Bozóky Pincészet – Magiczne wina z Mór

Kilka dni temu miałem możliwość wyskoczyć poza stolicę, a jednym z celów mojej wyprawy było położone 60 km na zachód od Budapesztu miasteczko Mór. Stanowi ono centrum jednego z najmniejszych regionów winiarskich Węgier, który też od niego bierze swoją nazwę. Apelacja obejmuje 722 ha położone na terenie sześciu miejscowości: Mór, Pusztavám, Söréd, Csókakő, Zámoly oraz Csákberény, działa tu kilkunastu producentów, z których najsłynniejsi to: Csetvei Pince, Maurus Borászat, Geszler Családi Pincészet oraz Mikloscsabi Pincéje. Ja zaś wybrałem się do Bozóky Pincészet, średniej wielkości producenta, który chlubi się również muzeum winiarstwa. Gospodarują tu na 25 ha w czterech stanowiskach: Csóka-hegy, Vén-hegy, Korona-hegy i Árpád-hegy. Uprawiane szczepy to ezerjó, chardonnay, traminer, olaszrizling, leányka, muscat ottonel oraz sauvignon blanc.

Porośnięte winną latoroślą wzgórza Mór. (fot. własna)

 

Jako pierwsze przywitało nas muzeum wina. Znajdują się tam przyrządy służące produkcji owego trunku z poprzednich stuleci. Charakterystyczną cechą części wystawionych tu obiektów jest ich barwa – czarno-czerwona – tak charakterystyczna dla szwabskich osadników. Mór po okresie tureckiej niewoli zostało odbudowane właśnie przez Niemców, których obecność do dziś jest widoczna w krajobrazie miasta. Następnie przenieśliśmy się do starej, sporej piwnicy, która została w całości zbudowana, a nie wykopana w ziemi, a służy dziś do dojrzewania tutejszych win. Znajdziemy tu chociażby aszú z ezerjó z 1976 roku. Jakim cudem? Do niedawna przepisy pozwalały wytwarzać aszú w wielu miejscach, a w Mór warunki ku temu trafiają się równie często, jak w Tokaju. Niestety od 2010 roku nie można używać tej nazwy, przez co winiarze zdani są na własną kreatywność przy tworzeniu etykiety. Klient i tak wie swoje.

Eksponaty z muzeum wina. (fot. własna)

 

Na sam koniec wizyty czekała nas degustacja tutejszych trunków. Zdecydowałem spróbować win z najsłynniejszego miejscowego szczepu – ezerjó. Bozóky Ezerjó 2015 dojrzewało w wielkich beczkach. Jasnożółta barwa, w nosie nuty polnych kwiatów, akacji, agrestu oraz jabłka. W ustach cytrusy, zielone jabłko, agresty, migdały, żwawa, świeża kwasowość. Lekkie, przyjemne wino w całkiem dobrej cenie (1100 HUF czyli 15,50 PLN).Ocena: ***. Trzy lata starszy trunek, Bozóky Ezerjó 2012 pokazuje już ślady dłuższego dojrzewania w beczce i butelce. Głęboka, złota barwa, w nosie nuty dojrzałych brzoskwinii, suszonych owoców oraz wanilii. W ustach sporo ciała, solidna kwasowość, migdały, zielone jabłko oraz wanilia. Są też lekkie nuty korzenne. Ocena: ***. Cena: 1100 HUF (15,50 PLN).

Wielka piwnica pełna starych win. (fot. własna)

 

Następnie spróbowałem 3 win słodkich. Na pierwszy rzut poszło Bozóky Késői Szüretelésű Ezerjó 2015 – wino z późnych zbiorów. Jasnobursztynowa barwa, w nosie nieco nut landrynkowych, suszone owoce oraz melon. W ustach dominują nuty suszonych owoców, dalej mamy pigwę, morelę, wszystko to spaja cytrusowa kwasowość i elegancko wkomponowany cukier resztkowy (67 g/l). W swojej cenie (1500 HUF czyli 21 PLN) świetne wino! Ocena: ***/****. Bozóky Töppedt Szőlő 2015 to już zupełnie inny poziom – wino powstało tą samą techniką co szamorodni, ale z oczywistych względów nie można używać tej nazwy. Mamy tu złotą barwę, zaś w nosie dominują nuty miodu, suszonych owoców, pigwy oraz moreli. W ustach ekstatyczna słodycz (170 g/l!!!), wyraźna, świeża kwasowość, sporo owocu – nuty pigwy, moreli, dalej miód, mango. Krągłe, oleiste, niesamowicie złożone – z długim finiszem. Wspaniały trunek. Cena: 3000 HUF (41,50 PLN), ocena: ****.

