokową, skąd rozpościera się przepiękny widok na miasto. Na parterze znajduje się świetna winoteka Latitude 20, z świetną ofertą win zarówno z Bordeaux, jak i całego świata. Gadżeciarze też znajdą coś dla siebie – La Butique oferuje bogaty wybór książek, kieliszków, korkociągów, oraz innych produktów związanych z winem.

La Cité du Vin – najnowsza winiarska atrakcja miasta. (fot. własna)

Fani gastronomii, powinni się udać do hali targowej Halles de Bacalan, w której można spróbować zarówno owoców morza (z których Bordeaux słynie), jak i klasycznych miejscowych steaków z frytkami, oczywiście w towarzystwie tutejszych win. Obiekt ten ożywa zwłaszcza w wieczory oraz weekendy, i jest jednym z ulubionych punktów spotkań mieszkańców Bordeaux. Ceny są przystępne, a jakość bez zarzutu. Inną opcją dla foodiesów jest także położone w centrum miasta Marché des Capucins, z najlepszym wyborem owoców morza. Miłośnicy słodyczy też znajdą coś dla siebie – praktycznie w każdym zakątku centrum znajdują się punkty sprzedaży Canelés de Bordeaux. Są to małe ciasteczka powstałe z ciasta jajecznego z dodatkiem rumu. Podobno powstały jako rozwiązanie marnotrawstwa żółtek, które pozostawały z jajek używanych do klarowania win.

Canelés de Bordeaux – słodkie co nieco. (fot. własna)

Kilka dni to zdecydowanie za mało na zwiedzenie miasta, ale pozwala jednak wczuć się w jego atmosferę, klimat, kulturę. Warto posłuchać koncertów ulicznych grajków, przespacerować się boso przez lustro wody na Place de la Bourse, zwiedzić jedną z średniowiecznych świątyni miasta, czy po prostu usiąć w pobliskim barze z kieliszkiem wina, i poczuć przez chwilę jak miejscowy. I oczywiście udać do pobliskich winiarni – château, w których rodzi się wino, które dziś stanowi wzór wszystkich, poważnych czerwieni na całym świecie.

Do Bordeaux podróżowałem za swoje.

Blason D’Issan Margaux 2016 – Druga szata francuskiego arystokraty

Środkowa Europa zawsze pozostanie dla mnie winiarskim punktem wyjścia, głównym tematem moich zainteresowań i miejscem największych odkryć. Czasem wypada jednak podążyć w innym kierunku, sięgnąć po klasykę, poznać najbardziej znane wina Starego i Nowego Świata. Dlatego też z nieukrywanym podziwem spoglądam w stronę Bordeaux, jednego z największych, szanowanych, ale też niezwykle różnorodnych regionów Europy. Tym razem moja wirtualna wędrówka wiedzie ku Château D’Issan, klasyfikowanej winiarni (Troisième Grand Cru Classé – wg bordoskiej klasyfikacji z 1855 r.) z Margaux. Jest to jedna z najstarszych posiadłości w okolicy, swoimi początkami sięgająca XII wieku, zaś obecny kształt kompleksu pochodzi z XVII wieku. Od 1945 roku winiarnia jest w rękach rodziny Cruse. Całość upraw liczy 67 ha, z czego 52 ha znajdują się w Margaux, 5 ha w Haut-Médoc, zaś pozostałe 10 ha przynależy do apelacji Bordeaux Supérieur. W winiarni powstają 4 rodzaje wina, z których ja miałem przyjemność spróbować jedną – drugą etykietę producenta.

Druga szata arystokraty. (fot. własna)

Blason D’Issan Margaux 2016, bo o nim mowa, to lżejsza, szybciej dojrzewająca czerwień z parcel leżących w bezpośredniej odległości od château. Pierwszy rocznik powstał w 1995 roku i od tego czasu cieszy się niesłabnącą popularnością. Powstało ono z 60% z merlota oraz w 40% z cabernet sauvignon. 35% wina dojrzewało w nowych, pozostała część w używanych dębowych beczkach przez okres od 14 do 16 miesięcy. Posiada ciemnorubinową barwę, z purpurowymi refleksami. Pachnie czarną porzeczką, jeżyną, owocami leśnymi, maliną, wanilią, tytoniem, mokrą ziemią, dymem oraz skórą. Zapach jest wręcz obezwładniający. W ustach średnio zbudowane, wytrawne, z średniowysoką kwasowością, elegancką, jedwabistą taniną, oraz śrendim (13%) alkoholem. Sporo tu nut owocowych: czarnej porzeczki, jeżyn, wiśni, czereśni, maliny, tytoniu, skóry, dymu, wanili oraz przypraw korzennych. Finisz średnio długi, z dominantą czarnej porzeczki i wanili. Złożone, szlachetne, piękne wino, któremu do ideału brakuje tylko nieco większej intensywności oraz budowy. Mimo to, jest świetnym przedstawicielem swojego regionu i winiarni. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 134,99 PLN. Spośród szalejącej w Bordeaux drożyzny, jest to wino, które broni się jakością i nie kosztuje fortuny.

Źródło wina: zakup własny.