Kislaki Érintetlen Merlot 2015 – Owocowe szaleństwo zimową porą!

Kiedy cała winiarska Polska zachwyca się nową, węgierską ofertą Lidla (która jest odbiciem, a raczej cieniem promocji, która pojawiła się na jesieni w sklepach powyższej sieci w kraju Madziarów), ja postanowiłem skosztować wino, którego prawdopodobnie w żadnym polskim sklepie nie dostaniecie. Była już o nim mowa w grudniu, pojawiło się na degustacji w Muzeum Zwacków w Budapeszcie – otrzymałem go pod koniec, jako prezent “na odchodne”.
 
Widok z winnicy na Badacsony (fot. ze strony producenta) 
A prezent to bynajmniej ciekawy, już sama etykieta wskazuje, by wino to wypić jak najszybciej. Érintetlen – czyli nienaruszony – już jego nazwa wskazuje, że ten Merlot nie został poddany prawie żadnej obróbce – spontanicznie dojrzewał w 300 litrowych, dębowych beczkach, nie klarowano go ani nie filtrowano – taka świeża próbka z wzgórza Jánoshegy położonego w Szőlőskislak na południowym brzegu Balatonu. Jego twórca – Géza Légli – jest postacią wyjątkową w świecie węgierskiego winiarstwa, mam zamiar poświęcić mu w przyszłości dłuższy post.
 
Klasyczna elegancja (fot. ze strony producenta)
Otworzywszy butelkę nie sposób było nie wyczuć burzy owoców. Zacznijmy jednak od początku – oko: purpurowe, wyraźnie widoczne drobinki oraz śladowa ilość bąbelków. W nosie aromaty wiśni, śliwki, maliny oraz czarnych porzeczek. W ustach jak i w nosie na pierwszym planie owoce: wiśnia, malina, dzika róża, delikatna kwasowość, wyczuwalne drobinki – kłania się brak klarowania i filtracji. Niecałe trzy miesiące w ryzach nadały tej dzikiej niemalże owocowości nieco ogłady. Świeżość wyczuwalna w ustach, czuć nasycenie dwutlenkiem węgla – w młodych winach to przecież nic dziwnego. Krótki, aczkolwiek bardzo owocowy finisz. Degustowane po raz drugi, drugi raz jestem zadowolony. Ocena: ***. Cena: 1833 HUF (26 PLN). Zdecydowanie warte swej ceny.

Gróf Degenfeld Terézia Hárslevelű 2012 – Dobre wino z ciekawego siedliska

Jeśli zdarza się wam czasem oglądać zdjęcia z Tokaju i okolic, to bardzo często pojawiającym się motywem jest mała kapliczka na wzgórzu porośniętym winogronami. Wzgórze to Henye-domb, kapliczce zaś patronuje św. Teresa i od niej to pobliska parcela wzięła swą nazwę. Dlaczego św. Teresa? Powodów jest kilka. Po pierwsze, ówczesny właściciel tej ziemi, hrabia Antal Grassalkovich otrzymał liczne nadania, również w tej okolicy właśnie od cesarzowej Marii Teresy. Po drugie, w Tarcal zbiory rozpoczynano tradycyjnie 15 października, czyli we wspomnienie św. Teresy – którą czczono w procesjach. Tyle historii.

 
Kaplica z winnicami jeszcze przed renowacją (fot. z facebooka winnicy)

Dziś w Tarcal wieje nowoczesnością – winiarnia Gróf Degenfeld otrzymała środki na renowację kapliczki, stworzenie ścieżki tematycznej, muzeum w piwnicach oraz przechowywalni na wina. Wszystko to ma na celu przyciągnięcie większej ilości turystów. Producent zaczął też produkować wina z poszczególnych parceli, w tym i degustowane Hárslevelű z siedliska Terézia. Zaczęto również używać nowych tokajskich butelek przeznaczonych dla win wytrawnych.

