Sziegl Pince – piewcy tradycji z Hajós, miasteczka tysiąca piwnic

Od lat jeżdżąc na węgierską prowincję w poszukiwaniu świetnych win zastanawiam się, co sprawia, że ktoś młody, w tych często małych, wyludniających się wioskach i miasteczkach, decyduje się na pozostanie i budowę własnego, rodzinnego przedsiębiorstwa, w tak mało stabilnej ekonomicznie branży, jaką jest dziś winiarstwo. Wymaga to dużej odwagi i samozaparcia, gdyż koszty potrafią być naprawdę wysokie, a perspektywa zysków (lub chociażby pokrycia kosztów) dość odległa, zaś owi młodzi ludzie często mogą liczyć jedynie na siebie. Dlatego też z wielką radością donoszę o nowych, udanych projektach, które czerpiąc z miejscowych tradycji wnoszą nowe życie w zmurszałe ściany, zachęcając innych do pójścia w ich ślady. Dziś opisuję jedną z takich winiarni – Sziegl Pince, mającą siedzibę w malowniczym miasteczku Hajós na południu Wielkiej Niziny Węgierskiej. Miejscowość założono w latach 20. XVIII wieku, gdy odbite spod osmańskiej władzy, opustoszałe tereny włączono w skład majątku arcybiskupa Kalocsy. To on sprowadził tu Szwabów, którzy zaszczepili tu kulturę uprawy winorośli, i zbudowali tak charakterystyczne piwniczki winne, stanowiące dominujący element krajobrazu miasta. Obsadzili winoroślą piaskowe-wydmy, przyczyniając się do ich stabilizacji. Do dziś stanowią znaczną część populacji Hajós.

Najlepszy adres w Hajós. (fot. własna)

Potomkiem jednej z szwabskich rodzin jest Balázs Sziegl, który w 2011 roku otrzymał od dziadka kilka rzędów winorośli i beczkę w piwnicy, by podjąć pierwsze próby produkcji wina. Te najwyraźniej zakończyły się sukcesem, gdyż rok później wszedł w posiadanie własnej piwnicy, i odtąd datuje początek działalności winiarni Sziegl Pince. W międzyczasie zaczyna studia na kierunku winogrodnictwa, gdzie poznaje swoją przyszłą małżonkę – Petrę. Razem odkładają każdy grosz, nabywając kolejne parcele i stopniowo zwiększając produkcję. Od samego początku przejawiają szczególną troskę o środowisko, dziś całość ich upraw jest prowadzona organicznie. Aktualnie posiadają 9,5 hektara winnic, z czego 6,5 hektara owocuje. Stawiają głównie na lokalne, węgierskie odmiany (jasne: cserszegi fűszeres, hárslevelű, furmint, kövidinka, olaszrizling, ciemne: kadarka, kékfrankos), które uzupełniają nasadzenia rieslinga oraz zweigelta. Ciągle eksperymentują – używają minimalnych ilości siarki, niektóre biele macerują na skórkach, a znaczną część produkcji stanowią wina naturalne. Ja zaś spróbowałem kilku z nich.

Prawie stuletnie krzewy kövidinki i kadarki (fot. własna)

Sziegl Rajnai Rizling Csákányos 2019 to jedna z podstawowych bieli producenta. Fermentował i dojrzewał w stali, posiada jasnozłotą barwę, pachnie cytrusami, ziołami, białym pieprzem. W ustach lekko zbudowane, z nutami cytryn, limonek, zielonego jabłka, ziół, świetną kwasowością i delikatną goryczką. Finisz średniodługi, słony. Dobry początek. Ocena: *** (87/100 pkt). Cena: 3490 HUF (43,50 PLN). Drugie wino, czyli Sziegl Tanulmánybor 2019/II to jeden z udanych eksperymentów Balázsa i Petry. Powstało poprzez zalanie wyciśniętych skórek młodym winem z odmian cserszegi fűszeres i hárslevelű, dojrzewało przez 6 miesięcy na skórkach w amforach. Posiada głęboką, złotą barwę z bursztynowymi refleksami, charakteryzują go aromaty pomarańczy, brzoskwini, chryzantem, imbiru, miodu oraz przypraw korzennych. W ustach krągłe, oleiste, z nutami olejku pomarańczowego, grapefruita, mandarynki, cytryny, imbiru, pomelo, chryzantem, przypraw korzennych, o ładnej kwasowości, delikatnej taninie. Złożone, głębokie, wielowarstwowe, z długim kwiatowo-korzennym finiszem. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 4500 HUF (56 PLN).