Tu też powstaje aszú. I to jakie! (fot. własna)

 

Na deser zostało mi Bozóky Ezerjó A 2012, czyli tutejsze 6 puttonowe aszú. Złota barwa, w nosie wyczuwalne nuty suszonych owoców, miód, karmel oraz oczywiście botrytis. W ustach suszone owoce, śliwka, sporo ciała, rozpływający się w ustach cukier resztkowy, zbalansowany wyraźną kwasowością. Dalej nuty orzechów włoskich, migdałów oraz karmelu. Niesamowicie skoncentrowane, złożone wino. Cena: 4200 HUF (58,50 PLN), ocena: ****.

Degustowana paleta ezerjó. (fot. własna)

 

Zdecydowanie warto było wybrać się do Mór, chociażby z powodu tej jednej winiarni. Żałuję tylko, że miałem mało czasu i nie mogłem spróbować większej ilości win – ale tak to jest przy krótkich, jednodniowych wypadach. Dowiedziałem się, że i tu powstaje aszú, które swym poziomem wcale nie ustępuje winom tokajskim. Jaką wiadomość otrzymałem od winiarzy? By politycy nie mieszali się do produkcji wina – zaś produkt sam obroni się jakością. Zrobiłem małe zapasy, po czym wyruszyliśmy w dalszą drogę.

 

Do Mór podróżowałem wraz z Waldemarem Kuglerem z Hungarian Events.

Babits Pince Érdekházasság 2015 – Małżeństwo z rozsądku bez happy endu

Węgrzy są naprawdę dobrzy w robieniu naturalnych win słodkich – wystarczy wspomnieć chociażby o tokaju aszú czy też szamorodni, choć i w innych regionach często udają się bardzo dobre wina z późnych zbiorów. W tutejszych warunkach nie jest coś nadzwyczajnego – jest potrzebna odpowiednia pogoda, miejsce i cierpliwość winiarza. Dlatego też nie mogę zrozumieć, kiedy trafiam na kiepskie wina z późnych zbiorów. Zwłaszcza z Tokaju – gdzie możliwości ich tworzenia są chyba największe. Érdekházasság 2015 to wino z późnych zbiorów (26 października 2015), kupaż furminta (60%) i hárslevelű (40%). Nazwa oznacza małżeństwo z rozsądku, gdyż jak podają na etykiecie autorzy – furmint daje mu struktury w postaci kwasowości, zaś hárslevelű zapewnia wspaniały zapach i balans. Wino pochodzi z winnicy Babits Pince znanej na polskim rynku, a działającej na 20 ha w dwóch wsiach – Tolcsvie i Szegi.

Ładna etykieta, ale wino słabe. (fot. własna)

 

No cóż, weźmy pod lupę to „małżeństwo”. Na początku należy zaznaczyć, że Érdekházasság 2015 z nieznanych mi powodów nie mieści się w granicach apelacji tokajskiej, sprzedawane jest jako wino z Górnych Węgier (Felső-Magyarországi Borrégió). Mamy tu złotą barwę, wino wydaje się gęste, oleiste, zostawia wyraźne „łzy” na ściankach kieliszka. W nosie zamknięte, bardzo powoli pojawiają się aromaty polnych kwiatów i nafty, gdzieś w tle majaczy brzoskwinia, ale tylko w ilości śladowej. W ustach wyraźnie wyczuwalna kwasowość, spory cukier resztkowy, dalej cytrusy, apteczna goryczka, pojawia się trochę miodu, a na króciutkim finiszu nuta zielonego jabłka. Wszystko to jest płaskie, jednowymiarowe i mocno przemysłowe, w złym tego słowa znaczeniu. Sama kwasowość – tak mocno dominująca w tym winie – to za mało, by móc się nim rozkoszować. Dla mnie zupełnie wystarczył jeden kieliszek, spora część zawartości butelki trafiła do zlewu. Ocena: */**. Cena: na stronie producenta widnieje cena 2490 HUF (35 PLN), ja kupiłem je za 1690 HUF (23,50 PLN). Wina absolutnie nie polecam, choć ze względu na słodycz pewnie znajdą się amatorzy, którym zasmakuje. Za tą cenę można jednak dostać trunki lepsze, a nie męczyć się z niekoniecznie udanym małżeństwem z rozsądku.

Źródło wina: zakup własny w lokalnym sklepie z alkoholami.

Zoltán Demeter – tokajski człowiek-orkiestra.