 
Tokajski szyk (fot. ze strony winnicy)

Przejdźmy zaś do samego wina. Charakteryzuje je jasna, żółta barwa, w nosie wyczuwalne kwiaty lipy, miód, morela oraz nuty zielonych ziół. W ustach nieco wycofane, znajdziemy tu nuty papierówki, miodu, wyraźną kwasowość (5,5 g/l) oraz solidną strukturę, którą uzyskało poprzez czas spędzony w beczkach. W tle wyczujemy również nuty agrestu oraz goździków. Przyjemny, lecz niezbyt długi finisz. Ogólnie rzecz biorąc dobre wino, które oddaje charakter siedliska, wyczujemy w nim mineralność tokajskiej ziemi. W gąszczu Furmintów to Hárslevelű jest ciekawym rodzynkiem. Zawartość alkoholu: 12,7%. Cena: 2890 HUF (41 PLN). Ocena: ***.

Luccarelli Negroamaro Puglia IGP 2012 – Piękność z obcasa włoskiego buta

Przebywając nieustanie na Węgrzech można popaść w pewną monotonię. A to Kékfrankos, a to Furmint, czasem pojawi się też Olaszrizling. Bycza krew przeplata się z Tokajem, czerwone wina z Villány co chwila prężą swe muskuły, a w pubach leją się litry taniego rieslinga z Kumanii. Zgoda – nie skosztowałem jeszcze nawet ułamka tego, co oferuje mi ta ziemia. Dwadzieścia dwa regiony winiarskie prezentują różne oblicza winiarskiego świata – ja zaś nie zawitałem nawet w połowie z nich… Wstyd – możnaby rzec, że sięgam po coś innego, skoro tyle dobra mam pod ręką.
Jednak człowieka ciągnie do innego, nieznanego… Dla mnie takim światem są Włochy, a szczególnie ich południe. Od czasu pewnej kolacji w Kampanii, i doskonałego wina tam spróbowanego, do dziś poszukuję tego zaginonego ideału, wina doskonałego… Jeszcze wtedy nie byłem świadomy, żyłem w błogiej nieświadomości, którą to wino obudziło. Byłem na tyle nieświadomy, że nawet nie zapisałem sobie jego nazwy – i w ten sposób na wieki zaginęło – jednak wrażenia pozostaną w mojej pamięci na zawsze.
Jakiś czas temu wybrałem się niedzielnym popołudniem na spacer do jednego z niewielu otwartych w ten dzień sklepów. Wstąpiłem przy okazji do butikowego sklepu a másik bolt, gdzie moje oko przykuła smukła, piękna butelka, napis Negroamaro i Puglia IGP. Propozycja z tych nie do odrzucenia, zwłaszcza dla tych, którzy w tamtych okolicach szukają swojego Świętego Graala. Skusiłem się, jednak butelka poczekała na swoją kolej. Dziś nadeszła kolej na nią.
 
Zawartość jest tak samo kusząca jak samo opakowanie (fot. ze strony winkolekcja.pl) 
Otwierając butelkę miałem przeczucie, że trafiłem na coś wyjątkowego. Nie oczekiwałem jednak doskonałości, ideału, bo ten już dawno zaginął. Na początku pojawiła się przepiękna, ciemnopurpurowa barwa z fioletowymi refleksami. Potem pojawiły się aromaty owoców leśnych, czarnej porzeczki, wiśni, lekkie nuty ziołowe. W ustach jest to bardzo eleganckie wino, na początku lekko muskającą, delikatną słodyczą z miękkimi taninami, wyraźną nutą owoców leśnych. Bardzo harmonijne, zbalansowane. W tle lekkie nuty ziemiste. Finisz długi, wyraźnie owocowy – pojawiają się lekki posmak czerwonych jabłek. 
Jest to wspaniałe wino, posiadające wyraźną głębie i cudowną owocowość, którą nieco tylko ugładziło czteromiesięczne dojrzewanie w beczce. Alkohol jest wyczuwalny, ale jego 13% w żadnym stopniu nie przesłania zalet tego wina. Ocena: ****. Cena:  4200 HUF (64 PLN), w Polsce dostępne za ponad 20 złotych mniej. Dzięki niemu, pomimo zimy czuję się, jakbym się przechadzał pomiędzy domkami trulli w Arbelobello. To doprawdy wspaniałe uczucie.