Smaczna pomarańcza. (fot. własna)

Sziegl Hársfás-út Tanulmánybor II 2017 to także wino pomarańczowe, ale w nieco innym, bardziej hedonistycznym stylu. Powstało z późno zebranych gron z cserszegi fűszeres skupażowanych wraz z olaszrizlingiem, przefermentowanych i macerowanych na skórkach. Mieni się jasnobursztynową barwą, pachnie zaś morelami, pigwami, suszonymi śliwkami, miodem oraz skórką pomarańczy. W ustach półwytrawne, z wyraźnymi nutami miodu, moreli, pigwy, brzoskwini, skórki cytryny, pomarańczy, olbrzymią kwasowością, gładką, jedwabistą taniną i sporym ciałem. Finisz długi, z nutą olejku pomarańczowego. Skoncentrowane, esencjonalne, wielowymiarowe – i przy tym naturalne. Ocena: **** (93/100 pkt). Cena: 5000 HUF (62 PLN). Sziegl Hársfás-út Olaszrizling 2019 to powrót w bardziej klasyczne rejestry. Dzień maceracji na skórkach, fermentacja i dojrzewanie w tankach dały w efekcie niezwykle ciekawe wino. Posiada jasnożółtą barwę, w nosie zaś jest dość zamknięte, dopiero po chwili otwiera się ukazując aromaty gruszki, żółtych jabłek, migdałów i lipy. W ustach posiada sporo ciała, które tworzy ramę dla nut papierówki, gruszki, żółtych jabłek, migdałów, trawy oraz ziół. Kwasowość średniowysoka, alkohol nie wystaje, finisz średniodługi. Jedna z najlepszych interpretacji tej odmiany w tym roku. Ocena: **** (90/100 pkt).

Winiarz pośród starych krzewów winorośli. (fot. własna)

Co najmniej tak samo, jak nie bardziej interesujące od bieli są tutejsze czerwienie. Sziegl Bábel 2019, czyli kupaż kékfrankosa i kadarki, to coś w rodzaju ars poetica producentów. Powstało z gron zebranych w kilku turach, zastosowano macerację częściowo-węglową, w efekcie czego uzyskujemy radosne, niezwykle pijalne wino o jasnoczerwonej barwie, aromatach wiśni, czereśni, malin i fiołków. W ustach soczyste, oparte na wyraźnych nutach owocowych (wiśnia, malina, czerwona porzeczka, czerwone jabłka), z świetną kwasowością, delikatną taniną i średniodługim finiszem. Być może nie ma zbyt dużego potencjału starzenia, ale raczej nie po to je stworzono, by leżało w piwnicy. Ocena: **** (90/100 pkt). Cena: 3950 HUF (49 PLN). Sziegl Herreberg Kadarka 2019 powstał z owoców młodych, nisko prowadzonych krzewów kadarki rosnącej na piaskowych glebach. Fermentowało w otwartych kadziach, dojrzewało przez 8 miesięcy w małych beczkach, po czym zostało zabutelkowane. Niefiltrowane, z niskim dodatkiem siarki. Posiada głęboką, czerwoną barwę, pachnie wiśnią, czereśnią, maliną, fiołkami, pieprzem i mokrą ziemią. W ustach pierwsze skrzypce gra wiśniowo-czereśniowa owocowość, wsparta na świetnej kwasowości. Niezbyt wysoka, ale elegancka tanina przydaje mu nieco kompleksowości. Dalej pojawia się nuta ziemista, czarny pieprz i przyprawy korzenne, zaś dzieło wieńczy długi finisz. Świetne wino. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 4650 HUF (57,50 PLN).