Czy wiecie, jak to jest wstać, podziękować i wyjść z degustacji? Nie, nie dlatego, że wina nie smakują, czy gospodarz nas czymś obraził. Jedynym powodem dla którego musiałem opuścić degustację u Zoltána Demetera był brak czasu. Miałem poświęcić na wizytę 30 minut, a i tak przeciągnęła się ona do ponad godziny. Zobowiązania jednak nie mogły czekać, dlatego wkrótce później wyruszyłem z Tokaju w stronę Budapesztu. Cóż, pomyślałem – może następnym razem.

Charakterystycznym punktem winiarni jest owa kanapa. (fot. własna)

 

Zoltán Demeter jest wiecznie zajętym człowiekiem. Sam odpowiada za nadzór zbiorów, produkcję wina, marketing, a także wszystkie kwestie administracyjne. Z jednej strony jest to spowodowane nieufnością wobec innych, z drugiej widać, że lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Sam zaplanował budynek gospodarczy, który, trzeba przyznać, sprawia spore wrażenie. Wszystko jest sterylnie czyste, wysmakowane, eleganckie. Każdy element ma swoje miejsce i pasuje do całości.

Elegancka, sterylnie czysta przetwórnia. (fot. własna)

 

Gospodarz oprócz uprawy winogron i produkcji wina zajmuje się również działalnością charytatywną i promocją lokalnej kultury. Zainwestował spore środki w odtworzenie mapy Józsefa Szabo z 1865 roku. Przechowuje on również jeden z niewielu oryginalnych egzemplarzy czterojęzycznego albumu Tokaji-Hegyaljai Album z 1867 roku i nadzoruje jego współczesne wznowienie.

Historyczna mapa tokajskich siedlisk. (fot. własna)

 

Wina Zoltána pochodzą w całości z własnych upraw, powstają w niewielkich ilościach, z 9 parceli położonych w 5 miejscowościach regionu: Boda (Sátoraljaújhely), Szerelmi (Tokaj), Veres, Betsek, Ősz-hegy (Mád), Hold-völgy, Újhegy (Rátka), Kakas, Lapis (Bodrogkeresztúr). Szacunkowa roczna producja wynosi ok 12-15 tys. butelek. Są to wina wytrawne, wina z późnych zbiorów, főbor (wino główne, inaczej szamorodni) oraz aszú.

Nasz gospodarz wręcz epatował pewnością siebie. (fot. własna)

 

Pierwszym z nich był Estate Furmint 2015. Bladozłota barwa, w nosie nuty brzoskwinii, gruszki, papierówki, polnych kwiatów. W ustach spora kwasowość, czysta owocowość – zielone jabłko, cytrusy, lekkie nuty brzoskwini i wyraźna mineralność. Eleganckie, ładnie ułożone wino, fermentowało i dojrzewało w stali. Ocena: ****. Cena: 3990 HUF (55,50 PLN).

Świeży, owocowy furmint. (fot. własna)

 

Kolejnym podanym trunkiem było jednoparcelowe Veres Furmint 2015. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty kremowe, brzoskwinia, melon. W ustach dominuje mineralność, świetnie zarysowany jest balans między świeżą kwasowością a delikatnym cukrem resztkowym. Pojawia się również lekka pikantność, nuta gruszki oraz zielonego jabłka. Lekkie, bardzo pijalne wino. Ocena: ****. Cena: 7490 HUF (104 PLN).

Bardziej poważny, lekko pikantny furmint z winnicy Veres. (fot. własna)

 

Trzecim z kolei winem, które zagościło w naszych kieliszkach było Szeremi Hárslevelű 2015. Jasnozłota barwa, w nosie wyraźne nuty mineralne, brzoskwinia, morela, suszone owoce. W ustach dominuje świeża, cytrusowa kwasowość, dalej wyraźne, czyste nuty owocowe, sporo ciała, wanilia. Wszystko to zaokrąglone delikatnym cukrem resztkowym. Najcięższe z całej trójki, złożone, poważne wino. Ocena: ****. Cena: 7490 HUF (104 PLN).

Najciekawsze, złożone hárslevelű z parceli Szerelmi. (fot. własna)

 

W tym momencie musiałem wyjść, ominęło mnie najlepsze – czyli wina z późnego zbioru, oraz aszú. Czy żałuje? Oczywiście, że tak. Ale z pewnością trafi się nie jedna okazja, by znów uszczknąć trochę czasu zapracowanemu Zoltánowi. A do tej pory pozostaje degustować jego wytrawne wina, lub czekać na relację Sławka Sochaja lub Piotra Wdowiaka, którzy towarzyszyli mi podczas tej degustacji.

Degustowałem na zaproszenie Zoltána Demetera z wyżej wymienionymi jegomościami.