W ostatnią sobotę po raz drugi w gmachu Węgierskiego Muzeum Narodowego odbyła się impreza Bormedence, poświęcona winom z Kotliny Panońskiej. Jej celem jest zwrócenie uwagi na wina z tegoż regionu Europy, ze szczególnym podkreśleniem roli lokalnych, panońskich odmian winnej latorośli. W tym roku miała ona szczególną oprawę, ze względu na udział Johna Szabo MS, autora uznanej książki – Volcanic Wines: Salt, Grit and Power, który prowadził seminarium o odmianie kéknyelű. Zaproszono ponad 40 producentów z których ostatecznie pojawiło się około 25, gośćmi specjalnymi tegorocznej edycji byli winiarze z regionów Badacsony, oraz Bereg (obwód zakarpacki, Ukraina).
Imprezę gościło Węgierskie Muzeum Narodowe. (fot. własna)
Pierwszym aktem imprezy było wspomniane wyżej seminarium prowadzone przez Johna Szabo. Zaprezentowano na nim wina z Badacsony, Szent György-hegy oraz Somló, a szczególną uwagę poświęcono miejscowej, badaczońskiej odmianie kéknyelű. Trudna w uprawie, niskoplenna, dająca mało aromatyczne, aczkolwiek długowieczne wina w ostatnim dziesięcioleciu zyskała na renomie, dzięki głównie dzięki staraniom małych, ambitnych producentów. Niestety organizatorzy się nie popisali, a samo seminarium wystartowało z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Jakby tego było mało, sala w której odbywała się degustacja miała fatalną akustykę, wina podawano w dość chaotycznym porządku, a spora część z nich po prostu miała poważne wady, które można było wyeliminować dzięki odpowiedniej selekcji.
Seminarium o kéknyelű z Johnem Szabo MS. (fot. własna)
Sposród 14 butelek 3 szczególnie przykuły moją uwagę: Nyári Szentgyögyhegyi Kéknyelű 2016, półwytrawne, o typowych dla odmiany aromatach migdałów, kremowości, suszonych owoców, w ustach sporo soczystych nut owocowych – brzoskwinii, zielonego jabłka, jest też słona mineralność, solidna dawka kwasowości oraz wanilia (ocena: ****); Németh Késői Szüretelésű Badacsonyi Kéknyelű 2005 to całe bogactwo późnych zbiorów – aromaty miodu, pigwy, moreli, a także migdałów, w ustach również dominują wcześniej wymienione owoce, sporo tu świetnie zintegrowanej słodyczy, świetnej kwasowości, są też nuty miodu, wanilii i lekka pikantność (ocena: ****); Szeremley Badacsonyi Kéknyelű 2016 pokazuje potencjał odmiany – mamy tu aromaty prażonych migdałów, białego pieprzu, dymu, mineralności, w ustach również królują migdały, jest tu sporo ciała, cytrusowa kwasowość i słona mineralność, dalej pojawiają się nuty suszonych owoców, ale w ilości zaledwie mikroskopijnej, bo to niemalże czysty sok, prosto z bazaltowych zboczy Badacsony (ocena: ****).
Publika nie zawiodła. (fot. własna)
Po seminarium udałem się w kierunku stanowisk winiarzy z Zakarpacia. Niestety już pierwszy kontakt z ich winami utwierdził mnie w przekonaniu, że potrzebna jest kompletna zmiana mentalności u producentów, gdyż prawie wszystkie wina posiadały poważne wady – począwszy od wad korkowych, po czystość owocu, brett, nuty octowe, by wymienić tylko te najbardziej widoczne, choć ponoć poddano je selekcji i wybrano tylko najlepsze (sic!). Choć ogólny obraz jest przygnębiający, to widać nadzieję na zmiany – młodych winiarzy pokroju Krisztiána Sassa z Kigyos, który skutecznie pracuje ze starymi, węgierskimi odmianami. Choć żadne z jego win nie zachwyciło mnie na tyle, by poświęcić mu więcej miejsca w tym wpisie, to jest szansa, że w przeciągu kilku lat stanie się on czołową twarzą na winiarskiej mapie Zakarpacia.