Fantastyczna kadarka. (fot. własna)

Kolejne wino z tej odmiany – Sziegl Csákányos Kadarka 2019 posiada zupełnie odmienny charakter. Powstało z gron starych krzewów, fermentowało i dojrzewało w podobny sposób do poprzednika. Wino charakteryzuje jasnoczerwona barwa, w nosie znajdziemy natomiast aromaty wiśni, czereśni, żurawiny, ściółki leśnej, oraz mokrej ziemi. W ustach skoncentrowane, soczyste, z nutami wiśni, czereśni, fiołków, żurawiny, czerwonej porzeczki, róży oraz mokrej ziemi, o średniej taninie i wysokiej kwasowości. Niezwykle złożone, wielowarstwowe, z długim finiszem. To chyba najlepsza kadarka, jaką kiedykolwiek próbowałem. Ocena: **** (92/100 pkt). Cena: 6250 HUF (53 PLN). Ostatnie próbowane wino, Sziegl Hársfás-út Kékfrankos 2017 to kolejna świetna czerwień. Dojrzewało przez kilka miesięcy w beczce, zabutelkowano je bez klarowania i flitracji. Posiada głęboką, czerwoną barwę, pachnie wiśnią, czereśnią, kakao, suszonymi śliwkami i dymem. W ustach gęste, skoncentrowane, z wysoką taniną, sporą kwasowością, nutami wiśni, czereśni, żurawiny, skóry i lekką pikantnością. Finisz długi, z dominancją pestki wiśni. Bardzo dobre, choć jeszcze zbyt młode. Ocena: **** (91/100 pkt). Cena: 6450 HUF (80 PLN).

Piwnica pełna dobrego wina. (fot. własna)

Wina Szieglów zaskoczyły mnie swoim równym, wysokim poziomem, co przecież nie jest tak oczywiste w przypadku uprawy organicznej, i oszczędnego stosowania siarki. Tym bardziej, że region od lat pozostaje w cieniu swej dawnej sławy. Są oni doskonałym dowodem na to, że życie na węgierskiej prowincji ma swój sens, a zachowanie tradycji, ratowanie starych krzewów i dbanie o szeroko pojęte środowisko może łączyć się z sukcesem komercyjnym. Obecnie jednym z większych „problemów” rodziny jest to, że wina sprzedają się na pniu, a oni nie dążą do poszerzenia powierzchni upraw, by móc wszystkie prace wykonywać samemu. Nie zaszkodził im nawet tegoroczny kryzys – jak widać autentyczność wciąż pozostaje w cenie. I niech tak zostanie.

Do Hajós podróżowałem na koszt własny, wina degustowałem dzięki uprzejmości Balázsa Sziegla.

Domaine de La Ville Parcelle No 900 Selection Nature Grand Cru 2017 – niezawodna biel z Szwajcarii

Próbowaliście już może wina ze Szwajcarii? Ja przyznam się bez bicia, że z pierwszą butelką z tego kraju zetknąłem się niedawno, i to w dość niecodziennych okolicznościach – po zbiorach winogron szczepu chasselas w samym sercu węgierskiej Mátry. Chasselas, znana też pod polską nazwą chrupka, jest jedną z flagowych odmian szwajcarskiego winiarstwa, w innych zaś krajach jej udział w produkcji wina jest raczej marginalny. Spożywana jest zazwyczaj jako winogrono deserowe. Natomiast o samej Szwajcarii w świecie winiarskim słyszy się rzadko, gdyż ten niewielki, dość introwertyczny naród wypija niemalże całość produkcji wina, a te butelki, które trafiają na eksport osiągają często niebotyczne kwoty. Tym razem przenosimy się do położonej nad Jeziorem Genewskim apelacji La Côte, a dokładniej położonej w jej wschodnim krańcu miejscowości Morges, gdzie swą siedzibę ma winiarnia Domaine de La Ville. Posiada ona kilkaset lat tradycji produkcji wina (od 1547 roku), zaś grona uprawia się tu na 15 hektarach. Znajdziemy tu zarówno jasne (chardonnay, chasselas, doral, pinot gris), jak i ciemne odmiany (galotta, gamaret, gamay, garanoir, pinot noir oraz servagnin). Stosuje się uprawę biodynamiczną.

