Nadás Borműhely Vagy mi? Szürkebarát 2016 – różowa pomarańcza z Etyek

Świat powoli oswoił się z dziwną kategorią winiarską, jaką jest wino pomarańczowe. Dziwną, choć przecież znaną od tysiącleci i stosowaną po dziś dzień bez przerwy, m.in przez Gruzinów, a odkrytą ponownie na Zachodzie dzięki grupce zapaleńców. I choć ten swoisty hype na pomarańczki już minął, to wciąż można spotkać coraz to nowych producentów, którzy próbują tego stylu. Nieinaczej jest na Węgrzech, gdzie kilkunastu winiarzy tworzy ekscytujące wina, zazwyczaj (choć nie zawsze) z międzynarodowych odmian. Jednym z nich jest Nádas Borműhely, mała, rodzinna winiarnia z Etyek, założona przez Szilárda Nádasa w 2009 roku. Gospodaruje się tu na 3 ha, z których powstaje około 4-5 tysięcy litrów wina. Najważniejsze szczepy to pinot noir, sauvignon blanc, pinot gris, sárgamuskotály, irsai olivér, victoria gyöngye oraz chardonnay.

Że co? Różowe wino pomarańczowe? (fot. własna)

 

Nadás Borműhely Vagy mi? Szürkebarát 2016 to wino pomarańczowe powstałe z odmiany pinot gris. I to ona odpowiada za dość niezwykły, jasnoróżnowy kolor, który zyskała poprzez dojrzewaniu na skórkach. W nosie mamy bogate aromaty suszonych owoców, róży, skórki pomarańczy, fiołków, wanilii, dalej swoją obecność zaznacza oksydacja. W ustach wyraźnie taniczne, z lekką kwasowością, wyraźnymi nutami gruszki, pigwy oraz pomarańczy, następnie pojawia się szarlotka, suszona śliwka i goździki. Finisz średniodługi z nutami obitego jabłka. Ocena: ***. Cena: 3100 HUF (42 PLN). Ciekawy eksperyment, choć piłem już zdecydowanie lepsze węgierskie pomarańczki. Sama nazwa (Vagy mi?Że co?) wskazuje, że jest ono głównie skierowane do fanów tego gatunku.

Źródło wina: testowane podczas prywatnej degustacji.

 

Mátra w natarciu – degustacja win Bálinta Losonciego

Węgry to kraj aż 22 regionów winiarskich, których nazwy zdecydowanej większości winomaniaków nie mówią nic, a co dopiero wina z nich pochodzące. Rzadko kiedy sięgamy po butelki spoza Tokaju, Egeru, Villány czy też Somló, zresztą nic w tym dziwnego, gdyż nawet Węgrzy mają często problemy ze znalezieniem innych na półkach supermarketów, a nie każdy ma po drodze do specjalistycznych sklepów branżowych. Jednym z takich mniej popularnych regionów jest Mátra, położony w północnej części Węgier, na południowych zboczach gór o tej samej nazwie. Jest to jedna z większych (7800 ha) oraz młodszych (od 2009 roku) apelacji. Główne uprawiane tu odmiany to: olaszrizling, pinot gris, leányka, muscat ottonel, sauvignon blanc, chardonnay, a także kékfrankos, zweigelt oraz cabernet sauvignon. Choć apelacja istnieje od niedawna, to winorośl uprawia się tu od setek lat, a region znany jest z lekkich, świeżych win białych. Miarą rozwoju regionu jest m.in przyznanie tytułu winiarza roku 2017 Mátyásowi Szőke.

Sprawca całego zamieszania – Bálint Losonci. (fot. Kata Badics)

 

Ja zaś wziąłem udział w degustacji innego producenta z regionu – Losonci Pince. Jest to mała, rodzinna winiarnia o powierzchni 6,2 ha położonych w 11 stanowiskach w granicach 3 miejscowości (Gyöngyöspata, Gyöngyöstarján oraz Nagyréde). Powstaje tu do 10 tysięcy butelek wina rocznie, głównie z odmian: riesling, olaszrizling, grüner veltliner, furmint, hárslevelű, pinot noir, kékfrankos, turán oraz cabernet franc. Od 2014 roku 100% winnic objęte jest uprawą ekologiczną. Na degustację w budapesztańskim winebarze VinoPiano Bálint Losonci przywiózł 7 win.