Dla mnie – najlepsze węgierskie czerwone wino. (fot. własna)
Jednym z największych odkryć imprezy była dla mnie winiarnia 2HA Szőlőbirtok és Pincészet z Szent György-hegy w regionie winiarskim Badacsony. Początkowo działający na 2 ha (stąd nazwa) producent z czasem powiększył obszar do 4 ha. I jest to ostateczna wielkość, która pozwala Csabie Törökowi i jego współpracownikom na jak najlepsze wykorzystanie potencjału winnic. Oprócz typowych dla regionu odmian (pinot gris i welschriesling) postanowił on także zasadzić shiraz, merlot, cabernet franc, petit verdot oraz sangiovese grosso. To z niego pochodzą grona do wina 2HA Tabunello 2016, które hipnotyzuje wręcz aromatami dojrzałych wiśni, czereśni, ziemistością, świetną kwasowością i wyraźną nutą mineralną, z długim, owocowym finiszem (ocena: ****/*****). Drugim świetnym winem spod ręki tego winiarza jest 2HA Courage 2013, kupaż powstały z odmian: cabernet franc, merlot, petit verdot oraz shiraz, o potężnej strukturze, wyraźnych nutach czarnych porzeczek, wiśni, czereśni, sporo nut skóry, pieprzu, świetna kwasowość, solidna nuta mineralna, wyraźna, spora tanina. Potrzebuje jeszcze kilka lat, by pokazać pełnię formy, choć już dziś jest jednym z najlepszych węgierskich czerwonych win (ocena: ****/*****).
Kolejna wspaniała czerwień. (fot. własna)
Z Badacsony, a dokładniej z Szent György-hegy zapamiętałem także wina Gilvesy Pince, które zagościło już na blogu dzięki swojemu Bohém Cuvée 2016. Tym razem zaprezentowano kilka innych butelek, w tym Gilvesy Próbaüzem 2015. Jest to niefiltrowany furmint z pierwszych zbiorów, pochodzący z zaledwie trzyletnich krzewów. Mamy tu soczystą, owocową bombę z nutami brzoskwinii, moreli, gruszki, umiejętnie podbite beczką (wanilia), z solidną kwasowością i słoną mineralnością, zaś na finiszu zalotnie mruga do nas gruszka i zielone jabłko (ocena: ****/*****).
Niefiltrowany furmint z pierwszych zbiorów. Pyszny. (fot. własna)
Ostatnim producentem, którego wino zrobiło na mnie spore wrażenie, jest Stumpf Pincészet z Egeru. Założona w 1991 roku winiarnia zajmuje dziś 20 ha, z czego 9 ha znajduje się w najwyżej położonym i najbardziej cenionym siedlisku Nagy-Eged hegy. Na skromnej, niezbyt żyznej glebie o podłożu piaskowcowym rosną ponad 40-letnie krzewy, z których powstał Stumpf Nagy-Eged Kékfrankos 2015. Jest to wino o bogatym aromacie dzikich wiśni, czereśni, czerwonej porzeczki, malin oraz przypraw korzennych, w ustach jest sporo owocu, wiśni, czerwonej porzeczki, czereśni, jeżyn, pojawia się delikatna nuta ściółki leśnej i pieprzu, a całość opiera się na świetnej kwasowości. Długie i niesamowicie soczyste, ze świetnym finiszem, stanowi zdecydowanie jedno z większych zaskoczeń tej imprezy (ocena: ****).
Takiego kékfrankosa mógłbym pić każdego dnia. (fot. własna)
I to by było na tyle. Niestety muszę stwierdzić, że wyszedłem z imprezy lekko rozczarowany. Nie samym poziomem win, a organizacją, która pozostawiała sporo do życzenia. Przede wszystkim sporo było chaosu, seminaria rozpoczęły się ze sporym opóźnieniem, a na wielu stanowiskach brakowało spluwaczek i wody. Pomieszczenia Węgierskiego Muzeum Narodowego okazały się niezbyt dobrze przystosowane do prowadzenia w nich degustacji, przede wszystkim ze względu na fatalną akustykę. Część win, którymi reklamowano seminaria w ogóle nie została podana – tak było chociażby z Badacsonyi Kutatóintézet Kéknyelű 1967, m.in dla którego kupiłem bilet. Wśród morza problemów można było znaleźć kilka pozytywów – ceny wejściówek nie należały do najwyższych, większość próbowanych przeze mnie win okazała się solidna, no i nie było wielkich tłumów, dzięki czemu można było degustować w miarę normalnych (na ile to możliwe przy takich imprezach) warunkach. Jednak to za mało, by z czystym sercem polecić to wydarzenie, więc jego kolejną edycję najprawdopodobniej odpuszczę.
Udział w imprezie brałem na koszt własny.