Niezawodna biel z Szwajcarii. (fot. własna)

Domaine de La Ville Parcelle No 900 Selection Nature Grand Cru 2017 to stuprocentowe chasselas, z parceli En Joulens. Do produkcji wykorzystano całe kiście, zaś przefermentowane wino dojrzewało na osadzie. Powstało bez dodatku siarki. Posiada bladożółtą barwę, w nosie wyczuwalne są aromaty cytryny, limonki, trawy, siana, gruszki oraz mokrych skał. Usta skoncentrowane, soczyste, z bogatą nutą owoców i ziół: cytryny, limonki, zielonego jabłka, gruszki oraz bazylii. Całość spina świetna kwasowość, słona mineralność i długi, owocowy finisz. Gdybym nie spróbował, to bym nie uwierzył, że powstało ono z tak przeciętnie ocenianej odmiany i to w dodatku jako wino naturalne. Ocena: ***/**** (89/100 pkt).

Źródło wina: degustowane na zaproszenie Bálinta Losonciego.

New Mátra – nowa fala win z zapomnianego regionu winiarskiego

Ostatnimi czasy na łamach tego bloga sporo miejsca poświęcam Mátrze. Nic dziwnego – to region Węgier, który w nieodległej przeszłości przeszedł chyba największą transformację od upraw przemysłowych na wielką skalę, do jakościowej produkcji wina. Jego potencjał dostrzegli także Dániel Kézdy (pomysłodawca akcji Furmint Február i Aszú Day) oraz Ferenc Dancsecs (Furmint Fotó), rozpoczynając nowy projekt pod nazwą New Mátra. Jest to marka-parasol dla najlepszych, małych producentów z regionu, których wina będą sprzedawane w 6-butelkowych zestawach w atrakcyjnych cenach. Obecnie projekt skupia 13 winiarni, aczkolwiek niewykluczone, że w późniejszym okresie dołączą do niej nowe. Ja zaś miałem przyjemność spróbować niektórych win z oferty w jej debiucie – podczas degustacji zorganizowanej w siedzibie pomysłodawców – Kálvária Pince w Budakalász. Zaprezentowano 10 win, których opisy i oceny znajdziecie poniżej.

Silna reprezentacja regionu. (fot. własna)

Degustację zaczęliśmy nietypowo, bo od róży, choć stoi za tym dużo racji, gdyż Mátra jest dziś jednym z najlepszych źródeł węgierskich win różowych. Pierwsze z nich – Hoop Wines Pink Syrah Pét-Nat 2019 to prawdziwa bomba owocowa – mnóstwo tu aromatów grapefruita, pomelo, poziomek, w ustach również znajdziemy sporo soczystego owocu, wyraźną kwasowość, lekką nutę drożdżową i jedwabiste, aczkolwiek szybko znikające bąbelki. Niezwykle pijalny, odświeżający musiak. Ocena: *** (86/100 pkt). Następnie nadeszła pora na trzy spokojne wina. Benedek Kékfrankos Rosé 2019 to najbardziej klasyczne z nich – pachnie truskawkami, poziomkami, maliną i czerwoną porzeczką, w ustach lekkie, soczyste, z dominantą truskawkowo-poziomkową, przyzwoitą kwasowością i kremową teksturą. Komercyjne, ale smaczne. Ocena: **/*** (84/100 pkt).

Pyszny, różowy Pét-Nat . (fot. własna)

Zupełnie inny charakter pokazuje natomiast Kékhegy Pince Piroska Cabernet Sauvingon 2019. Klasyfikowane jako siller, czyli bardzo lekkie czerwone wino posiada bardzo delikatne aromaty owoców leśnych, żurawiny, maliny i czarnej porzeczki, w ustach dochodzi do nich lekka pikantność i bardzo dobra kwasowość. Niestety nie ma tu zbyt wiele głębi. Ocena: **/*** (84/100 pkt). Najciekawsze z trójki jest zdecydowanie H2 Pince Millenium Frankóm 2018 – znajdziemy tu klasyczne nuty owocowe: truskawki, poziomki, maliny, żurawiny, a także potężną (8,2 g/l) kwasowość, szczyptę balansującego go cukru (5 g/l), pieprzną pikantność i soczystość. Zdecydowanie dla fanów gatunku, choć mi takie ekstrema nie przesadzają. Ocena: *** (85/100 pkt).