Jeden z najlepszych węgierskich rieslingów. (fot. własna)

 

Pierwszym z nich było podstawowe wino winiarni, Losonci Parola 2015 – kupaż müller-thurgau oraz grüner veltlinera. Jest to niefiltrowane, nieklarowene wino pomarańczowe, mamy tu nuty suszonych owoców, gruszki, cytrusów, delikatnie zaznaczoną mineralność i migdałową goryczkę, a to wszystko przy świeżej kwasowości. Ocena: ***. Drugie z win – Losonci Riesling 2016 to prawdziwy klasy. Wyraźnie wyczuwalna słona mineralność, wanilia, cytrusy oraz kremowość, jest też ostra jak brzytwa kwasowość i sporo ciała. Potrzebuje jeszcze czasu by się rozwinąć, ale już widać potencjał. Ocena: ****. Losonci Hárslevelű 2016 to kolejne wino pomarańczowe, z wyraźnymi aromatami suszonych śliwek, cytrusów, brzoskwinii, z sporym ciałem, potężnymi taninami oraz solidną kwasowością. Na finiszu nuta wędzonych śliwek, skórki pomarańczy, sherry oraz delikatna goryczka. Ocena: ****.Pinot Noir 2016 to jedno z ulubionych win Bálinta, pochodzi ze stanowisk w miejscowości Nagyréde. Przypomina pinoty z chłodniejszych legionów – wyczuwalne są tu nuty owoców leśnych, maliny, słodycz oraz delikatna pikantność, zaznacza się także kredowa mineralność, a to wszystko jest przy całkiem sporej kwasowości. Spontaniczna fermentacja, dość spory alkohol, a mimo wszystko zachowana lekkość pinota. Ocena: ****.

Bardzo przyzwoity pinot. (fot. własna)

 

Kékfrankos 2015 posiada więcej ciała od poprzednika, zarysowują się tu aromaty wanilii, owoców leśnych, jeżyn, przy średniej kwasowości. Pojawia się także nieco nut czerwonej papryki i delikatna pikantność. Ocena: ***/****. Losonci Cabernet Franc 2016 to jeszcze próba beczkowa, dopiero na wiosnę zacznie się butelkowanie tego rocznika. Mamy tu wyraźne nuty dojrzałych wiśni, czereśni, czekolady, jest też delikatna pikantność, miękkie jak plusz taniny i przyzwoita kwasowość, ale obraz psuje nuta zielona, szypułkowa. W tle migoce orzech. Ocena: ***/****. Na koniec zaś podano Losonci Kései Szüretelésű Hárslevelű 2016, najdziwniejsze wino całego wieczoru. Wyobraźcie sobie wino pomarańczowe wymieszane z wytrawnym szamorodni a wyjdzie wam właśnie to. Suszone owoce, skórka pomarańczy, cytrusy, miód, botrytis, dalej gruszka i suszona śliwka przy świetnej kwasowości, sporych taninach oraz wyraźnie zaznaczonym alkoholu. Ocena: ***.

Ten kékfrankos nie skradł mojego serca. (fot. własna)

 

Bálint Losonci pokazał, że Mátra jako region winiarski kryje spory potencjał, który warto odkryć. Jego rieslinga próbowałem już w listopadzie i okazał się jednym z najciekawszych win festiwalu win naturalnych Mitiszol?, przypominając złożonością i charakterem wina z Doliny Mozeli. Ciężka praca, niska wydajność z krzewu (maks. 1 kg, w niektórych przypadkach zaledwie maks. 0,5 kg), ekologiczna uprawa oraz stawianie na jakość sprawiło, że w bardzo krótkim czasie wina te znalazły się w najlepszych węgierskich restauracjach. Może czas już, by trafiły do Polski?

Degustowałem na koszt własny w winebarze VinoPiano w Budapeszcie.

Somlói Vándor Pince Narancs 2015 – wulkaniczna pomarańcza

Somló ostatnimi czasy dość często przewija się na blogu – nic dziwnego, jest to jeden z moich ulubionych regionów winiarskich. Niedawno odwiedziłem ową górę z okazji Święta Juhfarka, przy okazji zaopatrując mój składzik. Jedną z butelek, po które sięgnąłem było Narancs od Tamása Kisa z Somlói Vándor Pince. Prawdopodobnie zupełnie już niedostępne, u winiarza zostało kilka sztuk tegoż wina. O samym producencie przeczytacie tutaj, warto jednakże wspomnieć, że jest to jedna z gwiazd młodego pokolenia na Somló.

Prosto, ale wymownie. (fot. własna)

 

Somlói Vándor Narancs 2015 to wino pomarańczowe, powstałe w 100% z olaszrizlinga. Macerowało przez 3 tygodnie na skórkach, dzięki czemu zawdzięcza swoją bursztynowo-pomarańczową barwę. W nosie dominują nuty oksydacji – suszone owoce, orzechy, skórka pomarańczy oraz gruszka. W ustach pierwsze skrzypce grają suszone owoce – śliwka, brzoskwinia, delikatnie zaznacza się świeża kwasowość, jest też sporo tanin. Dalej pojawiają się nuty gruszki, olej pomarańczowy, orzechy. Generalnie nie jest to najłatwiejsze w odbiorze wino, choć daleko mu do pomarańczowych potworków zawziętych naturalistów. Ocena: ***/****. Cena: 3000 HUF (41,50 PLN). Za powyższe emocje – cena całkiem uzasadniona.

 

Źródło wina: zakup własny u producenta.