Więcej takich bieli! (fot. własna)

Następnie nadeszła kolej na biele – i tu region ma naprawdę bardzo dużo do zaooferowania. Centurio Birtokbor 2019 jak na podstawowe wino producenta pokazuje wysoki poziom. W nosie znajdziemy aromaty brzoskwini, chryzantem, róży, polnych kwiatów i przypraw korzennych, zaś w ustach towarzyszy im nuta cytrusów, moreli, lekka ziołowość oraz wysoka kwasowość. Ujęło mnie swoją głębią. Ocena: *** (87/100 pkt). O Losonci Riesling 2018 pisałem w poprzednim wpisie, nie chcę więc się tu nad nim rozwodzić – dodam tylko, że ma bardzo ciekawą kwiatowo-owocową aromatykę z wyraźną nutką petrolu i mokrej skały. Ocena: ***/**** (88/100 pkt). Ostatnia z bieli: H2 Pince Furmint 2018 cechuje wyraźna słodycz (24 g/l cukru resztkowego), którą umiejętnie równoważy spora (7,2 g/) kwasowość. Sporo tu dojrzałych nut owocowych: brzoskwini, moreli, jabłek, a także miodu i polnych ziół. Ciekawe, choć niełatwe w odbiorze wino. Ocena: *** (85/100 pkt).

Naturalny kékfrankos. (fot. własna)

Ostatnią trójkę stanowiły czerwienie. Pierwszą z nich – Kerekes Syrah 2017 – już próbowałem kilka miesięcy temu. Pachnie ona jeżynami, dojrzałą wiśnią, czereśnią, czarną porzeczką, wanilią i pieprzem, w ustach dochodzi do tego pikantność, nuta skóry, czekolady i przyzwoita kwasowość. Solidny wybór. Ocena: *** (86 pkt/100). Itt és Most Pince Ideje Van Kékfrankos 2018 charakteryzują typowe dla odmiany nuty owocowe: wiśnia, czereśnia, malina, wsparte wanilią i nutą czekolady. W ustach soczyste, z dobrym owocem, wyraźną kwasowością, acz niespecjalnie długim finiszem. Dobrze zrobiony, choć dosyć jednowymiarowy kékfrankos. Ocena: *** (87/100 pkt). Degustację zwieńczył Karner Vitézföld Kékfrankos 2017. Jest to naturalne wino, które miało spore problemy z certyfikacją i gdy ją otrzymało – po jakimś czasie zarządzono wycofanie (sic!) go ze sprzedaży. Mamy tu nieco nut skórzanych, mięsnych, dalej pojawiają się suszone śliwki, wiśnia, dym i ziemistość. W ustach gęste, skoncentrowane, z potężną kwasowością, ładną owocowością spod znaku żurawiny, wiśni i czereśni oraz pestkową goryczką. Nie jest to mój  styl, ale doceniam pracę winiarza. Ocena: ***/**** (88/100 pkt).

Wszystkie twarze New Mátra. (fot. własna)

Degustacja pokazała, że Mátra to dziś olbrzymi, nie do końca jeszcze odkryty teren, który powoli budzi się z wielu dekad zapaści. Dzieje się tu dużo, dzięki sporym wysiłkom małych winogrodników i winiarzy, którzy mimo przeciwności losu budują na nowo charakter regionu. Potencjał ten dostrzegli twórcy projektu New Mátra i wsparli go swoją wiedzą z zakresu marketingu, by stworzyć coś, co wyróżni go spośród innych, bardziej znanych węgierskich apelacji winiarskich. Pakiety win można zamawiać pod poniższym linkiem, pomysłodawcy marki pracują także nad angielską wersją strony dla obcokrajowców. W Polsce część degustowanych przeze mnie win znajdziecie w warszawskim winebarze Wine & People.

Wina New Mátra próbowałem na zaproszenie pomysłodawców projektu.